3 C
Warszawa
wtorek, 5 listopada 2024

Miś na skalę naszych możliwości

Na co idą pieniądze Polskiej Fundacji Narodowej i czy podejrzenia wobec jej funkcjonowania są usprawiedliwione?

Polska Fundacja Narodowa wydała w 2018 roku 111 mln złotych. To niemal sześć razy więcej niż w 2017 roku. W tym czasie wynagrodzenia wzrosły czterokrotnie, a koszty usług zewnętrznych urosły z 14,1 mln do prawie 60 mln złotych. Opozycja domaga się śledztwa prokuratury, a rząd unika tematu. Na co idą pieniądze Fundacji i czy podejrzenia wobec jej funkcjonowania są usprawiedliwione?

Miś naszych czasów
Polska Fundacja Narodowa powstała w 2016 roku jej celem miała być zaś promocja Polski na świecie. Fundacja jest zasilana pieniędzmi, które do niej wpompowuje 17 spółek skarbu państwa. O PFN zrobiło się głośno, gdy opublikowano jej pierwsze sprawozdanie finansowe. Wówczas wyszło na jaw, że pieniądze trafiały nie na promocję Polski na świecie, ale na kampanie informacyjne w kraju, np. dotyczące reformy sądów. W tym roku sprawozdanie finansowe budzącej tyle emocji PFN opublikowano w ostatnim momencie, 31 grudnia tuż przed północą. Wynika z niego, że w sumie wydano nieco ponad 111 mln złotych, z czego prawie 105 mln złotych na realizację celów statutowych, a 6 mln na koszty administracyjne. Oznacza to, że w stosunku do 2017 roku doszło do prawie sześciokrotnego wzrostu wydatków. To, co zaskakuje, to skala wydatków w stosunku do wpływów. W 2016 i 2017 roku spółki skarbu państwa przekazały do PFN łącznie 166 mln złotych. W 2018 roku 48,75 mln złotych. Oznacza to, że ponad połowę kosztów z 2018 roku pokryły wpływy z lat poprzednich. Według sprawozdania na koniec roku na koncie PFN zostało jeszcze 113,3 mln złotych. W 2018 roku PFN zatrudniała 36 osób. To wzrost w stosunku do 2017 o 19. Z kolei koszty pensji wzrosły z 1,2 mln złotych do 4,3 mln złotych. Wzrosły też koszty na usługi współpracowników PFN z 91,3 tys. do 484,8 tys. złotych. Rozrósł się też zarząd – z czterech do pięciu osób, a jego wynagrodzenia z 473,6 tys. do 634,3 tys. złotych.

Co z promocją?
Ze sprawozdania wynika, że największą część pieniędzy ze 111 mln złotych przeznaczono na projekt o nazwie „Promocja Rzeczypospolitej Polskiej za granicą, w tym ochrona jej wizerunku, a także przeciwdziałanie rozpowszechnianiu w kraju i za granicą informacji i publikacji o nieprawdziwych treściach historycznych, krzywdzących lub zniesławiających Rzeczpospolitą Polską i Naród Polski – Reputacja”. Wydano na ten cel 33,4 mln złotych. Kolejny kosztowny program PFN to „Polska w Ameryce”, który kosztował nieco ponad 23 mln złotych. W sprawozdaniu brak jednak informacji dotyczących jego szczegółów i sposobu wydatkowania pieniędzy. Dziennikarze śledczy Onetu wskazują, iż w kwocie tej mogły znajdować się koszty wynikające z umowy z White House Writers Group. To amerykańska agencja konsultingowa, która z PFN podpisała umowę pod koniec 2017 roku.

– W sumie PFN przekazało WHWG w 2018 roku na stałe wynagrodzenia („fee”) 675 tys. dolarów. Do tego doszły wydatki określane w raportach jak „expenses” – w sumie prawie 2,6 mln dolarów oraz te określane jako „disbursement” (koszty np. podróży, reklam w mediach społecznościowych, różne usługi zewnętrzne) – 1,74 mln dolarów. W sumie daje to około 19,5 mln złotych – podliczył koszty Jan Kunert z Konkret24. Część wydatków, które mogły dotyczyć działań poza granicami Polski, ujęto w zbiorczym punkcie pt. „Kampania społeczna w Polsce i w innych krajach” oraz punkcie „Kampania informacyjna w mediach zagranicznych – upgrade” . Przy tym pierwszym punkcie widnieje kwota 1,5 mln złotych, przy drugim 1,9 mln złotych.

Koszty duże i większe
W sprawozdaniu udało się odnaleźć koszty projektu „I love Poland” czy filmowego spotu z Melem Gibsonem, które budziły największe emocje w ostatnich latach. Ten pierwszy pochłonął 5,5 mln złotych. Drugi 2,5 mln złotych (brak jednak szczegółowych informacji, na co konkretnie wydano pieniądze). Za spotkania w ramach programu 100×100 (to właśnie w ramach tego projektu zaproszono do Polski współtwórcę Apple – Steve’a Wozniaka) zapłacono 12 mln złotych. Jednak i tu brak informacji czy, a jeśli tak, to ile pieniędzy otrzymali goście. Konferencja w waszyngtońskim think tanku Hudson Institute pochłonęła 440 tys. złotych. To o tyle dziwne, że ze sprawozdania amerykańskiego podwykonawcy PFN wynika, że na jej organizację wydano ok. 310 tys. złotych. Skąd wynika różnica, nie wiadomo. Z kolei międzynarodowa debata dziennikarzy, jaką inaugurował wicepremier Piotr Gliński, kosztowała 977 tys. złotych. W sprawozdaniu jest też punkt „konferencja naukowa” i koszt 507 tys. złotych. Nie wiadomo jednak, o jaką konferencję chodzi. Kolejne 9,1 mln złotych wydano na promocję i wsparcie sportowców. Kilka milionów trafiło na przedsięwzięcia religijne (w tym np. 166 tys. złotych za film dołączany do tygodnika „Niedziela”). W sprawozdaniu znalazła się też wzmianka np. o podpisaniu umowy z Fundacją Republikańską, ale brak jakichkolwiek innych informacji na temat jej przebiegu i kosztów.

Opozycja zawiadamia prokuraturę
Politycy partii rządzącej nie chcieli komentować sprawozdania PFN. Z kolei opozycja nie zostawiła na nim suchej nitki. Sławomir Mentzen (Konfederacja) stwierdził, że sprawie powinna przyjrzeć się prokuratura, a posłowie KO złożyli zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa. Poseł Cezary Tomczyk zaapelował do rządu o likwidację PFN i poinformował o złożeniu zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez członków PFN w związku z artykułem 296. Kodeksu karnego, czyli wyrządzenia szkody majątkowej znacznych rozmiarów. Z kolei posłanka Lewicy Anna Maria Żukowska stwierdziła, że PFN wygląda na „pralnię pieniędzy”.
– Może być tak, że organizacja konferencji jest zlecana takim firmom, które są w jakiś sposób związane z partią rządzącą i dzięki temu zapewnia to tak naprawdę zblatowanie biznesu, tych osób, instytucji, które zlecają te konferencje (…) z partią rządzącą – stwierdziła posłanka.
– Dzisiaj [PFN – red.] budzi głównie zainteresowanie dziennikarzy, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że kiedyś zrobi na niej dużą karierę zespół ludzi, którzy szczegółowo zbadają każdą wydaną przez nią złotówkę. To będzie trudne śledztwo, ale miejmy nadzieję, że przyniesie dobre owoce, które na lata staną się przestrogą dla innych – podsumował sprawozdanie Fundacji dziennikarz śledczy „Gazety Prawnej” Bartek Godusławski.

FMC27news