8.6 C
Warszawa
wtorek, 8 października 2024

Sposób na fachowca

Dzięki internetowym aplikacjom można dziś wybrać dobrą ekipę remontową, hydraulika czy elektryka i nie przepłacić za usługę.

Każdy kto przeprowadzał remont wie, że dobrzy fachowcy są na wagę złota. Wydawałoby się, że w dobie wolnego rynku nie mogą działać na nim ci, którzy są nierzetelni, a jednak przez lata był to rynek usługobiorcy nie klienta. Ekipy remontowe ludzie starali się brać z polecenia rodziny lub przyjaciół, ale to też nie gwarantowało dobrej usługi w dobrej cenie. Teraz pojawiły się portale, na których swoje usługi oferują specjaliści. Od elektryków, hydraulików czy budowlańców, a kończąc na „złotych rączkach”, które naprawią pralkę, zmywarkę, a nawet złożą stół do piłkarzyków. Cenę usługi znamy z góry i możemy dowiedzieć się, jak poprzedni klienci oceniają wykonawcę. Najważniejsze, że nie musimy szukać wykonawcy. Umieszczamy opis problemu, który mamy do rozwiązania, a wykonawcy sami proponują swoje usługi i dostępny termin. To mechanizm, który w Polsce spopularyzował serwis aukcyjny Allegro. Był on polskim odpowiednikiem serwisu e-bay, ale zagraniczny potentat się spóźnił i na polskim rynku nie udało mu się odnieść sukcesu. Mechanizm sukcesu sprzedaży internetowej jest prosty. Wiemy, jak sprzedawcę oceniają kliencie, czy są zadowoleni z dostarczonego produktu, jego jakości i obsługi. Dzięki temu można omijać tych, którym zdarza się zawieść klienta.

Tanio i szybko

Problemem z umawianiem się z fachowcami jest taki, że nigdy nie wiemy, co i ile będzie kosztowało i jak długo potrwa. Ci, którzy mają doświadczenie, wiedzą, że nie należy płacić z góry. Może się wówczas okazać, że dla fachowca będziemy już klientem drugiej kolejności, bo będzie realizował te prace, za które mu jeszcze nie zapłacono. Osobną kwestią jest zostawianie klienta z niedokończoną robotą, bo wynikły (z winy fachowca lub nie) problemy, które sprawiają, że trzeba poświęcić więcej czasu na to. Największą platformą w Polsce z dostępem do fachowców jest fixly należący do grupy OLX, która znana jest z prób konkurowania swoim serwisem aukcyjnym z Allegro. Mechanizm jest prosty: opisujemy problem, na przykład model zmywarki, typ usterki, lokalizację i otrzymuje oferty od fachowców zainteresowanych dokonaniem naprawy sprzętu. Za pośrednictwem portalu (lub aplikacji) dostępnych jest już 400 różnych usług, pogrupowanych w 19 kategoriach. Szukanie w ten sposób wykonawców pozwala obniżyć koszty, nawet o kilkadziesiąt procent. Co więcej, szybkość wykonania naprawy czy usługi jest znacznie szybsza niż w tradycyjny sposób. Już wcześniej trzech na czterech Polaków dokonywało wyboru fachowców za pośrednictwem Internetu. Pozostali korzystają z prasy i ogłoszeń. Konkurencja rośnie jak na drożdżach, powstały m.in. fachowisko.pl, fachmistrz.pl. W branży budowlanej i remontów serwisem oferującym podobne usługi jest remontuj.pl. Kluczem w całym pomyśle są opinie klientów, którzy skorzystali z usług danego fachowca. Osobiście omijam sklepy internetowe, które mają więcej niż 0,5 proc. opinii innych niż pozytywne. Oczywiście zawsze może się trafić jakiś wyjątkowo marudny klient, doświadczenie pokazuje jednak, że najlepsi sprzedawcy mają pozytywnych komentarzy w przedziale 99,97 nawet do 100 proc. Działa tutaj stara amerykańska zasada, że klient ma zawsze rację. Jak nie ma racji, to patrz punkt pierwszy. Z badań w USA wynika bowiem, że jeden zadowolony z obsługi klient daje średnio cztery rekomendacje, niezadowolony potrafi zaś podzielić się swoim zdaniem nawet z tysiącem osób. Rekomendacje są kluczowe. 7 na 10 klientów (68 proc.) korzysta z fachowców, których polecili im bliscy. W wypadku branży budowlano- remontowej ten odsetek wynosi aż 76 proc. Problem polegał na tym, że dobrzy fachowcy poleceni z takiego klucza po pierwsze nie mieli szerokiego wachlarza usług, po drugi byli bardzo zajęci. Nie tylko trzeba było uzgadniać terminy z dużym wyprzedzeniem, ale jeszcze płacić wyższe stawki.

Rewolucja klientów

Sukces tych pomysłów i prostota ich działania wywołuje zdziwienie, że pierwsze tego typu portale zaczęły powstawać dopiero kilka lat temu. Tylko co trzeci Polak próbuje przeprowadzać remonty na własną rękę. Pozostali szukają odpowiednich specjalistów, a z tym zawsze był kłopot. Michał z Warszawy przeprowadzał adaptację strychu. Prosta robota z wykonawcą, który wydawał się zaufany, bo był synem fachowca pracującego dla rodziny od lat, skończyła się małą katastrofą. Nie umiał podłączyć ogrzewania i niespecjalnie się tym przejmował. Dodatkowo źle zamontował łazienkę i gotowy był poprawiać swoją pracę za dodatkowym wynagrodzeniem. Ogłoszenie w serwisie dla fachowców sprawiło, iż problem się rozwiązał. Okazało się, że chętnych, aby dokończyć adaptację mieszkania było aż nadto i fachowiec nie mógł już dłużej szantażować pana Michała wykorzystując zależność. Pani Sonia z Warszawy potrzebowała naprawy markowej zmywarki. Serwis autoryzowany zapowiedział, że potrzebne będą dwie wizyty: jedna na diagnozę problemu, druga na to, aby przynieść ewentualnie potrzebne części zamienne i ją naprawić. Za pośrednictwem portalu błyskawicznie otrzymała oferty pięciu fachowców, gotowych wykonać pracę od razu. Po opisaniu problemu pojawili się już z częścią, którą należało wymienić i naprawa zamiast 600 zł przez autoryzowany serwis kosztowała 200 zł i była wykonana natychmiast. „Pan Bóg uczynił wszystkich ludzi na swoje podobieństwo, ale to Samuel Colt uczynił ich równymi” – głosił popularny w XIX-wiecznej Ameryce żart. Dostosowując ten żart to obecnej sytuacji w gospodarce, to właśnie Internet uczynił sprzedających i kupujących równymi. Polscy fachowcy byli przedmiotem tysięcy anegdot i mrożących krew w żyłach opowieści, wśród których pojawienie się pijanych w miejscu pracy było raczej standardem niż powodem do oburzenia. Dorobili się nawet specjalnej książki z żartami z popularnej serii, która była im poświęcona. Jeżeli ktoś wytnie klientowi jakiś numer, to historia tego co zrobił, na zawsze będzie prześladować go w Internecie, skutecznie odstraszając (czyli chroniąc) kolejnych, którzy chcieliby mu zaufać. Na naszych oczach dokonuje się teraz prawdziwa rewolucja wśród klientów. Ci z nas, którzy pamiętają PRL i sposób zachowania się obsługi sklepów spożywczych czy restauracji, delikatnie mówiąc bardzo chłodny, pamiętają również, jak wielką zmianę przyniosła transformacja gospodarcza. Wielka „pani sprzedawczyni”, „pan kelner” czy „pan taksówkarz” w kilka lat zmienili się w uprzejmie obsługujących klientów. Teraz czas, aby „pan fachowiec” zmienił się w pracownika, który szybko, miło, grzecznie wykona zleconą pracę i nie będzie próbował żądać cen z kosmosu za swoje usługi, wykorzystując fakt, iż zleceniodawca ma przysłowiowy nóż na gardle.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news