Eksperci Instytutu Staszica apelują, by rząd jak najszybciej przedstawił informację na temat rzeczywistego, a nie deklarowanego stanu prac nad wdrożeniem satelitarnego systemu poboru opłat e-TOLL. Wskazują, że po analizie lepszym wyjściem może być utrzymanie obecnego systemu radiowego viaTOLL.
Sejmowa Komisja Infrastruktury wniosła poprawkę zakładającą możliwość przedłużenia okresu przejściowego – oznacza to, że maksymalnie do 30 września równolegle będzie działał nowy system e-TOLL i obecny viaTOLL. Według ekspertów ten termin jest nierealny, ponieważ nie są przeprowadzane testy nowego systemu przez użytkowników, które mogłyby wychwycić błędy i poprawić funkcjonalności. Ponadto brakuje pilotaży, akcji edukacyjnej dla kierowców, nie została też jeszcze zaprezentowana aplikacja, którą będą musieli posługiwać się właściciele pojazdów.
Magdalena Rzeczkowska, szefowa Krajowej Administracji Skarbowej, poinformowała podczas obrad sejmowej komisji infrastruktury, że tworzenie nowego systemu poboru opłat pochłonęło już 448 mln zł, a Przemysław Koch, pełnomocnik ministra finansów ds. informatyzacji mówił, że administracja nie jest w stanie podać ostatecznych kosztów, których część rząd chce przerzucić na przewoźników.
– Nie do zaakceptowania jest sytuacja, w której konsekwencje urzędniczych eksperymentów, związanych z zastępowaniem efektywnie działającego systemu poboru opłat innym, na dzień dzisiejszy niegotowym, będą ponosić przewoźnicy. A wszystko wskazuje na to, że tak się może stać. Otóż Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że warunkiem uiszczenia przez kierowcę opłaty w systemie viaTOLL będzie nabycie urządzenia pokładowego. Niestety, do tej pory nie wiadomo, jaki to będzie koszt. Alternatywą będzie możliwość pobrania aplikacji na smartfona, jednak pozostaje otwarte pytanie, czy przynajmniej część kierowców, aby skorzystać z takiej opcji, nie będzie musiała wymienić posiadanych aparatów na nowsze, spełniające określone standardy – podkreśla Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica.
Według ekspertów Krajowa Administracja Skarbowa zapomniała o jeszcze jednej, ważnej kwestii – 40 proc. użytkowników płatnych dróg w Polsce stanowią przewoźnicy zagraniczni, którzy przecież nie mają obowiązku posiadania telefonu z polską kartą SIM. Czy w takim przypadku koszty roamingu (wysokie w przypadku osób spoza UE) mają pokrywać przewoźnicy? Czy resort ma jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu?
– Przerzucanie kosztów związanych z poborem opłat na użytkowników jest niezgodne zarówno z ustawodawstwem krajowym, jak i regulacjami unijnymi – wyjaśnia Dawid Piekarz. – Obydwa akty prawne mówią o opłacie za korzystanie z infrastruktury jako iloczynie długości przejechanego odcinka i stawki opłaty za ten odcinek. Nie zezwalają na dodatkowe obciążanie użytkowników opłatami za transmisję danych. Dodatkowo ustawodawstwo unijne zabrania dyskryminowania przewoźników zagranicznych, a przecież za takowe należałoby uznać konieczność zakupu dodatkowej karty SIM lub wyższych stawek za i tak dodatkowo obciążającą transmisję danych.
Według Instytutu Staszica Ministerstwo Finansów powinno również przedstawić stan prac nad uszczelnianiem sieci dróg płatnych na obszarach, przez które przejeżdżają samochody ciężarowe z Rosji, Litwy i Białorusi. W ostatnich latach nie zrobiono w tym zakresie absolutnie nic – ostatni raz sieć dróg płatnych została rozszerzona prawie cztery lata temu, w lipcu 2017 r., o 360 km. W Niemczech wszystkie drogi federalne objęte są opłatami, tymczasem w Polsce jest to zaledwie 17 proc. dróg krajowych. Tym samym państwo dotuje zagranicznych przewoźników, którzy zarabiają na transporcie po drogach zbudowanych z pieniędzy polskich podatników. KS