Sprawdził się szwedzki model walki z koronawirusem.
Szwedzi nie zniszczyli gospodarki, a liczbę zgonów mają mniejszą niż Włochy, Wielka Brytania i Belgia, które wybrały przymusowe zamknięcie ludzi w domach.
Szwecja, jako jedyne państwo w Europie, nie zamknęła gospodarki z powodu koronawirusa. Pięć miesięcy po wybuchu epidemii już wiadomo, że to Szwedzi mieli rację. Nie zniszczyli gospodarki, liczbę zgonów (na milion mieszkańców) mają mniejszą niż Włochy, Wielka Brytania czy Belgia, które wybrały przymusowe zamknięcie ludzi w domach. Co najważniejsze jednak, coraz więcej Szwedów nabrało tzw. odporności stadnej. Działa ona jak szczepionka. Im więcej osób przejdzie koronawirusa, tym wolniej się on przenosi. Gdy teraz nadchodzi druga fala zachorowań na koronawirusa, świat i Europa znów wprowadzają restrykcje dla zwykłych ludzi. Szwedzi nie muszą tego robić. Gołym okiem widać, że większość szefów państw w Europie i na świecie spanikowała. Zrujnowali swoje kraje, aby ratować życie ludzi przed koronawirusem, ale nikogo nie uratowali, a gospodarki zniszczyli. Szwedzkie podejście pozwoliło uratować gospodarkę przed krachem, a także uniknąć wielkiej liczby ofiar śmiertelnych. Gdy USA i cały świat przygotowują się na drugą, a może i trzecią falę koronawirusa, w Szwecji już wiedzą, że jest z górki. Odporność na SARS-CoV-2 nabyło już przynajmniej 25 proc. Szwedów. Gdy wskaźnik ten dojdzie do 70 proc., przestanie on być groźny.
Zalecenia zamiast restrykcji
Rządzący Szwecją nie zdecydowali się na przymusowe zamknięcie ludzi w domach. Ograniczono się do doradzenia obywatelom, jak powinni się zachowywać. Sklepy, restauracje i siłownie pozostały otwarte. Szkoły i uniwersytety zamknięto, ale tylko dla osób powyżej 16 roku życia. Zakazano zgromadzeń powyżej 50 osób. Starszym ludziom zaś (powyżej 70 roku życia) i osobom z objawami COVID-19 zalecono izolację. Koronawirus bowiem nie jest specjalnie groźniejszy od grypy. Problem z tym wirusem jest taki, że większość ludzi (ok. 90 proc.) przechodzi go bezobjawowo lub z minimalnymi objawami. Kiedy mamy grypę, to cierpimy tak, że po pierwsze sami się izolujemy, po drugie wiemy, że jesteśmy chorzy i staramy się nie zarażać innych. W wypadku koronawirusa zarażający często nie mają żadnych objawów.
„Szwedzi wykorzystali tzw. koncepcję folkvett, czyli zdrowy rozsądek ludzi, jako zbiorowości, do walki z chorobą” – napisali profesor David Goldsmith, emerytowany lekarz, i Eric Orlowski z wydziału antropologii Uniwersytetu w Londynie. Z badań wynika, że samoograniczenie się Szwedów było niemal tak skuteczne jak restrykcje wprowadzane w innych krajach. Porównano Danię ze Szwecją i okazało się, że różnice w zachowaniach w trakcie pandemii (analizowano m.in. przemieszczanie się telefonów komórkowych) nie były duże. Opłaciło się potraktowanie ludzi jak dorosłych, którzy potrafią sami o siebie zadbać.
Szwedzka taktyka była szokująca także z tego powodu, że kraj ten słynie na cały świat jako państwo opiekuńcze, socjalistyczne, postawienie na ludzki rozsądek i odpowiedzialność to zaś domena zwolenników kapitalizmu.
Maraton, nie sprint
– Od samego początku szwedzki rząd wielokrotnie dawał do zrozumienia opinii publicznej, że walka z koronawirusem będzie maratonem, a nie sprintem i że wielu ludzi umrze. Biorąc to wszystko pod uwagę, podjęto decyzję, że najlepszą taktyką będzie normalne życie. Wynikiem zaś będzie odporność stada i stabilna gospodarka – komentował Sumantra Maitra, doktorant z Uniwersytetu Nottinhgam. Każdy dostępny wskaźnik pokazuje, że pierwszą część pandemii Szwecja pokonała zwycięsko. Gospodarka skurczyła się w drugim kwartale o 8,6 proc., ale na tle średniej w Unii Europejskiej, wynoszącej 11,9 proc., to niezły wynik.
Na dodatek kraje, w których zastosowano najbardziej restrykcyjne blokady, jak Hiszpania, Francja i Włochy, straciły odpowiednio 18,5 proc., 13,8 proc. i 12,4 proc. PKB. Krótko mówiąc Szwedzi nie panikowali i ograniczając się do higieny i dobrowolnego dystansu społecznego uratowali nie tylko gospodarkę, ale także ludzi przed szkodami (dla zdrowia psychicznego i fizycznego), jakie niósł przymus pozostawania w domu. Włosi, którzy zdecydowali się na najbardziej restrykcyjne zamknięcie gospodarki, mają nieco większą liczbę zgonów na milion niż Szwedzi. Brutalna prawda jest taka, że ludzie, którzy zmarli na koronawirusa, i tak by najprawdopodobniej umarli z powodu wieku lub innych schorzeń. W sierpniu liczba ofiar śmiertelnych w Szwecji na 100 tys. mieszkańców wynosiła 56, była niższa niż w Wielkiej Brytanii – 69 i znacznie niższa niż w Belgii – 86.
Ale nie chodziło tylko o liczbę ofiar śmiertelnych i gospodarkę. Cały czas nie ma sprawdzonej szczepionki na koronawirusa. Prace trwają na całym świecie, ale nikt nie wie, czy i kiedy zakończą się sukcesem. W tym czasie grożą kolejne fale epidemii. Strategia zamykania ludzi w domach i zamrażania gospodarek skazana jest na porażkę. Wiele państw jest dziś na skraju bankructwa z powodu zamknięcia ludzi w domach na wiele tygodni. Na dodatek znacznie więcej osób zaczęło umierać na „zwykłe” choroby, takie jak rak i gruźlica, bo ograniczono też dostęp do służby zdrowia. Osobną kwestią są straty wynikające z przerwania w wielu krajach edukacji dzieci. Szwedzka taktyka wydaje się być na dziś jedynym rozsądnym sposobem walki z koronawirusem. Z badań wynika, że w Szwecji jest dziś dwa razy więcej osób odpornych na koronawirusa niż w innych krajach, które wprowadzały obostrzenia. Źródłem tej ratującej życie odporności są tzw. limfocyty T (grupa białych krwinek odpowiedzialna za odporność komórek człowieka na zarażenie), które pomogły wytworzyć przeciwciała u zdrowych ludzi, którzy nie mieli infekcji, ale byli narażeni na zakażenie.
Wszystkie dane pokazują, że Szwedzi skończyli z podobną liczbą ofiar śmiertelnych co kraje, które zamknęły gospodarki. W przeciwieństwie do nich jednak Szwedzi dostali dwa bonusy: odporność ludzi i mniejsze straty w gospodarce. Zaufanie do szwedzkiej Agencji Zdrowia Publicznego (odpowiedzialnej za politykę wobec epidemii) deklaruje dwóch na trzech Szwedów (65 proc.). Co ciekawe, w Szwecji zaleceń AZP zachowania dystansu społecznego przestrzega aż dziewięciu na dziesięciu Szwedów (87 proc.). Szwedzka taktyka potwierdziła swoją skuteczność także w USA. Liczba ofiar śmiertelnych epidemii w Nowym Jorku jest taka jak połączone zgony z Florydy, Kalifornii i Teksasu. Przy czym na Florydzie blokady gospodarki były minimalne, co pozwoliło uniknąć zamieszek i bezrobocia. Jednak to gubernatora Nowego Jorku Andrew Cuomo lewicowe media kreują na bohatera, chociaż wszystko wskazuje na to, że – jak to w socjalizmie – bohatersko zwalczał problemy, które sam stworzył.
Koronawirus obnażył kryzys demokratycznie wybranych elit. Wsłuchane w głos wyborców, nie odważyły się wystąpić przeciwko ich strachowi. Dobrze pokazuje to przykład Wielkiej Brytanii, gdzie początkowo premier Boris Johnson podążał drogą taką jak Szwedzi, ugiął się jednak pod naciskiem mediów i ludzi. Przekaz bowiem, że władza jest bezsilna, a śmierć jest nieodłączną częścią życia, nie jest tym, co wyborcy w demokracji chcą słyszeć.