Z pandemią koronawirusa zdecydowanie lepiej radzą sobie do tej pory małe kraje.
Niewielki rozmiar państwa w kontekście walki z groźną chorobą okazuje być istotnym atutem.
Przyglądając się liście państw z największą liczbą odnotowanych przypadków koronawirusa, można odnieść wrażenie, że zdominowały go państwa z grupy G-8. Tak jak w większości rankingów liderem są Stany Zjednoczone, a na samym szczycie znaleźć można także Chiny, Niemcy, Wielką Brytanię, Rosję czy też Francję. Największe i najbardziej ludne państwa nie dominują jedynie w zestawieniu największej liczby przypadków, lecz także ogólnym zestawieniu ukazującym liczbę zachorowań lub też zgonów przypadających na milion obywateli. Szczyt rankingu ponownie okupują te same państwa. Jedynymi wyjątkami od tej reguły są lilipucie San Marino i Andora, które w drugim ze wspomnianych zestawień znalazły się na światowym podium, wyprzedzając nawet Włochy czy Hiszpanię. Biorąc jednak pod uwagę ich położenie geograficzne, trudno je jednak za to winić, gdyż są ze wszystkich stron otoczone przez państwa, w których pandemiczny problem nie został początkowo potraktowany z należytą starannością.
Mali zdrowieją szybciej
W globalnym zestawieniu państw o najmniejszej liczbie przypadków koronawirusa dominują wciąż państwa egzotyczne oraz Trzeciego Świata. W większości przypadków oficjalne dane nie oddają jednak faktycznego stanu rzeczy, gdyż tamtejsze systemy zdrowotne nie są w stanie testować wystarczającej liczby obywateli. Jeżeli problemy w tym zakresie mają wciąż zamożne państwa zachodnie, trudno oczekiwać, aby większą skrupulatnością wykazywały się kraje afrykańskie. Wiele spośród niewielkich państw europejskich, które przedstawiają znacznie bardziej realistyczne dane, może się pochwalić naprawdę świetnymi wynikami. Do takich zaliczyć można m.in. Islandię, państwa bałtyckie, Lichtenstein, Grecję, Maltę, czy też kraje byłej Jugosławii. W większości z nich krzywa zachorowań zaczęła się spłaszczać znacznie wcześniej niż w pozostałych częściach kontynentu. Dzięki temu wiele z nich może dziś przystąpić do znoszenia obostrzeń znacznie wcześniej niż inni.
Choć obecnie nieznane są nam wciąż dokładnie czynniki, które mają największy wpływ na rozprzestrzenianie się nowego wirusa, a naukowcy podają co jakiś czas nowe, czasami sprzeczne z wcześniejszymi doniesienia na temat pandemii, wiele wskazuje na to, że spore znaczenie może mieć przede wszystkim gęstość zaludnienia, zanieczyszczenie powietrza oraz częstość kontaktów. Wymienione państwa o niewielkim obszarze znajdują się przede wszystkim na obrzeżach Europy, są rzadziej zaludnione, na ich terenie nie ma wielkich aglomeracji i nie generują na ogół zbyt wielkiego ruchu pasażerskiego lub handlowego. Czynniki te bez wątpienia pomogły im w szybszym opanowaniu pandemii.
Pewności co do tego, czy wspomniane powyżej czynniki rzeczywiście miały decydujący wpływ, jednak nie ma. Niewykluczone, że o wiele bardziej istotna okazała się reakcja władz. W przypadku Hiszpanii, Włoch, Wielkiej Brytanii, a nawet Stanów Zjednoczonych można dziś zasadnie mówić o rażącym lekceważeniu zagrożenia ze strony najważniejszych polityków, którzy długo nie reagowali nawet wtedy, gdy ze szpitali zaczęły napływać alarmujące dane. Podobnie było zresztą w Chinach, gdzie komunistyczne władze początkowo skupiły się na zwalczaniu lekarzy ostrzegających przed koronawirusem. Potwierdzeniem tej tezy byłby także przykład Polski, która pomimo sporych, jak na europejskie warunki, rozmiarów nie poszła śladem Włoch czy też Hiszpanii, a szybka reakcja rządu pozwoliła wyhamować wzrost zachorowań.
Dbałość o lokalną wspólnotę
Przewaga małych państw leży przede wszystkim w możliwości bardziej skutecznego działania na małym terytorium. Kłopoty z odpowiednim zarządzaniem dają się niekiedy zauważyć już na poziomie dużych firm i organizacji, a w wielomilionowych państwach stają się jeszcze bardziej dotkliwe. W przypadku pandemii skuteczne zapobieganie rozprzestrzenianiu się groźnego wirusa wymaga sporej dyscypliny i zdecydowanie łatwiej ją osiągnąć, mając na uwadze przede wszystkim swoje najbliższe otoczenie. W wielkich państwach, które obejmują rozległe terytoria, mieszkańcy regionów położonych daleko od epicentrum choroby wywoływanej przez koronawirusa nierzadko buntowali się przeciwko nadmiernym ich zdaniem ograniczeniom, nieadekwatnym do realnego zagrożenia w ich najbliższej okolicy. Dobrym przykładem są tutaj Włochy, w których szczególnie groźna sytuacja w położonej w Dolinie Padańskiej Lombardii wymusiła skrajne obostrzenia nawet na południu Italii, gdzie skala zachorowań była zdecydowanie niższa. Do tarć na tle niedopasowania ograniczeń do realnego zagrożenia według regionu doszło m.in. w Stanach Zjednoczonych i Niemczech.
Azjatyckie wzory
Jako przykład świetnego poradzenia sobie z problemem koronawirusa bez stosowania totalitarnych metod (tak jak w Chinach) mogą służyć także Hongkong czy też Singapur. Co prawda Singapur mierzy się ostatnio z kolejną falą zachorowań, lecz wcześniej zademonstrował, że potrafi błyskawicznie ograniczyć tempo rozprzestrzeniania się pandemii. Pomimo tego, że Azja jest najludniejszym kontynentem na świecie, a niektóre jej obszary są również najgęściej zaludnione, panująca tam obecnie sytuacja jest znacznie lepsza niż w Europie czy Ameryce Północnej. Wielka w tym zasługa niewielkich państw, takich jak Korea Północna czy też Tajwan, które nie należą wprawdzie do małych pod względem ludności, lecz ich niewielki obszar pozwolił na skuteczną walkę z zagrożeniem.
Zmagania z koronawirusem demonstrują także to, jak wielką korzyścią może być decentralizacja władzy w państwie. W sytuacji, gdy konstytucja i ustrój państwa przewidują, że pełnia władzy wykonawczej i ustawodawczej spoczywa na strukturach centralnych, nakładane obostrzenia siłą rzeczy dotyczą całego terytorium. W Stanach Zjednoczonych dość wcześnie zauważono, że zastosowania zupełnie innych środków wymaga sytuacja w stanie Nowy Jork (ponad 300 tys. zakażeń) niż w stanach interioru, mających niekiedy zaledwie po 1–2 tys. zachorowań. Poszczególne stany rozpoczęły więc odmrażanie gospodarki znacznie wcześniej niż pozostałe, dzięki czemu skala zniszczeń gospodarczych będzie w nich zdecydowanie niższa. W podobny sposób przedstawia się sytuacja w Polsce. Koronawirus skupił się tak naprawdę w kilku głównych ogniskach, a wiele obszarów w północnej czy wschodniej części kraju pozostaje dziś praktycznie wolne od pandemicznego zagrożenia. W zasadzie już dziś nic nie stałoby na przeszkodzie, aby poszczególne powiaty mogły w pełni wrócić do normalności, lecz niestety brakuje do tego odpowiednich ram instytucjonalnych i ustrojowych. Polska będzie otwierana stopniowo, z zachowaniem solidarności pomiędzy poszczególnymi regionami, choć w gruncie rzeczy miliony Polaków mogłyby się już dawno cieszyć normalnym życiem. Gdyby poszczególne województwa miały status niemieckich landów czy też amerykańskich stanów, Polska mogłaby testować różne strategie łagodzenia obostrzeń.
Pandemia koronawirusa może się stać dla większości małych państw swoistym punktem zwrotnym. W sytuacji, gdy największe gospodarki będą mozolnie wychodziły z obostrzeń, małe kraje mogą się stać enklawami normalności i dzięki temu swobodniej dostosowywać się do nadchodzącej recesji. Dla niektórych z nich, szczególnie tych utrzymujących się z turystyki, nadchodzące miesiące mogą być trudne, niemniej jednak już dziś widać, że w walce z koronawirusem duży rozmiar państwa okazuje się ciężarem.