Autorem oszałamiającego finansowego sukcesu niemieckiego BioNtechu obwołano założyciela firmy Ugura Sahina, lecz pochodzący z Turcji naukowiec nie zdołałby nigdy wcielić swoich planów w życie bez funduszy dwóch braci bliźniaków z Bawarii.
Historia firmy z siedzibą w Moguncji została już opowiedziana wiele razy. Sahin wraz ze swoją małżonką Ozlem Tureci zdążyli się już nawet stać swego rodzaju publicznymi celebrytami, a w marcu prezydent Republiki Federalnej Niemiec odznaczył ich Wielkim Krzyżem Zasługi. Sukces BioNtechu jest celebrowany nad Renem z wielu istotnych powodów. Po pierwsze, za jego sprawą niemiecka gospodarka potwierdziła swoją innowacyjność; po drugie, rekordowo szybkiego odkrycia szczepionki dokonała firma współtworzona przez imigrantów; i po trzecie, BioNtech daje obecnie zarobić ogromnej liczbie inwestorów. Warto przypomnieć, że debiutując na giełdzie przed dwoma laty firma kierowana przez Ugura Sahina zdołała pozyskać niespełna 300 mln euro. Był to rekord wśród wszystkich debiutantów z branży biotechnologicznej. Obecnie wartość BioNtechu to ponad 84,5 mld euro.
Zróbmy to!
Naukowcy-imigranci z Turcji nie zdołaliby nigdy trafić na pierwsze strony gazet ani zająć pierwszego miejsca na podium w wyścigu o opracowanie szczepionki na COVID-19, gdyby nie finansowanie, jakie zdobyli od braci Andreasa i Thomasa Strüngmann. Bliźniacy z Bawarii spotkali się z Ugurem Sahinem i Ozlem Tureci po raz pierwszy we wrześniu 2007 roku. Strüngmannowie mieli kapitał, a naukowcy z Uniwersytetu w Moguncji pomysł na założenie startupu o nazwie Ganymed, który miał zajmować się opracowywaniem nowatorskich leków na raka przy wykorzystaniu technologii mRNA (dokładnie na takiej samej bazują obecne szczepionki na koronawirusa). Wedle późniejszych relacji Thomas Strüngmann, który przysłuchiwał się prezentacji, nie krył swojego entuzjazmu, a po wykonaniu krótkiego telefonu do swojego brata Andreasa powiedział „Zróbmy to” i bracia od razu wyłożyli 150 mln euro. W ten sposób powstała firma Ganymed. Rok później Sahin i Tureci założyli przy pomocy Strüngmannów kolejny startup o nazwie BioNtech, w który zainwestowało później znacznie więcej osób. Najsłynniejszym z inwestorów była oczywiście Fundacja Melindy i Billa Gatesów, która tuż przed wybuchem pandemii koronawirusa dołożyła własne 55 mln dolarów na program opracowywania szczepionek przeciwko HIV oraz gruźlicy.
Bracia Strüngmann nie są pierwszymi przedstawicielami swojego rodu, którzy działają w branży farmaceutycznej. Swoją firmę noszącą nazwę Durachemie już w 1956 r. założył ich ojciec, Ernst, który był z wykształcenia okulistą, lecz poświęcił się produkcji leków. Początkowo mieszkał w Mühlheim an der Ruhr w Nadrenii Północnej-Westfalii, lecz później przeniósł się wraz z rodziną do Tegernsee w bawarskich Alpach. Malowniczo położona miejscowość stanowi do dziś ulubioną lokalizację dla miliarderów. Urodzeni w 1950 roku bliźniacy mają do Tegernsee wielki sentyment, choć obecnie biura ich firm są zlokalizowane w Monachium oraz w Zug w Szwajcarii.
Andreas po uzyskaniu medycznego wykształcenia (studia odbył również w Stanach Zjednoczonych) wspólnie z posiadającym większą smykałkę do interesów Thomasem stali się oficjalnie współwłaścicielami firmy noszącej nazwę Durachemie w 1979. Od początku główną specjalizacją rodzinnego biznesu była produkcja leków generycznych, czyli tańszych wersji bardziej znanych leków nieochranianych już patentem. Bracia Strüngmann od początku mieli bardzo kreatywne podejście do biznesu. Rodzinną Durachemie sprzedali w 1986 roku amerykańskiemu Merckowi, przeznaczając zysk z operacji (100 mln marek) na zakup firmy Hexal. Nową firmę doprowadzili do świetnego stanu, czyniąc głównym producentem leków zastępczych w całych Niemczech, a gdy później w 2005 roku sprzedali ją szwajcarskiemu Novartisowi bliźniacy zostali miliarderami (wartość transakcji opiewała na 7,5 mld euro). Andreas Strüngmann miał wtedy kupić jacht i opłynąć ziemię dookoła, aby przemyśleć, co dalej robić w życiu.
Sponsorzy innowacji
Od czasu sprzedaży Hexalu bracia Strüngmann zmienili profil biznesowej działalności i skupili się na inwestycjach w startupy działające w branży biotechnologicznej. Szacuje się, że wydali na ten cel już prawie 1,5 mld euro. Ostatnie miesiące pokazują jednak, że pieniądze te zwróciły się z nawiązką, gdyż warty blisko 85 mld euro BioNtech (w którym Strüngmannowie zachowują wciąż nawet połowę udziałów) uczynił ich nie tylko drugimi najbogatszymi obywatelami Niemiec, lecz także jednym z najbardziej zamożnych mieszkańców całej globu.
Inwestycje Andreasa i Thomasa Strüngmannów dokonywane są poprzez dwa specjalne fundusze Impf AT oraz MIG Fonds. Tylko w latach 2018-2019 wyłożyły one na działalność BioNtechu kolejne 150 mln dolarów. Wcześniej bracia-miliarderzy inwestowali także w wiele innych branż, m.in. w nieruchomości (IVG Immobilien), fotowoltaikę (Conergu AG), a nawet bankowość, lecz w większości z nich się wycofali. Należące do nich spółki są wciąż dość aktywne i nabywają udziały w kolejnych przedsięwzięciach.
Wielkie inwestycje zwykłych lekarzy
Choć bracia Strüngmann stali się sławni, według współpracowników wciąż bardziej przypominają zwykłych lekarzy niż właścicieli wielkiej fortuny. Trudno te informacje zweryfikować, choć jak na „zwykłych lekarzy” prowadzą niezwykle rozbudowane inwestycje. Obecnie w skład ich imperium wchodzi oprócz wspomnianych funduszy oraz spółek umożliwiających nabywanie innych podmiotów wchodzą także takie firmy farmaceutyczne i biotechnologiczne jak Ganymed AG, SuppreMol, Ganymed, Sivantos CorImmun, Press Ganey and Apceth. Rezydujący w Bawarii bliźniacy powołali do życia także instytut badawczy noszący tytuł ich ojca Ernsta, a także blisko współpracując z renomowanym Instytutem Maxa Plancka. Przedsięwzięcia Strüngmannów to często jedne z najbardziej pionierskich projektów biotechnologicznych na świecie.
Początkowo bracia Strüngmann mieli ponoć powiedzieć sobie, że nie zainwestują w branżę biotechnologiczną więcej niż 1 mld euro. Limit ten został już jednak przekroczony dawno temu, a jak pokazał czas, stopa zwrotu okazała się wręcz zawrotna. Pomimo 70 lat bliźniacy zachowują wciąż sporą żywotność i czeka ich zapewne jeszcze bardzo wiele biznesowych projektów.
W cokolwiek zainwestują bliźniacy rezydujący w Bawarii, trudno sobie jednak wyobrazić, aby kiedykolwiek ich rodzinnej firmie udało się osiągnąć tak oszałamiający i zawrotny sukces jak w przypadku BioNtechu. Zamieszanie związane z koronawirusem wciąż jeszcze trwa, a zapotrzebowanie na szczepionki będzie jeszcze zapewne długo rosnąć, gdyż ich powszechne stosowanie, czy wręcz przymus zaszczepienia, stało się elementem wielkiej politycznej rozgrywki. 70-letni bracia z pewnością nie będą się więc zbyt pochopnie pozbywali udziałów w BioNtechu tak jak w przypadku rodzinnej Durachemie, gdyż dzięki spółce kierowanej przez Sahina i Tureci mogą jeszcze znacznie zwiększyć swój majątek.
Strüngmannowie przyczyniają się zresztą nie tylko do sukcesu własnego, ale całej niemieckiej gospodarki. Szacuje się, że ogromny popyt na szczepionki BioNtechu oraz akcje firmy podniesie tylko w obecnym roku PKB Niemiec aż o 0,5 proc. PKB.