2.5 C
Warszawa
niedziela, 24 listopada 2024

LOT – podatnik specjalnej troski?

Czy fiskus zajmie się państwowym gigantem?

Ministerstwo finansów twierdzi, że w pewnych sytuacjach samozatrudnienie jest optymalizacją podatkową. Największe firmy, które zamiast zatrudniać pracowników na etat, wystawiają na nich faktury, powinny zgłosić to fiskusowi jako tzw. schemat podatkowy. Być może nieświadomie, resort finansów wskazał palcem na państwową spółkę LOT, która od ponad 4 lat korzysta z usług osób samozatrudnionych, podczas gdy ich obowiązki i stopień podporządkowania niczym nie różnią się od pracowników zatrudnionych na umowę o pracę. Czy skarbówka zajmie się państwowym gigantem? Resort unika odpowiedzi na to pytanie, twierdząc, że nie ma w zwyczaju komentować sytuacji poszczególnych fi rm. LOT-owi zapewne się upiecze, tak samo jak upiekło się Orlenowi, który przez wiele miesięcy kantował na stawkach VAT, sprzedając na stacjach hot-dogi ze stawką 5 zamiast 8 proc. (pisaliśmy o tym w styczniu ub. r. – „Hot-Dogi z Orlenu pod okiem fiskusa”).

Raportowanie schematów podatkowych
Wraz z początkiem nowego roku zaczęły obowiązywać przepisy zobowiązujące wielkie firmy oraz ich tzw. promotorów (np. doradców podatkowych, radców prawnych, adwokatów, głównych księgowych) do informowania organów podatkowych o stosowanych schematach optymalizacyjnych. Nowe regulacje są konsekwencją implementacji do polskiego prawa unijnej dyrektywy MDR (Mandatory Disclosure Rules) z 25 maja 2018 roku. Przepisy o raportowaniu schematów podatkowych zostały wprowadzone do Ordynacji podatkowej już w zeszłym roku, ale z uwagi na wysoki stopień skomplikowania obowiązują dopiero od 1 stycznia br. Ich celem jest oczywiście dalsze uszczelnianie systemu podatkowego oraz zniechęcenie wielkich korporacji do stosowania optymalizacyjnych sztuczek. Regulacje MDR mają sprawić, że organy podatkowe będą na bieżąco z nowymi schematami, co ma zaowocować mniejszą liczbą kontroli oraz większą przejrzystością w działalności firm. Do tej pory fiskus był o kilka kroków za biznesem optymalizacyjnym i nim rozpracował dany schemat, korporacje zdążyły go wykorzystać. Walka z kreatywnym unikaniem opodatkowania to bez wątpienia najważniejsze zadanie, przed którym stoją organy podatkowe. Zjawisko to jest domeną głównie wielkich, międzynarodowych korporacji, wykorzystujących sieci spółek-córek do zawyżania kosztów, zaniżania przychodów, bądź do wyprowadzania dochodów do rajów podatkowych. Dzięki przepisom MDR, firmy stosujące tego typu schematy są obowiązane do złożenia raportu fiskusowi, który oceni, czy są one zgodne z prawem. Schody zaczynają się wówczas, gdy granica pomiędzy jawną optymalizacją a działaniem racjonalnym i w granicach prawa jest bardzo cienka. Nowe przepisy są na tyle wieloznaczne i nieprecyzyjne, że nawet eksperci nie wiedzą do końca, co jest schematem podatkowym, a co nim nie jest.

– Kwestia schematów podatkowych jest zagadnieniem nowym, do tego unormowanym w tak skomplikowany sposób, że w praktyce nie wiadomo, kto jest obowiązany do złożenia raportu i jakie działanie przedsiębiorcy będzie wiązało się z takim obowiązkiem – komentuje w rozmowie z „GF” Leszek Juchniewicz, Główny Ekonomista Pracodawców RP. I dodaje, że każdą sprawę należy rozpatrywać indywidualnie, uwzględniając wiele czynników.

Trochę teorii
Przepisy o raportowaniu schematów są na tyle niejasne, że resor finansów musi co jakiś czas publikować obszerne objaśnienia, które często wprowadzają jeszcze większe zamieszanie. Tak właśnie było po opublikowaniu na stronach MF objaśnień z 31 stycznia br., w których minister jako przykład schematu podatkowego wymienił przejście na samozatrudnienie w sytuacji „faktycznego wykonywania pracy w stosunku podporządkowania”. Adresatami tych objaśnień są osoby, które w celach oszczędności podatkowych zrezygnowały (lub zamierzają to zrobić) z umów o pracę po to, by założyć firmę i nadal pracować dla tego samego podmiotu, ale już jako przedsiębiorcy. Oszczędność w tym wypadku polega chociażby na wybraniu liniowej (19 proc.) bądź ryczałtowej formy opodatkowania, zamiast zasad ogólnych. Innymi słowy, w ten sposób można uniknąć 32 proc. stawki od dochodów przekraczających 85 528 zł (drugi próg podatkowy).

Trzeba jednak pamiętać, że nie każde samozatrudnienie – nawet jeżeli wiąże się z korzyścią podatkową – jest przejawem optymalizacji. Zgodnie z objaśnieniami MF chodzi o takie sytuacje, w których prowadzenie działalności gospodarczej jest de facto fikcją. Bo jak inaczej nazwać sytuację, kiedy przedsiębiorca, prowadzący rzekomo firmę na zasadach wolnorynkowych, pozostaje w stosunku podrzędnym wobec byłego (lub nowego) pracodawcy? Oczywiście nie każda osoba, która przechodzi na samozatrudnienie musi zgłosić schemat fiskusowi. W myśl przepisów Ordynacji, dopiero po spełnieniu pewnych kryteriów, dany podmiot zostaje uznany za tzw. kwalifikowanego korzystającego, obowiązanego do zaraportowania schematu podatkowego. Chodzi o podmioty, których przychody lub koszty, albo wartość aktywów przekraczają 10 mln euro rocznie. Za „kwalifikowanego korzystającego” zostanie uznana także firma (lub osoba fizyczna) udostępniająca innemu podmiotowi schemat podatkowy o wartości przekraczającej 2,5 mln euro (doradcy podatkowi często żartują, że nawet zwykła rozmowa na temat optymalizacji może zostać potraktowana jako „udostępnienie”).

Prawdopodobieństwo, że pojedynczy samozatrudniony spełni któreś z tych kryteriów jest nikłe. Co innego jeżeli chodzi o pracodawców, którzy korzystają z usług jednoosobowych firm, zamiast zatrudniać pracowników na etat. Z objaśnień MF wynika, że to również jest schemat podatkowy. Dzięki niemu firmy nie muszą chociażby co miesiąc odprowadzać do skarbówki zaliczek na PIT od pracowników. – Co do zasady współpraca z samozatrudnionymi nie jest niczym złym i nie powinna oznaczać uznania za schemat podatkowy – twierdzi Leszek Juchniewicz, ale jednocześnie zaznacza, że inaczej należy traktować sytuację, w której wymusza się na pracownikach założenie firmy w celu osiągnięcia korzyści finansowej, podczas gdy wszystkie argumenty przemawiają za tym, że powinni być oni zatrudnieni na umowę o pracę. Zdaniem eksperta takie działanie powinno zostać zaraportowane jako schemat podatkowy.

Czy LOT optymalizuje?
Wśród wielkich i znanych korporacji, które bezwzględnie spełniają kryteria „kwalifikowanego korzystającego” jest spółka LOT. Państwowy przewoźnik od ponad 4 lat stosuje politykę samozatrudnienia za pośrednictwem jednej ze swoich trzech spółek-córek: LOT Team, LOT Cabin Crew oraz LOT Crew. Dotyczy to głównie stewardes, których praca w rzeczywistości niczym nie różni się od zwykłego etatu. Chętnych na to stanowisko rekruterzy LOT-u informują, że najpierw muszą założyć własną firmę, a dopiero później mogą zacząć pracę „na pokładzie”. Osoby, które przebrnęły przez proces rekrutacji, otrzymują materiały szkoleniowe informujące, jak zakłada się działalność gospodarczą, jaką formę opodatkowania należy wybrać. Uczy się ich, jak poprawnie wystawić fakturę i na jaki adres e-mail trzeba ją wysłać. Po podpisaniu umowy z LOT-em stewardzi otrzymują co miesiąc dane do faktury, w tym liczbę przelatanych godzin oraz kwotę należną za świadczone usługi (w myśl Polskiej Klasyfikacji Działalności chodzi o „działalność usługową wspomagającą transport lotniczy”).

Do tej pory wszystko wygląda normalnie, problem jednak w tym, że stewardzi LOT-u są w pełni podporządkowani jednemu podmiotowi i nie mają swobody w podejmowaniu decyzji biznesowych. Nie ponoszą przy tym ryzyka gospodarczego, jak każda inna firma działająca na wolnym rynku. Zakres obowiązków i stopień podporządkowania samozatrudnionych w niczym nie różnią się od etatowych stewardów, zatrudnionych w LOT przed 2014 rokiem. I jedni i drudzy wykonują tę samą robotę. Różnica jest tylko taka, że ci ostatni z prawnego punktu widzenia są „przedsiębiorcami”. Ich niezależność gospodarcza to jednak fikcja. Są oni zobowiązani dostosować się do wielu wytycznych, z których niektóre ocierają się o granicę absurdu (np. określona długość zarostu u mężczyzn, sposób spięcia włosów przez kobiety itd.). Dodatkowo stewardzi świadczą usługi w oparciu o narzucony „z góry” grafik, określający terminy wylotów oraz domowych dyżurów, w czasie których są oni obowiązani pozostawać „pod telefonem” przez kilka godzin. Z objaśnień MF jednoznacznie wynika, że samozatrudnienie nacechowane taką zależnością spełnia znamiona optymalizacji i podlega raportowaniu jako schemat podatkowy.

Podatnicy specjalnej troski
Zwróciliśmy się do MF z pytaniami, czy polityka samozatrudnienia stosowana przez LOT jest optymalizacją podatkową oraz czy państwowa spółka powinna zgłosić schemat podatkowy Szefowi Krajowej Administracji Skarbowej. W odpowiedzi resort stwierdził, że nie będzie komentował sytuacji pojedynczych firm. Niemniej analiza zarówno przepisów Ordynacji jak i objaśnień MF wskazują, że odpowiedź na te pytania powinna być twierdząca. Inna sprawa, czy LOT zostanie przez fiskusa potraktowany na równi z innymi podatnikami. Innymi słowy, czy nie dostanie taryfy ulgowej? – Nie ulega wątpliwości, że wszystkie spółki Skarbu Państwa powinny być przykładem dla ogółu przedsiębiorców i unikać stosowania sztucznych konstrukcji wyłącznie w celu osiągnięcia dodatkowych zysków – twierdzi ekspert Pracodawców RP i przypomina, że reguły gry muszą być jednakowe dla wszystkich firm. Przykład Orlenu, który przez wiele miesięcy zaniżał stawkę VAT na m.in. hot-dogi pokazuje, że fiskus stosuje łagodniejsze kryteria wobec państwowych gigantów. W ubiegłym roku skarbówka skontrolowała największe sieci fast-food’owe oraz mniejsze firmy gastronomiczne, które także zaniżały stawki. Dziwnym trafem upiekło się spółce paliwowej. Odpowiedź MF każe zakładać, że i LOT zostanie potraktowany jako „podatnik specjalnej troski”.

 

FMC27news