Gigantyczne kary
Ministerstwo finansów chce, by za drobne błędy formalne przedsiębiorcy płacili gigantyczne kary. W niektórych sytuacjach może dojść do kumulacji sankcji.
Resort finansów wytacza kolejne działa w walce z oszustami podatkowymi, problem jednak w tym, że będą to strzały na oślep. Niektóre pociski uderzą w uczciwych przedsiębiorców, którzy popełnią pomyłkę przy wystawianiu faktury albo przy zapłacie za towar lub usługę. Urzędnicy nie robią sobie nic z tego problemu, uznając, że walka z oszustami zawsze wiąże się z ofiarami po stronie „cywilów”. Taka argumentacja byłaby może „do kupienia”, gdyby nie zawrotne kary i ich zasięg, które już wkrótce mogą spaść na zwykłe firmy.
Od dobrowolnego do przymusowego
Chodzi oczywiście o głośną nowelizację ustawy o podatku od towarów i usług, wprowadzającą od 1 września br. obowiązkowy mechanizm podzielnej płatności (z ang. split payment). W uproszczeniu polega on na tym, że płatność za towar lub usługę rozbijana jest na kwotę netto oraz wartość podatku VAT. Ta pierwsza ląduje na zwykłym rachunku firmowym kontrahenta, druga natomiast trafi a na specjalne konto VAT, z którego można wypłacić pieniądze tylko za zgodą naczelnika urzędu skarbowego. Takie rozwiązanie chroni budżet państwa przed próbami wyłudzenia podatku. Zanim bowiem skarbówka odda pieniądze przedsiębiorcy, urzędnicy mają wystarczająco dużo czasu na weryfikację zasadności zwrotu. „Pozwala to z jednej strony na zabezpieczenie budżetu państwa przed ryzykiem nieodprowadzenia VAT przez dostawcę, z drugiej zaś uwalnia kontrahentów od ryzyka uwikłania się w schematy zmierzające do wyłudzenia tego podatku” – argumentuje resort finansów w jednej ze swoich broszur. Ministerstwo twierdzi, że zastosowanie split payment doprowadzi do zmniejszenia luki VAT o 0,5 proc., co ma się przełożyć na dodatkowe 958 mln zł w budżecie państwa w skali roku.
Po stronie podatników zalet takiego rozwiązania jest zdecydowanie mniej. Główna polega na ochronie przed nieświadomym udziałem w oszustwie podatkowym, a co za tym idzie, przed dotkliwymi karami. Dodatkowym atutem jest możliwość regulowania z rachunku VAT pozostałych należności podatkowych (np. PIT/CIT), akcyzy, cła oraz składek ZUS. Oczywiście instytucje pobierające te daniny będą mogły zablokować środki na rachunku VAT i przeprowadzić egzekucje w przypadku zaległości (np. z tyt. składek na ubezpieczenia). Obecnie stosowanie mechanizmu podzielnej płatności jest dobrowolne. Innymi słowy to do nabywcy należy wybór, czy zapłaci kontrahentowi całość należnej kwoty (brutto), czy też rozbije płatność na dwie części: netto oraz VAT. Z technicznego punktu widzenia nie ma żadnej różnicy między jednym a drugim. Robiąc przelew wystarczy dodać odpowiednie polecenie i na tym koniec. Ustawodawca nałożył bowiem na banki obowiązek otwarcia każdemu podatnikowi VAT nowego rachunku do rozliczeń tej daniny oraz wprowadzenia ułatwień płatności w systemie online. Dobrowolny split payment obowiązuje od prawie roku, jednak przez ten czas nie zrobił furory. Według Krajowej Administracji Skarbowej przez ostatnich sześć miesięcy ubiegłego roku z mechanizmu skorzystało ok. 400 podatników VAT (ok. 25 proc. wszystkich), to zaś oznacza, że w sposób aktywny skorzystało 200 tys. podmiotów (mowa o tych, którzy wybrali płatność w split payment). Jak podaje KAS, łączna wartość podatku VAT zapłacona przez podzielną płatność w drugim półroczu 2018 roku wyniosła ok. 26 mld zł, co stanowi ok. 10 proc. udziału w dochodach budżetu państwa z tego tytułu.
Nowelizacja ustawy o VAT zakłada wprowadzenie obowiązkowego mechanizmu podzielnej płatności dla określonych produktów. Lista towarów i usług, które zostaną objęte przymusowym split payment, została zamieszona w załączniku nr 15 do ustawy o podatku od towarów i usług. Chodzi m.in. o usługi budowlane i budowlano-montażowe, stal i wyroby stalowe, akcesoria oraz urządzenia elektroniczne (np. telefony komórkowe, kamery, aparaty cyfrowe, procesory, konsole i urządzenia do gier wideo, laptopy, tablety, notebooki). Zawartość listy nie jest przypadkowa. Zawiera ona bowiem towary i usługi określane mianem „wrażliwych”, czyli najbardziej podatnych na oszustwa podatkowe. Zgodnie z terminarzem legislacyjnym, konsultacje w sprawie nowelizacji zakończyły się 6 czerwca. Projekt trafił następnie do Parlamentu, a stamtąd zostanie skierowany do kancelarii Prezydenta RP. Rząd chce, by nowe przepisy zaczęły obowiązywać już od 1 września br. Początkowo ministerstwo finansów uzależniało datę wprowadzenia obowiązkowego split payment od stanowiska Komisji Europejskiej, która miała wiele zastrzeżeń do tego pomysłu. Okazało się jednak, że Bruksela stosunkowo szybko wyraziła zgodę na wprowadzenie obowiązkowej podzielnej płatności w niektórych branżach. To zaś otworzyło drogę do przyspieszenia procesu legislacyjnego przy Wiejskiej w Warszawie.
Sankcje, sankcje i jeszcze raz sankcje
Nowe obowiązki podatkowe idą zazwyczaj w parze z nowymi sankcjami. Nie inaczej jest w wypadku obowiązkowego split payment. Firmy, które nie dostosują się do nowych przepisów, będą musiały liczyć się z drakońskimi karami. Resort finansów poleciał po bandzie i zaproponował nową sankcję w wysokości 100 proc. podatku VAT dla tych, którzy sprzedając towar z załącznika nr 15 wystawią fakturę bez informacji o zastosowaniu split payment. Zatem jeżeli podatnik sprzeda „wrażliwy” towar i zapomni napisać na fakturze, że zapłata jest objęta obowiązkowym mechanizmem podzielnej płatności, wówczas będzie winny fiskusowi wartość podatku należnego VAT od sprzedaży oraz dodatkową sankcję w tej samej wysokości. Kara nie ominie również nabywcy, który mimo informacji o split payment na fakturze wykonał tradycyjny przelew. W takiej sytuacji również i on będzie musiał zapłacić karne 100 proc. VAT. Dodatkowo przedsiębiorca, który nie podzielił płatności, nie będzie mógł zaliczyć do kosztów uzyskania przychodów kwoty wynikającej z faktury. Zatem takiego podatnika spotka podwójna kara: jedna na gruncie podatku VAT, druga w podatku dochodowym. Dotkliwość nowych sankcji zależy zasadniczo od wartości transakcji. Przy niskich kwotach sprzedaży kary będą symboliczne. Gorzej, jeżeli firma sprzedaje rzadko, ale za to stosunkowo drogo. Wówczas drobna pomyłka może wpędzić przedsiębiorcę w finansowe tarapaty, ponieważ nowe przepisy nie przewidują żadnej formy odroczenia sankcji lub rozbicia jej na raty. Za niedostosowanie się do nowych przepisów fiskus będzie również nakładał kary z Kodeksu karnego skarbowego (kks). Dotyczy to jednak tylko podatników działających jako osoby prawne (np. spółka z o.o.). W takich podmiotach odpowiedzialność karno-skarbowa spoczywa nie na podatniku-spółce, lecz na osobach odpowiedzialnych za rozliczenia podatkowe (np. główny księgowy, prezes zarządu lub dyrektor finansowy). Inaczej jest w przypadku podatników będących osobami fizycznymi, na których nie można nakładać dwóch kar za to samo przewinienia, dlatego też spotkają się oni tylko z karami z Kks-u (brak sankcji 100 proc. VAT). Maksymalna kara grzywny wynosi obecnie 720 stawek dziennych, co w ekstremalnym przypadku może przełożyć się na karę w wysokości 20 mln zł.
Resort bez empatii
Zaproponowane przez resort finansów sankcje mogą doprowadzić wiele uczciwych firm do bankructwa. W skrajnych przypadkach jeden mały błąd może skutkować nałożeniem na podatnika gigantycznej kary. Przykład? Załóżmy, że drobny przedsiębiorca wpada w poważne tarapaty (np. jego kluczowy kontrahent zwleka z płatnością) i żeby samemu nie stracić płynności, zbywa drogocenny składnik majątku za 1 mln zł netto. Przedsiębiorca nie wiedział jednak, że sprzedany przez niego towar został umieszczony w załączniku nr 15 do ustawy o VAT, dlatego też nie umieścił na fakturze informacji o obowiązku zastosowania mechanizmu podzielnej płatności. Co w takiej sytuacji czeka naszego bohatera? Może on zacząć myśleć o zamknięciu biznesu i sprzedaży pozostałego majątku, ponieważ fiskus nałoży na niego sankcję w wysokości 100 proc. VAT (230 tys. zł). Jeżeli zaś prowadzi działalność w formie np. spółki z o.o. i jako jej prezes jest odpowiedzialny za rozliczenia podatkowe, to fiskus wymierzy mu dodatkową karę z Kks-u.
Zarówno podatkowi eksperci jak i środowiska zrzeszające przedsiębiorców twierdzą, że nowe sankcje są niewspółmierne do wagi przewinienia. „To tak, jakby skazać na odsiadkę rowerzystę, który na parkingu przerysował cudzy samochodów” – mówi w rozmowie z GF jeden z małopolskich przedsiębiorców i dodaje: „Pomyłka (w braku inf. na fakturze – red.) ma przecież charakter formalny i nie kryje się za nią żadna chęć ograbienia budżetu państwa”. To prawda. Łatwo sobie bowiem wyobrazić sytuację, w której przedsiębiorca przez zwykłą nieuwagę lub niewiedzę popełni błąd przy wystawianiu faktury. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że katalog „wrażliwych” towarów i usług jest naprawdę obszerny (załącznik nr 15 zawiera ok. 150 pozycji). Według szacunków MF obowiązkowy mechanizm podzielnej płatności będzie dotyczył ponad pół miliona podatników. Pytanie, ilu z nich na bieżąco śledzi zmiany w przepisach? Z pewnością nie wszyscy. Nie ulega wątpliwości, że obowiązkowy split payment wywoła atmosferę niepewności i strachu przed drakońskimi sankcjami. Jej efektem będzie zjawisko „dmuchania na zimne”, polegające na stosowaniu mechanizmu nawet jeżeli nie będzie takiej potrzeby. To zaś odbije się negatywnie na płynności finansowej wielu firm, ponieważ środki, którymi przedsiębiorcy mogliby normalnie obracać, zostaną zamrożone na rachunku VAT. Skutki uboczne split paymentu najlepiej przedstawić na konkretnym przykładzie. Załóżmy, że dana fi rma kupuje towar za 1 230 mln zł brutto, po czym sprzedaje go o 10 proc. drożej, czyli za 1 353 mln zł (1,1 mln netto plus 253 tys. VAT), przy czym nabywca płaci za towar, stosując podzielną płatność. Na pierwszy rzut oka przedsiębiorca ma powody do zadowolenia, wszak sprzedał towar z atrakcyjną 10 proc. marżą. Cóż jednak z tego, skoro w rzeczywistości na jego konto wpłynie tylko kwota netto, zaś podatek trafi na oddzielny rachunek VAT? Efekt jest zatem taki, że firmie ubyło 1 230 mln zł (zakup), zaś przybyło – 1,1 mln zł (sprzedaż). Czyli na moment dokonania transakcji przedsiębiorca „jest w plecy” przeszło 100 tys. zł. Oczywiście firma może zwrócić się z wnioskiem do fiskusa o uwolnienie środków z rachunku VAT, jednak naczelnik urzędu skarbowego ma aż 60 dni na rozpatrzenie prośby podatnika.
Resort finansów bagatelizuje opisane skutki uboczne obowiązkowego split payment. Urzędnicy jak mantrę powtarzają, że celem zmian jest dalsza walka z oszustami podatkowymi. Szkoda, że w tej walce zapomina się o niewinnych ofiarach.