Polska w grze o Segment B
Pojawiły się głosy – w tym polityków, jak premiera Morawieckiego, części posłów Konfederacji, a nawet części posłów koalicji rządzącej – że należy dokonać deregulacji po to, aby powstał prawdziwy przemysł dronowy.

Jacek Bartosiak – założyciel i właściciel Strategy&Future
W toku wojny na Ukrainie okazało się, że nowe systemy broni, które są tańsze i skuteczniejsze od starych – mam tu na myśli drony, automatykę i robotykę ich dotyczącą, gromadzenie danych, roje, sztuczną inteligencję – znacząco zmieniają jej przebieg.
Jest to technologia, która ma podwójne zastosowanie. Równie dobrze, jeśli nie lepiej, sprawdza się w życiu cywilnym, pozwala zarabiać pieniądze, a przy tym wymaga znacznie mniejszych nakładów, aby powstała czy była produkowana.
NATO NIE POMOŻE?! Polacy mówią wprost o wojnie z Rosją | Sonda Uliczna
To rewolucja – zmienia drogie i tylko wojskowe systemy na systemy podwójnego zastosowania, które są tańsze, lepsze i mają cywilne zastosowanie. Prawdziwa rewolucja, podobnie jak proca Dawida, która służyła zarówno do odganiania wilków i lwów pustynnych od owiec Dawida i jego towarzyszy, jak i w konkretnym momencie – podczas bitwy z Filistynami – do zabicia Goliata.
Tak samo jest z bronią podwójnego zastosowania oraz z tym, że to na Ukrainie powstał ekosystem zderegulowany, zdecentralizowany, rozproszony, odbiurokratyzowany. Państwo nie ma tu właściwie nic do powiedzenia. Pozwala nawet wojsku – bezpośrednio batalionom, a nawet kompaniom – zamawiać uzbrojenie u producentów prywatnych, którzy na tym zarabiają.
System jest rozproszony, w dużej mierze zdigitalizowany i nie ma tutaj elementu polityki. Ma to konkretne konsekwencje zarówno na polu walki.
Ma to przełożenie również na sytuację geopolityczną Polski. Państwa, które wchodzą w Segment B, stają się bardziej niezależne od pomocy zewnętrznej – na przykład od Ameryki albo od zachodniej Europy – zwłaszcza technologicznie. Rozwijają też sposób organizacji wojska, który jest nowy, inny, być może skuteczniejszy.
W Polsce, wraz z nalotem dronów na wschodnią Polskę, wybuchła debata – zainicjowana również przez nas kilka miesięcy wcześniej – na temat Segmentu B.
Okazuje się, że jest prywatny kapitał, który chce zainwestować w tym obszarze. Są prywatni, potężni przedsiębiorcy w Polsce, którzy – gdyby państwo nie wymagało tylu zgód, a służby specjalne nie wtrącały się ze swoimi opiniami i decyzjami w cały proces inwestycyjny, sprzedażowy, a nawet technologiczny – z miłą chęcią zainwestowaliby swoje pieniądze. Dzięki temu pojawiłyby się prywatne środki w sektorze, który dotąd wydawał się nie istnieć.
To właśnie Segment B.
W związku z tym pojawiły się głosy – w tym polityków, jak premiera Morawieckiego, części posłów Konfederacji, a nawet części posłów koalicji rządzącej – że należy dokonać deregulacji po to, aby powstał prawdziwy przemysł dronowy.
Także wszystko wokół tego – jak analiza danych czy sztuczna inteligencja – powinno zostać w pełni zderegulowane. Powstają pomysły na projekty ustaw w tym zakresie. Producenci się gromadzą, tworzą stowarzyszenia, chcą lobbować.
Osobiście również jestem zaangażowany w ten proces, ponieważ uważam, że jest niezbędny. Ma jednak kilka wymiarów geopolitycznych.
Po pierwsze, okazuje się, że mniejsze państwa są w stanie – dzięki Segmentowi B – skutecznie, w sposób asymetryczny, powstrzymywać na poziomie taktycznym czołgi Putina. Na poziomie operacyjnym mogą skutecznie dławić manewr, tak że Rosjanie nie są w stanie wykonywać szybkich rajdów, okrążeń, oskrzydleń, kotłów i tak dalej.
Na poziomie strategicznym Segment B doprowadził do tego, że Ukraina uzyskała zdolności „długiej ręki” – uderzeń dalekiego zasięgu. Mówimy tu o dronach dalekiego zasięgu czy pociskach manewrujących, które wcześniej znajdowały się jedynie w arsenale wielkich mocarstw. Były one ewentualnie sprzedawane lub udostępniane mniejszym państwom i ich sojusznikom na warunkach określonych przez mocarstwa, w ramach kontrolowanego systemu dowodzenia, namierzania, targetingu czy świadomości sytuacyjnej.
Otóż Segment B doprowadza do uniezależnienia – umożliwia zarówno postawienie się Federacji Rosyjskiej w polu i sztuce operacyjnej, jak i uzyskanie wymiaru strategicznego. Widzimy przecież, jak płoną rafinerie w Rosji.
Segment B powoduje też uniezależnienie od pomocy wielkich mocarstw sojuszniczych, a samo uzależnienie bywa kłopotliwe i duszące – tak jak miało to miejsce w przypadku Ukrainy, zwłaszcza w pierwszych dwóch latach wojny. Byłoby to również problemem, jak uważam, dla Polski.
Innymi słowy: przed Polską wielka szansa na odmianę położenia geopolitycznego, wielka szansa na zbudowanie Segmentu B.
Michał Pomorski: Kontrole podatkowe od kuchni
Pojawia się tu jeszcze trzeci element: Ukraińcy są w stanie wojny.
Potrzebują głębi strategicznej, która nie jest bombardowana – czyli na przykład terytorium Polski. Są gotowi na transfer technologii, bo zazwyczaj państwo walczące, w zamian za możliwość produkcji na terenie sąsiada – przynajmniej komponentów, a najlepiej całości – będzie zainteresowane albo nawet zmuszone do transferu technologii.
Poza tym Ukraińcy wiedzą już, że nie dostaną żadnych gwarancji bezpieczeństwa ani zaproszenia do Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zatem nie wydarzy się formalne rozszerzenie NATO, ani obecność amerykańska na terytorium Ukrainy, która zabezpieczałaby przed przyszłą – i najprawdopodobniej rychłą – interwencją Moskwy w sprawy polityczne Ukrainy.
W związku z tym jedynym gwarantem bezpieczeństwa – poza własnymi siłami zbrojnymi – pozostają państwa, które boją się Rosji i postrzegają ją jako wroga: Polska, Szwecja, Turcja, państwa bałtyckie czy Finlandia.
Chodzi o posiadanie takich zdolności, głównie wynikających z Segmentu B jak proliferacji broni rakietowej, dronów dalekiego zasięgu, sztucznej inteligencji czy technologii IT związanej z wojskowością. Chodzi o technologie, które same – bez zgody Amerykanów – mogą głęboko uderzać, odpowiadać i dokonywać tzw. odstraszania przez ukaranie.
To właśnie robią teraz Ukraińcy.
Innymi słowy, w interesie strategicznym Ukrainy jest proliferacja tych technologii i ich otwarcie. I to jest klucz.
Innymi słowy: posiadanie przez Polskę zdolności określonych publicznie jako Segment B jest ze wszech miar nie tylko naszym interesem ekonomicznym, gospodarczym i technologicznym, ale również geopolitycznym.