W odstępie jednego dnia skarbówka te same przepisy interpretuje zupełnie odwrotnie
Raz mówi, że najem kilku mieszkań to działalność gospodarcza, by zaraz później stwierdzić, że tak nie jest.
Fiskus wydaje rocznie kilkanaście tysięcy indywidualnych interpretacji prawa podatkowego. Z założenia mają one bezpiecznie przeprowadzić podatnika przez las zawiłych przepisów, wskazać, którędy nie warto iść, by nie narazić się na wizytę kontroli, dopłatę zaległego podatku oraz odpowiedzialność karno-skarbową. Zatem sama idea jest jak najbardziej słuszna i pożądana. Problem zaczyna się jednak wówczas, gdy kompetentny przewodnik okazuje się być ślepym amatorem, który jednego dnia wskaże właściwą drogę, innego zaś skieruje podatnika w ślepy zaułek. A tak właśnie jest z interpretacjami fiskusa. Kilka miesięcy temu Najwyższa Izba Kontroli (NIK) stwierdziła (raport pt. „Bariery prawne w rozwoju firmy rodzinnych w Polsce”), że w I kw. 2018 roku skarbówka wydała 130 interpretacji, które były sprzeczne z tymi wcześniejszymi. I to pomimo, że dotyczyły one podobnych stanów faktycznych oraz prawnych. Ujmując rzecz bardziej obrazowo: w poniedziałek Kowalski dowiaduje się, że musi zapłacić podatek, ale już w piątek pan Nowak słyszy, że nie ma takiego obowiązku. Dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce w czerwcu, z tą różnicą, że fiskus potrzebował zaledwie upływu jednego dnia, by zmienić swoje zdanie. Otóż, w poniedziałek stwierdził, że najem czterech mieszkań jest działalnością gospodarczą, a we wtorek uznał, że najem sześciu lokali to jeszcze nie jest biznes. Pewnym pocieszeniem dla podatników jest niedawne orzeczenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, z którego wynika, że fiskus nie może dowolnie zmieniać swojego zdania. NSA zauważył, że taka praktyka stoi w sprzeczności z zasadą budowania zaufania do organów publicznych, wypływającą wprost z Konstytucji RP.
Interpretacja na korzyść podatnika
Pierwsza sprawa dotyczyła podatnika, który chciał się upewnić, czy wynajmując sześć mieszkań musi zarejestrować firmę i rozliczać się na ogólnych zasadach według skali podatkowej (18 i 32 proc.) czy też może skorzystać z ryczałtu od przychodów, przewidzianego dla prywatnego najmu. W swoim wniosku o wydanie interpretacji wyjaśnił, że zamierza kupić lokale za własne środki w celu lokaty kapitału oraz zabezpieczenia ewentualnych przyszłych potrzeb mieszkaniowych własnych i rodziny. Doprecyzował, że nieruchomości zostaną wynajęte, ale nie wykluczył jednocześnie ich sprzedaży w nieokreślonej przyszłości. Poszukiwania potencjalnych najemców – wyjaśnił – będą prowadzone na własną rękę, za pośrednictwem ogłoszeń internetowych, prasy oraz z polecenia. Co istotne, nadmienił, że nie będzie korzystał przy tym z profesjonalnych pośredników, aczkolwiek – w wypadku problemów ze znalezieniem najemców – dopuszcza taką możliwość. Podkreślił ponadto, że nie prowadzi żadnej firmy, jest natomiast wspólnikiem w spółkach zajmujących się realizacją projektów budowlanych, jednak zakupione lokale nie będą stanowiły składnika majątku żadnych z tych spółek. Zdaniem podatnika jego przyszłe przychody z najmu sześciu mieszkań mogą zostać opodatkowane ryczałtowo, bo opisana przez niego sytuacja wpisuje się w zwykłe zarządzanie prywatnym majątkiem, nie zaś w działalność gospodarczą.
W interpretacji indywidualnej z dn. 18 czerwca br. (nr 0113-KDIPT2-1. 4 011 222.2019.1.RK) Dyrektor Krajowej Informacji Skarbowej (KIS) przyznał rację podatnikowi. Fiskus przypomniał, że zgodnie z przepisami ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych (PIT) najem prywatny może być traktowany jak odrębne źródło przychodów, jednak pod warunkiem, że wynajmowane nieruchomości nie stanowią składników majątku związanych z działalnością gospodarczą, np. w postaci amortyzowanych środków trwałych (art. 10 ust. 1 pkt 6). W takiej sytuacji – wyjaśnił fiskus – wybór formy opodatkowania zależy od samego podatnika. Może on albo rozliczyć się na zasadach ogólnych, albo też zapłacić zryczałtowany podatek 8,5 proc. dla przychodów poniżej 100 tys. zł (rocznie) oraz 12,5 proc. od nadwyżki ponad tę kwotę. Zdaniem dyrektora KIS-u najem sześciu lokali to jeszcze nie działalność gospodarcza. Ta bowiem – zgodnie z definicją ustawową (art. 5 a pkt 6) – musi odznaczać się trzema cechami równocześnie, a mianowicie: powinna być prowadzona w celach zarobkowych, w sposób zorganizowany i ciągły. W opinii skarbówki opisana przez podatnika sytuacja to zwykłe zarządzanie majątkiem prywatnym, nieposiadające cech ciągłości oraz celowej i zaplanowanej organizacji.
Dodatkowym argumentem dla fiskusa było to, że wnioskodawca nie będzie korzystał z profesjonalnych pośredników, co mogłoby wskazywać na biznesowy charakter działalności. Co prawda urzędnicy zwrócili uwagę, że najem będzie miał charakter zarobkowy, jednak jest to tylko jedna z trzech przesłanek, a przecież potrzeba wystąpienia wszystkich, by móc mówić o działalności gospodarczej. Skarbówka pochyliła się również nad ilością wynajmowanych lokali. Zasadniczo fiskus od lat twierdzi, że im więcej mieszkań, tym więcej argumentów za tym, by taką działalność uznać za gospodarczą. Problem jednak w tym, że w przepisach nigdzie nie znajdziemy takiej zależności. To wyłącznie interpretacja urzędników, nieznajdująca pokrycia w literze prawa. Jednak w wypadku omawianej interpretacji skarbówka zaprezentowała liberalne i przychylne podatnikowi stanowisko. „Ilość wynajmowanych lokali nie może być przesłanką bezwzględnie przesądzającą o kwalifikacji uzyskiwanych przysporzeń z najmu do określonego źródła przychodu” – stwierdził dyrektor KIS, co jest raczej rzadkością aniżeli jakąś ugruntowaną linią interpretacyjną.
Jeden dzień, a taka zmiana
Dzień wcześniej, 17 czerwca, ten sam organ, w analogicznej sprawie, w takim samym stanie prawnym, wydał zupełnie inną interpretację. We wniosku o wydanie interpretacji podatnik opisał, że wspólnie z żoną zakupili cztery mieszkania z myślą o dzieciach oraz starszej matce. Mieszkania zostały jednak wynajęte znajomym, a w przyszłości zostaną sprzedane, ponieważ rodzina zmieniła plany i postanowiła wybudować dom rodzinny. Podatnik doprecyzował, że jego głównym źródłem przychodów jest stosunek pracy, natomiast zyski z najmu są tylko dodatkowym przysposobieniem. Dla jasności dodał, że lokale nie są powiązane z żadną firmą jako składnik jej majątku oraz że nie korzysta z profesjonalnych doradców w zakresie najmu. Mamy więc do czynienia z bliźniaczą sytuacją, jedyną różnicą jest ilość mieszkań, która wszak działa na korzyść tego drugiego podatnika. Zdrowy rozsądek podpowiada zatem, że i w tym wypadku występuje najem prywatny, który może być rozliczany ryczałtowo. Kiedy jednak do głosu dochodzi fiskus, zdrowy rozsądek trzeba zostawić na boku. W interpretacjach skarbówki próżno bowiem szukać logicznego sensu, związku przyczynowo – skutkowego, a tym bardziej – ciągłości orzeczniczej, co znakomicie wypunktował NIK w swoim raporcie. Dlaczego? Otóż dyrektor KIS-u uznał, że podatnik wynajmuje nieruchomości w sposób zorganizowany, ciągły oraz oczywiście w celach zarobkowych. A zatem spełnione zostały, zdaniem urzędników, wszystkie przesłanki prowadzenia działalności gospodarczej. W opinii fiskusa działalność wnioskodawcy nie ma nic wspólnego z zarządzaniem prywatnym majątkiem, lecz jest stricte biznesową aktywnością. „Nie ma wątpliwości, że podatnik ma na celu osiąganie dochodu z przedsięwzięcia, świadcząc usługi na rzecz osób trzecich w sposób ciągły i zorganizowany, co wykracza poza zwykły zarząd majątkiem własnym” – dowodzili urzędnicy.
NSA w obronie zdrowego rozsądku
Interpretacyjny bałagan to nic nowego. Każdy podatnik, który otrzymał pozytywną interpretację, musi się liczyć z tym, że któregoś dnia, zupełnie bez powodu, urzędnicy zmienią swoje dotychczasowe zdanie. Pewnym panaceum na tę patologię miały stanowić wprowadzone 1 stycznia 2017 roku przepisy o utrwalonej praktyce interpretacyjnej. W założeniu nowe regulacje mają chronić podatników, którzy zastosowali się do dominującego stanowiska w wydanych interpretacjach indywidualnych w danym okresie rozliczeniowym oraz w okresie 12 miesięcy przed rozpoczęciem tego okresu. W jaki jednak sposób można mówić o „utrwalonej praktyce interpretacyjnej”, skoro w przeciągu dwóch dni ten sam organ zajmuje odmienne stanowiska w tej samej sprawie? Tego problemu legislatorzy niestety nie rozwiązali. Środowisko przedsiębiorców od lat postuluje zniesienie instytucji interpretacji indywidualnych, które i tak nie dają żadnej ochrony, natomiast wprowadzają wiele chaosu. Obecny rząd w ogóle nie rozważa takiej możliwości, przeciwnie – w sposób nieudolny próbuje pudrować rzeczywistość, wprowadzając kolejne dziwolągi, jak chociażby tzw. wiążącą informację stawkową (WIS), która – zadaniem resortu finansów – rozwiąże dotychczasowe problemy podatników z ustaleniem prawidłowiej stawki VAT. Nie byłoby to potrzebne, gdyby rząd w końcu zajął się usystematyzowaniem stawek oraz wprowadzeniem zapowiadanej od kilku lat tzw. matrycy VAT. Ta jednak ugrzęzła w parlamencie po tym, jak Jarosławowi Kaczyńskiemu nie spodobała się propozycja 23 proc. stawki na napoje, soki i nektar…
Pewnym światełkiem w tunelu jest na pewno kwietniowy wyrok NSA, w którym sąd pogroził palcem urzędnikom i przyznał rację podatnikowi, który dostosował się do wytycznych fiskusa, a później i tak dostał cios w postaci dodatkowego zobowiązania. Chodziło o firmę, która w 2012 roku podpisała umowę z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad na świadczenie usług zarządzania drogami i autostradami. Zgodnie z obowiązującymi wówczas interpretacjami spółka każdą z usług rozliczała oddzielnie i opodatkowywała je według różnych stawek. Firma przeszła przez kontrolę podatkową, która nie wykazała żadnych nieprawidłowości w tym zakresie. Nieoczekiwanie w 2014 roku skarbówka zmieniła zdanie i uznała, że zarządzanie drogami to jedna, kompleksowa usługa opodatkowana 23 proc. stawką VAT. Spółka ponownie została poddana kontroli, po której fiskus wydał decyzję zobowiązującą ją do dopłacenia zaległego podatku. Podatnik nie dawał jednak za wygraną, odwołał się dwukrotnie i ostatecznie sprawa wylądowała przed NSA. W wyroku z 17 kwietnia br. (sygn. akt I FSK 494/17) sąd co prawda przyznał rację fiskusowi w tym, że zarządzanie drogami należy traktować jako jedną czynność, jednak i tak opowiedział się po stronie podatnika. NSA stwierdził bowiem, że organ nie może z dnia na dzień zmieniać swojego stanowiska, bo to podważa zaufanie do niego. To wyrok niemający precedensu w dotychczasowym orzecznictwie. Do tej pory zasada prowadzenia postępowania w sposób budzący zaufanie, wyrażona w Ordynacji podatkowej (art. 121 par. 1), była legislacyjną atrapą, którą urzędnicy omijali szeroki łukiem. Kwietniowy wyrok to poważny argument dla podatników toczących podobne spory z fiskusem. Z pewnością sięgną po niego chociażby właściciele fast-food’ów, którzy – zgodnie z otrzymanymi interpretacjami – naliczali 5 proc. stawkę od posiłków, aż do czasu, gdy urzędy zmieniły swój pogląd i zaczęły kontrolować wstecz przedsiębiorców.