Nie wszyscy kandydaci dyktują warunki na rynku pracy. Na starcie i tuż przed metą o zatrudnienie jest najtrudniej.
Z jednej strony rekordowo niskie bezrobocie, z drugiej – brak rąk do pracy. Nie w całej Polsce i nie w każdej branży kandydaci przebierają w ofertach. Rynek pracownika nie obejmuje wszystkich aktywnych zawodowo. Firmy zmagają się z niewystarczającą dostępnością specjalistów i muszą dostosowywać ofertę do rosnących oczekiwań. Jednocześnie najwięcej barier stawia się najmłodszym kandydatom tuż po studiach i najstarszym – po 50. roku życia. Niezmiennie największą przeszkodą, bez względu na wiek i wykształcenie pracowników, jest niski poziom wynagrodzeń, który plasuje nas w ogonie Europy.
Pracownicze deficyty
93 proc. pracodawców chce zwiększać zatrudnienie, a aż 89 proc. ma problemy podczas rekrutacji. Dobrzy specjaliści są na wagę złota. – Z pewnością nie możemy mówić o rynku pracownika w odniesieniu do wszystkich branż i specjalizacji. Oczywiście mamy do czynienia z ogromnym zapotrzebowaniem pracodawców na konkretny rodzaj pracowników, którzy dysponują zdefiniowanym zestawem umiejętności i mogą zająć określone stanowiska specjalistyczne w danym sektorze. Jako przykład może posłużyć dynamicznie rozwijający się sektor nowoczesnych usług dla biznesu oraz IT – tłumaczy Paula Rejmer, dyrektor zarządzająca Expert Perm w Hays Poland.
Pracownicze deficyty uderzają w przedsiębiorców z dużych miast, jak i małych miejscowości. W największych miastach pracodawcy nie przebierają w rekrutacyjnych środkach, by znaleźć najlepszych specjalistów. Rąk do pracy brakuje, a lista oczekiwań potencjalnych kandydatów nie ma końca. W mniejszych miejscowościach problem leży gdzieś indziej. Na lokalnych rynkach firmy nie są w stanie wygenerować wystarczającej liczby miejsc pracy. – Mieszkaniec małego miasteczka ma znacznie mniej ofert pracy do wyboru i podobny jest los lokalnych pracodawców. Im lepsza koniunktura gospodarcza i niższe bezrobocie, tym trudniej pozyskać ludzi po obecnych stawkach – mówi Łukasz Komuda, ekonomista z portalu rynekpracy.org. – Największą dynamikę gospodarczą obserwujemy w największych aglomeracjach – to tam powstaje najwięcej nowych przedsiębiorstw, najszybciej spada bezrobocie, gdy sytuacja ekonomiczna się poprawia, a najpóźniej rośnie, gdy ta się pogarsza. To sprawia, że firmom zlokalizowanym dalej od dużych miast trudno znaleźć kandydatów nawet wtedy, gdy sytuacja na rynku pracy jest zła. Większą zmianę generuje natomiast uruchomienie w okolicy nowego zakładu pracy, co z kolei w dużym mieście może być mało odczuwalne dla dotychczasowych przedsiębiorców – dodaje ekspert. I w małym mieście, i w dużej aglomeracji zdecydowanie najlepiej radzą sobie absolwenci kierunków technicznych i informatycznych. Przebierać w ofertach mogą też osoby, które ukończyły studia językowe, finanse i rachunkowość oraz kierunki medyczne. Nie zawsze jednak wykształcenie jest warunkiem numer jeden. Kierunek nie determinuje sukcesu. Pracodawcy coraz częściej stawiają na kwalifikacje, doświadczenie, potencjał i kompetencje miękkie.
Bariery na starcie i mecie
I świeżo upieczeni absolwenci, i zaprawieni w bojach doświadczeni pracownicy po pięćdziesiątce spotykają najwięcej barier podczas szukania zatrudnienia. Profil idealnego kandydata to osoba w średnim wieku, wyspecjalizowana w swojej dziedzinie, kreatywna, nastawiona na ciągły rozwój i potrafiąca adaptować się do zmiennych warunków. Młodym zarzuca się nastawienie na teorię, brak wiedzy praktycznej i luki w kompetencjach, a starszym – niedopasowanie kwalifikacji do realiów na rynku ulegającym ciągłym transformacjom. Studenci po zakończeniu edukacji często dochodzą do wniosku, że w żaden sposób nie są przygotowani na zawodowe wyzwania. Pracownia SW Research zbadała 1000 osób na zlecenie programu kariera.pl Polskiej Rady Biznesu. Okazuje się, że tylko jedna czwarta jest gotowa na biznesową samodzielność, a co trzeci młody Polak boi się zawodowych decyzji. Debiutanci na rynku pracy chcą za wszelką cenę uniknąć porażki. Przez niepewność siebie obawiają się kontaktów ze współpracownikami i szefem. Paraliżujący strach przed zatrudnieniem jest efektem braku doświadczenia. Nie tylko luki w merytorycznym przygotowaniu są ograniczające. Psychologiczna bariera przed zawodowym startem może być najtrudniejsza do pokonania. Dobre warunki w pierwszej pracy pomogą rozwinąć skrzydła. Absolwenci mówią wprost – potrzebujemy staży, praktyk i wsparcia pracodawcy.
Zawodowy sukces może być zablokowany przez wygórowane oczekiwania kandydata. – Z naszego doświadczenia w pracy z firmami wynika, że przedstawiciele młodszych pokoleń częściej od pozostałych mają wygórowane oczekiwania finansowe, niewspółmierne do posiadanego doświadczenia i kompetencji – komentuje Paula Rejmer. – Młodzi ludzie powinni dołożyć starań, aby pozyskać umiejętności niezbędne do rozwoju kariery i nie tracić czasu na studiowanie dziedziny, która daje niewielkie szanse na zatrudnienie. Kluczowe jest zdobywanie pierwszych doświadczeń zawodowych jeszcze w trakcie nauki, czy to w ramach staży i praktyk, czy też działalności w organizacjach studenckich. Tym sposobem, w połączeniu z realnymi oczekiwaniami, będą wkraczać na rynek bez obaw o znalezienie ciekawej pracy – dodaje ekspertka Hays. Na drugim biegunie pojawia się zarzut o dyskryminację. Kandydaci po pięćdziesiątce mówią o niechęci pracodawców, którzy dążą do zbudowania młodych, dynamicznych zespołów, ignorując starsze osoby w procesie rekrutacji. W dobie zmian technologicznych i gospodarczych często okazuje się, że kandydaci „starej daty” nie nadążają za postępem. Stają w obliczu konieczności szybkiego przekwalifikowania się lub rezygnacji z aplikowania. Osoby 50+ rzadko godzą się na niskie wynagrodzenie, a umowa o pracę jest dla nich warunkiem koniecznym. Rzadziej są gotowi na pracę ponad siły, niepłatne nadgodziny czy elastyczność. Poza tym powszechna jest opinia, że 50-latek uczy się wolniej niż 20-latek, szczególnie jeśli chodzi o nowe technologie. Pracodawcy – niekiedy mylnie – wychodzą z założenia, że starsi pracownicy niechętnie inwestują w rozwój. A przecież bez ich autorytetu rozwój młodych jest znacznie utrudniony. W każdym przedsiębiorstwie różnorodność jest gwarancją skutecznego przepływu wiedzy i doświadczenia.
Mix umiejętności
Z rynkiem pracownika najczęściej utożsamiane jest IT. Patrząc na branżę przekrojowo, wcale nie jest tak kolorowo. Osoby stawiające w branży pierwsze zawodowe kroki po studiach nie mogą wybrzydzać przy selekcji ofert. Lista wymagań jest długa; większość absolwentów nie jest w stanie im sprostać. Z badań Hays wynika, że pracownicy IT nie wszystkie swoje kompetencje oceniają na poziomie, który satysfakcjonowałby pracodawców. Najbardziej pożądany jest mix umiejętności – wykształcenie techniczne w połączeniu z wiedzą praktyczną i kompetencjami miękkimi, np. umiejętnością skutecznej komunikacji. Programiści, którzy nie inwestują w rozwój i zatrzymują się w miejscu, też nie mogą liczyć na ekspresowe znalezienie dobrze płatnej pracy. Tylko wielopłaszczyznowy rozwój zaprocentuje w każdych warunkach i w każdej branży.
Komentarze na temat kandydatów rozdających karty, przerażonych pracowniczymi deficytami przedsiębiorców czy absolwentów przebierających w ofertach często budzą kontrowersje. Rynek pracownika czy rynek niskich płac? – Rynku pracownika nigdy nie będzie, w każdym razie nie dla większości z nas. Zamiast mówić o przewadze pracowników, warto przypomnieć, co oznacza równowaga sił negocjacyjnych pracownik-pracodawca. W sytuacji równowagi obie strony kontraktu mają taką samą motywację do jego podpisania. Już choćby z faktu, że pracodawców jest więcej niż pracowników wynika, że o taką równowagę trudno. Przyjęcie dodatkowego człowieka do pracy zwykle nie jest dla firmy kwestią życia i śmierci, a znalezienie jakiejkolwiek pracy dla pracownika właściwie jest. Zamiast marzyć o rynku pracownika powinniśmy się raczej skupić na tym, by na polskim rynku przestrzegany był Kodeks pracy i zwykła przyzwoitość – komentuje Łukasz Komuda. Większość pracowników zgadza się na darmowe nadgodziny. Jednocześnie uzyskanie podwyżki dla znacznej części wydaje się poza zasięgiem. Średnia wysokość wynagrodzenia w Polsce jest wciąż niższa niż najniższa w rozwiniętych krajach Europy Zachodniej. Z drugiej strony słyszymy, że średnie wynagrodzenie wynosi 4,5 tys. zł, co może jest satysfakcjonujące, choć często wydaje się nieosiągalne. Prawdziwe dane o rozkładzie płac daje dopiero mediana. Dysonans wywołuje frustrację, a teza o pracownikach górujących nad pracodawcami wydaje się pustym frazesem. Jeśli pracodawcy nie przestrzegają reguł biznesowej gry, karta przetargowa leży po stronie pracownika. Osoby godzące się na pracę za pół ceny dają zielone światło rynkowi nieuczciwego pracodawcy i wyzyskiwanego pracownika.