Dlaczego dziennikarze rezygnują z publikacji swoich książek? Jak wykorzystują zgromadzoną wiedzę?
Biografia Jana Kulczyka oraz historia afery FOZZ były zapowiadane jako książki, które wstrząsną polską sceną polityczną. Mimo że powstały wiele lat temu, ich autorzy z niejasnych powodów do dziś nie zdecydowali się na ich publikację. Dziennikarze snują domysły, że za odstąpieniem od ich wydania stoją wielkie pieniądze.
Co naprawdę stało się z książkami Piotra Nisztora i Sławomira Cenckiewicza?
Biografia zwykła
W 2011 roku dzisiejszy publicysta „Gazety Polskiej” Piotr Nisztor przygotowywał książkę o miliarderze Janie Kulczyku. Materiały do publikacji otrzymał od naczelnego „Gazety Finansowej” Jana Pińskiego. Gdy książka była już na ukończeniu, Nisztor zaczął wysyłać pytania do opisywanego biznesmena. W mailach wysłanych do Kulczyk Investment pytał nie tylko o ojca miliardera i jego kontakty z SB, ale również o kwestie prywatne.
W imieniu miliardera i jego kolegów do dziennikarza zaczęli zgłaszać się prawnicy z propozycjami, by odstąpił od publikacji (formalnie – sprzedał prawa autorskie) za kilkaset tysięcy złotych.
Spotkania z oferentami Nisztor nagrywał – jak przekonują nasi rozmówcy – by następnie móc podbijać stawkę. Dziennikarz „Gazety Polskiej” twierdził później w mediach, że książki nie sprzedał, jednak nigdy nie ujrzała ona światła dziennego. Gdy wybuchła afera taśmowa, a obrońcą nielegalnie nagrywanych polityków został mecenas Giertych, Nisztor spanikował i opublikował na łamach „Wprost” nagranie ich rozmowy (jak wykazał później biegły sądowy, nagranie było poddawane obróbce).
Wkrótce w mediach pojawiła się również nieopublikowana książka i sprawa w sądzie. Pytany o nią i proces z Edytą Sieczkowską, byłą współpracownicą Jana Kulczyka, dziennikarz nabierał wody w usta. Sieczkowska przekazała informacje o kulisach swojej współpracy z biznesmenem, i jej zdaniem zawarła Nisztorem z umowę, której warunków dziennikarz nie dotrzymał.
Nisztor, pytany o plik z książką tłumaczył: – Jedyna rzecz, która może gdzieś funkcjonować, to są fragmenty szkicu, kilka lub kilkanaście stron, które komuś wysłałem do autoryzacji lub przejrzenia. Czasami rozmówcom podsyłałem fragmenty zawierające czyste fakty, by się do nich odnieśli, coś uszczegółowili.
W rzeczywistości książka Nisztora była już niemal gotowa do druku – brakowało ilustracji i tym podobnych drobiazgów.
Po śmierci Kulczyka, Nisztor wraz z Cezarym Bielakowskim wydał książkę „Jan Kulczyk. Biografia niezwykła”. Bielakowski – według KRS – jest założycielem Związku Zawodowego „Porozumienie Pracowników Public Relations i Mediów Reputacja”, prezesem spółki Stereo, firmy Stereo Media Cezary Bielakowski oraz członkiem zarządu Sport Life Fundacja Promocji i Rozwoju Sportu.
Nowa książka w rzeczywistości była „zreformowaną” wersją tej prawdziwej, nieopublikowanej. Oprócz usunięcia niektórych wątków została uzupełniona m.in. o komentarze samego Kulczyka, dzięki czemu „wykastrowane” dzieło diametralnie zmieniło swój wydźwięk.
Czy Nisztor wziął od Doktora Jana pieniądze? Osobą, która z ramienia Kulczyk Holding z nim negocjowała, był wicedyrektor PR Prokomu. Gdy Nisztor zrezygnował z publikacji książki o Kulczyku, menadżer z funkcji dyrektora w Prokomie stał się doradcą biznesmena.
Dawni koledzy dziennikarza wskazują na drogie zakupy, jakie zaczął robić po rezygnacji z publikacji oryginału. Wśród nich mieszkanie w Warszawie.
W 2014 roku „W sieci”, tygodnik kierowany przez braci Karnowskich ujawnił, że Nisztor miał zostać zwerbowany przez CBA. Nisztor zaprzeczył, ale autora tekstu, wbrew zapowiedziom, nie pozwał.
Najciekawsze rzeczy wydarzyły się jesienią 2011 roku. Piotr Nisztor, wówczas dziennikarz „Rzeczpospolitej”, wysłał pytania dotyczące obyczajowego incydentu wiceszefa ABW Jacka Mąki. Skutkowało to jego zwolnieniem z pracy. – O ponowne przyjęcie go do pracy w „Rzeczpospolitej” zabiegał sam Jan Kulczyk i jego ludzie. Wiem to z pierwszej ręki, ponieważ sam im w tym pomagałem – opowiada Jan Piński. Gdy Nisztor nieoczekiwanie dla wszystkich wrócił do pracy w „Rzeczpospolitej”, to pierwszą rzeczą, którą zrobił, było wysłanie pytań do Leszka Czarneckiego, sugerujące, że ten dopuścił się przestępstw. Czarnecki był kredytodawcą Hajdarowicza i Nisztor drugi raz stracił pracę. – Po tym incydencie załatwiono mu pracę w „Pulsie Biznesu”, którego szefem był wcześniej Jarosław Sroka, wówczas wpływowy pracownik firm Kulczyka – opowiada Piński.
Tajne pieniądze Cenckiewicza
Innym dziwnym przypadkiem jest publicysta tygodnika „Do Rzeczy” należącego do Michała Lisieckiego (biznesmena, który pomagał medialnie szefowi Amber Gold) – Sławomir Cenckiewicz.
Cenckiewicz – dziś dyrektor Wojskowego Biura Historycznego – kilka lat temu podjął się napisania książki o kulisach afery FOZZ. Miała być hołdem dla inspektora Najwyższej Izby Kontroli Michała Falzmanna, który wykrył nielegalną działalność państwowego funduszu.
Książka „Tajne pieniądze. Wywiad wojskowy PRL w labiryncie biznesowych gier” była gotowa już w 2011 roku. Jak informował sam Cenckiewicz (w lipcu 2011 roku na łamach portalu wPolityce.pl), praca miała ukazać się jesienią 2011 roku. Wydawcą miała być poznańska oficyna Zysk i S-ka.
Wersja recenzencka, z którą zapoznali się znajomi historyka, była bardzo dobrze przyjęta. Jednak na jesieni książka się nie ukazała. Mimo że ruszyła akcja promocyjna, okładka ukazała się w mediach, a recenzenci byli zachwyceni, Cenckiewicz zamilkł. Premiera początkowo została przesunięta na wrzesień 2012 roku, a następnie na jesień 2013 roku.
Od tego czasu premiera jest co roku przesuwana, a autor zaczął się tłumaczyć, że książka nie jest gotowa. – Mam rozgrzebaną od lat i nie mogę z braku czasu dokończyć – tłumaczył w czerwcu 2015 roku Cenckiewicz na łamach portalu Prawy.pl. – Na razie nie (mam – red.) czasu i sił brakuje – wyjaśniał fanom na Twitterze.
Tłumaczenia te i nagła rezygnacja z publikacji gotowej książki nie przekonują znajomych historyka. Uważają, że został przekonany do niepublikowania książki. – Sławek jest kryształowo uczciwy, ale zdał sobie sprawę, że nie stać go na wydanie takiej książki. Ścigano by go za nią do końca życia – mówi jeden z czytających rękopis. Kategorycznie odrzuca pomówienia, jakoby pryncypialny historyk mógł się dogadać z bohaterami swojej książki. – Każdy jednak zna swoje ograniczenia – mówi.
Cenckiewicz pytany o to, dlaczego mimo dobrego przyjęcia wersji recenzenckiej i licznych zapowiedzi nie zdecydował się na wydanie książki o FOZZ, nie udzielił odpowiedzi.