3.6 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Stawka ukraińskich szczepień

Nawet jeśli przeciwko koronawirusowi zaszczepi się zdecydowana większość Polaków, nie staniemy się bezpieczniejsi sanitarnie ani ekonomicznie. Przed wybuchem epidemii polski wzrost gospodarczy ratowali ukraińscy pracownicy, a ich śladem podążyli Białorusini. Tyle że dziś oba kraje przodują w infekcyjnych statystkach pozostając natomiast na szarym końcu globalnej kolejki do szczepień.

Wiele osób w Polsce nie do końca zdaje sobie sprawę z korzyści, jakie niesie członkostwo w UE i NATO. Dzięki akcesowi do obu wspólnot staliśmy się integralną częścią ekonomicznie zjednoczonej Europy oraz obronnej wspólnoty euroatlantyckiej.
Jest źle
Tym samym Polska na trwałe wyszła z orbity Moskwy. Co ważne, nie stała się ziemią niczyją lub szarą strefą geopolityczną. Taki status cywilizacyjny byłby równie wielkim hamulcem rozwojowym.
Aby uzmysłowić sobie skalę sukcesu, potrzeba było epidemii koronawirusa i porównania z dramatem Ukrainy i Białorusi. Gdy polski rząd przedstawia obywatelom grafik narodowego uodpornienia, a do kraju trafiają partie wyczekiwanego preparatu, obaj wschodni sąsiedzi znaleźli się właśnie w pułapce zastawionej przez COVID-19.
Z taką jedynie różnicą, że Kijów prosi Zachód o pomoc i przyznaje, że nie jest najlepiej, gdy tymczasem Mińsk uprawia makabryczną propagandę sukcesu. Nie zmienia to faktu, że za wschodnią granicą płoną gigantyczne ogniska śmiertelnej infekcji. Pierwsze obejmuje 40 mln osób, drugie dziesięciomilionową populację. Kto pierwszy wyciągnie pomocną rękę, wygra Ukrainę i Białoruś.
W innym przypadku dwa państwa jeszcze długo będą zagrożeniem dla polskiego bezpieczeństwa. Nie mniej ważne jest pytanie, jak długo nasza gospodarka poradzi sobie bez ukraińskich i białoruskich gastarbeiterów?
Jeśli chodzi o Ukrainę sytuacja epidemiologiczna nie poprawi się długo, a wówczas okaże się, czy zostali jeszcze chętni do pracy w Polsce. Na pozór nie jest źle. 2 stycznia agencja Ukrinform przekazała, że dobowa liczba zakażeń koronawirusem zamknęła się 10 tys. przypadków. Zważywszy na liczbę ludności większą niż w Polsce, nie wygląda to źle.
Optymistą jest także prezydent Wołodymyr Zełenski, który w wywiadzie dla „The New York Times” mówi o epidemiologicznych sukcesach. Choćby takich, jak poprawa stanu infrastruktury komunikacyjnej i medycznej. Pogotowie w ogóle dojeżdża do chorych i zakażonych i funkcjonują szpitale.
Jednak uważne przestudiowanie wypowiedzi prezydenta pozwala ustalić właściwe proporcje. Zełenski bez ogródek przyznaje, że odziedziczył służbę zdrowia w kompletnym upadku. Jest wprawdzie ojcem wielu sukcesów, ale nie cudotwórcą. Dlatego, jak oponują ukraińskie media, faktyczna sytuacja jest bardzo poważna.
Od początku ataku koronawirusa zaraziło się ok. miliona Ukraińców. Szacunek ofiar śmiertelnych zamyka się 16 tys. przypadków. Tyle że rzeczywista skala różni się dwu-trzykrotnie na niekorzyść oficjalnych danych.
Urzędową propagandą sukcesu wykazuje się białoruski kolega Zełenskiego. Wiosną Aleksander Łukaszenko obśmiał epidemię. Jako remedium na koronawirusa zalecał obywatelom świeże powietrze kołchozowych pól, banię i łyk spirytusu.
Widocznie poskutkowało, bo latem dyktator ogłosił pokonanie pandemii. Jesienią ujawnił, że był obiektem zachodniego szantażu. MFW w zamian za uruchomienie linii kredytowej miał żądać gospodarczego zamrożenia.
Przezorny Łukaszenko uzyskał pożyczkę od Moskwy, lecz wg ministerstwa zdrowia koronawirusem zaraziło się ok. 200 tys. mieszkańców. Zmarło 1442 osoby. Z tym że niezależny portal Tut.by, na podstawie danych zebranych przez białoruskich medyków informuje, że statystyka jest zaniżona dziesięcio, a nawet piętnastokrotnie.
Skąd bierze się zagrożenie dla Polski? W 2019 r. na polskim rynku pracy funkcjonowało 1,2 mln ukraińskich pracowników. Można zatem przyjąć, że wraz z pracującymi na czarno oraz tzw. małym ruchem przygranicznym chodzi o 1,5 mln lub więcej osób zatrudnionych w kluczowych sektorach gospodarki. Od handlu i usług, po budownictwo i rolnictwo, które są wraz z wewnętrzną konsumpcją były i są motorami napędowymi PKB.
Śladem południowych sąsiadów coraz śmielej podążają Białorusi. Na razie liczba wniosków o pracę sięga kilkudziesięciu tysięcy, jednak ważniejsze są prognozy. Z powodu trzykrotnie niższej mediany płacowej, w obecnej dekadzie po pracownicze wizy w polskich konsulatach może stawać nawet 500 tys. Białorusinów rocznie.
Będzie gorzej
Tymczasem w obu krajach fatalną czkawką odbija się deficyt szczepionek, a zatem brak możliwości wygaszenia infekcji COVID-19.
Wśród wyzwań stojących przed światem w 2021 r. „The Economist” na pierwszym miejscu umieścił „wyścig po szczepionkę”. Niestety gazeta oceniła, że Ukraina uzyska dostęp do zachodnich farmaceutyków nie wcześniej niż na przełomie 2022/23 r. Takie miejsce w globalnym rankingu stawia Kijów na równi ze stolicami państw trzeciego świata, a nie Europy.
O szczepionkowym potencjale Białorusi wiemy jeszcze mniej. Wprawdzie Łukaszenko ogłosił wybór rosyjskiego preparatu „Sputnik V” i podał nawet orientacyjną datę rozpoczęcia szczepień, jednak bez względu na kontrowersyjne opinie wirusologów o skuteczności szczepionki, pomiędzy jej opracowaniem i masową produkcja jest kolosalna różnica.
Mimo że Putin publicznie zainicjował operację zbiorowego uodpornienia Rosjan, przemysł nie wyprodukował więcej niż 100 tys. dawek. I kropka, ponieważ Moskwa nie ma odpowiednich technologii. Stąd negocjacje z Niemcami, Francją, Koreą Południowa o kooperacji w wytwarzaniu „Sputnika”.
No cóż, jeśli preparatu nie starcza nawet dla Rosji, dostarczenie szczepionki na Białoruś nie jest priorytetem Kremla, a jeśli nawet, cena okaże się więcej niż wygórowana. Moskwa rozpoczęła przy użyciu szczepionki geopolityczną rozgrywkę o utrzymanie, a nawet rozszerzenie strefy wpływów. Na przykład, w wywiadzie dla NYT Zełenski pyta, jak ma wytłumaczyć Ukraińcom, że zostaną zaszczepieni jako jedni z ostatnich na świecie?
Przecież Kijów nie chce kupować od wrogiej Rosji „Sputnika”. Z drugiej strony Stany Zjednoczone, UE i Wielka Brytania myślą wyłącznie o sobie. Wykupiły na pniu cały zapas jeszcze niewyprodukowanych preparatów Pfizer/BioNtech, Moderny i AstraZeneca.
Waszyngton posunął się o krok dalej i zabronił zagranicznej sprzedaży szczepionek, dopóty nie zaspokoi potrzeb Amerykanów. Dlatego Zełenski czuje się jak szachista w położeniu mata. Rosyjski preparat wyklucza, ale alternatywy brak. Jeśli sytuacja się przedłuży, wyjdzie spod kontroli, bo wyczerpie się cierpliwość i zaufanie Ukraińców do władzy.
Ukraiński prezydent ostrzega, że lekceważący stosunek amerykańskiego i unijnego sojusznika do udostępnienia szczepionki może się okazać kosztowny. Głosy zawiedzionego społeczeństwa przejmie orientacja prorosyjska, która już dziś oskarża euroatlantycką opcję o lekceważenie życia i zdrowi narodu. Czy skutkiem będzie zwrot Ukrainy o 180 stopni, czyli ponownie w stronę Moskwy? Ta w końcu zacznie produkować swój preparat.
W przypadku Białorusi masowe zastosowanie „Sputnika V” może stać się końcem marzeń o demokratyzacji. Skompromitowany Łukaszenko z pewnością ustąpi, ale jego miejsca nie zajmie reprezentant opozycji. Władzę przejmie człowiek Kremla, który kupi zaufanie Białorusinów rosyjską szczepionką.
W tym miejscu pora wrócić do kłopotów polskiej gospodarki. Jeśli rozpatrywać posowiecką Europę z punktu widzenia szarej strefy, nasze wsparcie dla akcji ukraińskich szczepień może mieć kluczowe znaczenie.
Po pierwsze, zapobiegnie geopolitycznemu zwrotowi Kijowa, podtrzymując zarazem demokratyczne nadzieje społeczeństwa białoruskiego. Po drugie, przyciągnięcie tamtejszych pracowników na nasz, a szerzej europejski rynek może pogłębić demograficzne i ekonomiczne problemy Rosji. Kremlowska gospodarka nie jest w stanie funkcjonować bez gastarbeiterów z państw posowieckich. Tymczasem epidemia zablokowała tradycyjne rynki siły roboczej Azji Środkowej i Kaukazu.
Jeśli pracownicy ukraińscy, a za nimi białoruscy wybiorą Zachód, Rosja może się pożegnać ze wzrostem gospodarczym i inwestycjami. Przy ujemnym przyroście demograficznym za kilka lat pól naftowych i gazowych nie będzie miał kto obsługiwać, o służbie w armii i policji nie wspominając.
Może warto, aby świadoma stawki polska dyplomacja zrobiła wszystko, co w jej mocy, aby takiego nieskomplikowanego bilansu dokonała Bruksela i Waszyngton. Wspólnotowa inwestycja w szczepionkę dla Ukrainy opłaci się stukrotnie, rozwiązując przy okazji kwestie bezpieczeństwa epidemicznego Polski oraz naszego rynku pracy.

FMC27news