Bombardowany naciskami zagranicznych ośrodków politycznych i opozycji rząd Beaty Szydło potrzebuje sukcesów jak kania dżdżu. Pomaga mu to, z czym teoretycznie najtrudniej się kłócić, czyli statystyka. W lutym mogliśmy cieszyć się najniższym od 25 lat poziomem bezrobocia w Polsce (według Ministerstwa Rodziny, Pracy Pracy i Polityki Społecznej), ewentualnie ośmiu (w wersji Eurostatu). Czy to początek cudu gospodarczego, czy fałszowanie obrazu rzeczywistości?
Chłodnym okiem
Ogłoszone niedawno raporty różni metodologia. Eurostat w ramach Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) liczy osoby poszukujące pracy w okresie 4 tygodni przed przeprowadzaniem sondażu oraz gotowe do podjęcia jej w ciągu dwóch najbliższych tygodni. W lutym 2016 r. w naszym kraju było ich 1,192 mln – o 195 tys. mniej niż rok wcześniej. Oznacza to spadek bezrobocia z 8 do 6,8 proc. Tak dobrym wynikiem mogliśmy się pochwalić jedynie w czterech pierwszych miesiącach 2008 r. Co charakterystyczne, zasadniczo w podsumowaniu lepiej wypadły państwa nie należące do strefy euro – poza Chorwacją. Można zakładać, że nadal największe problemy ze znalezieniem zatrudnienia spośród obywateli Unii Europejskiej mają Grecy, z tym że od grudnia 2015 r. nie podawali na ten temat aktualnych danych. Nieznacznie poprawiła się sytuacja Hiszpanii, jednak w lutym 20,4 proc. jej mieszkańców wciąż pozostawało bez pracy.
Jak widać, kryteria BAEL są dosyć rygorystyczne, jednak w ich myśl aż w siedmiu państwach naszego kontynentu poziom bezrobocia jest niemal szczątkowy, poniżej 6-procentowy. Najlepiej pod tym względem wypadają Niemcy (4,3 proc.) i Czechy (4,5 proc.) Można łatwo się domyślić, że uwzględniające wszystkich zarejestrowanych w „pośredniakach”, więc także osoby uzależnione od korzystania z zasiłków i pracowników szarej strefy, dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, będą prezentować mniej optymistyczny obraz. W marcu w kartotekach placówek administrowanych przez resort znajdowały się dane 1,602 mln osób. W porównaniu z drugim miesiącem roku oznacza to spadek o 50,4 tys. (0,3 proc.) Poprawa sytuacji najmocniej zaznaczyła się w województwie lubuskim (o 5,5 proc.), zachodniopomorskim i pomorskim. Co więcej, o 6,5 proc. wzrosła liczba zgłaszanych przez biznesmenów w urzędach pracy wolnych stanowisk.
Będzie jeszcze lepiej?
10,3-procentowe bezrobocie to wciąż niezadowalający rezultat, jednak i tak najlepszy od początku transformacji ustrojowej. Eksperci twierdzą, że to nie koniec pozytywnej ewolucji rynku pracy. Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC) zwraca uwagę na marcowy spadek przewidującego dalszy rozwój sytuacji Wskaźnika Rynku Pracy o 0,2 proc. oraz na fakt, że bezrobocie nieustannie maleje od czerwca 2015 r. Liczba osób niemogących znaleźć zatrudnienia pozostaje na podobnym poziomie, co w 2008 r. mimo że od tego czasu spadł odsetek populacji w wieku produkcyjnym. Tempo rozwoju gospodarki również w ciągu ostatnich siedmiu lat zmalało. Pokazuje to, że w obecnej dekadzie struktura popytu na pracę zaczęła lepiej dostosowywać się do jej podaży. Czyżby upadł mit o niepraktycznych absolwentach?
Przede wszystkim jednak osoby poszukujące stałego zajęcia w ostatnich miesiącach mogły wybierać z większej liczby czekających na nich możliwości. W samym lutym do urzędów trafiło 140 tys. nowych ofert pracy, co zrekompensowało względny marazm panujący w tej kwestii w styczniu. Oczywiście, prawdopodobnie około 30 proc. z nich to propozycje zawarcia tzw. umów śmieciowych (zlecenia lub o dzieło), które nie cieszą się dużym uznaniem wśród poszukujących. Być może wykorzeni je rządowa propozycja minimalnej stawki godzinowej do 12 zł, jednak praktyka pokazuje, że takie odgórne rozwiązania zazwyczaj owocują poszerzeniem szarej strefy. Należy się cieszyć z coraz mniejszej częstotliwości zwolnień grupowych w polskich zakładach. W ostatnich dwóch latach liczba ich ofiar zmalała o 30 proc. Pozytywne tendencje przełożyły się na spadek wysokości sumy wypłacanych przez państwo zasiłków, który w ciągu ostatnich 12 miesięcy wyniósł ponad 10 proc.
————————————————
Więcej w najnowszej „Gazecie Finansowej”