11.7 C
Warszawa
czwartek, 28 marca 2024

Niemiecki nazizm powraca

Koniecznie przeczytaj

Od kilku miesięcy nie ma tygodnia, aby media nie informowały o zdemaskowaniu kolejnej grupy funkcjonariuszy publicznych, sympatyków rasizmu, skrajnej prawicy lub lewicy, a co gorsza zwolenników Adolfa Hitlera.

Raporty Bundestagu i służb specjalnych szokują. Niemieckie instytucje są przesiąknięte ekstremistycznymi nastrojami, a funkcjonariusze publiczni są zarażeni nazizmem. Władze przyznają, że polityczny radykalizm przestał być marginalnym problemem. Dlaczego Niemcy przegrywają walkę z upiorami przeszłości? „Niemcy przegrywają walkę z ekstremizmem, ponieważ radykałowie spenetrowali instytucje państwa”– tak brzmi diagnoza amerykańskich mediów na temat fali neonazizmu ogarniającej życie publiczne RFN. Dowody? Służby imigracyjne poniżają uchodźców wojennych i ekonomicznych z powodów rasistowskich. W tym samym czasie ekstremistyczna organizacja Krzyż Północy tworzy listy proskrypcyjne polityków i działaczy społecznych, których należy fizycznie zlikwidować.

Z drugiej strony na ulice niemieckich miast wylewa się fala anarchizmu. Lewacy, protestując przeciwko epidemicznej polityce rządu, niejako przy okazji dyszą antysemityzmem i nienawiścią do Izraela. W ekstremistycznych nastrojach przodują jednak policja i armia. Raporty Bundestagu i Urzędu Ochrony Konstytucji ujawniają wstrząsające dane oraz fakty. Wnioski są groźne. Instytucje mające chronić demokratyczną republikę są przeżarte sympatiami do nazistowskiej ideologii i metod uprawiania polityki. Od kilku miesięcy nie ma tygodnia, aby media nie informowały o zdemaskowaniu kolejnej grupy funkcjonariuszy publicznych, sympatyków rasizmu, skrajnej prawicy lub lewicy, a co gorsza zwolenników Adolfa Hitlera. Władze walczą z problemem, ale wyraźnie pozostają o krok z tyłu w stosunku do działań radykałów.

Niebezpieczne sentymenty

Latem minister obrony Niemiec rozwiązała jedną z czterech kompanii KSK, elitarnej jednostki komandosów. Powód? Codzienność hitlerowskich pozdrowień, gromadne śpiewanie nazistowskich pieśni i zawody w rzucaniu świńskimi głowami, co jest obraźliwym gestem zarówno pod adresem Żydów, jak i Arabów. Co gorsza, kontrole wykryły zagadkowe braki materiałów wybuchowych i amunicji. Jak szacuje raport komisji obrony niemieckiego parlamentu, w ostatnim czasie z magazynów Bundeswehry zginęło 60 tys. sztuk amunicji różnych kalibrów, natomiast arsenał KSK nie może się doliczyć 47 tys. sztuk amunicji oraz 50 kg materiałów wybuchowych. To ilości wystarczające nie tylko do przeprowadzenia serii krwawych zamachów terrorystycznych, ale ulicznej rewolucji lub zamachu stanu.

Raport Bundestagu nie pozostawia wątpliwości: w niemieckich siłach zbrojnych zdemaskowano co najmniej 400 sympatyków nazizmu. Ze służby w armii wydalono kilkudziesięciu oficerów i żołnierzy, wobec kolejnych wszczęto postępowania karne. Identyczna sytuacja panuje w policji na szczeblu ziem i federalnym. Najnowszy raport MSW nie pozostawia złudzeń. Sympatyków nazizmu w strukturach podległych temu ministerstwu jest ponad tysiąc. Jak dotąd uwielbienie dla Hitlera, SS i obozów koncentracyjnych udowodniono 350 strażnikom prawa i demokracji. Formy są różne, od czatów w sieciach społecznościowych, tak jak w przypadku 30 funkcjonariuszy z Essen, których zdemaskował przypadek. Tamtejsze biuro bezpieczeństwa wewnętrznego podejrzewało jednego z policjantów o przekazywanie poufnych informacji mediom. Dyskretny przegląd jego telefonu ujawnił czat z hitlerowską symboliką oraz zdjęcia komór gazowych obozów zagłady. Bohaterami fotomontaży byli imigranci z Bliskiego Wschodu. Policjant wymieniał się taką zawartością z 28 kolegami.

W efekcie ministerstwo spraw wewnętrznych poszło za ciosem, kontrolując personel 32 posterunków i komend na terenie całych Niemiec. Nie trzeba dodawać, że z identycznym rezultatem, jak w przypadku Essen. Niestety problem nazistowskich sentymentów nie kończy się na policji. Plaga ogarnęła służby specjalne. Pod koniec września media ujawniły treść raportu na ten temat. Dokument jest unikalny, bowiem został opracowany po raz pierwszy w historii RFN, co zarazem wskazuje na grozę położenia. Jak wynika z ustaleń Urzędu Ochrony Konstytucji, infekcja neonazizmu niczym epidemia COVID-19 dotarła do BND, czyli Federalnej Służby Wywiadu Zagranicznego, MAD– Federalnego Kontrwywiadu Wojskowego oraz urzędu kryminalnego, który często zajmuje się zwalczaniem terroryzmu.

Zresztą plaga ujawniła się w samym Urzędzie Ochrony Konstytucji. Jak poinformował jego rzecznik, neonazistami okazało się aż sześciu funkcjonariuszy delegatury w Północnej Nadrenii-Westfalii i to nie byle jakich, tylko pracujących w komórce przeciwdziałania ekstremizmowi. O większej kompromitacji nie można było nawet pomyśleć, skoro tajni agenci walczący z nazizmem sami okazali się wyznawcami kultu Hitlera.

Ślepota władz

Seria raportów ujawniająca skalę problemu w niemieckich instytucjach publicznych winna uspokajać. Władze panują nad nastrojami i nielegalną działalnością ekstremistyczną. Mają także dokładne rozeznanie w środowiskach radykalnych. Najnowsza analiza ocenia, że prawicowych i lewicowych ekstremistów, a wśród nich zwolenników nazizmu, jest około 30 tys. Niby nic wśród milionów Niemców. Nic bardziej mylnego, o czym przekonują media. „Zwalczanie neonazizmu w poszczególnych instytucjach czy też środowiskach, takich jak armia i policja, mija się z celem”, twierdzi „The New York Times”, z którym wyjątkowo trzeba się zgodzić. Po pierwsze, policyjne czaty czy grupki sympatyków III Rzeszy w służbach specjalnych to ogniwa większej sieci, a nawet struktury. Świadczą o tym ujawnione informacje o neonazistowskiej konspiracji znanej pod nazwą Krzyż Północy. To nielegalna organizacja, która przygotowuje się na moment upadku państwowości w obecnej formie, czyli do załamania niemieckiej demokracji. Nieważne, dlaczego system prawny upadnie – pod wpływem wojny, a może klęski żywiołowej, takiej jak epidemia COVID-19, najważniejszy jest program działania w godzinie X. Jak wynika z zeznań przesłuchanych członków, Krzyż Północy opracował listę proskrypcyjną 25 tys. polityków, aktywistów i działaczy społecznych różnych opcji światopoglądowych. Plan zakłada, że zostaną wymordowani, ponieważ są wrogami prawdziwych Niemiec. Po drugie, filarem organizacji są byli funkcjonariusze policji, kadrowi wojskowi, w tym oficerowie jednostek specjalnych. Jednak Krzyż Północy zrzesza przekrój niemieckiego społeczeństwa.

Należą doń adwokaci, nauczyciele, biznesmeni, studenci, robotnicy i wreszcie urzędnicy. Tym ostatnim na szczeblu państwowym prawo zabrania aktywności politycznej. A propos, sześciu neonazistów zdemaskowanych w Urzędzie Ochrony Konstytucji nie było zwykłymi funkcjonariuszami – to członkowie zespołu koordynującego przeciwdziałanie ekstremizmowi w szkołach, administracji lokalnej oraz instytucjach państwowych, a także organizacjach społecznych. Rząd powołał nową strukturę w ubiegłym roku, aby zapobiec pladze neonazizmu. Tyle że jak pokazało życie, instytucja już jest zinfiltrowana przez ekstremistów. Po trzecie, eksperci wskazują na główny problem Niemiec. Wojna z politycznymi radykałami jest z góry przegrana i przypomina walkę z wiatrakami. Neonazistowskie konotacje urzędników i funkcjonariuszy państwowych są jedynie odbiciem nastrojów i sympatii całego społeczeństwa. Twierdzenie, że wszyscy Niemcy stali się politycznymi radykałami, mija się z prawdą. Niestety jest faktem, że powstały wszelkie warunki do tego, aby proces się rozpoczął. Światopoglądowa i ideologiczna radykalizacja została uruchomiona i bardzo szybko wydaje zatrute owoce.

Tyle tylko, że Niemcy zareagowali jedynie na obłędną politykę Angeli Merkel. Liberalne elity, próbując narzucić multikulturalny światopogląd, napotkały rosnący opór Niemców przywiązanych w swojej masie do tradycyjnych wartości. Mówiąc prościej, Niemcy ulegają radykalizacji po katastrofalnej dla Europy fali imigracyjnej, którą sprowokowała ich własna kanclerz. Nie byli i nadal nie są słuchani, dlatego w zdeformowany sposób biorą sprawy we własne ręce. W tym kontekście historycy przypominają casus międzywojennej Republiki Weimarskiej. Odpowiedzią na wielki kryzys ekonomiczny i przegraną w I wojnie światowej był zwrot ku nazizmowi, tak wielkie było bowiem zapotrzebowanie na silną władzę, która okiełzna kryzys gospodarczy i polityczny chaos wywołany rządami liberałów.

Nie jest więc przypadkiem, że obecna tożsamościowa reorientacja Niemców rozpoczęła się od szeregów armii, policji i służb specjalnych. To instytucje, które czerpią wzorce z przeszłości, a przeszłością są kajzerowskie Niemcy i III Rzesza. W takim razie nad Europę ponownie nadciąga widmo obu wojen światowych.

Najnowsze