„Stary kumpel z Petersburga”
W kręgu osób powiązanych blisko w Kremlem, jest wąska grupa „starych kumpli z Petersburga”, ludzi, którzy razem z Władimirem Putinem maszerowali po władzę, wpływy i miliardy. Do tej rosyjskiej superelity należy między innymi Jewgienij Wiktorowicz Prigożyn, prezydencki człowiek do zadań specjalnych. Jego życiorys to portret dziecka sowieckiej transformacji ustrojowej.
Trafione inwestycje
Urodzony w 1961 r. w ówczesnym Leningradzie, a dzisiaj St Petersburgu, chodził do szkoły sportowej, gdzie trenował narciarstwo biegowe. Ciągnęło go jednak w innym kierunku, gdyż dwa lata po opuszczeniu szkoły, w 1979 roku, stanął przed sądem za kradzież i dostał wyrok w zawieszeniu. Dwa lata później trafi ł za kraty, tym razem za rabunek, oszustwa oraz zmuszanie nieletnich do prostytucji. Wyrok dwunastu lat pozbawienia wolności skrócono, i wyszedł w 1990 r. Związek Sowiecki właśnie się rozpadał, i trzeba było ustawiać się w nowej rzeczywistości. Przez jakiś czas Prigożyn pracował jako trener narciarstwa. Potem rozpoczął studia farmaceutyczne, ale go wyrzucono. Wreszcie znalazł prawdziwe powołanie – otworzył z ojczymem stoisko z hot-dogami. Biznes rozkręcał się. Wkrótce doszły kolejne fast-foody, aż „matka w kuchni nie nadążała liczyć rubli” Zarobione pieniądze Prigożyn zainwestował w pierwszą w Petersburgu sieć sklepów spożywczych „Kontrast”, którą założył jego kolega ze szkolnej ławki Borys Spiektr. Kiedy obroty zaczęły spadać, Prigożyn wycofał się z masowego handlu, i skoncentrował na zamożnej klienteli. Wspólnie z dyrektorem „Kontrastu” Kiryłem Ziminowem uruchomił w Petersburgu elegancką restaurację „Stary Urząd Celny”. Klientów nie brakowało i w 1997 roku wyłożył wraz z Ziminowem 400 tysięcy dolarów na statek rzeczny, wyremontował go i na wzór Paryża otworzył pływającą restaurację „Nowa Wyspa”, oferującą, jak opowiadał, „coś więcej niż kotlety z wódką”.
Kremlowskie koneksje
Elegancka knajpa ze świetną kuchnią stała się najszykowniejszym lokalem w Petersburgu i zbierała się w niej śmietanka towarzyska „starych kumpli” z szefem Federalnej Służby Bezpieczeństwa Władimirem Putinem na czele. Przyszły premier i wkrótce potem prezydent polubił lokal. W 2001 roku podejmował w nim prezydenta Francji Jacquesa Chiraca, rok później amerykańskiego prezydenta George’a W. Busha. Portal Meduza informował, że to na „Nowej Wyspie” Putin zorganizował pewnego razu swoje urodziny i Prigożyn osobiście obsługiwał prezydenta oraz jego najbliższych przyjaciół. Sam zresztą wkrótce też został zaliczony do „starych kumpli z Petersburga”. Kremlowskie koneksje przynosiły lukratywne kontrakty. Firma Prigożyna Concorde Catering dostarczała posiłki do moskiewskich szkół, a później do koszar. Moskiewski kontrakt dla szkół opiewał na ponad 10 miliardów rubli (117 milionów USD). W 2010 roku Putin osobiście przecinał wstęgę w zakładzie cateringowym pod Petersburgiem, który miał dostarczać gotowe posiłki do szkół w całym mieście. Rok później pod bramą demonstrowali tłumnie rodzice, gdyż do pakowanych obiadów firma dokładała prezerwatywy.
Szczytowym punktem cateringowej kariery Prigożyna był podpisany w 2012 roku dwuletni kontrakt na dostawy dla wojska wart 1,6 miliarda dolarów. Jego zakłady cateringowe obsługiwały 90 procent potrzeb sił zbrojnych. Po doliczeniu kontraktów dla szkół oraz innych placówek rządowych, portfel państwowych zamówień przekroczył 3 miliardy dolarów. Na tyle oszacowała „jego gotowanie oraz zaufanie Putina” Fundacja Walki z Korupcją, założona przez lidera opozycji Aleksieja Nawalnego. Wraz z dużymi pieniędzmi przyszło zainteresowanie nieruchomościami w eleganckich dzielnicach Petersburga, podmiejska posiadłość boiskiem do koszykówki oraz jacht. Córka Prigożyna, Polina, pochwaliła się na Instagramie, że jacht ma dwa pokłady a na nich sześć sypialni, salon, jadalnię, kuchnię, taras do opalania się oraz kabiny dla załogi. Polityczne symbole statusu towarzyszą nowobogackim. Petersburski restaurator przedstawia się jako doradca administracji prezydenckiej oraz kawaler orderu „Za Zasługi dla Ojczyzny”. Portal Meduza narzekał, że nigdzie nie można znaleźć oficjalnego potwierdzenia, jakie to zasługi położył posiadacz wysokiego odznaczenia, ale tę białą plamę wypełniła lista zarzutów zastępcy prokuratora generalnego USA Roda Rosensteina. Najważniejszy z nich brzmiał: „prowadził tak zwaną wojnę informacyjną przeciwko Stanom Zjednoczonym”, której celem było „sianie nieufności do kandydatów w wyborach i generalnie do systemu politycznego”.
Ingerencja w amerykański proces wyborczy
Zgodnie z ustaleniami prokuratora Rosensteina, w latach 2015 i 2016 Prigożyn spotykał się regularnie z Michaiłem Bystrowem, szefem Agencji Badań Internetowych, zwanej popularnie „petersbuską fabryką trolli”. Tematem spotkań był Projekt Łachta, który mało miał wspólnego ze stojącym w Petersburgu najwyższym biurowcem w Europie, natomiast wiele z szeroko zakrojonym planem sterowania wyborami w Stanach Zjednoczonych. W lutym ubiegłego roku ława przysięgłych uznała Prigożyna winnym finansowania programu ingerencji w amerykański proces wyborczy. Miesiąc wcześniej amerykański departament skarbu wpisał należącą do niego firmę Evro Polis Ltd na listę podmiotów wyznaczonych do nałożenia sankcji. Tym razem nie za dezinformacje w internecie lecz za sponsorowanie prywatnej kompanii wojskowej zwanej Grupą Vagnera. W Syrii, zgodnie z kontraktem, rosyjscy najemnicy mają chronić dla prezydenta Bashara al Asada szyby oraz instalacje naftowe i gazowe w zamian za 25 procent ich produkcji. W praktyce, jeśli ktoś znajdzie się na drodze do tych instalacji, to Grupa Vagnera stara się zlikwidować przeszkodę. Na zawsze. „Vagnerowcy” mają w tym wprawę. Wcześniej w mundurach bez oznak pojawiali się jako „małe zielone ludziki” na Krymie oraz w Donbasie. Ciąg dalszy już w kolejny wydaniu Gazety Finansowej w tekście pt. „Grupa Vagnera”, która aktualnie nie tylko broni prezydenta Maduro oraz jego szybów naftowych w Wenezueli, lecz także maszeruje z generałem Chalifem Haftarem na Trypolis.