Przebieg inwazji na Ukrainę wskazuje, że Kreml zlekceważył przeciwnika. Kozłem ofiarnym stała się FSB, ale to wywiad wojskowy GRU ponosi główną odpowiedzialność za agresję. Zachód nie docenił skutków wewnętrznej rywalizacji służb specjalnych o wpływ na Putina i przespał najważniejszą zmianę. Po raz pierwszy we współczesnej Rosji kremlowskie intrygi siłowików wygrała armia, a więc GRU. Ocena przebiegu wojny, jako dowodu słabości rosyjskich służb wywiadowczych jest nietrafna. Właściwe jest pytanie, kto zyskał na ukraińskiej rzezi?
Rosyjska wspólnota wywiadowcza W Rosji funkcjonuje kilkadziesiąt struktur specjalnych z uprawnieniami operacyjno-rozpoznawczymi. Takie prerogatywy dają im możliwość prowadzenia działań wywiadowczych. Na przykład oprócz wojsk pogranicznych płytkim wywiadem zajmuje się również Federalna Służba Celna. Rosfinmonitoring, czyli wywiad finansowy, działa nie tylko w kraju, ale także globalnie.
Byłoby naiwnym myśleć, że komórek analizy zagranicznych informacji nie ma Służba Bezpieczeństwa Prezydenta, chroniąca bezpośrednio Putina, lub Federalna Służba Ochrony. Ostatnia nie tylko strzeże rosyjskich elit władzy, ale również monitoruje ich lojalność wobec Kremla. Oczywiście każda ze struktur zajmuje się rozpoznaniem zgodnie z zakresem własnych kompetencji. Natomiast jeśli chodzi o klasyczny wywiad zagraniczny, na rosyjską wspólnotę składają się trzy główne instytucje.
Pierwszą jest cywilna SWR/SWZ. Służba Wywiadu Zagranicznego odpowiada kompetencyjnie naszej Agencji Wywiadu, a szczególnie CIA. SWZ działa globalnie i strategicznie, a więc na całym świecie.
Od 1998 r., a więc okresu, gdy obowiązki dyrektora pełnił krótko Putin, stale rozszerzają się kompetencje wywiadowcze FSB. Początkowo Federalna Służba Bezpieczeństwa była głównie szeroko pojętym kontrwywiadem, łączącym w sobie zadania walki z terroryzmem i ekstremizmem politycznym, czyli wszelką działalnością antykonstytucyjną.
O ile dziś SWZ prowadzi działania przeciwko tzw. dalekiej zagranicy, np. Polsce, o tyle FSB (V Zarząd) przejął kuratelę nad bliską zagranicą, a więc sytuacją wewnętrzną i polityką zagraniczną byłych republik sowieckich, w tym Ukrainy. Takie zadanie wynika z doktryny bezpieczeństwa Rosji, uznającej za priorytet wzmocnienie, a obecnie integracyjną odbudowę sowieckiego imperium.
Wreszcie trzecim fi larem jest wywiad wojskowy, czyli osławiony GRU. Działalność Głównego Zarządu Wywiadowczego ministerstwa obrony wspierają jednostki rozpoznania satelitarnego i elektronicznego sił zbrojnych. Formalnie GRU koncentruje się na zadaniach SWZ i FSB, tyle że w aspekcie militarnym. Odpowiada również za wojskową politykę zagraniczną, która jest bardzo szerokim pojęciem. Obejmuje pracę attachatów wojskowych, ale także wszelkie aspekty współpracy militarnej z zagranicą. Od działań instruktorów i międzynarodowych manewrów, po wsparcie eksportu broni i dostaw sprzętu wojskowego.
Informacje trzech służb trafiają codziennie na umowne biurko Putina. SWZ, FSB i GRU odpowiadają także za prognozowanie rozwoju sytuacji w różnych okresach czasowych. Słowem przedstawiają wydarzenia, fakty oraz wyniki analiz, które są podstawą pracy Rady Bezpieczeństwa Rosji. Co ważniejsze, kształtują obraz świata i rzeczywistości Putina.
Problem w tym, że główne służby rywalizują o wpływ na Kreml i wodza narodu rosyjskiego. Skutkiem jest permanentna wojna podjazdowa o miejsce w systemie władzy oraz kompetencyjny miszmasz, a przede wszystkim brak kontroli. W interesie FSB, SWZ i GRU jest taka deformacja rzeczywistości, aby mogły sobie same stawiać zadania. Celem nie jest rzetelna ocena wydarzeń na świecie, tylko uzyskanie większego znaczenia w kremlowskim aparacie władzy, a więc pozyskiwanie większych środków budżetowych.
Jeśli przekaz danych wywiadowczych ma uzasadniać jak największy dostęp do korupcyjnego koryta, to taka motywacja warunkuje niski poziom profesjonalny, a więc skuteczność. Funkcjonariusze średniego i wyższego szczebla każdej z instytucji rosyjskiego wywiadu nie służą państwu, tylko własnej korporacji, a tym samym mamonie.
Wojna domowa czekistów
Pod koniec pierwszej dekady XXI w. na biurku Putina wylądowały materiały dokumentujące korupcję generałów stojących na czele głównych zarządów FSB. Wściekły wódz wyrzucił na zbity pysk najbardziej skompromitowanych oficerów. Dyrektor służby generał Nikołaj Patruszew otrzymał przysłowiowego „kopa w górę” na stanowisko sekretarza Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Za akcją stał dyrektor agencji antynarkotykowej Wiktor Czerkiesow. Co ciekawe, również generał FSB. Działał ręka w rękę z dzisiejszym dowódcą Rosgwardii (armii wewnętrznej), która pacyfikuje okupowane terytoria Ukrainy. Wówczas Wiktor Zołotow dowodził Służbą Bezpieczeństwa Prezydenta i to on podłożył Putinowi teczkę z materiałami obciążającymi FSB.
Odwet zdarzył się szybko. Na podstawie dowodów sfingowanych przez FSB, prokuratura aresztowała kilku wysokich funkcjonariuszy agencji antynarkotykowej. Wtedy Czerkiesow opublikował w gazecie „Kommiersant” niezwykle krytyczny artykuł o kierunku, w jakim zmierza kraj, a głównie jej służby specjalne.
Postawił tezę, że tylko czekiści mogą odzyskać dla Rosji mocarstwową pozycję w świecie oraz posowiecką strefę wpływów. Warunkiem jest przywrócenie etyki KGB zgodnej z maksymą Feliksa Dzierżyńskiego: Każdy funkcjonariusz ma się wykazywać chłodnym umysłem, gorącym sercem, a przede wszystkim czystymi rękami.
Na swój sposób Czerkiesow miał rację. Kilkanaście miesięcy później ogromnej kompromitacji doznał wywiad wojskowy. GRU był zaskoczony wojną z Gruzją. Konflikt wykazał ponadto degrengoladę sił zbrojnych porównywalną z obecną skutecznością na Ukrainie. W 2008 r. Rosja zawdzięczała zwycięstwo wyłącznie przewadze ilościowej nad przeciwnikiem.
Po akcie wyjątkowej nielojalności wobec Putina, ale także całego środowiska instytucji siłowych, Czerkiesow poszedł w „odstawkę”. Co jednak wspólnego z obecną sytuacją mają wydarzenia sprzed kilku lat? Najkrócej: wszystko, wyjaśniają bowiem faktyczny stan rosyjskiego wywiadu i priorytety kremlowskich elit wywodzących się z KGB/FSB.
Po objęciu prezydentury przez Putina inwazja byłych i czynnych funkcjonariuszy sowieckiej policji politycznej opanowała aparat władzy i gospodarkę Rosji. Kagiebiści przejęli strategiczne koncerny państwowego kapitalizmu. Instytucjonalnym wyrazem systemowej dominacji był ilościowy i kompetencyjny rozrost FSB. Putin przywrócił nadzór KGB nad siłami zbrojnymi, reaktywując osobyjeotdieły FSB w każdej jednostce wojskowej.
Następnie, wykorzystując szczególną rolę, FSB podporządkowała sobie najpierw MSW, a potem Komitet Śledczy prokuratury. Generałowie tej służby przejęli wszystkie instytucje specjalne, nie wyłączając SWZ. Wąska grupa opanowała w ten sposób kanałami korupcyjnymi, które z mozołem budowały wszystkie resorty siłowe i służby. Tyle że skutek okazuje się fatalny. Korupcyjny cel w połączeniu z niskimi kompetencjami profesjonalnymi kadr FSB sprawia, że rosyjska wspólnota wywiadowcza zaczęła realizować swoje zadania za pomocą policyjnej pałki. Co na to Putin? Po pierwsze wywodzi się z tego samego środowiska, dlatego darzył FSB zaufaniem. To nie jest żaden as wywiadu. To typowy sowiecki kagiebista myślący o państwie i jego obywatelach w kategoriach totalitarnego zamordyzmu.
Po trzecie, dominacja FSB była mu i jest potrzebna wyłącznie do ochrony reżimu władzy, na którego czele stoi. Opisane wydarzenia zbiegły się ze wstrzymaniem wszelkich reform gospodarki i prób modernizacji Rosji. Putinowi przestali być potrzebni technokraci, postawił więc na pałkarzy, uderzając w sprawność wywiadowczą odpowiednich służb.
Upadek wywiadu
Od 2004 r. byłym obszarem ZSRS wstrząsają „kolorowe rewolucje”. Gruzja, Mołdowa, Ukraina, Kirgistan, Armenia, wreszcie Białoruś. Społeczeństwa burzyły się i burzą, walcząc o wolność i dobrobyt ze skorumpowanymi reżimami policyjnymi bliźniaczo podobnymi do putinowskiego. Wódz narodu rosyjskiego poczuł się osobiście zagrożony, a po wybuchu wojen domowych w Libii i Syrii oraz rewolucjach w Tunezji i Egipcie jest przerażony. Okrwawiony trup Muamara Kadafiego stał się jego sennym koszmarem.
Dlatego najpierw stworzył teorię spiskową „pełzającej rewolucji”, za pomocą której V kolumna USA, NATO iUE chciała zaatakować Rosję. Aby zapobiec zachodniej agresji, zwiększył represję, rzucając FSB do zastraszenia Rosjan. Dziesiątkami ruszyły procesy szpiegów, terrorystów, ekstremistów i „zagranicznych agentów”. Celowo dotknęły przedstawicieli wszystkich grup zawodowych Rosji. Od biznesmenów, przez naukowców, dziennikarzy, po nauczycieli różnych szczebli edukacji i środowiska kultury.
Najlepszą obroną jest atak, a wizytówką systemu NKWD-KGB były aktywne operacje zagraniczne. Polegają na dezinformacji i budowaniu podziałów zachodniej opinii publicznej. Mówiąc prościej, cały potencjał wywiadowczy Rosji został rzucony do obrony reżimu Putina na dalekich rubieżach.
W tych ramach FSB otrzymała kluczowe zadanie utrzymania wpływów Moskwy w przestrzeni posowieckiej. Powstał V Zarząd Analiz Informacji Operacyjnych. Pod niewinną nazwą kryje się kolosalna struktura organizacji przewrotów, dywersji i sabotażu demokratycznych przemian w niepodległych republikach byłego czerwonego imperium.
Ponieważ takie działania, choćby na przykładzie dwóch rewolucji na Ukrainie, okazały się nieefektywne, Putin włączył do gry wywiad wojskowy i armię. W 2014 r. zaatakował Krym i Donbas, tworząc ogniska wojny. Kluczową rolę w przygotowaniu operacji i okupacji odegrał GRU.
Cywilna Służba Wywiadu Zagranicznego realizuje zadanie strategicznej osłony aktywnych operacji GRU i FSB. Jeśli dwie ostatnie służby przeszły do mordowania przeciwników politycznych Kremla na emigracji, czyli terroryzmu oraz atakowania zachodnich mediów i społeczeństw, SWZ ma dokonać podziału europejskich i amerykańskich elit. Wspólnym celem jest rozbicie od wewnątrz wspólnoty euroatlantyckiej, obezwładniającej NATO i UE.
Pod przykrywką dyplomatów, biznesmenów, działaczy kultury, nauki i sportu kadrowi ofi cerowie SWZ werbują na całym świecie pożytecznych idiotów Putina, najczęściej oferując mamonę intratnych transakcji z Rosją. W realizacji takiej strategii kryje się jednak źródło obecnych niepowodzeń rosyjskiego wywiadu, przynajmniej jeśli chodzi o USA i Europę.
Kreml wybrał nazbyt agresywną metodę. Brutalne ataki hakerskie, zamachy terrorystyczne oraz inne zbrodnie, wymusiły kontrwywiadowczą reakcję zachodnich służb specjalnych. Państwa NATO i UE rozpoczęły seryjnie wyrzucanie rosyjskich szpiegów SWZ. Na przykład Stany Zjednoczone pozamykały gniazda żmij, którymi były konsulaty, przedstawicielstwa handlowe i ośrodki rosyjskiej kultury.
Szpiegom, którzy pozostali, zachodnie służby związały ręce, serwując im ciągłą obserwację i kontrolę. Śmiało można powiedzieć, że brutalność kilerów FSB i GRU oślepiła Kreml na „pięć minut” przed zaatakowaniem Ukrainy. Stąd mocna hipoteza, że zaskoczenie w miarę spójną i ostrą reakcją Zachodu, jeśli chodzi o sankcje i militarne wsparcie Ukrainy, Kreml sprowokował na własne życzenie. Zastępując finezję operacji wywiadowczych kijem bejsbolowym, rosyjski wywiad sam się oszukał, a przede wszystkim odciął od źródeł wiarygodnej informacji.
Niepotrzebny wywiad?
Rosyjski wywiad nie poniósł w Ukrainie klęski, przynajmniej w wymiarze serwowanym przez światowe media. Co najmniej na rok przed wybuchem wojny przestał być Putinowi potrzebny w dotychczasowej roli. Fiasko poniosła wieloletnia kampania rozbicia spójności Zachodu oraz obrony rosyjskiej strefy wpływów w byłym ZSRS. Była realizowana wspólnie przez FSB, SWZ i GRU przynajmniej od 2004 r., czyli Pomarańczowej Rewolucji w Ukrainie. Rosyjskiej wspólnocie wywiadowczej nie udało się powstrzymać demokratycznego buntu na Białorusi ani marszu Kijowa do struktur euroatlantyckich. Co nie znaczy, że rosyjskie służby nie odniosły po drodze wielu sukcesów. Świadczy o tym uwikłanie biznesowe, handlowe, a przede wszystkim energetyczne, w wykonaniu niemieckich i francuskich pożytecznych idiotów Kremla. Jednak od ubiegłego roku zadaniem trzech wywiadów było przygotowanie wojny, ponieważ decyzja o napaści wybuchu ma charakter polityczny. W takich okolicznościach wpływ danych wywiadowczych miał drugoplanowe znaczenie.
Można zatem mówić jedynie o błędach popełnionych na wstępnym etapie operacji militarnej rozpoczętej zimą 2021 r. od koncentracji rosyjskiej armii na granicach Ukrainy. Faktycznie sukcesem nie może pochwalić się V Zarząd FSB. Okazało się, że sieć ukraińskich agentów dezinformowała Łubiankę o prorosyjskich nastrojach wschodniej Ukrainy. Otwarte pozostaje pytania, czy jest to wynik udanej gry kontrwywiadowczej ukraińskiej Służby Bezpieczeństwa?
W innym, prawdopodobnym scenariuszu zawiódł system analitycznej i operacyjnej weryfikacji doniesień agentów FSB. Zwerbowani zdrajcy mówili, to co chciał usłyszeć V Zarząd, ponieważ dostawali za to pieniądze. Innymi słowy, zmyślali informacje, nie ponosząc faktycznego ryzyka.
Natomiast rosyjski wywiad wojskowy spełnił i niestety nadal spełnia swoje zadanie. Ukraina ma ogromny kłopot z dywersantami i sabotażystami przygotowanym przez Rosję. GRU poprawnie wybrało cele ataków rakietowych i kierunki uderzeń.
Jeśli coś w tej rachubie zawiodło, to wyłącznie sprawność i duch rosyjskiej armii rozłożone korupcją własnej generalicji. Najważniejszym wnioskiem pozostaje jednak parcie do wojny ministerstwa obrony i GRU. To one są prawdziwymi motorami napaści na Ukrainę.
„W przeciwieństwie do wielu wcześniejszych wysiłków Moskwy zmierzających do osiągnięcia celów politycznych na Zachodzie i pokonania wroga w Kijowie, Federalna Służba Bezpieczeństwa nie parła, ani nie przygotowała wojny”. Taką opinię wyraził jeden z najlepszych znawców rosyjskich siłowików, dziennikarz Andriej Sołdatow.
Jego zdaniem, gdy FSB przyciągnęła lwią część uwagi Zachodu, Putin wraz z ministrem obrony Siegiejem Szojgu postawili na klasyczną projekcję siły, której kluczowym elementem jest GRU. To wywiad wojskowy zaplanował maskirowkę, czyli strategiczną dezinformację Zachodu. Zawierała pozorowanie ubiegłorocznych negocjacji dyplomatycznych, prowokację białoruską na polskiej granicy, ataki cybernetyczne na USA, wreszcie kryzys energetyczny Europy.
GRU rozpisało role nie tylko dla FSB i SWZ, ale także dla MSZ. Ba, nawet dla Putina, który spotkał się z Joe Bidenem w Genewie. Angela Merkel, Emanuel Macron i Olaf Scholz okazali się niezwykle sprawnymi trollami, czyli pionkami na szachownicy GRU.
Ważny jest wniosek strategiczny, który określi relacje Rosji ze światem na najbliższe dziesięciolecie. Przyznając armii decydującą rolę, Kreml potwierdza dramatyczną zmianę podejścia do kwestii bezpieczeństwa oraz w hierarchii struktur siłowych. We wcześniejszych latach armia nie była zaangażowana w rosyjską politykę i została podporządkowana KGB/FSB, z których szeregów wywodził się Putin. Dziś armia wyszła na systemowe prowadzenie. Nie chodzi jedynie o arenę międzynarodową, ale o proces decyzyjny, a więc wpływ na Kreml.
Jednocześnie wojsko zyskało niesłychane poparcie społeczne. Przez długie lata armia była uważana przez Rosjan za piąte koło u wozu. Słabo dowodzona, niedofinansowana i zacofana technologicznie. Obecnie kremlowska propaganda wykreowała odwrotny wizerunek sił zbrojnych. Jest to wynik wspólnego wpływu kompleksu zbrojeniowego i ministra Szojgu. Przemysł obronny jest jednym z największych pracodawców karmiących Rosjan. Dla Putina armia odgrywa rolę ostatniego instrumentu polityki mocarstwowej, który pozostał w jego dyspozycji. W przeciwieństwie do FSB i SWZ, w 2014 r. GRU odniósł sukces na Krymie, a rok później w Syrii. Wywiad wojskowy związał się z wieloma oligarchami z najbliższego Putina, budując prywatne armie eskalujące sytuację na Bliskim Wschodzie i w Afryce. GRU odgrywa ogromną rolę w destabilizacji Bałkanów i przetrwaniu rosyjskich klientów w Wenezueli oraz na Kubie. Z punktu wodzenia Putina wywiad wojskowy i armia są skuteczne.
Dopiero dziś w światowych mediach pojawiają się pierwsze sygnały, że wojnę zaplanował Putin wraz z ministrem obrony. Obaj po prostu nie oglądali się na sygnały FSB oraz SWZ lub takowe kompletnie zlekceważyli. W tygodniach poprzedzających rosyjską inwazję wielu analityków wątpiło, czy Rosja faktycznie rozpocznie wojnę na ogromną skalę.
Obecnie Kreml odsłonił karty. Przyszłością Rosji jest militaryzacja społeczeństwa i gospodarki. Cały kraj ma pracować na potrzeby armii, która będzie rosła i pochłaniała rezerwy. Inaczej Putin nie utrzyma władzy. Jego nową i ostateczną podporą są siły zbrojne oraz GRU. Stąd przerażone miny szefów FSB I SWZ na słynnym już posiedzeniu rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa.