14.4 C
Warszawa
piątek, 29 marca 2024

Umierający Putin. Operacja „Dezinformacja”?

Koniecznie przeczytaj

Każdy przeciek informacji o stanie zdrowia przywódcy kraju toczącego wojnę podlega cenzurze. Szczególnie jeśli chodzi o Rosję, w której Putina zawsze otaczała blokada medialna. Czy w świetle takich reguł, fala spekulacji nie wydaje się dziwna? Chyba że „umierający Putin” to operacja specjalna Kremla wymierzona w Zachód.

Cud, że jeszcze żyje

„Putin przeszedł ciężką operację” – poinformował włoski dziennik „La Stampa”. Fakt potwierdził natychmiast włoski tytuł „Il Messaggiero”. Stan zdrowia „mordercy”, jak Putina nazwał prezydent USA, nie schodzi z czołówek światowych agencji. Także nasze media nie pozostają w tyle. Ba, kartę pacjenta analizują portale medyczne, a za wskazanie daty śmierci zbrodniarza wzięli się jasnowidze. Doprawdy, wobec ilości „chorób” Putina można powiedzieć: To cud, że jeszcze żyje!

Samych nowotworów są trzy: tarczycy, trzustki i białaczka. Ponadto Putin choruje poważnie na kręgosłup. Uwaga! Kontuzji nabawił się podczas lotu paralotnią. Jak na funkcjonariusza KGB przystało, śledził klucz dzikich gęsi. Istnieje podejrzenie, że cierpi także na chorobę dekompresyjną. Kilka lat temu nurkował w Morzu Czarnym, zwiedzając podwodne ruiny helleńskich kolonii. Mógł także spaść z konia lub zderzyć się z wielkim jesiotrem podczas wędkowania na Syberii.

To prawda, że Putin ma 70 lat. W takim wieku często dają o sobie znać kontuzje z młodości lub choroby cywilizacyjne, takie jak nowotwory, schorzenia kardiologiczne i cukrzyca. Chodzi jednak o to, że Putin jest okazem zdrowia. Nikotynowy abstynent i wielbiciel trunków w protokolarnym zakresie. Odżywia się zdrowo, o co dba kremlowska kuchnia. Przez całe życie uprawiał sport. Jeździ na łyżwach, nartach i konno. Dzień zaczyna treningiem na siłowni, a kończy basenem.

Przede wszystkim od 25 lat czuwa nad nim zespół najwybitniejszych rosyjskich lekarzy, a zważywszy na setki miliardów dolarów, z których Putin okradał Rosjan, także światowych sław. O dostępie do najnowocześniej aparatury diagnostycznej, nowatorskich terapii farmakologicznych, genetycznych i przeszczepów nie wspominając.

Nawet jeśli Putin cierpi na dowolną chorobę, w tym nowotworową, czy nikogo nie dziwi fakt, że nieuleczalna przypadłość ujawniła się 24 lutego 2022 r.? Dokładniej wówczas, gdy w łeb wziął plan starcia Ukrainy w pył w 72 godziny? Od 100 dni rosyjska armia bierze katastrofalne cięgi. Sama Rosja dojada zapasy, gospodarka staje, a budżet zaczyna świecić pustkami z powodu embarga. Taka diagnoza faktycznie każe wierzyć w dwie nieuleczalne przypadłości Putina. Pierwsza to zwierzęca nienawiść do Ukrainy i zachodniej demokracji. Druga to równie zwierzęcy strach przed własnym upadkiem. Rosyjska historia to ciąg mordów dokonywanych na samodzierżawcach. W ruch szły trucizny, orderowe szarfy, tabakierki, a w końcu mauzery czekistów. Putin o tym doskonale wie. Rozumie, że jedynym lekarstwem jest zakład psychiatryczny i status dożywotniego pensjonariusza.

Jeśli nie choroby, to co?

Oczywiście chodzi o przyczyny, a jeszcze bardziej źródła fali spekulacji na temat zdrowia Putina, czyli o ich cel. Z przeglądu mediów wynika, że częstym źródłem rzekomych przecieków są służby wywiadowcze. Zarówno ukraińskie, jak i amerykańskie oraz brytyjskie.

W takim razie adresatami plotek są Rosjanie, a szczególnie kremlowski aparat władzy. System polityczny Putina nie bez przyczyny jest zwany piramidą władzy. Każdy reżim totalitarny lub autorytarny, pozbawiony bezalternatywnego lidera jest skazany na destrukcję. W przypadku Rosji tak zdegenerowanej złodziejstwem, korupcją i przemocą, śmierć Putina grozi katastrofalnymi następstwami. W historyczny gen zbiorowej pamięci Rosjan na trwale wpisały się dwa fenomeny: smuty i rządów oligarchii.

W pierwszym chodzi o silne zaburzenia wewnętrzne zwiastujące anarchię, falę przemocy i głód. Oligarchia to z kolei jeszcze większe złodziejstwo, pauperyzacja i bieda. Wynika z tego, że władzę sprawuje kilku Putinów. Najgorsze są skutki obu fenomenów. Przykładem był Stalin, który wzmacniając państwo, czyli własną dyktaturę, wymordował miliony ludzi. W jego ślady idzie Putin.

Jeśli więc autorami spekulacji są ukraińskie lub zachodnie służby specjalne, celem jest zasianie społecznej paniki na tle lęku o przyszłość. W przypadku elit władzy zwątpienie w Putina oznacza problemy w funkcjonowaniu państwa i gospodarki. Gdy po śmierci jedynego dysponenta wszystko może się zawalić, trzeba zadbać nie o Rosję, lecz o siebie. Podobny tok myślenia każe biurokratom kraść szybciej i więcej oraz planować dezercję, aby nie stać się ofiarą historycznych prawidłowości. W sumie zachodnim służbom chodziłoby o przyspieszenie gnicia Rosji, a więc upadku Putina.

Najbardziej prawdopodobny scenariusz zakłada jednak, że głównym źródłem spekulacji o zdrowiu Putina jest sam Putin. Wskazuje na to kilka poszlak. Chodzi o metody transferu informacji i źródła przecieków, mających mityczny dostęp do ściśle strzeżonych tajemnic Kremla. Tymczasem Czeka, NKWD i KGB, słynęły z tzw. głębokich operacji. Inną nazwą były operacje aktywne, ich skutki bowiem tyleż nieoczekiwane, co długotrwałe. W skrócie chodziło o przekonanie, że komunistyczny reżim nie jest taki straszny, z Moskwą da się handlować i politycznie układać. Następnym celem była dyskredytacja demokracji, czyli przypisanie złych uczynków na przykład USA.

Przykładem była operacja dezinformacji na temat AIDS. HIV miał być amerykańską bronią biologiczną. Wirus uciekł z wojskowych laboratoriów w Niemczech, dlatego zarażeniu ulegli amerykańscy żołnierze w Europie. W ten sposób KGB podsycał nieufność między euroatlantyckimi sojusznikami. Równie ważny jest fakt, że jako pierwsza poinformowała o tym lokalna gazeta z Indii, a za nią „dezę” powtórzyli miejscowi korespondenci światowych agencji.

Podobnie dziś jednym ze źródeł sensacji włoskich mediów jest izraelski dziennikarz Mark Kotlarski. Nikt jednak nie dodał, że to publicysta rosyjskojęzyczny, produkujący się w rosyjskojęzycznych mediach Izraela. Niszowych, ale za to sympatyzujących, jeśli nie gorąco popierających Putina i jego wojnę z Ukrainą.

Następną kwestią jest cel. Adresatami zdrowotnej dezinformacji są europejscy targowiczanie. Niemiecka SPD na czele z Olafem Scholzem, Emanuelem Macronem, lewica rządząca Hiszpanią i włoska klasa polityczna. Słowem wszyscy, którzy chcą kosztem unicestwienia Ukrainy kontynuować z Rosją politykę „biznes jak zwykle”. Oczywiście po to, aby kontynuować władzę i obrastać krociowymi zyskami.

Intryga Kremla nie jest skomplikowana. Jeśli Putin umiera i za chwilę go zabraknie, warto dogadać się z potencjalnymi, nieskompromitowanymi następcami. Aby jednak nadal zarabiać i wypaść z „rosyjskiej kolejki”, trzeba negocjować już i za wszelką cenę, czyli o Ukrainie bez Ukrainy.

Dodatkowym impulsem jest groźba przyjścia do władzy kogoś gorszego od Putina. Tu jak króliczek z kapelusza wyskakuje nazwisko generała FSB Nikołaja Patruszewa. Do byłego szefa policji politycznej, a obecnie sekretarza Rady Bezpieczeństwa Rosji pasuje wiele określeń. Twardogłowy, ideologiczny i militarny „jastrząb”, szara eminencja Kremla, wreszcie godny następca Nikołaja Jeżowa i genseka Jurija Andropowa. Słowem mały Stalin.

Jeśli dojdzie do władzy, „umierający” Putin będzie przy nim demokratą i gołąbkiem pokoju. Dlatego dajmy temu ostatniemu wyjść z twarzą z ukraińskiej wojny. Może wskaże następcą rosyjskiego „liberała” w rodzaju Dmitrija Miedwiediewa? Inaczej przyjdzie zły Patruszew i odetnie Niemcom gaz. Dopiero pokaże Europie, co znaczy wojna.

Najnowsze