e-wydanie

8.1 C
Warszawa
wtorek, 23 kwietnia 2024

Trump straszy Chiny

Podwyższenie ceł

Po zapowiedzi podwyższenia ceł na towary importowane z Chin najważniejsze giełdy w państwie środka zareagowały dużymi spadkami.

Decyzję o podniesieniu stawek prezydent USA Donald Trump przekazał za pomocą Twittera. W charakterystyczny dla siebie sposób zakomunikował światu, że nie jest zadowolony z dotychczasowego postępu rozmów i dlatego podjął decyzję o podniesieniu stawek celnych z 10 do 25 proc. oraz wprowadzenie 25-procentowej stawki na nieopodatkowane do tej pory towary. Choć komunikat zamieszczony na popularnym portalu społecznościowym nie ma jeszcze żadnej mocy prawnej i nie wydano w tej sprawie żadnego rozporządzenia, światowe rynki zareagowały bardzo negatywnie. Najbardziej drastyczne spadki odnotowano w Szanghaju, gdzie wartości głównych indeksów straciły ponad 6 proc. wartości.

Negocjacyjna zagrywka
W rzeczywistości nadal nie wiadomo, czy decyzja Trumpa jest już przesądzona, czy też stanowi raczej element gry negocjacyjnej. Oficjalne rozmowy wciąż przecież trwają, a do Waszyngtonu wybiera się niedługo wicepremier Chin Liu He. Działanie strony amerykańskiej można więc interpretować bardziej w kategoriach demonstracji własnej siły, podobnie jak dokonane praktycznie w tym samym czasie wpłynięcie dwóch amerykańskich niszczycieli na Morze Południowochińskie w pobliże spornych wysp Spratly. Pekin dąży nieustannie do przebicia się przez stworzony przez Amerykanów i ich sojuszników „kordon”, zamykający im swobodny dostęp do Pacyfiku, lecz jak pokazał niedawny incydent, Stany Zjednoczone górują wciąż militarnie i mogą bez większych konsekwencji dokonywać tego typu prowokacji. Próba postraszenia chińskiego przeciwnika dokonana została więc w dwóch obszarach, z których bardziej niepokojący dla Pekinu jest oczywiście ten ekonomiczny. Podwyższenie ceł dotyczy wszak towarów, których wartość wynosi łącznie ponad 525 mld dol. Stany Zjednoczone to od wielu lat najważniejszy kierunek chińskiego eksportu, odpowiadający aż za 20 proc. jego całkowitej wartości. Stopień uzależnienia chińskiej gospodarki od USA jest wciąż ogromny, na co wpływa m.in. fakt posiadania przez Chiny wartego ponad 1,1 bln dolarów amerykańskiego długu. Z drugiej strony zaś równie uzależnione handlowo od Chin są Stany Zjednoczone, które w ciągu ostatnich dwóch dekad wypracowały ogromny, gdyż liczący już ponad 419 mld dol. deficyt w handlu z państwem środka. Co ciekawe, od kiedy prezydentem Stanów Zjednoczonych został Donald Trump, negatywny bilans zwiększył się jeszcze bardziej, co bez wątpienia stanowi jedną z głównych przyczyn zmartwienia amerykańskiego przywódcy. Dopiero początek bieżącego roku przyniósł pierwsze symptomy poprawy w tym zakresie, choć dysproporcja między importem a eksportem z Chin jest nadal przytłaczająca.

Najtrudniejszy przeciwnik
Donald Trump do tej pory prowadził dość skuteczną politykę handlową, doprowadzając do renegocjowania warunków współpracy w ramach NAFTA, przekształcając ją w USCMA. O ile jednak negocjacje z Meksykiem czy Kanadą mogły być prowadzone twardo i przynieść ostatecznie spodziewany rezultat ze względu na brak równowagi sił, o tyle w przypadku zmagań z Chinami sprawa przedstawia się w sposób dużo bardziej skomplikowany. W odpowiedzi na dotychczasowe działania Chiny również wprowadziły podwyższone cła na towary sprowadzane z USA, choć siłą rzeczy środek ten nie może się równać analogicznym krokom podjętym przez Waszyngton. O otwartej wojnie handlowej między dwoma największymi światowymi mocarstwami możemy mówić od marca 2018 roku, kiedy to na zlecenie Donalda Trumpa przygotowano specjalny raport przedstawiający jednoznacznie negatywny bilans współpracy gospodarczej z chińskimi gigantem. Rzeczywiste efekty działań podjętych przez amerykańskiego prezydenta dało się zauważyć dopiero na początku bieżącego roku, kiedy to wymiana pomiędzy obu krajami uległa poważnemu zachwianiu. W efekcie tych perturbacji Chiny odnotowują obecnie najsłabsze tempo wzrostu PKB od czasu wielkich reform dokonanych w latach osiemdziesiątych. W 2018 roku chińska gospodarka urosła „jedynie” o 6,6 proc. PKB, co było najsłabszym wynikiem od 1990 roku.

Choć Pekin stara się wzmacniać swoje wpływy na wszystkich kontynentach i realizuje szeroko zakrojony program ekspansji handlowej, losy chińskiej gospodarki są wciąż silnie związane z niezwykle chłonnym rynkiem amerykańskim. Trwająca ponad rok wojna handlowa nie doprowadziła jeszcze do żadnej katastrofy ani kryzysu, lecz jej dotychczasowy przebieg pokazał Pekinowi, że Stany Zjednoczone, oprócz najpotężniejszej na świecie armii, mają wciąż do dyspozycji wiele środków oddziaływania na życie gospodarcze. W reakcji na spowolnienie wywołane handlową batalią chińskie władze podjęły już szereg działań mających na celu ożywienie gospodarki. Zdecydowano m.in. o obniżce stawki podatku VAT o 3 proc. (z 16 do 13 proc.) oraz o ułatwieniach kredytowych dla małych i średnich firm. Coraz więcej sygnałów wskazuje na to, że te i inne środki zaczęły przynosić już poprawę sytuacji, co mogło z kolei skłonić chińskich negocjatorów do bardziej odważnego stanowiska w rozmowach z USA. Gdyby ta wersja się potwierdziła, nieoczekiwana reakcja Donalda Trumpa stanowiłaby wyraz rozpaczliwego gestu wyjścia z coraz bardziej kryzysowej sytuacji. Bez względu na to, kto w amerykańsko-chińskich negocjacjach poczuł się bardziej silny najbardziej niepokojące dla światowej gospodarki pozostaje to, w jaki sposób Chiny wezmą odwet za decyzję Trumpa. Z jednej strony Pekin nie może sobie pozwolić na żadne działania, które jeszcze bardziej zaburzyłyby wymianę handlową z USA, z drugiej zaś na pewno nie pozwoli traktować siebie w tak bezceremonialny sposób, jaki narzucił amerykański prezydent. Chiny potrzebują jeszcze wielu lat funkcjonowania obecnego ładu polityczno-handlowego, gdyż dzięki niemu mogą w błyskawiczny sposób zwiększać swój potencjał. Jednocześnie nie mogą pozwolić na umacnianie pozycji USA jako światowego hegemona.

Komuniści wolnorynkowcami
Nieco zaskakującym elementem najważniejszej wojny handlowej naszych czasów pozostaje stosunkowo dobry stan amerykańskiej gospodarki. Choć mogłoby się wydawać, że nałożenie ceł na towary sprowadzane z Chin przyniesie USA pewną zapaść, dane gospodarcze są nad wyraz dobre. Stopa bezrobocia w Stanach Zjednoczonych wynosi obecnie 3,6 proc. i jest najniższa aż od 1969 roku, a PKB wzrosło w pierwszym kwartale 2019 roku o 3,2 proc. Pomimo więc tego, że z Chin płynie od jakiegoś czasu węższy strumień towarów, amerykańska gospodarka nie wykazuje póki co objawów zapaści. Taki stan rzeczy mógł ośmielić nieco Trumpa, który uznał, że najwidoczniej na wojnie handlowej więcej tracą jego przeciwnicy. Wojna handlowa z Chinami jest niezwykle symptomatyczna dla naszych czasów, gdyż ukazuje Stany Zjednoczone w zupełnie nowej roli. Przez ostatnie dekady byliśmy niezmiennie przyzwyczajeni do tego, że głównym orędownikiem wolnego handlu i redukcji stawek celnych jest amerykański hegemon. W nowym porządku geopolitycznym świata na otwieraniu granic coraz bardziej zaczyna zależeć Chinom, które pod wieloma względami są wciąż krajem komunistycznym. Chiński przywódca Xi Jinping oświadcza, że jego państwo będzie konsekwentnie walczyło o otwarte rynki, podczas gdy deklarujący się jako wolnorynkowiec Donald Trump odgraża się nieustannie wprowadzaniem nowych ceł – te fakty stanowią bodajże najlepsze podsumowanie niezwykle ciekawych czasów, w których przyszło nam żyć.

Najnowsze

Korea a sprawa polska

Lekcje ukraińskie

Wojna i rozejm

Parasol Nuklearny