Cristiano Ronaldo i Messi kantują na podatkach
Człowiek, dzięki któremu świat dowiedział się, jak Cristiano Ronaldo i Messi kantują na podatkach, został aresztowany.
W połowie stycznia w ręce węgierskiego wymiaru sprawiedliwości wpadł 30-letni Portugalczyk Rui Pinto. To jedna z wielu osób stojących ze serwisem Football Leaks, który ujawnił brudy światowego futbolu, w tym tajne spółki zarejestrowane w rajach podatkowych, przez które Cristiano Ronaldo, Messi i wielu innych topowych piłkarzy wyprowadzało setki milionów. Portal opisał również transferowe oszustwa m.in. Manchesteru City i Paris Saint-Germain, polegające na łamaniu zasad tzw. Finansowego Fair Play. Wobec Pinto wydano Europejski Nakaz Aresztowania, na podstawie którego sąd w Budapeszcie podjął decyzję o jego ekstradycji do Portugalii. Jeszcze w marcu odbędzie się pierwsza rozprawa w lizbońskim sądzie. Portugalczyk jest oskarżany m.in. o „próbę wymuszenia, niezgodne z prawem uzyskanie dostępu i kradzież danych należących do różnych podmiotów, w tym do portugalskiego państwa”. Pinto nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że działał w interesie publicznym i nie pobierał za to żadnych pieniędzy. Jego celem – jak napisał na jednym z portali społecznościowych – było „ujawnienie korupcji, która otacza europejski futbol”.
Początki
Historia z aresztowaniem Rui Pinto rozpoczęła się we wrześniu 2015 roku. To właśnie wówczas powstał portal Football Leaks, którego działalność w następnych latach miała zaowocować serią spektakularnych zatrzymań i wyroków sądowych wobec takich piłkarzy jak Leo Messi czy Cristiano Ronaldo. Zaczęło się całkiem niewinnie, bo od doniesień w sprawie szemranej umowy pomiędzy holenderskim klubem Twente Enschede z firmą Doyen Sports, trudniącą się w nabywaniu udziałów w transferach piłkarzy, co jest bezwzględnie zakazane przez Międzynarodową Federację Piłki Nożnej (FIFA). Afera skończyła się trzyletnim wykluczeniem klubu z europejskich rozgrywek oraz nałożeniem na byłego mistrza Holandii (sezon 2009/10) kilkuset tysięcy euro kary. W trakcie następnych miesięcy portal sukcesywnie ujawniał kolejne szokujące informacje o zachłanności i szemranych interesach topowych klubów Starego Kontynentu. Z inicjatywy przerażonych działaczy, prezesów i właścicieli piłkarskich spółek wszczęto wiele śledztw w celu ustalenia tożsamości autorów Football Leaks. Doszło zatem do kuriozalnej sytuacji, w której organy ścigania poszukiwały osób, działających w interesie „oczyszczenia” piłki nożnej z finansowych przekrętów. Działania te – chociaż bezskuteczne – przyniosły na pewien czas oczekiwany rezultat. Portal zawiesił bowiem swoją działalność na kilka miesięcy. Ale była to jedynie cisza przed burzą.
Przychodzi „John” do „Der Spiegel”
W połowie lutego 2016 roku redakcja niemieckiego dziennika „Der Spiegel” otrzymała tajemniczego maila, pod którym podpisał się „John”. W załączniku znajdowały się dwa dyski z danymi, które wywróciły piłkarski świat do góry nogami. W ten sposób rozpoczęła się wielomiesięczna współpraca tajemniczej postaci z Football Leaks z niemieckimi dziennikarzami śledczymi. W jej trakcie „John” nigdy nie ujawnił swojej prawdziwej tożsamości. Przekazał jedynie, że jest Portugalczykiem, a przy okazji wielkim fanem futbolu, któremu zależy na jego oczyszczeniu. Danych było tak dużo, że redaktorzy „Der Spiegel” zwrócili się do dzienników z dwunastu państw (wśród nich nie było Polski) z prośbą o pomoc w analizie informacji i ich stopniowym publikowaniu. Przez ponad siedem miesięcy międzynarodowy zespół liczący 100 osób (głównie dziennikarzy oraz informatyków), pracował w budynku hamburskiej redakcji. Przeglądanie danych odbywało się w pomieszczeniu, do którego wstęp mieli tylko wybrani dziennikarze zajmujący się mailami od „Johna”. O tym, że było nad czym pracować, świadczą liczby: Football Leaks przekazało blisko 19 mln dokumentów, zajmujących ok. 2 terabajtów. Niemieccy dziennikarze oszacowali, że ich objętość odpowiada równowartości 500 tys. Biblii Starego i Nowego Testamentu. Wkrótce po napisaniu maila do redakcji „Der Spiegel” „John” zdecydował się na spotkanie z dziennikarzem Rafaelem Buschmannem. Z obawy przed ujawnieniem tożsamości informatora za każdym razem spotkania odbywały się one w innych miejscach. Jak wynika z opowieści Buschmanna, „John” to młody Portugalczyk, piekielnie błyskotliwy, uzależniony od oglądania meczów piłkarskich.
Szokujące informacje Football Leaks
W grudniu 2016 roku opinia publiczna poznała efekty wielomiesięcznej analizy danych. Na pierwszy ogień redakcja „Der Spiegel” wzięła rodaka „Johna” – Cristiano Ronaldo. Ujawniono, że 5-krotny zdobywca Złotej Piłki przez lata ukrywał swoje dochody z praw marketingowych w spółkach i fundacjach zarejestrowanych m.in. w Panamie, Hongkongu, na Bermudach oraz Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. W wyniku publikacji ówczesnym napastnikiem Realu Madryt zainteresowała się hiszpańska prokuratura. Sprawa ciągnęła się przez następne dwa lata i znalazła swój finał dopiero na początku tego roku. Ostatecznie Ronaldo przyznał się do winy, został skazany na 23 miesiące więzienia w zawieszeniu oraz oddał fiskusowi ok. 20 mln euro podatku wraz z odsetkami. Podobne losy spotkały wielu piłkarzy ze światowego topu, w tym Argentyńczyków Leo Messiego i Angela Di Marię, Niemca Mesuta Özila, Brazylijczyka Marcelo, Hiszpana Xabiego Alonso oraz portugalskiego trenera Jose Mourinho. Wszyscy usłyszeli zarzuty wyprowadzania pieniędzy do rajów podatkowych, a następnie zostali skazani albo na kary grzywny, albo więzienia w zawieszeniu.
Redakcje zaangażowane w śledztwo ujawniły również finansowe brudy największych klubów piłkarskich. Szczególnie oberwało się francuskiemu Paris Saint-Germain, należącemu do katarskich szejków. Telewizja „France 2” opisała absurdalne zapiski w kontraktach poszczególnych piłkarzy 7-krotnego mistrza Francji. Wyszło na jaw, że Brazylijczyk Neymar inkasuje horrendalne premie za to, że po meczu pomacha do swoich kibiców oraz za to, że nie spóźnia się na treningi. W umowie piłkarza zapisy te zostały zdefiniowane jako „kodeks etyczny”. Z informacji Football Leaks wynika, że za dobre zachowanie napastnik inkasuje ok. 400 tys. euro rocznie. Ale to jeszcze nie wszystko – „Der Spiegel” ujawnił, że PSG poszukuje młodych piłkarzy, opierając się na ankiecie dyskryminującej niektóre rasy. Łowcy talentów mieli wypytywać kilkunastoletnich zawodników o pochodzenie ich rodziców oraz dziadków. Informacja ta została oficjalnie potwierdzona przez włodarzy paryskiego klubu, którzy wszczęli wewnętrzne śledztwo w celu ustalenia winnych. Niemieccy dziennikarzy opisali również, jak PSG oraz Manchester City obchodzą przepisy FIFA o tzw. Finansowym Fair Play (FFP). Chodzi o regulacje zakazujące wydawania więcej (głównie na transfery i wynagrodzenia zawodników) niż się zarabia. Oba kluby obchodziły zakazy w ten sposób, że pensje najdroższych w utrzymaniu piłkarzy były wypłacane „po kryjomu” za pośrednictwem arabskich agencji marketingowych powiązanych z właścicielami PSG oraz MC. Przykładowo Neymar dostawał pieniądze za to, że był twarzą jednej z katarskich firm turystycznych. Tak naprawdę jednak była to fikcja, służąca obejściu FFP. Co szokuje najbardziej – proceder ten odbywał się za cichym przyzwoleniem prezesa FIFA Giannego Infantino. Według informacji z Football Leaks szwajcarski działacz włoskiego pochodzenia miał o wszystkim wiedzieć. I chociaż szef Federacji zaprzecza, to jednak nie wytoczył on pozwu żadnej z redakcji, zajmujących się jego związkami z PSG oraz MC. A to o czymś świadczy.
Czy Pinto to „John”?
Zagraniczne media spekulują, że zatrzymany w Budapeszcie Rui Pinto to słynny „John”, stojący za Football Leaks. Portugalczyk ani nie zaprzecza, ani nie potwierdza. W sądzie powiedział, że jego aresztowanie jest absurdem, bo gdyby nie on i portal Football Leaks, to świat nigdy nie poznałby finansowych machlojek futbolowej elity. Dodał, że codziennie otrzymuje pogróżki i tak naprawdę powinien uzyskać status świadka koronnego a nie podejrzanego. „Władze Portugalii traktują mnie jak kryminalistę, w ich interesie jest, aby coś złego mi się stało” – stwierdził Pinto, dodając, że publikacje w ramach Football Leaks były zgodne z interesem publicznym i służyły „ujawnieniu korupcji, która otacza europejski futbol”.