Prognozy zawsze obarczone są ryzykiem niepewności, a w obecnych warunkach szczególnie przypominają wróżenie z fusów. Ekonomiści podzielili się na dwa obozy. Optymiści twierdzą, że globalna, a więc także polska gospodarka, pewnie weszła na drogę wzrostu. Pesymiści odpowiadają: nic podobnego, wskazując na szereg wyzwań. Tylko koronawirus jest pewnikiem i dlatego to pandemia determinuje scenariusze gospodarcze 2022 r.
Co z Polską?
– Gdy kolejny rok kalendarzowy dobiega końca, rozpoczyna się tradycyjna gra w udawanie, kto najlepiej przewidzi wydarzenia najbliższych 12 miesięcy. Jednak w przypadku 2022 r. nie jestem pewien, czy warto w ogóle udawać. Nie przypominam sobie czasu, kiedy nad tak wieloma kluczowymi kwestiami gospodarczymi wisiało tyle wielkich znaków zapytania – tak obecną niepewność definiuje jeden z byłych dyrektorów banku Goldman Sachs, a zarazem minister skarbu Wielkiej Brytanii, Jim O’Neill. Uznając COVID-19 za podstawę wszelkich symulacji, na drugim miejscu wymienia związek przyczynowo skutkowy inflacji i tempa wzrostu gospodarczego. Na wszystkie pytania udziela krótkiej i, jak sam twierdzi, bezużytecznej odpowiedzi: – Nie wiem. Jeśli chodzi o polską gospodarkę, w podobnej tonacji przyszłość widzą ekonomiści PKO BP. Raport dotyczący rozwoju wydarzeń zatytułowali „Po omacku”. Dlaczego? Ponieważ uważają, że tegoroczna niepewność będzie większa niż w dwóch ubiegłych, pandemicznych latach. W ocenie PKO BP, polska gospodarka stanęła przed taką ilością wyzwań jakiej nie było od czasu transformacji ekonomicznej lat 90. XX w. Co najważniejsze, Polska jest ściśle wkomponowana w zglobalizowaną strukturę kooperacji, a ta działa w stanie największego szoku od czasu kryzysu energetycznego lat 70. XX w.
Rzecz jasna, pierwsze miejsce zajmują ryzyka związane z pandemią, która pozostaje największym źródłem niepewności. Jeśli w 2021 r. kolejne fale COVID-19 w coraz mniejszym stopniu hamowały wzrost polskiej gospodarki, nie ma pewności, czy tak samo będzie w 2022 r. Co prawda, większość ekonomistów zakłada powtórkę ubiegłorocznego scenariusza, jednak nie można wykluczyć, że mutacja omikron oraz inne warianty koronawirusa, nie przeniosą nas do sytuacji z marca 2020 r. Zatem grożą nam: przeciążenie służby zdrowia, przywracanie daleko idących restrykcji, a w ostateczności lockdown, który sparaliżuje gospodarkę.
W takich warunkach równie wielką zagadką jest inflacja, która bodaj najbardziej wpływa na sektory realnej gospodarki. Choć nie tylko, bo od jej poziomu zależy polityka pieniężna, fiskalna, a więc popyt konsumpcyjny kształtowany wzrostem cen. W tym momencie wkraczamy w obszar jeszcze bardziej nieprzewidywalny, sternicy naszej gospodarki mają nań bowiem ograniczony wpływ. Chodzi o ceny surowców energetycznych, które zdaniem ekonomistów PKO BP najbardziej zdeterminują wielkość inflacji.
Jedynym dostępnym instrumentem obronnym są przedsięwzięcia osłonowe w ramach tarczy inflacyjnej. A jeśli chodzi o konkrety, o których z rozbrajającą szczerością wypowiedział się Jim O’Neill, większość polskich ekspertów skłania się ku poglądowi, że w 2022 r. inflacja przyspieszy nawet do 8,3 proc., z czego wynika prawdopodobieństwo kilkuletniego wysokiego wzrostu cen. Takiego zdania są również analitycy ING Bank Śląski, którzy twierdzą, że Polska będzie tym zjawiskiem szczególnie zagrożona. W przeciwieństwie do strefy euro, naszym firmom łatwiej przerzucać wysokie koszty na ceny konsumpcyjne. Dlatego reagując, Narodowy Bank Polski na podstawie rekomendacji Rady Polityki Pieniężnej będzie kontynuował podwyżki stóp procentowych. Prognozy oscylują wokół stopy referencyjnej na poziomie 3 proc. Nie wykluczają bardziej agresywnych decyzji, wywołanych oczywiście podwyżkami cen energii i gazu z początkiem obecnego roku.
Bardziej optymistycznie wyglądają za to prognozy makroekonomiczne. Według OECD, w 2022 r. dynamika wzrostu globalnej gospodarki zmniejszy się wprawdzie z 5,6 do 4,5 proc., ale i tak pozostanie dwa razy wyższa od średniego tempa ostatniej dekady. Przy tym polska gospodarka będzie rosła szybciej od chińskiej.
Grudniowa prognoza OECD przewiduje, że nasz PKB wzrośnie o ok. 5,2 proc., co odpowiada dokładnie szacunkom Komisji Europejskiej. Będziemy się zatem rozwijać nie tylko szybciej od Chin (5,1 proc.), ale także Wielkiej Brytanii (4,7 proc.) oraz całej strefy euro (4,5 proc.) i Stanów Zjednoczonych (3,7 proc.)
„Gdyby prognozy się zrealizowały, byłby to pierwszy taki przypadek od początku lat 90., czyli od czasu, kiedy dysponujemy wiarygodnymi danymi o PKB w Polsce. Jeśli tak, droga do sukcesu będzie wyboista – wynika z oceny ekonomicznego portalu Forsal.pl.
Raport BNP Paribas BP wskazuje, że wzrost gospodarczy w 2022 r. napędzany jak dotychczas konsumpcyjnym popytem na rynku wewnętrznym, mogą ograniczać trudności podażowe oraz dziura na rynku zatrudnienia. Z raportu wynika, że wzrost realnej konsumpcji gospodarstw domowych wyniesie 5 proc. Wskaźniki mogłyby być wyższe, niestety Polska, tak jak inne kraje europejskie, będzie narażona na niedobory materiałów i surowców.
Wiadomością zarazem dobrą i złą jest sytuacja na rynku pracy. Ekonomiści spodziewali się, że pandemia wywoła ogromny wzrost bezrobocia. Tymczasem tegoroczne odbicie gospodarcze wywołało efekt odwrotny, czyli niedobór rąk do pracy. Zatem ciesząc się z dobrych, choć wyboistych perspektyw naszej gospodarki, warto zapoznać się z globalnymi ramami działania.
„Świat kończy 2021 r. w stanie jeszcze większej niepewności niż 12 miesięcy wcześniej. Tylko jedno jest oczywiste. W nowym roku globalna gospodarka i rynki finansowe zdominuje koronawirus”. Cytat nie jest chochlikiem drukarskim z pierwszej kolumny, tylko jednobrzmiącym wnioskiem międzynarodowych instytucji finansowych, a mianowicie: JP Morgan Research, Fitch Group, Goldman Sachs oraz ING. Ich analitycy nakreślili trzy scenariusze rozwoju sytuacji.
Apokalipsa
Pierwsza z prognoz uwzględnia fale ataków kolejnych mutacji COVID-19, co oznacza, że pandemia przybierze nowy, niebezpieczny obrót. Pojawią się coraz bardziej zakaźne i śmiercionośne szczepy, których pokonanie będzie wymagało, albo nowych szczepionek, albo kolejnych dawek używanych dotychczas. Taki rozwój wydarzeń zmusi świat do ponownego wprowadzenia ograniczeń, kwarantanny, a co gorsza – zamykania granic. Scenariusz jest uznawany za bardzo realny, ponieważ kraje Europy, a także USA, bardzo poważnie przygotowują się na taką ewentualność w pierwszym kwartale 2022 r.
Przy tym z epidemiologicznego punktu widzenia nadejście bardziej zaraźliwej, a zarazem śmiertelnej mutacji jest całkiem możliwe. Przykładów podobnej ewolucji nie trzeba szukać daleko. To wirusy Ebola, gorączka Zachodniego Nilu, a nawet grypa Hiszpanka z 1918 r. Przecież najbardziej zakaźny ze znanych wirusów odra, krążący w ludzkiej populacji od dziesięcioleci, nie zmniejsza śmiertelności, zabijając regularnie około 150 tys. osób rocznie.
Pocieszający jest fakt, że reakcja światowej gospodarki na kolejne fale pandemii słabnie, co świadczy o stopniowym przystosowaniu do apokaliptycznej rzeczywistości. Nowe napięcia nie prowadzą do recesji, a jedynie spowalniają tempo wzrostu. Już druga globalna fala COVID-19 na początku 2021 r. pokazała, że biznes jest przygotowany na ewentualne ograniczenia. Z drugiej strony, wprowadzanie kolejnych blokad stało się politycznie trudniejsze, na co wskazują szczególnie protesty w szeregu państw Unii Europejskiej.
Napięcie społeczne będzie więc rosło, wpływając na postępowanie banków centralnych. Niestabilność zmusi instytucje finansowe do wstrzymania rozpoczętego już cyklu dyscyplinowania polityki pieniężnej. Tylko tak uda się podtrzymać stymulowany popyt. Zarówno JP Morgan, jak i Fitch oceniają, że tempo wzrostu światowej gospodarki nie przekroczy w takich warunkach 2 proc. Wysokie dziś ceny surowców energetycznych będą wrażliwe nie tylko na rozprzestrzenianie i śmiercionośność nowych mutacji szczepu. Ważniejszym czynnikiem będzie zdolność przystosowawcza grupy eksporterów OPEC+ (Rosja).
Drugim czynnikiem apokalipsy może być, lecz nie musi, reakcja giełd i rynków finansowych. Pewną podpowiedzią w tym zakresie było postępowanie na wieść o ataku omikronu. 26 listopada indeks S&P 500 spadł o 2,3 proc., co było najgorszym notowaniem od lutego. Inwestorzy zaczęli obawiać się wprowadzenia nowych blokad i sprzedawali przede wszystkim akcje linii lotniczych, a także rzucili się na obligacje skarbowe i papiery wartościowe spółek, które najbardziej skorzystały na pandemii. Chodziło o gigantów zdalnej komunikacji i e-handlu. Jednak dosłownie następnego dnia nastąpiło znaczące uspokojenie rynków, m.in. za sprawą informacji o niższej śmiertelności omikronu. Nie cieszmy się jednak przedwcześnie, ostrzegają analitycy JP Morgan. Jeśli pojawi się kolejny szczep, który okaże się bardziej śmiercionośny, a skuteczność istniejących szczepionek będzie niedostateczna, nowe blokady poważnie ograniczą aktywność gospodarczą w Europie i Stanach Zjednoczonych. Wówczas na poluzowaniu polityki pieniężnej skorzystają jedynie akcje spółek technologicznych. Tyle że całość doprowadzi do dalszego wzrostu inflacji. Popyt w sferze usług i handlu osłabnie podczas hipotetycznych lockdownów, a zakłócenia w łańcuchach dostaw tylko wzrosną, podobnie jak ceny.
W takich warunkach o biznesowym przetrwaniu zadecydują rezerwy, czyli oszczędności zgromadzone przez firmy, nadszarpnięte już mocno dwuletnimi przestojami. Dlatego w obliczu ogromnej niepewności przedsiębiorczość zmniejszy wydatki kapitałowe, innowacyjne oraz płacowe. Nieuchronne spadki cen surowców energetycznych wspomogą przetrwanie gospodarek rozwiniętych, a więc polskiej. Uderzą natomiast silnie w finanse państw surowcowych na czele z Rosją.
Wszystko w normie
Drugi ze scenariuszy zakłada kontynuację obecnej sytuacji epidemiologicznej. Wirus pozostaje, pojawiają się wprawdzie nowe szczepy, ale radzą sobie z nimi istniejące szczepionki. Wśród przegranych znajdą się regiony i państwa o niskim współczynniku szczepień, takie jak Afryka, Ameryka Południowa i Rosja.
Już w październikowej prognozie Międzynarodowy Fundusz Walutowy wskazał na nierównomierny poziom szczepień zagrażający ożywieniu gospodarczemu. Jeśli w krajach G-20 uodpornieniu poddało się 58 proc. populacji, to w krajach rozwijających się poziom szczepień nie przekroczył 36 proc. W takich realiach Fitch przewiduje, że światowa gospodarka wzrośnie o ok. 3 proc. W centrum uwagi światowych banków centralnych pozostanie rozpoczęta jesienią kampania antyinflacyjna, wobec czego w 2022 r. należy się spodziewać stopniowego zaostrzenia polityki pieniężnej. Ceny ropy będą oscylowały wokół 70 dol. za baryłkę, ponieważ z powodu rosnącego popytu głowni producenci zwiększą wydobycie.
Głównym ryzykiem pozostaną przerwane łańcuchy dostaw. JP Morgan wskazuje na skutki wariantu delta dla chińskiej gospodarki. Przestrzegając strategii „zero tolerancji”, Pekin zamknął szereg portów, lotnisk i fabryk. Według agencji Bloomberg, był to jeden z głównych czynników wzrostu globalnej inflacji.
Dobra wiadomość jest taka, że jeśli scenariusz miałby się urzeczywistnić, europejska gospodarka ucierpi najmniej. Wzrost zysków przedsiębiorstw, który był jednym z czynników napędzających rynek w 2021 r., nie zatrzyma się, ulegając tylko spowolnieniu. Wzrosną akcje spółek technologicznych i innych firm, które czerpią korzyści z nałożenia blokad i ograniczeń sanitarnych.
Zła informacja według Goldman Sachs polega na tym, że wariant łagodnej kontynuacji pandemii uderzy przede wszystkim w gospodarstwa domowe. Globalny biznes z powodzeniem będzie kontynuował przerzucanie rosnących kosztów na konsumentów.
Czarne łabędzie
Trzeci scenariusz zakłada, że dzięki zdecydowanej poprawie globalnej odporności, zmniejszy się śmiertelność, a nowe leki faktycznie zakończą pandemię. Zdaniem JP Morgan, rynki i gospodarka powrócą szybko do normalnego stanu z 2019 r. W 2022 r. analitycy przewidują szybką poprawę sytuacji podażowej i powrót do normalnych nawyków konsumenckich. Ludzkość znowu zacznie wydawać pieniądze na usługi, a nie tylko na towary.
W takiej sytuacji tempo wzrostu światowego PKB wzrośnie do 4,3 proc., a banki centralne zadecydują o szybszym dyscyplinowaniu polityki pieniężnej. Będzie to zatem kontynuacja trendów zarysowanych w2021 r. I wszyscy żyliby długo oraz szczęśliwie, gdyby nie czarne łabędzie, które z łatwością mogą zaprzepaścić najbardziej optymistyczny scenariusz gospodarczy.
Polska jest narażona na skutki nieoczekiwanych zjawisk, w takim samym stopniu jak reszta świata. Chodzi przede wszystkim globalny kryzys energetyczny. W przypadku gwałtownego ochłodzenia w styczniu lub lutym, a więc mroźnej zimy, biorąc pod uwagę szantaż Kremla, Europa może stanąć w obliczu fizycznego niedoboru gazu. Niski poziom rezerw w magazynach i zbyt wysokie ceny surowca to zdaniem Fitch najpoważniejsze objawy zbliżającego się kryzysu. Jeśli nastąpi, deficyt gazu może doprowadzić do przerw w dostawach energii elektrycznej. Nie można również wykluczyć kryzysu na rynku ropy naftowej. Ożywienie popytu w warunkach zbyt małej produkcji może podnieść jej cenę nawet do 100 dolarów za baryłkę. Wówczas światowa gospodarka ledwo wychodząca z pandemii, wpadnie w recesję z powodu szoku inflacyjnego.
Jednym z głównych czynników kryzysu paliwowego są napięcia geopolityczne. W zgodnej opinii ekonomistów należą do największych zagrożeń 2022 r. Jak ocenia Bloomberg na podstawie globalnej sondy: – Respondenci uznają Tajwan za poważniejsze zagrożenie niż Ukraina, ale tak samo oceniają perspektywy konfliktów. W obu przypadkach każda eskalacja jest postrzegana jako preludium do szerszego konfliktu obejmującego więcej krajów.
W przypadku Ukrainy początek nowego roku przyniósł pauzę spowodowaną planem rozmów rosyjsko-amerykańskich. Jednak w przypadku kremlowskiej agresji lista możliwych sankcji Zachodu oznacza faktyczne odcięcie rosyjskiej gospodarki od reszty świata. Nie można zatem wykluczyć ograniczenia importu rosyjskich surowców energetycznych przez kraje UE i NATO, co natychmiast uderzy w europejską, a więc również w polską gospodarkę.
Trzecim już czarnym łabędziem jest ryzyko załamania chińskiej gospodarki pod wpływem bańki spekulacyjnej na rynku finansowym, nieruchomości oraz deficytu w sektorze energetycznym. Powszechne obawy sprowadzają się do pytania, czy spowolnienie lub wręcz zastopowanie wzrostu chińskiego PKB nie zdetonuje globalnego kryzysu gospodarczego?
Do innych niedocenianych w Polsce zagrożeń należy globalny atak hakerski. Sieciowi przestępcy już wyrządzają bezprecedensowe szkody światowej gospodarce. Według firmy McAfee, w 2020 r. globalnie straty wyniosły bilion dolarów. W2021 r. będą jeszcze wyższe. Zgodnie z prognozami wzrosną do 6 bln dol. Tymczasem eksperci twierdzą, że liczba ataków na przedsiębiorczość będzie rosła w postępie nieomal geometrycznym, natomiast metody obrony staną się coraz kosztowniejsze.
Jaki wniosek można wysnuć z prognoz polskich i światowych ekonomistów? Choć perspektywy naszej gospodarki nie są złe, ilość zagrożeń sprawia, że wizja jest co najmniej niepewna, a nawet mglista.