Firmy będą mogły jednorazowo zaliczyć w koszty inwestycje do 100 tys. złotych przy zakupie fabrycznie nowych środków trwałych. Jednorazowa korzyść podatkowa może sięgnąć 13,5 tys. złotych. Czy to rzeczywiście rewolucja?
Zaakceptowany przez rząd we wtorek projekt nowelizacji ustawy o PIT i CIT zakłada, że firmy będą mogły jednorazowo zaliczyć w koszty inwestycji do 100 tys. złotych. Zmiana ta dotyczy zakupu fabrycznie nowego sprzętu, a tym samym ma pobudzić popyt na nowe technologie.
Pobudzanie popytu
Jak poinformowało Centrum Informacyjne Rządu celem projektu określanego jako „ustawa o robotyzacji” jest zachęcenie przedsiębiorców do zwiększenia wydatków na nowe środki trwałe, wykorzystywane m.in. w działalności innowacyjnej. Chodzi tu przede wszystkim o roboty przemysłowe, komputery czy np. drukarki 3D. Jest też mały haczyk – minimalna wartość nakładów na te środki trwałe musi wynieść co najmniej 10 tys. złotych.
– Dzięki temu przedsiębiorcy będą mogli uzyskać kilkanaście tysięcy oszczędności z tytułu podatku, który normalnie musieli odprowadzić – wyjaśniał na konferencji prasowej rzecznik rządu Rafał Bochenek. Jak czytamy w komunikacie prasowym jednorazowa korzyść podatkowa może sięgnąć nawet 13,5 tys. złotych.
Według szacunków Ministerstwa Rozwoju na nowym rozwiązaniu będzie mogło skorzystać ok. 154 tys. przedsiębiorców. Nowelizacja to jeden z elementów rządowej „konstytucji dla biznesu” i krok ku realizacji „Strategii na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju”.
Dzisiaj firmy, które kupują sprzęt o wartości nie większej niż 3,5 tys. złotych, mogą ten wydatek jednorazowo wrzucić w koszty. Zakupy powyżej 3,5 tys. złotych podlegają amortyzacji (czyli wliczanie zakupów w koszty jest rozłożone w czasie).
– Ponieważ zmiana jest korzystna dla podatnika, będzie ona mogła mieć zastosowanie także do inwestycji dokonanych w roku podatkowym przed momentem jej wejścia w życie – informuje rządowe centrum i dodaje: – ponadto, projekt rozwiązuje istniejący od lat problem dotyczący przedsiębiorców, którzy kupują bilety u zagranicznych przewoźników lotniczych. Proponowana zmiana polega na zniesieniu obowiązku odprowadzania przez polskie podmioty gospodarcze 10 proc. podatku od przychodów z biletów lotniczych. W praktyce wykonywanie tego obowiązku jest niemożliwe lub znacznie utrudnione. Proponowana zmiana usunie martwy przepis – dochody podatkowe w tym zakresie nie przekroczyły w ostatnich dwóch latach 0,5 mln zł.
– Nasz projekt nie tylko ułatwi przeprowadzenie inwestycji, ale też przyczyni się do tworzenia nowych miejsc pracy. I to takich, które wymagają konkretnych kwalifikacji, związanych np. z obsługą zakupionych maszyn. Dzięki temu wzrośnie konkurencyjność przedsiębiorstw – oceniła wiceminister Jadwiga Emilewicz.
Ładnie na papierze
Nowe przepisy nie obejmą zakupu nieruchomości czy środków transportu (np. samochodów). Resort wicepremiera Mateusza Morawieckiego przekonuje, że wejście w życie tej ustawy co prawda zmniejszy dochody budżetowe o kilkadziesiąt milionów złotych, ale dzięki niej powstaną nowe miejsca pracy, w efekcie czego dochody wzrosną o ok. 138 mln złotych.
– Pracodawcy od dawna wskazują, że obowiązujący od kilkunastu lat limit 3,5 tys. zł, do którego przedsiębiorca może zaliczyć wydatek bezpośrednio do kosztów, jest za niski i nie przystaje do realiów gospodarczych. Ogranicza płynność finansową i potencjał inwestycyjny firm – komentował Rafał Iniewski, wiceprzewodniczący Rady Podatkowej Konfederacji “Lewiatan” w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”.
Eksperci podatkowi są jednak sceptyczni. – To na pewno nie może być żadna rewolucja dlatego, że od wielu już lat, nawet od poprzedniego kryzysu 2008-2009, istnieją przepisy, które pozwalają na tzw. uproszczoną amortyzację. Tam limit jest wyższy i wynosi 50 tys. euro jednorazowego odpisu. Nie sądzę, żeby ministerstwo finansów nie wiedziało o tych przepisach. (…) To jest dublowanie się przepisów. (…) Oczywiście są warunki – mówimy o przywileju dla przedsiębiorców więc zawsze są warunki. To są mali przedsiębiorcy lub rozpoczynający działalność przedsiębiorcy. Nie dla wszystkich środków trwałych ale prawie dla wszystkich środków trwałych. (…) Jeżeli mówimy o uniwersalnej możliwości i jest limit 100 tys. to przecież wiadomo, że będą z tego korzystali mniejsi przedsiębiorcy. Duzi przedsiębiorcy inwestują miliony, mniejsi przedsiębiorcy inwestują zazwyczaj do miliona. Więc ci mniejsi i tak mają tą ulgę w postaci 20 tys. euro. Ale uważam, że jakkolwiek by na to nie patrzeć to i tak jest zawsze lepiej, bo lepiej jest mieć więcej możliwości skorzystania z ulg niż mniej – komentował projekt radca podatkowy Marek Kolibski na antenie TVN 24 BiS. Jak zaznaczył Kolibski limit 100 tys. złotych jest za niski, a zapis o fabrycznie nowym sprzęcie jest niepotrzebny bo przedsiębiorcy nie powinni być zmuszani do kupowania tylko nowego sprzętu gdyż często kupują sprzęt używany bo jest tańszy. – Jeden przedsiębiorca kupi tańszy używany środek trwały, a w to miejsce inny przedsiębiorca, który sprzedaż ten używany, kupi inny nowy. To jest rzucanie niepotrzebnych warunków – dodał.