Wszystko wskazuje na to, że świat wchodzi właśnie w okres silnego spowolnienia. Trudno dzisiaj wyrokować, jak długo ono potrwa i jak głębokie będzie.
Kryzys pandemiczny, który sam w sobie nie był oczywiście kryzysem ekonomicznym, doprowadził do bardzo poważnych skutków ekonomicznych. Aby ograniczyć proces rozprzestrzeniania się wirusa, politycy na wniosek ekspertów postanowili nacisnąć guzik i ograniczyć naszą aktywność. Także gospodarczą. Czyli na skutek odgórnej decyzji świat po prostu stanął. Zapaść gospodarcza, która była jego efektem, nie ma sobie równych w historii pod względem dynamiki procesu. Mieliśmy kraje, jak choćby Francję czy Wielką Brytanię, w których PKB spadło w drugim kwartale 2020 roku w stosunku do pierwszego kwartału 2020 roku o 20 proc. To był szok. Z drugiej jednak strony nigdy w historii nie przygotowano w tak krótkim czasie tak ogromnych pieniędzy, pożyczonych i wydrukowanych, aby te koronawirusową dziurę zasypać. Środki pomocowe o wartości bilionów dolarów w skali świata (możemy szacować tę wartość na ponad 20 bilionów dolarów, choć często trudno jednoznacznie przypisać, jakie fundusze wiązały się z walką ze skutkami COVID 19, a jakie nie), zaczęły wyciągać świat z zapaści. I w roku 2021 de facto odrobiliśmy koronawirusowe straty. To znaczy, że pod względem wielkość gospodarek wróciliśmy do roku 2019. W wielu przypadkach, jak choćby w przypadku Polski, jesteśmy nawet dość wyraźnie powyżej PKB z 2019 roku.
Ten okres, okres swoistego „wzrostu na sterydach” już się jednak skończył. I wszystko wskazuje na to, że właśnie zaczął się okres mocnego hamowania. Moim zdaniem będzie on dotyczył, a właściwie już dotyczy, trzech najważniejszych obszarów gospodarczych, czyli USA, strefy euro i Chin. Jest bardzo prawdopodobne, że wejdą one w recesję w ujęciu kwartał do kwartału. To znaczy, że przynajmniej dwa kwartały z rzędu w porównaniu do poprzednich kwartałów będą na minusie. A nie można wykluczyć, że do recesji dojdzie także w ujęciu rok do roku. A zatem będziemy mieli przynajmniej dwa kwartały z rzędu, w których odnotujemy spadek PKB w porównaniu do analogicznych kwartałów poprzedniego roku. Skąd tak mocne hamowanie?
Przyczyn jest wiele. Zacznijmy od Chin, bo tam sytuacja wydaje się najpoważniejsza. Zwróciłbym uwagę na dwa, moim zdaniem, najważniejsze powody pogorszenia sytuacji. Państwo Środka walczy z pandemią, a najważniejszą bronią w tej walce jest zamykanie obszarów, na których Covid-19 się pojawia. A to hamuje wzrost. W dodatku Chiny mają wewnętrzne problemy ekonomiczne, jak choćby trudną sytuację na rynku nieruchomości, gdzie jest coraz więcej podmiotów zagrożonych bankructwem. Bezrobocie w Chinach już wyraźnie wzrosło, przekraczając 6 proc. i dobijając niemalże do poziomu z apogeum pandemii z początku 2020 roku. A to poziomy w tym kraju niespotykane. Sytuacja w Chinach przekłada się na resztę świata. Z jednej strony w postaci przerw w łańcuchach dostaw, z drugiej w postaci relatywnie mniejszego popytu. Chińczycy przecież też kupują i to dużo w innych krajach. Jeśli chodzi o pozostałe wielkie obszary gospodarcze to USA i Euroland, także inne kraje, obok odczuwania negatywnych impulsów popytowych z Chin, walczą z inflacją. Z jednej strony podejmują decyzje o wygaszaniu programów drukowania pieniądza, z drugiej proces podnoszenia stóp procentowych się zaczął albo się zaraz zacznie. A to oczywiście hamuje wzrost. I na to wszystko należy jeszcze nałożyć skutki napaści Rosji na Ukrainę. Dało to jeszcze większy impuls inflacyjny, no i w wielu krajach doprowadziło do pogorszenia nastrojów konsumentów i przedsiębiorców. A to nie sprzyja decyzjom zakupowym i inwestycjom. W dodatku nie wiemy, jak sytuacja będzie się dalej rozwijać. Wiele pytań pozostaje otwartych nie tylko w kontekście działań wojennych, ale także sytuacji wielu rynków, jak choćby rynku surowcowego czy żywności. Nieprzewidywalność to coś, czego nikt nie lubi, szczególnie przedsiębiorcy.
A jaki to będzie miało wpływ na Polskę? 8,5 proc. wzrostu PKB rok/rok w pierwszym kwartale 2022 roku w tym kontekście jawi się jako zamierzchła przeszłość. Polska także weszła w okres ostrego hamowania. I też grozi nam recesja przynajmniej w ujęciu kwartalnym. To, co może nas odróżniać do wielu innych krajów, to perspektywa relatywnie niewielkiego wzrostu bezrobocia. Mamy bowiem specyficzną sytuację na rynku pracy mocnego braku pracowników. Będzie to zatem dość dziwna sytuacja. Z jednej strony hamowanie gospodarki lub nawet jej zwijanie się, z drugiej strony niskie, choć zapewne wyższe niż dzisiaj bezrobocie. Przeciętny Kowalski poważnych problemów z tym związanych, czyli braku pracy, raczej nie odczuje. Znacznie bardziej doskwierać mu będzie wysoka inflacja i koszty walki z nią w postaci wysokich stół procentowych.
To pozostało jeszcze jedno pytanie: czy grozi nam stagflacja, a zatem okres jednoczesnej recesji i wysokiej inflacji? Jest to zmora ekonomistów, bo nie bardzo wiadomo, jak w takiej sytuacji sobie radzić. Z jednej strony należałoby obniżać stopy procentowe, żeby walczyć z recesją, a drugiej je podnosić, żeby hamować inflację. Teoretycznie stagflacja nam grozi. Jednak jeśli tylko coś dramatycznego się nie stanie, to w momencie nadejścia recesji powinniśmy już być, także w Polsce, w sytuacji inflacji co prawda wysokiej, ale jednak spadającej. A to już nie wyglądałoby tak dramatycznie. Jednak jeśli ten scenariusz się nie spełni, to sytuacja rzeczywiście nam się bardzo skomplikuje.
Marek Zuber
Akademia WSB