Polskie sądy faworyzują niemiecki koncern w sporze z polskim przedsiębiorcą.
Historia choroby
To długa historia. Wszystko zaczęło się kilka lat temu, gdy szefowie niemieckiego koncernu postanowili przejąć sieć sprzedaży zbudowaną przez polskiego biznesmena Krystiana Poloczka. Jego firma, Iberia Motor Company (IMC S.A.) przez 20 lat była dealerem marki SEAT (należy do niemieckiego koncernu Volkswagen) na Polskę. Przez te lata odnosiła same sukcesy. W 2014 r. musiała jednak ograniczyć swoją działalność jedynie do sprzedaży części zamiennych. Wszystko dlatego, że przedstawiciele Volkswagena zablokowali dostawy samochodów do Polski. Skutkiem tych działań był upadek kilkunastu salonów sprzedaży.
Problemy zaczęły się w 2009 r., gdy Volkswagen zdecydował się przejąć rynki, na których dystrybucję poszczególnych marek prowadzili niezależni od koncernu importerzy. Chodziło o to, aby Volkswagen przejął ich marże. Mianowany przez Volkswagena prezes SEAT-a James Muir zaczął zmiany od rynków wschodnich. W 2011 r. wypowiedział Poloczkowi umowę na import Seatów. Tyle tylko, że zawarty w kontrakcie dla rynku polskiego okres wypowiedzenia wynosił trzy lata, a jego koniec przypadał w listopadzie 2014 r. Do tego momentu Iberia Motor Company powinna być wyłącznym importerem SEAT-a. To zaś kolidowało z planami koncernu, który znacznie wcześniej chciał przejąć rynek polski i czerpać z niego zyski. Prezes SEAT-a próbował wymusić skrócenie okresu wypowiedzenia.
Na spotkaniach z właścicielami salonów przedstawiciele koncernu straszyli, że jeżeli ich warunki nie zostaną spełnione, to oni „zostawią spaloną ziemię” (rozmowy były nagrywane). Na jednym ze spotkań padły nawet słowa: „Jeśli nie przyjmiecie naszych warunków, to uruchomimy niemieckie czołgi” (w domyśle potęgę całego niemieckiego koncernu).
Koncern zdecydował się wprowadzić drugiego importera SEAT-a do Polski – należącą do koncernu VW spółkę Volkswagen Group Polska, która miała przejąć import samochodów, salony SEAT-a itp. Przedstawiciele Volkswagena stawiali dealerom propozycje nie do odrzucenia: kto współpracuje z Poloczkiem, nie ma prawa sprzedawać ich produktów. Koncern ograniczył pieniądze na reklamę i promocję aut i wywindował limity sprzedaży do granic niemożliwych do spełnienia. Do tego doszedł jeszcze inny kłopot: powiązany z koncernem Volkswagena bank zaczął wypowiadać dealerom Seat-a umowy kredytowe praktycznie bez powodów. Niedogodności dotyczyły przede wszystkim dealerów zrzeszonych przez firmę Poloczka.
Sądowe bitwy
Dokonywano zmian zasad finansowania i zapłaty cen za dostarczone samochody z naruszeniem wcześniejszych uzgodnień, na końcu całkowicie wstrzymano dostawy samochodów na rzecz IMC (ponad 2400 zamówionych i niedostarczonych pojazdów). Chociaż w listopadzie 2011 r. SEAT wypowiedział Spółce IMC umowę hurtowej sprzedaży samochodów z zachowaniem 3-letniego okresu wypowiedzenia, to już w lipcu 2012 r. wstrzymał dostawy samochodów do IMC. Właśnie wtedy wprowadził wspomnianego Volkswagena na polski rynek. W odpowiedzi na takie działanie IMC przestała płacić za wcześniej dostarczone samochody. We wrześniu 2012 r. IMC wystąpiła przeciwko SEAT S.A. z pozwem do Trybunału Arbitrażowego w Wiedniu (Vienna International Arbitral Centre w skrócie VIAC) o zapłatę odszkodowania 119 mln euro (wyliczenie szkody dokonane przez audytora KPMG w Hiszpanii). IMC chciała pieniędzy za szkody spowodowane wypowiedzeniem przez SEAT umów dystrybucyjnych i podjęciem wrogich działań zmierzających do usunięcia z rynku. Seat wystąpił z roszczeniem wzajemnym 12,5 mln euro za niezapłacone auta. 10 kwietnia 2015 r. Wiedeński Trybunał Arbitrażowy uznał zasadność roszczeń IMC S.A, ale orzekł odszkodowanie na poziomie zaledwie 20 mln zł, jednocześnie honorując roszczenia SEAT S.A w całości. Moralnym zwycięzcą był IMC S.A, bo potwierdzono w wyroku VIAC, że SEAT działał niezgodnie z umowami i prawem, ale odszkodowanie było symboliczne. Znamienny jest także fakt, że w toku postępowania arbitrażowego SEAT sam proponował IMC rekompensatę w wysokości 14 milionów EUR (niemal 60 mln zł), a więc kwotę wyższą, niż sam domagał się w powództwie i trzykrotnie wyższą od zasądzonej. Rozpoczęła się kolejna sądowa batalia. SEAT (tak naprawdę Volkswagen) próbuje zrealizować wyrok Trybunału Arbitrażowego. W międzyczasie okazało się jednak, że koncern Volkswagen oszukiwał swoich klientów (także sprzedawców swoich aut) i sprzedawał im wadliwe auta.
We wrześniu ubiegłego roku wybuchła wielka afera w USA. Oto niemiecki gigant motoryzacyjny Volkswagen przyznał, że zaniżał faktyczną emisję spalin, montując podczas testów specjalne zabezpieczenia. Nielegalnie zainstalowane oprogramowanie fałszowało testy dotyczące emisji spalin. W efekcie auta koncernu Volkswagen (również pod markami SEAT, Audi, Skoda i Porsche) dostawały homologację, chociaż z powodu wysokiego zanieczyszczania środowiska, nie powinny być dopuszczone do ruchu. Niektóre wskaźniki przekraczają dopuszczalne normy zanieczyszczeń nawet kilkadziesiąt razy! Na początku roku amerykański resort sprawiedliwości pozwał Volkswagena do sądu i domaga się 45 mld USD (około 180 mld zł) za m.in. złamanie amerykańskiej ustawy o ochronie powietrza. W USA liczbę trefnych aut szacuje się na 600 tys. W Polsce ta liczba wynosi około 140 tys. samochodów. A więc gdyby przyjąć amerykańską miarkę, to polski rząd może domagać się około 40 mld zł.
Jeszcze w trakcie procesu przed arbitrażem SEAT w 2013 r. złożył do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez spółkę IMC S.A. wyzbywania się majątku. 20 marca 2014 r. Prokuratura Okręgowa w Warszawie dokonała zabezpieczenia dokumentów i nośników elektronicznych w siedzibie IMC S.A. Przy okazji zabezpieczono chronioną tajemnicą służbową korespondencję między prawnikami spółki a zarządem. Prokuratura przyjęła do wiadomości, że ma dokumenty stanowiące tajemnicę pełnomocników prawnych, co więcej, potwierdziła, że materiał dowodowy w tym zakresie będzie objęty klauzulą niejawności.
Polscy sędziowie, niemieckie wyroki
W związku z ujawnionymi oszustwami Volkswagena IMC S.A. chciało, aby kwesta ta została uwzględniona również przy orzekaniu przez polski sąd, który miał nadać klauzulę wykonalności dla wyroku austriackiego sądu arbitrażowego. W międzyczasie SEAT gromadził materiały do skutecznej windykacji. – Nasi przeciwnicy procesowi otrzymywali dostęp do dokumentów, których nie mieli prawa otrzymać m.in. stanowiących tajemnicę skarbową. Zawiadamialiśmy organy ścigania, ale bezskutecznie – opowiada Zbigniew Frączyk, radca prawny reprezentujący IMC S.A. i dodaje, że informacje i zeznania świadków gromadzone w postępowaniu karnym, a więc w pewien sposób poufne, były przez przeciwnika bez przeszkód ujawniane i używane w procesach cywilnych.
Jednak najciekawsze rzeczy zaczęły się dziać w ostatnich tygodniach. W lutym 2016 Sąd Apelacyjny w Warszawie rozpatrywał zażalenie IMC S.A. na postanowienie Sądu Okręgowego z lipca 2015 r. dotyczącego nadania klauzuli wykonalności wyrokowi sądu arbitrażowego z Wiednia. Według informacji z sądu posiedzenie w tej sprawie miało odbyć się 24 lutego. Jeszcze 10 lutego ten termin był obowiązujący. Nagle jednak przyśpieszono sprawę i 11 lutego wydano postanowienie. Zbiegło się to z zainteresowaniem prokuratury okręgowej, która rozważała przystąpienie do sprawy. Poprosiła sąd o akta, ale ich nie otrzymała, właśnie z powodu szybciej wydanego postanowienia.
Na początku kwietnia w sprawie cywilnej wytoczonej IMC S.A. przez SEAT o unieważnienie sprzedaży jednej z nieruchomości adwokaci SEAT posłużyli się jako dowodami korespondencją zarządu IMC S.A. ze swoimi prawnikami, zabezpieczoną wcześniej przez prokuraturę w ramach prowadzonego śledztwa. – W mojej wieloletniej praktyce prawniczej nie spotkałem się z sytuacją, w której profesjonalny pełnomocnik odpowiedzialnie powołuje jako dowody w sprawie cywilnej dokumenty zabezpieczone przez prokuraturę w ramach toczącego się śledztwa, zwłaszcza gdy ich przedmiotem jest korespondencja pomiędzy radcą prawnym a Klientem, z mocy prawa objęta tajemnicą zawodową – mówi radca prawny Zbigniew Frączyk. Pomimo sprzeciwu Sąd Apelacyjny w Warszawie i Wydział Cywilny dopuścił tego typu dowód, mimo że nie wolno korzystać z tego typu materiałów bez prawomocnej zgody sądu dla potrzeb postępowania cywilnego.
Pytany o komentarz pełnomocnik IMC S.A. podkreśla, że niezrozumiałe jest, na jakiej zasadzie prokuratura wyraziła zgodę na wykorzystywanie przez pełnomocników SEAT w dowolnych celach dokumentów pochodzących z akt prokuratorskiego postępowania przygotowawczego, tym bardziej takich, których charakter podlega ochronie zgodnie z zasadą tajemnicy adwokackiej. Taka praktyka nie powinna mieć miejsca w państwie prawa – konkluduje mec. Frączyk.
– Materiał dowodowy w sprawie PO VI Ds 136.2016 jest zabezpieczony w całości przed dostępem osób nieupoważnionych w sposób zgodny z obowiązującymi przepisami. W toku postępowania materiał dowodowy jest udostępniany stronom postępowania na ich wniosek w trybie art. 156 par. 5 kpk, natomiast prokuratura nie jest uprawniona do kontrolowania sposobu wykorzystania przez osoby uprawnione uzyskanych informacji – twierdzi prokurator Michał Dziekański, rzecznik prasowy prokuratury okręgowej. Dodaje także, że nie ujawniano materiałów stanowiących tajemnicę adwokacką, ale co z tajemnicą radcy prawnego? Bo to, że korespondencja radcy prawnego i jego klienta stała się dowodem w sądzie, nie ulega wątpliwości.
Reprezentująca SEAT kancelaria prawna Hoffman i Wspólnicy nie odpowiedziała na nasze pytania, mimo złożonej obietnicy.