-0.1 C
Warszawa
piątek, 22 listopada 2024

Kosztowna przyjaźń Berlina z Putinem

Jeśli Europa upadnie, to nie na skutek kosztów antyrosyjskich sankcji. Jeśli Ukraina przestanie istnieć, to nie z powodu klęski militarnej. Ogrom winy spocznie na Niemcach, które robiąc z Putinem krociowe interesy, obezwładniły Europę. Dziś Unia jest bezbronna wobec Rosji pod względem ekonomicznym i politycznym. Na ławie oskarżonych wspólnie z Putinem powinni wiec zasiąść Schroeder i Merkel w towarzystwie Scholza.

Dziś, gdy Kreml bombarduje ukraińskie miasta, a rosyjskie rakiety eksplodują tuż za polską granicą, miliony Europejczyków zadaje sobie pytanie: jak do tego doszło?

Krwawy biznes

Niemieccy politycy i najróżniejsi eksperci odwracają uwagę opinii publicznej, lansując „szaleństwo” Putina. Właściwe pytanie brzmi jednak: dlaczego morderca kobiet i dzieci bezkarnie masakruje Ukrainę, podczas gdy Unia Europejska nie może lub wręcz nie chce nic zrobić, aby temu zapobiec? Tak ujęty problem kieruje bowiem całkowitą odpowiedzialność na Niemcy. Stanowisko Berlina można wyjaśnić elementarnymi danymi gospodarczymi.

Jak ważna dla Niemiec jest wymiana gospodarcza z Moskwą? Zacznijmy od tego, że nawet na europejską miarę Rosja jest ekonomicznym karzełkiem. W 2020 r. z produktem krajowym brutto równym połowie PKB Wielkiej Brytanii plasowała się na poziomie Niderlandów. Według portalu capital.de, Rosja odgrywa jednak szczególną rolę dla niemieckiego eksportu. Dlatego sankcje uderzają najmocniej w interesy Berlina, który jest najbardziej podatny na szantaż Putina.

Dane Komitetu Wschodniego Niemieckiej Gospodarki wskazują, że w rankingach partnerów handlowych Moskwa zajmuje odległe 15. miejscu, jeśli chodzi o eksport i 14. w imporcie. Jeszcze osiem lat temu znajdowała się na 11. miejscu, jednak po unijnych i amerykańskich sankcjach za aneksję Krymu, niemiecko-rosyjskie obroty handlowe wydatnie zmalały.

Cały problem leży w strukturze dwustronnej wymiany. Berlin kupuje 16proc. całości eksportowanego przez Rosję gazu. Według Międzynarodowej Agencji Energetycznej corocznie Niemcy przyjmują 56mld ze 168 mld m3 surowca dostarczanego Europie przez Gazprom. Niemiecka gospodarka zużywa ok. 87 mld m3 gazu rocznie, dlatego jest uzależniona od rosyjskich dostaw w ponad 55 procentach. W przypadku węgla uzależnienie od Rosji wynosi 50 proc. W segmencie ropy naft owej – 32 proc.

Jak wskazują dane, bez systematycznego zasilania rosyjskimi surowcami energetycznymi niemiecka gospodarka stanie w miejscu. Problem wynika również z faktu, że przez wiele lat Berlin prowadził wobec UE politykę faktów dokonanych. Narzucał Europie rosyjską dominację energetyczną, blokując dywersyfikację źródeł oraz szlaków tranzytu paliwa. Wbrew rzeczywistości, ponieważ UE ma ogromne zasoby własne gazu (Cypr, Grecja) lub w swoim bezpośrednim sąsiedztwie (Izrael, Maghreb, Kaukaz).

Nie było to działanie podejmowane z wąskich pobudek ekonomicznych. Tłumaczenie, że gaz z Rosji jest tani, stanowiło tylko zasłonę dymną. W rzeczywistości kryło na wskroś polityczny zamysł Berlina, którym jest budowa niemieckiej Unii Europejskiej. Bez energetycznego wsparcia Moskwy strategia ekonomicznej i politycznej dominacji Niemiec w Europie nie miała szans realizacji. Nabierała praktycznego wymiaru pod warunkiem przekształcenia UE w niemiecko-rosyjską kolonię energetyczną. Gazowe porozumienie Merkel- Putin, zawarte na wzór paktu Ribbentrop-Mołotow, wyznaczało Niemcom rolę europejskiego dysponenta. W ten sposób największa gospodarka Europy zyskiwała niebagatelny atut. Tanie paliwo dawało na starcie ogromną przewagę konkurencyjną. Gazprom dbał, aby kontrakty z innymi państwami zawierać po dużo wyższych cenach. Tak Moskwa wspierała interesy swojego europejskiego sojusznika. A jakie korzyści z paktu czerpała sama?

Po pierwsze, Berlin blokował wszelkie inicjatywy uniezależniające Unię od Gazpromu, a więc od Kremla. W ten sposób niemieckimi rękami Putin zniszczył bezpieczeństwo energetyczne, czyli europejską suwerenność, wpływając negatywnie na zdolności obronne.

Po drugie, zapewnił sobie dopływ miliardów euro, które przeznaczył na zbrojenia. Efekt jest taki, że nawet dziś Europa finansuje rosyjskie ludobójstwo w Ukrainie. Do kasy Putina regularnie wpływa 1,1 mld euro za eksportowany gaz, ropę naft ową i węgiel. Unijni podatnicy zrzucają się bez sprzeciwu na mordowanie Ukraińców. Połowa ze wszystkich środków (550 mln euro) umożliwiających Putinowi kontynuację rzezi, płynie bezpośrednio z Niemiec.

Po trzecie, Putin mógł przygotować agresję dzięki niemieckiemu eksportowi oraz inwestycjom, które płynęły do Rosji szeroką rzeką. To kłamstwo, że tamtejszy rynek nie odgrywa większej roli w niemieckim handlu zagranicznym. Gdyby tak było naprawdę, Berlin od ośmiu lat nie obchodziłby sankcji, a dziś nie osłabiał ekonomicznej blokady Kremla.

W 2018 r. niemiecko-rosyjskie obroty gospodarcze osiągnęły wartość 62 mld euro i były dwukrotnie mniejsze od ówczesnej niemiecko- -polskiej wymiany handlowej. Wartość importu z Rosji do Niemiec wzrosła do 36 mld euro na skutek zwiększonych zakupów gazu. Natomiast rosyjski import zwiększył się jedynie o 0,8 proc.

Tymczasem w 2021 r., pomimo napięć wywołanych rosyjską eskalacją wokół Ukrainy i pandemią, wymiana handlowa Niemiec i Rosji znacznie wzrosła. Oficjalnie wyłącznie za sprawą szybujących cen surowców energetycznych. Jednak równie ważną przyczyną były ogromne inwestycje poczynione przez niemiecki biznes w poprzednich latach.

Gdy w 2014 r. UE i USA nałożyły sankcje, Moskwa odpowiedziała preferencjami dla firm, które zlokalizują swoją produkcję w Rosji. Chodziło o obejście embarga na eksport wybranych grup towarowych. Berlin ochoczo skorzystał z oferty Putina. Oprócz tzw. Mittelstand, czyli przedsiębiorstw sektora MŚB, osiągających przychody na poziomie kilku milionów euro, do podmiotów najbardziej zainteresowanych należały koncerny motoryzacyjne. Na przykład Volkswagen wydał ponad 500 mln euro na budowę linii produkcyjnych w Kałudze i Niżnym Nowogrodzie. Daimler zainwestował ponad 250 mln euro w nowy zakład pod Moskwą. Fabryka Mercedes-Benz została oficjalnie otwarta w kwietniu 2019 r. podczas oficjalnej ceremonii z udziałem Putina, któremu uśmieszek nie schodził z twarzy. Przecież Daimler już produkował samochody ciężarowe i dostawcze, które obecnie jeżdżą w kolumnach zaopatrzenia armii podbijającej Ukrainę. Z kolei rosyjskie zakłady Siemensa produkują turbiny, dzięki którym modernizuje się energetyka, nie wyłączając elektrowni okupowanego Krymu.

Podsumowując udział Berlina w przygotowaniu ukraińskiej rzezi, zgodnie z danymi Rosyjsko-Niemieckiej Izby Handlowej, w 2018 r. inwestycje niemieckich przedsiębiorstw osiągnęły najwyższą wartość w ciągu ostatniej dekady, przekraczając kwotę 3 mld euro.

„Zwiększenie aktywności gospodarczej pomiędzy naszymi państwami nastąpiło pomimo sankcji nałożonych na Rosję przez kraje zachodnie oraz sankcji odwetowych, które Rosja nałożyła na Europę i Stany Zjednoczone” – Izba nie ukrywała swojej radości.

Dane potwierdził ówczesny komunikat Deutsche Bundesbanku, który sprecyzował, że wartość bezpośrednich inwestycji netto w Rosji wyniosła w2018 r. 3,26 mld euro. Kwota była wyższa jedynie w latach 2006-2008 (7,4 mld euro). W ten sposób po ulokowaniu produkcji wzrost PKB odnotowywała Rosja, a zyski wciąż trafiały do Niemiec. Następnie w dwustronną wymianę gospodarczą uderzyła pandemia. Ponownie rosnące wyniki 2021 r. to po prostu rezultat niemieckiego odbicia gospodarczego. Co prawda w tym samym roku liczba niemieckich firm działających w Rosji zmniejszyła się o 8 proc., czyli z 3651 do ok. 3380. Był to jednak ciągle wynik epidemicznego załamania, a nie zmiany perspektywy. Wręcz przeciwnie, zgodnie z komunikatem Izby: – Rosnące zainteresowanie handlem niemiecko-rosyjskim znalazło odzwierciedlenie w postaci 900 nowych członków zrzeszonych w organizacji. Pomimo niedomagań rosyjskiej gospodarki, niemieckie koncerny samochodowe oraz inni producenci znajdowały wiele powodów, aby zwiększyć swoją obecność na lokalnym rynku – twierdził prezes Izby Matthias Schepp.

Wielu niemieckich przedsiębiorców skusiło osłabienie rosyjskiej waluty. W latach 2014-2020 rubel stracił połowę wartości, co uczyniło nader opłacalnym inwestycje w Rosji. Miejscowa produkcja jest tania, co wynika z niskich kosztów pracy, które zrównały Rosję z Chinami. Innym czynnikiem, który silnie przyciągał niemieckie firmy, jest potencjał rosyjskiego rynku. Chodziło o 140 mln potencjalnych konsumentów, czyli znacznie więcej niż w jakimkolwiek państwie europejskim.

Niemcy patrzą także na Rosję, jak na szlak eksportowo-importowego tranzytu w wymianie handlowej z Chinami, co czyni z Moskwy bezcennego sojusznika. W2020 r. Pekin był najważniejszym partnerem handlowym Niemiec, generując obroty o wartości 206 mld euro (8,5 proc. całości niemieckiej wymiany handlowej). Z powodu sankcji Donalda Trumpa w 2019 r. niemiecki eksport do Chin zwiększył się jedynie o 3,2 proc. Natomiast w latach 2006–2018 rósł średnio o 12,7 proc. rocznie. Wraz z prezydenturą Joe Bidena nadzieje niemieckiego biznesu odżyły. Tym bardziej że podczas pandemii wymiana handlowa z Pekinem była uważana w Berlinie za najważniejszy stabilizator krajowej gospodarki.

Ponadto przez Rosję dokonuje się wiele obrotów handlowych Niemiec z innymi państwami byłego ZSRS. Na przykład w 2019 r. eksport do Armenii wzrósł o 31,5 procent, do Uzbekistanu o 17,4 proc., a do Azerbejdżanu o 26,7 proc.

Nic dziwnego, że spośród państw Unii Europejskiej to Niemcy najmocniej stracą na embargu podjętym wobec Rosji po napaści na Ukrainę. Portal capital.de wycenia je na 667 mln dolarów miesięcznie. To rekord w Europie.

Kosztowny bilans

Wyjaśniając stanowisko Berlina w kwestii sankcji, wicekanclerz i minister gospodarki Robert Habeck bronił sprzeciwu wobec embarga na import rosyjskiej energii.

– Możemy zdecydować się tylko na takie działania, które nie doprowadzą do poważnych szkód gospodarczych w Niemczech, a tak by się stało, gdybyśmy już teraz przestali sprowadzać ropę, węgiel i gaz – powiedział Habeck w wywiadzie udzielonym telewizji ZDF.

Polityk Zielonych ostrzegł przed dramatycznymi skutkami gospodarczymi, których musiałyby doświadczyć Niemcy: –Chodzi o uniknięcie szkód, które związałyby nam ręce na lata, a także sparaliżowały politycznie. Gdyby doszło do załamania ekonomicznego, wyniosłoby 5 proc. czyli kosztowało więcej niż pandemia COVID-19.

O jakich szacunkach mowa? Ograniczenia epidemiczne lat 2020-2021 kosztowały niemiecką gospodarkę 350 miliardów euro, twierdził przed wybuchem wojny Instytut Badań Niemieckiej Gospodarki. Dorzucał do bilansu dodatkowe 50 mld euro wywołane załamaniem łańcuchów dostaw oraz nieufnością konsumentów. Oceniał, że trwałe ożywienie gospodarki zajmie lata.

Berlińskie analizy wpływu rosyjskiej agresji i zachodnich sankcji są więcej niż paniczne. W kategoriach makroekonomicznych najnowsza prognoza wskazuje na wysokie ryzyko ponownej recesji. W 2022 r. gospodarka skurczy się o 2 proc., natomiast roczna inflacja wyniesie 5 proc. Tymczasem ubiegłoroczne prognozy wskazywały na wzrost PKB o 3,6 proc. Skoro Rosja nie jest tak ważna, skąd biorą się potencjalne straty szacowane naprawdę na 5,6 proc. PKB?

Wobec rezygnacji (miejmy nadzieję ostatecznej) z gazociągu Nord Stream-2 ogromne koszty pochłoną dostawy z alternatywnych źródeł. Do końca roku Berlin obiecał znacząco zmniejszyć zależność od rosyjskiej ropy naft owej i węgla, a w perspektywie 2027 r. od surowca Gazpromu.

Na starcie niemieckie koncerny Uniper i Wintershall, które łamiąc amerykańskie i unijne sankcje 2014 r. z udziałowców NS-2 stały się jego finansowymi partnerami, spisały na straty ok. 2 mld euro, a kolejne 3 mld euro pochłonie budowa terminali LNG.

Straty idące w dziesiątki miliardów euro przyniesie rezygnacja z budowy nowych elektrowni i ciepłowni zasilanych rosyjskim gazem. Po spotkaniu z baronami gospodarki, które odbyło się jesienią ubiegłego roku, kanclerz Olaf Scholz ogłosił, że zamierza podwoić generację energii zasilanej gazem. Nowe moce uznał za niezbędny warunek przywrócenia konkurencyjności gospodarki na światowych rynkach.

W jeszcze większych opałach znalazły się koncerny, które zastopowały działalność na rosyjskim rynku. Adidas może stracić z tego powodu 400 punktów handlowych i procent globalnych przychodów (ok.1,2 mld euro). Sieć OBI z Wermelskirchen mająca w Rosji 27 hipermarketów utraci 4 proc. zagranicznych powierzchni sprzedażowych. Hugo Boss poinformował, że biznes w Rosji i na Ukrainie odpowiadał w ubiegłym roku za około 3 proc. globalnych obrotów. Z kolei według Federalnego Urzędu Statystycznego w 2012 r. Rosja nabyła od niemieckiej branży tekstylnej towary o wartości 380 mln euro.

Jeśli chodzi o przemysł motoryzacyjny, z danych agencji DPA wynika, że tylko BMW zmontował w kaliningradzkiej fabryce 12 tys. samochodów, sprzedając w Rosji łącznie 50 tys. maszyn. To ok. 2 proc. globalnych przychodów koncernu.

Grupa logistyczna DHL nie poinformowała jeszcze o ewentualnych stratach z tytułu zawieszenia pracy w Rosji. Opublikowała jedynie komunikat: „Konflikt w Europie Wschodniej wpłynie negatywnie na rozwój gospodarki i globalnego rynku usług transportowych”. Natomiast maszynowy gigant Siemens potwierdził, że rosyjski rynek odpowiada za ok. procent globalnych przychodów.

Sankcje mocno uderzają w niemieckie porty, dla których Rosja jest największym partnerem handlowym z 9,2-procentowym udziałem w obrotach. 90 proc. ładunków przypada na węgiel, ropę naft ową i jej produkty. Według Deutsche Welle niemieckie terminale morskie mogą stracić prawie jedną dziesiątą swojego biznesu.

To oczywiście wstępne szacunki wybranych firm i branż. Chodzi jednak o 2,7 proc. obrotów handlu zagranicznego RFN, który w 2021 r. był wart 1,2 bln euro. Na tym nie koniec, prawdziwe zaniepokojenie biznesu wywołuje bowiem kremlowska groźba nacjonalizacji mienia firm, które zaprzestały działalności w Rosji. Jej spełnienie naraziłoby niemieckie podmioty gospodarcze na kolejne 100 mld euro strat.

Najsłabsze ogniowo Europy

Tyle że bilans niemiecki to jedynie początek długiej listy kłopotów europejskich, za które odpowiedzialność ponosi Berlin. Mowa głównie o Europie Środkowej pozostającej dla niemieckiej gospodarki głównym partnerem w UE. Chodzi o los firm takich jak Śkoda. Produkcja koncernu zapewnia 10 proc. czeskiego PKB, dając pracę 150 tys. pracowników firm kooperacyjnych. Dlatego, jak ocenia brytyjska gazeta „Th e Daily Telegraph”, Niemcy są najsłabszym ogniwem Unii Europejskiej. Mają najsilniejsze związki ekonomiczne z Rosją, co oznacza, że są wstanie wyrządzić Moskwie najwięcej szkód. Z tego samego powodu mają też najwięcej do stracenia.

Niestety Berlin nie przejął inicjatywy ukarania Putina za agresję. Zajmuje chwiejną postawę, dostrzegając jedynie potencjalne koszty dla swojej gospodarki. Poza decyzją o wstrzymaniu gazociągu Nord Stream-2, stara się osłabić, a nie wzmocnić restrykcje wymierzone w Rosję.

To skutek polityki rosyjskiej prowadzonej przez Berlin od dziesięcioleci. Więzi niemiecko-rosyjskie nie są kwestią ostatnich lat. Zostały podjęte w latach 70. XX w., a następnie wzmocnione po jego upadku. Elity polityczne nie chciały wyciągnąć wniosku z agresji 2014 r. Skutki tamtego konfliktu dały namiastkę scenariusza rozgrywającego się obecnie. „Stanowisko Niemiec ma obecnie zasadnicze znaczenie dla przeciwdziałania rosyjskiej agresji” – ocenia gazeta. Czy Berlin pozoruje reorientację stosunków z Moskwą, stając się zagrożeniem nie tylko dla Ukrainy, ale także dla Europy? Śmiało można sobie wyobrazić następujący rozwój wydarzeń: w konsekwencji niemieckiej polityki uzależnienia od rosyjskich surowców energetycznych, Europa nie zdoła wesprzeć Ukrainy, oddając ją Putinowi.

Berlin przeorientuje gospodarkę na zasilanie OZE, a za 100 mld euro rocznie wzmocni przemysł produkcją zbrojeniową, co zrekompensuje częściowo straty finansowe. Zwiększy tym samym dominację w UE. Wszystko odbędzie się kosztem innych państw europejskich, które nie są tak bogate, jak Niemcy. Manewr energetyczny i militarny leży poza zasięgiem większości środkowoeuropejskich i bałkańskich członków Unii. Czy oznacza to milczącą zgodę Berlina na pochłoniecie przez Rosję naszego regionu Europy?

Z drugiej strony, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że Rosja nie napadłaby na Ukrainę, gdyby nie polityka energetyczna Berlina. Może myśl o dintojrze na nielojalnym partnerze jest na wyrost. Jednak gwałtowne przyspieszenie transformacji energetycznej UE narzuconej przez Niemcy, eliminuje status surowcowego mocarstwa, który Putin wyznaczył Rosji. W perspektywie kilku dekad gaz i ropa naft owa stracą dla Europy na znaczeniu.

W oczach Kremla to wyraźne złamanie paktu Merkel- Putin, a napaść na Ukrainę to próba ukarania sojusznika za pominięcie rosyjskich interesów w Europie oraz w relacjach Niemiec i Chinami. Nie będzie żadnej zamiany sojuszy – w ten sposób Moskwa daje krwawy sygnał Berlinowi.

FMC27news