Szwedzi korumpowali urzędników na całym świecie, ale zarobili na tym… Amerykanie
Szwedzki koncern Ericsson przez ponad 15 lat wręczał łapówki urzędnikom za korzystne dla siebie kontrakty. Wśród krajów, w których kwitł proceder, są m.in. Chiny, Indonezja czy Kuwejt. Teraz za Szwedów zabrał się amerykański Departament Sprawiedliwości. Ericsson za ujawnione przypadki w latach 2000–2016 zgodził się zapłacić Amerykanom ponad miliard dolarów kar. Powód? To m.in. kwestia „Memorandum of Understanding”, dokumentu dotyczącego wymagań wobec dostawców technologii 5G i zapisu o konieczności spełnienia przez dostawcę wymogu dot. etycznego postępowania korporacyjnego i przejrzystego porządkowi prawnemu. Amerykanie podpisywali takie memorandum ze swoimi partnerami (np. Polską). Bez obłaskawienia „Wujka Sama” Szwedzi mogli zapomnieć o walce z Nokią o budowę sieci 5G m.in. nad Wisłą.
Afera w dwóch aktach
Skandal wokół Ericssona na dobre rozpoczął się po publikacjach zeznań byłego szefa koncernu w 2016 roku. Jednak sam koncern i jego praktyki trafiły na celownik Amerykanów kilka lat wcześniej. W 2013 roku Departament Sprawiedliwości USA i amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełd wszczęły postępowanie wobec firmy. Amerykanie podejrzewali, że działający również na terenie USA Szwedzi naruszyli ustawę o zagranicznych praktykach korupcyjnych (FCPA). Co ciekawe – wśród krajów, w których miało dochodzić do procederu, nie wymieniano samych Stanów Zjednoczonych. Można więc tylko podejrzewać, dlaczego aktywność Ericssona zwróciła uwagę Amerykanów.
Prawdziwym wstrząsem były natomiast zeznania byłego szefa Ericssona, które wyciekły do szwedzkiej prasy w 2016 roku. Liss-Olof Nenzell na początku kariery kierował rumuńskim oddziałem Ericssona. Później trafił do Szwajcarii, która odegrała kluczową rolę w procederze. Przed amerykańską Komisją Papierów Wartościowych opowiadał bowiem nie tylko o okresie 2000–2016, ale i starszym. Nenzell zeznał np., że w latach 1998–2001 Ericsson przeznaczał miliony dolarów na łapówki. Jak się okazało – również i w Polsce. Pierwszym sygnałem, że coś „się święci”, były zarzuty włoskiego biznesmena Federico Marcellusiego z 2000 roku, który twierdził, że w imieniu Ericssona przekazywał łapówki na specjalne konta w Abu Zabi (7 milionów dolarów). Później, od 2001 roku, szwajcarskie służby zaczęły przyglądać się interesom Szwedów. Jednak prawdziwym przełomem okazał się rok 2012. Wówczas to Liss-Olof Nenzell miał zgłosić się do Amerykanów i dobrowolnie zostać ich informatorem.
Szwedzki dziennik „Dagens Nyheter”, który obszernie relacjonował sprawę, wyjaśniał, że centralnym punktem „systemu łapówek” był Zurych. Z centrali w Szwajcarii łapówki były wypłacane do odbiorców na całym świecie. W przypadku Polski łapówki miały sięgnąć sumy 763 milionów szwedzkich koron (tj. ok. 83 miliony dolarów). Z Zurychu „koperty” dla Polaków płacono za pośrednictwem banku na wyspie Jersey. Jednak – według zeznań Nenzella – to nie Polacy dostawali największe łapówki w tamtym okresie. Rekordzistą była Malezja, do której trafiło aż 150 milionów dolarów. Pozostałe miejsce w pierwszej piątce zajęły: Indonezja (44 miliony dolarów), Filipiny (44 miliony) i Włochy (33 miliony). „Dagens Nyheter” twierdził, że w proceder łapówkarski miał być zaangażowany nawet prezydent Kostaryki Miguel Rodriguez.
Oprócz ww. krajów dziennikarze opisujący proceder wymieniali: Pakistan, Nigerię, Turcję, Rumunię, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Libię, Grecję (sprawę przekupstwa urzędników szeroko opisywały szwedzkie media w 2014 roku), Chiny (w tym Hongkong), Brazylię, Oman, Rosję, Słowenię, Bułgarię czy Kazachstan. Afera stała się tym większa, że zeznania byłego prezesa nie były jedynymi rzucającymi cień na szwedzkiego giganta. Również byli menadżerowie Ericssona zeznali przed amerykańską komisją, że proceder istniał, a niektórzy dobrowolnie przyznawali się do swojego udziału. Mało tego, na poparcie swoich tez byłe kierownictwo szwedzkiego koncernu miało przekazać Amerykanom stosowne dokumenty. Szwedzi początkowo odrzucali zarzuty, twierdząc, że nigdy nie odnaleziono dowodów na przekazywanie łapówek. Później bronili się twierdząc, że zarzuty dotyczą okresu sprzed ponad 15 lat, gdy korzystano z usług pośredników handlowych.
Amerykański sen
Już w październiku br. stało się jasne, że Szwedzi chcą uciąć aferę i są gotowi za to słono zapłacić. Jak się okazało, Ericsson przygotował rezerwę w wysokości 12 miliardów szwedzkich koron (tj. 1,2 miliarda dolarów). Pieniądze miały być wykorzystane na poczet pokrycia kary ze strony amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd oraz Departamentu Sprawiedliwości. Co ciekawe – w publikacjach prasowych z br. redakcje zaczęły pomijać niektóre państwa, w których miało dochodzić do korupcji. Z wyliczanki, którą jeszcze kilka lat wcześniej żyły media, zniknęła np. Polska. Pojawił się natomiast np. Kuwejt, Dżibuti czy Wietnam. Powodem, dla którego Szwedzi chcieli zakończyć śledztwo, były kwestie przetargów na budowę sieci 5G. To właśnie Ericsson i fińska Nokia są dwoma największymi graczami na tym rynku. Trzecim był chiński Huawei, ale po ostatnich aferach dwie europejskie firmy znacznie go zdystansowały. Poza tym walczący z Finami Szwedzi musieli zakończyć aferę ze względu na podpisywanie przez Amerykanów „Memorandum of Understanding” z ich partnerami. A ten dokument, w obliczu oskarżeń i śledztwa wobec Szwedów, de facto pozwalał Amerykanom wpływać na sojuszników, by wykluczali Ericssona z przetargów na budowę sieci 5G.
W grudniu br. Ericsson zgodził się zawrzeć ugodę. W jej ramach zapłaci grzywnę. Będzie to 520 milionów dolarów na rzecz Departamentu Sprawiedliwości USA oraz 540 milionów na rzecz amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych. Mimo że Szwedzi zapłacili grzywnę Amerykanom i mogą spokojnie walczyć z Finami o rynki np. w Europie, to sprawa łapówek pozostaje otwarta. Brakuje bowiem oficjalnych informacji o śledztwie w zakresie korumpowania urzędników, chociażby w Polsce (nr 2 na liście). Ponadto jeżeli Szwedzi za korumpowanie urzędników w Polsce płacą grzywnę Amerykanom, to dlaczego nie wszczęto śledztwa w tej sprawie w samej Polsce i dlaczego – po ewentualnym potwierdzeniu się zarzutów – Ericsson nie zapłaci grzywny również i Warszawie? W przededniu przetargu na budowę sieci 5G w Polsce to idealny moment, aby upomnieć się o tę sprawę. Przedsięwzięcie to wiąże się z miliardowymi kosztami i każda okazja jest dobra, by „zbić” cenę. Szczególnie, gdy ubiegający się o kontrakt, godząc się na wypłatę grzywny, przyznaje, iż ma coś na sumieniu.