1.9 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Trucizna dochodu gwarantowanego

Proponowane coraz częściej lekarstwo na kryzys związany z pandemią koronawirusa może się okazać bardziej szkodliwe niż on sam.

Bezwarunkowy dochód podstawowy uchodzi najczęściej za spełnienie najskrytszych marzeń wszelkiej maści socjalistów, a nawet komunistów. Jednym z jego największych zwolenników (i pomysłodawców) był jednak nie kto inny jak mający opinię ultraliberała Milton Friedman. W jego książce pt. „Kapitalizm i wolność” znaleźć można spore fragmenty poświęcone tzw. ujemnemu podatkowi dochodowemu, którego wprowadzenie słynny ekonomista postrzegał jako odpowiedź na wiele problemów. Dzięki jego wypłacaniu państwo miało nie wnikać zanadto w strukturę dochodów obywateli i oraz maksymalnie uprościć zapewnianie opieki społecznej, gdyż bezwarunkowy dochód podstawowy miał zastępować większość dotychczasowych świadczeń.

Bodziec dla popytu
Najważniejszą przyczyną, dla której Friedman opowiadał się za wprowadzeniem „ujemnego podatku dochodowego” była chęć odpowiedniego stymulowania popytowej strony gospodarki. Jako jednemu z głównych architektów nowożytnego systemu finansowego tworzonego po odrzuceniu tzw. złotej kotwicy zależało mu przede wszystkim na tym, aby społeczeństwo wydawało możliwie jak najwięcej pieniędzy.

Ta sama idea przyświeca również współczesnym rządom najbardziej dotkniętym kryzysem państw, które po zastosowaniu wielotygodniowych obostrzeń w funkcjonowaniu gospodarki coraz częściej obawiają się o to, jak przetrwać najbliższe miesiące. Pandemia koronawirusa spowodowała bowiem nie tylko bezprecedensowe, nagłe tąpnięcie po stronie podażowej, ale także silnie ograniczyła możliwości wydatkowania pieniędzy przez obywateli. Z jednej strony tysiące zakładów produkcyjnych oraz usługowych straciło z dnia na dzień możliwość sprzedaży swoich produktów, a z drugiej w wyniku utraty pracy lub braku wystarczających oszczędności miliony ludzi znacząco ograniczyły swoje możliwości konsumpcyjne. Współczesny system finansowo-gospodarczy porównywany jest niekiedy do rozpędzonego pociągu, który, kiedy porusza się z dużą prędkością, nie zdradza żadnych problemów, lecz gdy tylko zaczyna hamować, poszczególne jego części zaczynają systematycznie odpadać. Prawdziwym paliwem napędowym tego pociągu pozostaje niezmiennie nieustanna konsumpcja, która jednak w warunkach wielotygodniowego lockdownu została ograniczona w stopniu dawno już niewidzianym. W ostatnich dniach świat odnotował rekordowo niskie zapotrzebowanie nawet na najbardziej podstawowe dobra, takie jak prąd czy też ropa naftowa (średnio o 20–30 proc. niższe niż zazwyczaj), a stopa bezrobocia w wielu krajach błyskawicznie urosła do poziomu ponad 20 proc.

Hiszpania w awangardzie
Jako rzekome lekarstwo na obecne problemy coraz częściej rekomenduje się bezwarunkowy dochód gwarantowany, a najprawdopodobniej pierwszym krajem, który po to rozwiązanie sięgnie, będzie Hiszpania. Rządząca koalicja Zjednoczonej Lewicy Pedro Sáncheza oraz radykalnego ugrupowania socjalistów Podemos popełniła w trakcie rozprzestrzeniania się pandemii katastrofalne błędy, które doprowadziły do poważnego kryzysu całe państwo. Aby zatuszować swoją nieudolność i bierność przedstawiciele rządu zapowiedzieli, że wprowadzą wkrótce bezwarunkowy dochód dla wszystkich obywateli. Początkowo najbiedniejsi (ok. 1,2 mln osób) mają otrzymywać po 500 euro miesięcznie, lecz po trzech miesiącach zasięg programu ma zostać rozszerzony. Projekt wprowadzenia powszechnego zasiłku był jedną z obietnic wyborczych zawiązanej w ubiegłym roku koalicji, a obecna sytuacja dostarczyła jedynie łatwego pretekstu do przyspieszenia prac legislacyjnych.

Swego rodzaju tymczasowy dochód gwarantowany wprowadziły w ostatnim czasie również Stany Zjednoczone, w których prezydent Donald Trump uruchomił program wydawania jednorazowych czeków w wysokości 1200 dolarów dla wszystkich obywateli. Rozwiązanie to nie zadomowi się zapewne po drugiej stronie oceanu, lecz samo jego zastosowanie pokazuje wyraźnie, że nadzwyczajny kryzys związany z pandemią znacząco przyspiesza wprowadzanie w życie wydawałoby się niemożliwych do implementacji programów. Do tej pory jedyny zaprowadzony na nieco szerszą skalę eksperyment z bezwarunkowym dochodem gwarantowanym miał miejsce w latach 2018–2019 w Finlandii. Dotyczył on stosunkowo nielicznej grupy 2000 bezrobotnych, którzy jednak – jak można było przewidzieć – nie zdołali dzięki otrzymywanym środkom zasilić grupy aktywnych zawodowo i skupili się na konsumpcji otrzymywanych środków.


Czytaj też:

Dywidenda obywatelska

Czy się stoi czy się leży, BDP się należy

Dochód gwarantowany – nie tylko dla bogatych? …


Pomimo tego, że finlandzki eksperyment, a także inne przeprowadzane na mniejszą skalę w innych miejscach na świecie okazały się nieudane, skrajnie lewicowy rząd Hiszpanii zdaje się widzieć w bezwarunkowym dochodzie jedno z najważniejszych narzędzi przeciwdziałania kryzysowi. O ile tymczasowe wsparcie możliwości konsumpcyjnych obywateli oraz uratowanie płynności w szczególnie trudnym okresie wydaje się krokiem uzasadnionym, upatrywanie w nim czynnika zdolnego permanentnie poprawić sytuację gospodarczą wydaje się kompletnie nieuzasadnione. W obecnej sytuacji światowej gospodarce najbardziej potrzeba przede wszystkim pracy i produkcji, a przekazywanie obywatelom środków pieniężnych za sam fakt istnienia nie pomoże w żaden sposób rozwiązać największych problemów znajdującej się w recesji gospodarki.

Poparcie papieża i wielkiego biznesu
Mimo to bezwarunkowy dochód gwarantowany znajduje coraz większe grono zwolenników. Jednym z nich jest papież Franciszek, który komentując obecną sytuację gospodarczą zachęcił niedawno w specjalnym liście wystosowanym z okazji Niedzieli Wielkanocnej do podejmowania odważnych decyzji gospodarczych. „Być może to czas, żeby rozważyć podstawową płacę gwarantowaną (…) Zapewniłaby i w sposób konkretny zrealizowałaby ideał, jednocześnie tak ludzki, jak i chrześcijański, polegający na nie niepozostawianiu pracowników podstawowych praw” – napisał następcą św. Piotra. Zdaniem Franciszka wprowadzenie bezwarunkowego dochodu miałoby przynieść światu ulgę, podobnie jak anulowanie części długu najuboższym krajom czy też solidarne wsparcie dla najbardziej poszkodowanych krajów w ramach Unii Europejskiej.

Na całe szczęście o „ujemnym podatku dochodowym” w Polsce na razie nie mówi się zbyt wiele, (domaga się go jedynie posiadający marginalne znaczenie związek zawodowy Związkowa Alternatywa), lecz w wielu innych krajach perspektywa jego wprowadzenia wcale nie jest aż tak bardzo odległa. Szczególnie silna agitacja na rzecz bezwarunkowego dochodu gwarantowanego pojawiła się w ostatnich tygodniach m.in. w Stanach Zjednoczonych. Stało się tak m.in. za sprawą założyciela Twittera Jacka Dorseya, który przeznaczył aż 1 mld dolarów na walkę ze skutkami koronawirusa. W ramach stworzonego przez niego funduszu mają zostać podjęte prace również nad wdrożeniem bezwarunkowego dochodu gwarantowanego. Dorsey określa wspomniany zasiłek mianem „dywidendy wolności” i choć szacuje, że jego wypłacanie wszystkim Amerykanom w wieku 18–65 lat kosztowałoby rocznie budżet państwa od 2 aż do 4 bln dolarów, taki krok miałby rzekomo przynieść wiele korzyści.

Zazwyczaj zwolennicy bezwarunkowego dochodu przekonywali, iż czynnikiem, który przesądzi o jego upowszechnieniu, będzie powszechna robotyzacja gospodarki. Grożąca całemu światu największa do wielkiego kryzysu recesja może jednak znacząco zmienić tę perspektywę, gdyż w najbliższych miesiącach należy się spodziewać sporych zawirowań na rynku pracy. W warunkach demokratycznych bardzo trudno będzie o niepopularne decyzje sprzyjające szybkiej odbudowie, a szczególnie nośne będą hasła o populistycznym wydźwięku. Takim zaś bez wątpienia jest postulat wypłacania wszystkim skromnej pensji. Zamiast sprzyjać odbudowie zniszczonej koronawirusem gospodarki, bezwarunkowy dochód dokona jedynie jeszcze większych zniszczeń.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news