2.5 C
Warszawa
czwartek, 12 grudnia 2024

Świat po brexicie

„Twardy” brexit uderzy w wymianę handlową z UK.

Firmy będą musiały zapłacić cło oraz wyższy VAT. Wzrosną również podatki z tytułu dywidend, odsetek i należności licencyjnych.

Brytyjscy politycy i dziennikarze nawołujący w 2016 roku do brexitu zupełnie zmarginalizowali kwestię podatkowych skutków upuszczenia UE przez Królestwo. Cło, VAT, kontrole graniczne były tematami drugorzędnymi, pozostawionymi „na później”. Wyparła je debata o migracji oraz rynku pracy, a więc o sprawach, które – jak się dzisiaj okazuje – najłatwiej uporządkować. W efekcie, po blisko dwóch latach negocjacji, topór podatkowo- -celnego chaosu ciągle wisi nad przedsiębiorcami z UK oraz UE. Sytuację komplikuje fakt, że wciąż nie wiadomo, kiedy i w jaki sposób Wielka Brytania opuści Unię. Teoretycznie ma to nastąpić w nocy z 29 na 30 marca, chociaż wiele wskazuje na to, że termin brexitu zostanie przesunięty na lipiec. Dalszy przebieg wydarzeń zależy od decyzji brytyjskiego parlamentu, który ma dwie możliwości: albo zaakceptuje tekst porozumienia wynegocjowany przez premier Theresę May i Komisję Europejską, albo podejmie decyzje o opuszczeniu UE bez żadnej umowy. Ta druga opcja to najczarniejszy scenariusz, na który w Europie nikt nie jest przygotowany. „Twardy” brexit oznacza, że z dnia na dzień Wielka Brytania stanie się tzw. „krajem trzecim”, co z podatkowego i celnego punktu widzenia oznacza powrót do kontroli granicznych oraz zmianę systemu rozliczeń podatkowych pomiędzy firmami unijnymi a brytyjskimi. Najwięcej mogą stracić spółki z UE, powiązane kapitałowo ze swoimi „siostrami” z Wysp, rozliczające między sobą należności licencyjne, odsetki oraz dywidendy. W szerszym ujęciu brexit wpłynie negatywnie na wartość wymiany handlowej poszczególnych krajów Unii z UK. Pojawi się bowiem cło oraz wzrośnie VAT.

Dywidendy, odsetki i należności licencyjne
Opuszczenie Wspólnoty bez „umowy rozwodowej” sprawi, że wszystkie dyrektywy podatkowe nie będą miały znaczenia w rozliczeniach z firmami brytyjskimi. Z perspektywy Unii Europejskiej Królestwo będzie traktowane na równi z takimi krajami jak USA, Chiny czy Rosja, w więc tzw. krajami trzecimi. Póki co na wielu płaszczyznach działalność brytyjskich spółek bazuje na przepisach unijnych. Dotyczy to chociażby podatku dochodowego płaconego od dywidend. Przykładowo, dzisiaj polska spółka-matka otrzymująca dywidendy z UK, nie musi płacić nad Wisłą 19 proc. podatku, ponieważ korzysta ze zwolnienia przewidzianego w ustawie o CIT (art. 20 ust. 3) oraz w tzw. dyrektywie dywidendowej (2011/96/UE). Po „twardym” brexicie tak pięknie już nie będzie. Mało tego, polskie firmy wypłacające dywidendy swoim brytyjskim „córkom”, również nie skorzystają ze zwolnień (art. 22 ust. 4 ustawy o CIT). Po opuszczeniu UE przez UK przedsiębiorstwa znad Wisły będą bezpośrednio stosować umowę z 2006 roku o unikaniu podwójnego opodatkowania, jaką polski rząd zawarł z tym krajem. Na szczęście zgodnie z jej postanowieniami (art. 22) podatek od dywidendy zostanie proporcjonalnie zaliczony na poczet brytyjskiej daniny. Mało ciekawa przyszłość czeka również te firmy, które ze swoimi brytyjskimi „siostrami” prowadzą rozliczenia z tytułu odsetek oraz należności licencyjnych. Analogicznie i w tym wypadku przestanie obowiązywać zwolnienie podatkowe przewidziane w polskiej ustawie o CIT. I znów do głosu dojdzie umowa z 2006 roku, zgodnie z którą polskie spółki będą musiały odprowadzić do fiskusa 5 proc. podatek u źródła, o ile kontrahent przedstawi swój certyfikat rezydencji. Jeżeli nie spełni tego warunku, wówczas na transakcję zostanie nałożony 20 proc. danina.

Więcej formalności z VAT i późniejsze odliczenie
Bezumowny brexit będzie miał poważne skutki również na gruncie podatku od towarów i usług. Póki co, firmy z Wysp stosują przepisy dyrektywy VAT-owskiej, a transakcje przez nie dokonywane są traktowane jako wewnątrzwspólnotowa dostawa lub wewnątrzwspólnotowe nabycie (WDT/WNT). Do prawidłowego rozliczenia tych transakcji wystarczy faktura od kontrahenta, na podstawie której firma dokonująca WNT może jeszcze w trakcie jednego miesiąca odliczyć podatek VAT od nabycia. Innymi słowy, zakupy od unijnego kontrahenta są neutralne podatkowo. Wystarczy jedynie dokonać odpowiednich zapisów w księgach i w deklaracji VAT-7. Po brexicie WDT i WNT zostaną zastąpione odpowiednio procedurami eksportu oraz importu, wobec których stosuje się skomplikowane wymogi dokumentacyjne. Co do zasady eksport (analogicznie do WDT) jest opodatkowany stawką 0 proc. VAT, natomiast importerzy naliczają podatek należny i jednocześnie dokonują jego odliczenia (tak samo jak przy WNT). Różnica polega jednak na tym, że o ile w ramach transakcji wewnątrzunijnych odliczenie VAT-u następuje w tym samym okresie rozliczeniowym, o tyle w wypadku importu firmy korzystają z tego prawa w kolejnych miesiącach. To zaś oznacza obowiązek „fizycznego” uiszczenia daniny, a następnie oczekiwania na jej zwrot od fiskusa, co – jak wiadomo – może trwać bardzo długo. Tym samym firmowe pieniądze zostają zamrożone na pewien czas, co negatywnie wpływa na płynność finansową. Analogicznym utrudnieniom będą musieli sprostać brytyjscy przedsiębiorcy, nabywający towary i usługi od unijnych kontrahentów.

Cło, wyższy VAT i biurokracja zaszkodzą wymianie handlowej
Importerzy towarów z Wielkiej Brytanii będą zobowiązani do uiszczenia kilkuprocentowego cła oraz dochowania wszelkich formalności dokumentacyjnych przy procedurze celnej. Oclenie produktów oznacza też wyższy VAT, ponieważ daninę tę płaci się od wartości ustalonej przez celników powiększonej o naliczone cło. W konsekwencji koszty zakupu wzrosną o kilkanaście procent. Do tego dojdą koszty pośrednie związane z potrzebą zatrudnienia dodatkowych osób, w celu uporania się z dodatkowymi obowiązkami dokumentacyjno-administracyjnymi. To wszystko sprawi, że wymiana z brytyjskimi kontrahentami straci na atrakcyjności. Obecnie UK jest krajem, z którym Polacy chętnie handlują. Według danych GUS-u w 2018 roku firmy znad Wisły zapłaciły Brytyjczykom za ich towary i usługi ok. 23 mld zł, co przekłada się na 10. miejsce jeżeli chodzi o państwa, od których polscy przedsiębiorcy kupują najwięcej (1. pozycję zajmuje import/WNT towarów i usług niemieckiego pochodzenia – ok. 265 mld zł). Jeszcze lepiej wypada eksport polskich firm na Wyspy – jego wartość w ubiegłym roku wyniosła 58 mld zł, co plasuje Wielką Brytanię na 3. miejscu. „Twardy” brexit najmocniej uderzy w importerów maszyn mechanicznych i urządzeń elektrycznych oraz produktów przemysłu chemicznego. To właśnie towary tych kategorii zajmują czołowe miejsca pod względem wartości zakupów z UK. Z drugiej strony powody do niepokoju mają eksporterzy artykułów spożywczych, owoców oraz mięsa. Produkty te stanowią bowiem największy udział w sprzedaży na rzecz brytyjskich fi rm oraz osób prywatnych.

Jest nadzieja
Dalsze losy firm z UE oraz UK zależą od decyzji brytyjskiego parlamentu, który z jednej strony odrzuca „twardy” brexit, z drugiej zaś nie akceptuje postanowień porozumienia wynegocjowanego przez Theresę May. Ten impas sprawia, że przedsiębiorcy wciąż nie wiedzą, na co i w jaki sposób mają się przygotować. Gdyby deputowani z Pałacu Westminsterskiego zgodzili się na podpisanie umowy z KE (a nie zrobili tego już dwukrotnie), wówczas obie strony zyskałyby dodatkowy czas na ustalenie charakteru relacji pomiędzy UE a UK po brexicie, w tym sposobu rozliczeń podatkowo-celnych. Jedna z możliwości zakłada, że po opuszczeniu Unii Wielka Brytania zostania włączona do grona państw europejskiego obszaru gospodarczego i będzie traktowana na takich samych zasadach jak Norwegia, Szwajcaria i Lichtenstein, a więc krajów, które formalnie nie należą do Wspólnoty, jednak stosują przepisy unijne, w tym te dotyczące wolnego handlu i rozliczeń podatkowych. Realizacja takiego scenariusza byłaby neutralna dla przedsiębiorców po obu stronach Kanału La Manche i nie zaszkodziłaby wspólnej wymianie handlowej.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news