MSWiA chce, aby policja była nagradzana za wystawione mandaty. Aż 20 proc. dochodów z fotoradarów ma trafić do policjantów.
Najnowszy pomysł Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji zakłada, że 1/5 środków uzyskanych dzięki fotoradarom, trafi do policji. Środki mają trafić do Funduszu Wsparcia Policji. Nowe środki policja przeznaczy na zakup samochodów, paliwa, remont komisariatów, zakup kolejnych fotoradarów czy wypłatę nagród.
W 2016 roku fotoradary zarejestrowały ponad 860 tysięcy wykroczeń drogowych. Tort, o który walczy policja to około 100 mln złotych rocznie. Gdyby projekt Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji wszedł w życie, to polska policja mogłaby dodatkowo zyskać około 20 mln złotych, wystarczyłoby na zakup 320 nowych radiowozów lub na zakup ponad setki nowych fotoradarów. MSWiA dąży do przejęcia przez policję fotoradarów. Obecnie za ich obsługę odpowiedzialny jest Główny Inspektorat Transportu Drogowego. Pojawiają się także pogłoski o planowanej likwidacji Inspektoratu, jako odrębnego urzędu. Docelowo ma zostać wchłonięty w struktury policji.
Obecnie na podstawie ustawy o drogach publicznych do Krajowego Funduszu Drogowego wpływa cała kwota mandatów za przekroczenie prędkości lub przejazd na czerwonym świetle. Inne mandaty zasilają środki Skarbu Państwa. MSWiA chce, aby środki te teraz trafiały na rachunek Ministerstwa Finansów, które rozdzieliłoby je według przyjętych proporcji.
Grunt to motywacja
Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji proponuje mechanizm wynagradzania policji za określone wyniki. Zastosowanie dźwigni więcej mandatów – większe prezenty może motywować funkcjonariuszy do działań co najmniej etycznych. Policja nie będzie chciała postawić fotoradaru w miejscu niebezpiecznym, ale nieprzynoszącym dochodów. Wytypowane do tego zostaną miejsca o największym natężeniu ruchu, które będą stanowić stałe źródło dochodów. Środki uzyskane z mandatów mają zostać wydane na poprawę bezpieczeństwa drogowego. W efekcie środki te zagospodaruje „drogówka”. Będą to środki, które zostaną przeznaczone na zakup nowych radiowozów czy nowe fotoradary.
W kuluarach ministerstwa mówi się, że zmiany mają zmotywować do lepszego wykrywania sprawców wykroczeń drogowych. Pomimo tego, że przez trzy pierwsze kwartały roku 2016 zarejestrowano ponad 860 tysięcy wykroczeń, to ukaraniem zakończyło się zaledwie 325 tysięcy przypadków. Przy średniej grzywnie na poziomie 250 złotych GITD nie jest w stanie wyegzekwować ponad 125 milionów złotych mandatów. Oczywiście są przypadki, gdzie zdjęcie jest niewyraźne lub pojazd prowadził cudzoziemiec. Gdyby każde wykroczenie było karane, to do podziału byłoby ponad 220 milionów złotych. Taka kwota może motywować do karania w sprawach „wątpliwych”. Gdyby projekt Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji przeszedł, mogłoby dojść do sytuacji, w której niejako na siłę (nie mając dostatecznych dowodów) policjanci wystawialiby mandaty. Policja zarobiłaby 40 milionów złotych. Jednak koszty tej zabawy ponieślibyśmy wszyscy. Załóżmy, że w ciągu roku fotoradary uchwycą milion wykroczeń drogowych. Policja wystawi 800 tysięcy mandatów. W przypadku 400 tysięcy sprawa nie będzie budziła wątpliwości. Zdjęcia będą wyraźne, a samochodem będzie kierował właściciel pojazdu. Pozostałe 400 tysięcy będzie wystawianych na podstawie niskiej jakości zdjęć lub nagrań. Zakładając, że zaledwie ¼ kierowców skorzysta z prawa odmowy przyjęcia mandatu, sądy zanotują wzrost wpływu spraw o 100 tysięcy. Koszty wywołane taką akcją znacząco przerosną zyski. Doręczenia, wynagrodzenia pełnomocników, opinie biegłych, czas pracy sędziów, asystentów, obsługi sekretariatów, listonoszy i pracowników poczty w sumie przewyższą zyski z fotoradarów. Dlatego takie motywowanie policji i jej funkcjonariuszy jest niezwykle niebezpieczne.
Tym bardziej że środki uzyskane w ten sposób mają być przeznaczane na poprawę bezpieczeństwa drogowego. Pojęcie to może być szeroko rozumiane. Może się pod nim kryć zakup nowych radiowozów czy nagrody pieniężne dla najbardziej wydajnych funkcjonariuszy. Ciąg logiczny jest prosty. Policja ma nowszy sprzęt, lepsze fotoradary, a dzięki temu lepiej dba o bezpieczeństwo. W 2015 roku policja wydała z Funduszu Wsparcia prawie 50 mln złotych na rozbudowę obiektów służbowych i radiowozów. Aż 18 milionów zostało przeznaczone na wynagrodzenie za godziny ponadliczbowe oraz nadgodziny.
Obecnie w kraju do dyspozycji mamy 400 fotoradarów, 30 systemów odcinkowego pomiaru prędkości i 29 nieoznakowanych radiowozów. Wchodzą one w tzw. system CANARD, który wart jest ponad 180 milionów złotych. Problem polega na tym, że policja, jako służba powołana do ochrony nas zamienia się w prywatną agencję ochrony. Jej skuteczność będzie warunkowała wysokość środków, które otrzyma. Już teraz pojawiają się sytuacje, w których funkcjonariusze chętniej pracują nad jedną sprawą, a na drugą mają tylko przepisową ilość czasu. Tak było w przypadku wykładowcy jednego z warszawskich uniwersytetów. Podczas wyjazdu służbowego skradziono mu laptopa, na którym znajdowały się fragmenty jego jeszcze nieopublikowanych prac naukowych. Policja przez kilka tygodni usiłowała namierzyć złodzieja, jednak bezskutecznie. Sytuacja zmieniła się, gdy pokrzywdzony umieścił ogłoszenie o nagrodzie. Poinformował o tym również policjantów. Efekt był niemal natychmiastowy, złodziej wraz z komputerem został odnaleziony po kilku dniach. Przy czym warto podkreślić, że od pierwszego dnia od kradzieży korzystał z internetu mobilnego, który umożliwił jego namierzenie.
————
Całość w najnowszej “Gazecie Finansowej”.