e-wydanie

0.9 C
Warszawa
piątek, 19 kwietnia 2024

Plan Sorosa dla Europy

 George Soros dał się poznać jako hojny sponsor muzułmańskiej inwazji na Europę i jej zagorzały orędownik – niektórzy widzą w nim wręcz jednego z głównych inspiratorów najazdu. Jaka jest rzeczywista skala jego finansowego zaangażowania, czy poza wydawaniem przewodników i broszur informacyjnych jakieś związane z nim podmioty kupowały również pontony, wynajmowały przemytników itd. – tego się pewnie prędko nie dowiemy, jeśli w ogóle. Niemniej, faktem pozostaje, że każda jego publiczna wypowiedź na temat kryzysu imigracyjnego jest jednoznaczna – Europa ma przyjmować imigrantów i basta. Przy tym wszystkim przechodzi do porządku dziennego nad takimi, chociażby, aspektami – zdawałoby się, istotnymi dla ekonomisty – jak ten, że przybysze z Bliskiego Wschodu i Afryki są w przytłaczającej większości niewykwalifikowani, jako siła robocza są bezwartościowi dla europejskiej gospodarki, wielu z nich to analfabeci, nastawieni są jednoznacznie roszczeniowo, poziom ich asymilacji jest bardzo niski, podobnie jak odsetek pracujących, czy zdobywających wykształcenie – i to zarówno w pierwszym, jak i w drugim pokoleniu. Zorientowali się w tym nawet niemieccy przedsiębiorcy, początkowo liczący na zastrzyk tanich pracowników. Teraz próby znalezienia przybyszom zatrudnienia w ramach rządowych programów kwitują ironicznie jako „terapię zajęciową”.Nie ma też przypadku w tym, że terroryści rekrutują się często spośród zradykalizowanych muzułmanów, którzy urodzili się już tu, na naszym kontynencie, w zamkniętych enklawach, stanowiących rezerwuar zasobów ludzkich dla dżihadystów. Innymi słowy, imigracja spoza UE stanowi nie tyle koło zamachowe dla gospodarek, ile narastające obciążenie dla i tak już robiących bokami systemów opieki socjalnej. Cięcia w wydatkach takich opiekuńczych krajów jak Dania, inwestujących na dodatek w specjalne publikacje w arabskich mediach, mające na celu zniechęcanie potencjalnych pseudouchodźców, nie są przypadkiem.

Wszystko to – a ktoś taki jak Soros zwyczajnie nie może o powyższym nie wiedzieć – spływa po miliarderze jak woda po gęsi. Ja oczywiście jestem w stanie zrozumieć, że Soros został zwyczajnie opętany lewackimi miazmatami multikulturalizmu i utopijnej przebudowy Europy w „nowy, wspaniały świat” – to się zdarza, a że wraz z wiekiem zmiana poglądów przychodzi z coraz większym trudem, to i teraz brnie w zaparte, wbrew elementarnym faktom i zdrowemu rozsądkowi. Z drugiej jednak strony wiadomo, że Soros jest bezwzględnym giełdowym spekulantem, który swoje miliardy zarobił m.in. na atakach na waluty różnych krajów, bez skrupułów wpychając je w stan gospodarczej zapaści. Trzeba więc przyjąć, że poza ideologiczną otoczką, w głoszonych przezeń wariactwach musi tkwić jakieś racjonalne jądro. Prawdę mówiąc, usiłowałem od dłuższego czasu się owego jądra doszukać – jaki interes ma ten cwaniak w nabijaniu Europy imigrantami, a w konsekwencji w popychaniu jej na skraj politycznej i gospodarczej dezintegracji? Jaka, mówiąc Szekspirem, „metoda” tkwi w tym „szaleństwie”?

No i w końcu sam Soros nam to otwartym tekstem wyłuszczył, co niedawno podały media, powołując się na jego esej opublikowany w „The New York Review of Books”, a streszczony m.in. przez „Daily Mail”. Twierdzi mianowicie, że Europa powinna przyjmować co roku 300-500 tys. imigrantów, koszty zaś z tym związane, finansista oszacował na 23 mld funtów rocznie – czyli ok. 30 mld USD, bądź 34 mld euro. Inaczej Europa się rozpadnie. Czyli – wpychamy najpierw UE w potężny kryzys, potem zaś udzielamy cudownych recept. Skąd jednak wziąć te gigantyczne pieniądze – wszak rządy zwyczajnie ich nie mają, problemem jest nawet zorganizowanie 3 mld euro rocznej łapówki dla Erdogana, by nieco powstrzymał imigracyjną flotę inwazyjną na bieda-łódkach. I tu jesteśmy w domu: otóż rządy (jak rozumiem, przynajmniej strefy euro) powinny wyemitować dodatkowe obligacje. „Kiedy ma być mobilizowany kredyt UE o ratingu AAA, jeżeli nie w sytuacji, kiedy Unia Europejska jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie?” – prawi nam Soros. I to jest przynajmniej częściowa odpowiedź na pytanie, o co od początku w tej całej aferze chodziło. Masowa emisja obligacji przez przyparte do muru rządy to złoty interes dla finansowego lobby – to banki, fundusze itd. będą skupowały papiery dłużne, one będą nimi obracały, tworzyły na ich bazie kolejne instrumenty pochodne – te wirtualne piramidy współczesnej gospodarki – a koniec końców, one też zainkasują od rządów (czyli europodatników) swój „zysk bez ryzyka”, zwiększając przy okazji realną władzę nad nominalnie suwerennymi krajami. To dlatego trzeba było wpędzić Europę w obecny chaos. Oczywiście, Soros jest jedynie podwykonawcą, swoistym „komandosem”, stąd też jego postulaty należy odczytać jako posłanie od możnych tego świata z City i Wall Street. Czy Europa na to pójdzie? A na marginesie – czy do Angeli Merkel nareszcie dotarło, do czego tak naprawdę dała się wykorzystać, otwierając na oścież drzwi przed imigrantami?

Najnowsze