3.8 C
Warszawa
poniedziałek, 23 grudnia 2024

Krajowy Plan Odbudowy

Ostatnie dni przyniosły nam nowe informacje dotyczące negocjacji między Polską a Komisją Europejską w kwestii otrzymania przez nasz kraj środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy.

Kiedy piszę te słowa, rzecznik polskiego rządu informuje, że Polska osiągnęła „kamienie milowe” w negocjacjach z Komisją Europejską w kwestii uruchomienia środków w ramach Krajowego Planu Odbudowy. Nie wiem jednak, co to tak dokładnie znaczy, nie mamy bowiem na razie oficjalnego stanowiska przedstawicieli Komisji. Czy owe „kamienie milowe” to tylko precyzyjne określenie tego, co musimy zrobić, żeby środki z KPO dostać, czy też Polska spełnia już wymogi otrzymania pieniędzy na przykład dlatego, że Komisja zadecydowała się na nieco swobodniejsze podejście do warunków wypłaty?

KPO to dokument, który każdy kraj Unii Europejskiej musiał przygotować, aby sięgnąć po środki z pierwszej w historii emisji obligacji realizowanej przez UE jako całość. Emisja ta finansowała program „Next Generation EU”, który został stworzony, aby pomóc wyjść z zapaści pandemicznej. Jednak nie tylko. Chodziło także o to, aby w maksymalnie krótkim czasie wzmocnić finansowanie przede wszystkim projektów innowacyjnych i ekologicznych. Czyli, można powiedzieć, trzy w jednym. Każdy kraj UE miał prawo do określonej puli środków, a głównym kryterium wielkości owych środków była skala problemów gospodarczych związana z Covid-19. Na Polskę przypadło prawie 60 mld euro, w tym prawie 25 mld euro w dotacjach, a reszta w pożyczkach. Ostatecznie Polska zawnioskowała o przyznanie w sumie 35 mld euro, w tym o całą dostępną pulę dotacji.

Problem w tym, że warunkiem otrzymania środków był między innymi brak jakichkolwiek wątpliwości dotyczących praworządności poszczególnych krajów. Komisja Europejska uważała, że wprowadzane w ostatnich latach zmiany w polskim systemie sądownictwa nie gwarantują owej praworządności. I stąd zatrzymanie wypłaty środków z KPO. Nie wchodząc w dyskusje prawne i zasadność stanowisk obu stron warto zwrócić uwagę na to, jaki wpływ na polską gospodarkę miałoby otrzymanie tych środków właśnie teraz.

Po pierwsze środki z KPO wzmocniłyby wzrost gospodarczy. To wniosek wręcz oczywisty. Co warto jednak podkreślić, owo wzmocnienie wzrostu nastąpiłoby w bardzo newralgicznym momencie. Moim zdaniem bowiem rok 2022 będzie rokiem hamowania najważniejszych obszarów gospodarczych świata, czyli USA, strefy euro i Chin. Prawdopodobnie wszystkie trzy wejdą w recesję techniczną, co będzie miało skutki także dla nas. Dlaczego ma dojść do tego hamowania? Wspomnę tylko o najważniejszych przyczynach. Kończy się właśnie, a właściwie już się skończył, okres wzrostu „na sterydach”, czyli czasu wynikającego z zaaplikowania światowej gospodarce bilionów dolarów pożyczonych i wydrukowanych na zasypanie koronawirusowej dziury. Banki centralne zaczęły zakręcać kroplówkę polegającą na przykład na kupowaniu równego rodzaju aktywów, przede wszystkim obligacji skarbowych finansujących długi państw. I powoli przygotowują się do rozpoczęcia operacji ściągania wydrukowanych nadwyżek z rynku. W dodatku obserwujemy mocny wzrost inflacji, który skutkuje i będzie skutkował podnoszeniem stóp procentowych. Oba te procesy hamują popyt, czyli wpływają na wzrost gospodarczy. W dodatku w Chinach wciąż mamy pandemię, a Państwo Środka walczy z nią, „zamrażając” poszczególne regiony. To prowadzi do ograniczenia wzrostu gospodarki i wpływa także na aktywność w innych częściach świata. W dodatku Chiny mają problemy choćby z rynkiem nieruchomości. A to też może skutkować ograniczeniem wzrostu. I to nie tylko w Chinach. A na te wszystkie elementy trzeba jeszcze nałożyć gospodarcze skutki dla świata napaści Rosji na Ukrainę.

Wyhamowanie w najważniejszych gospodarkach globu wpłynie także na Polskę. Zresztą my także podnosimy stopy procentowe, walcząc z inflacją i też hamujemy przez to popyt wewnętrzny. To podstawowy sposób walki ze zbyt dużym wzrostem cen. Środki z KPO byłyby zatem bodźcem ograniczającym spadek tempa wzrostu naszej gospodarki. Oczywiście nie uciekniemy od niego, ale będzie on jednak mniejszy.

Druga kwestia to kwestia walki z inflacją. Środki z KPO to dodatkowy popyt, szczególnie inwestycyjny, ale zanim inwestycje zostaną uruchomione, to przez rynek walutowy przejdą miliardy euro, a to oznacza czynnik umacniający złotego. A mocniejszy złoty to mniejszy import inflacji, choćby w postaci tańszych zakupów surowców energetycznych. Poza tym KPO, jak już wspomniałem, to relatywnie wyższy wzrost gospodarczy, czyli relatywne zmniejszenie ryzyka związanego z Polską. A to jest znowu czynnik umacniający złotego. W tym kontekście warto też wspomnieć o sytuacji finansów publicznych. Owszem, wykorzystanie środków z KPO będzie oznaczało konieczność znalezienia środków własnych, czyli będzie je trzeba pożyczyć. Jednak efekt tej pożyczki, czyli zrealizowane projekty, będzie działał na plus, jeśli chodzi o ogólną poprawę postrzegania naszego kraju. I jego stabilności. Bez środków z KPO albo inwestycje z niego wynikające nie zostaną zrealizowane, albo zadłużymy się dodatkowo, żeby odpowiednie środki zebrać. A to już nie będzie takie proste. I takie tanie. Rentowności polskich obligacji, czyli ich roczny koszt z punktu widzenia państwa, wynosi już 7 proc. I będzie zapewne jeszcze rósł. Tak na marginesie, rok temu był on poniżej 2 proc. Jednak to już temat na inny felieton.

FMC27news