0.9 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Nowe życie gangsterów

Jak ludzie mafii stali się celebrytami.

W wywiadach wspominają stare czasy, a ich książki biją rekordy popularności i sprzedaży. Nie stronią od komentowania bieżącej polityki, opowiadając się za konkretnymi partiami. Każdą ich wypowiedź bacznie śledzą media, a dziennikarze chętnie zapraszają ich do studia. Od zwykłych celebrytów różni ich jednak przeszłość.

Dawni bossowie i członkowie mafii dziś przeżywają drugą młodość, niespecjalnie okazując skruchę za to, co robili ponad dekadę temu.

Najpierw Masa potem rzeźba

– (Ludzie mafii pruszkowskiej – red.) ogólnie rzecz biorąc, klepią biedę i nie mają pomysłu na życie. „Parasol” prowadzi restaurację, ale kokosów z tego nie ma. Jeździ rozklekotanym passatem, knajpę raczej będzie musiał zamknąć, a jego stary majątek się „rozjechał”. Słyszałem, że w spółdzielni mieszkaniowej ma 30 tysięcy długu. Zygmunt R., „Bolo”, prowadził lombard, ale nie nacieszył się wolnością. Poszedł siedzieć za narkotyki, podobnie zresztą jak Ryszard Sz. z zarządu „Pruszkowa”. Tym razem pogrążyły ich zeznania świadka koronnego Jacka S. Przez lata S. był prawą ręką Marka Cz., „Rympałka”. Na wieść o tym, że człowiek, któremu zawsze ufał, zaczął zeznawać – „Rympałek” dwa razy próbował powiesić się w celi – tak pięć lat temu Jarosław Sokołowski ps. „Masa”, były herszt mafii pruszkowskiej, opowiadał o dawnych kolegach, których pogrążyły jego zeznania.

Wywiady udzielane dla magazynu „Focus Śledczy” były początkiem nowego epizodu w życiu dawnego gangstera, a obecnie – świadka koronnego. „Masa” już wcześniej brylował w mediach. Występował m.in. jako komentator afery hazardowej w TVN24. Jednak to zaangażowanie dziennikarzy z „Focusa” przyczyniło się do powstania „marki”.

Pierwsza książka z serii „Masa o…” („Masa o kobietach polskiej mafii”, wyd. 2014 r.) błyskawicznie stała się bestsellerem. W książkach „Masa” opowiada o działalności mafii pruszkowskiej, swoich interesach oraz imprezach i przygodach seksualnych (nie tylko z kobietami).

Wspomnienia „Masy” przyniosły mu i przeprowadzającemu wywiady Arturowi Górskiemu (dawny redaktor naczelny „Focus Śledczy”) miliony złotych zysku.

Jak szacował magazyn „Bez Cenzury”, na sprzedaży 850 tys. egzemplarzy pierwszych czterech książek „Masa” zarobił ok. 2,5 mln złotych w 2015 roku. Rozmawiający z nim dziennikarz zaś ok. 1,22 mln złotych. Popyt musiał być niemały, bo od tego czasu powstały cztery nowe książki z serii (ósma – „Słowikowa i Masa. Twarzą w twarz”
– właśnie trafia do księgarni).

Kwota ta przykuła uwagę komornika ścigającego „Masę”, który wysłał do redakcji miesięcznika pismo z wezwaniem do udzielenia informacji o przychodach byłego gangstera. Przy okazji sam ujawnił dziennikarzom informacje, gdzie ukrywa się chroniony przez policję świadek koronny oraz jego nowe dane, w tym nazwisko i PESEL.

„Masa” nie ograniczał się jednak do wspominania dawnych czasów, prowadzenia stron dla fanów w mediach społecznościowych, pisania książek i udzielania wywiadów o grupach przestępczych. Stał się aktywnym uczestnikiem bieżącej debaty politycznej w Polsce.

– Dla mnie prezes Kaczyński jest wielkim patriotą, ma wizję polityki i rządzenia państwem. To najwybitniejszy polityk w Polsce. Nie wahałbym się zasłonić pana prezesa własną piersią w razie jakiegoś zamachu. Mógłbym pełnić taką misję, oczywiście wybrałbym też ekipę ludzi do ochrony prezesa – mówił były gangster w rozmowie z „Super Expressem”.

W ostatnim tygodniu, udzielając wywiadu dla „Polsat News”, „Masa” poparł postulowaną przez PiS reformę sądownictwa i raz jeszcze wyraził swoje uznanie dla nowego rządu.

– Zachwycam się nim (Kaczyńskim) teraz, kiedy na głos można mówić o dobrej zmianie, o świetnych wynikach finansowych polskiego państwa. Stąd moja opinia (…) Jedni uważają go za szaleńca, ja sądzę, że to wytrawny polityk. Uważam Jarosława Kaczyńskiego za ikonę polskiej polityki. To niewątpliwie mąż stanu. (…) Ludzie nie zdają sobie sprawy, jakie „spółdzielnie” są w sądownictwie, do jakich patologii dochodzi. Miałem całe życie z tym do czynienia – mówił w programie.

„Masa” wspomniał też o bracie prezesa PiS: – Poszedł rozkaz z najwyższych szczebli, mówię o Komendzie Głównej. Kazano mnie wysadzić na trasie w Nadarzynie. Ówczesny szef ochrony, która mnie pilnowała, nie zgodził się na to. Był przy tym prokurator Jerzy Mierzewski, pierwszy, który prowadził sprawę pruszkowską. Pojechał od razu do ówczesnego ministra sprawiedliwości, którym był Lech Kaczyński, i sprawa nabrała tempa. Wzmocniono moją ochronę i zaczęto szukać, kto wydał taki rozkaz. Niestety, nie znaleziono tej osoby.

Były gangster zadeklarował też, że w kolejnych wyborach, „jeśli to dalej będzie szło w tym kierunku”, zagłosuje na PiS.

W innym wywiadzie „Masa” stwierdza: – Uważam, że PiS dobrze robi, kończąc z tą sędziowską kastą. Trzeba zmienić sądy, szczególnie Sąd Najwyższy, gdzie taka pani Małgorzata Gersdorf bezczelnie mówi o 10 tys. zł, za które da się przeżyć tylko na prowincji… To podłe! Ta pani nie powinna nosić togi! Wziąć szczotę i pogonić całą tę sędziowską kastę! (…) Wreszcie widać, że coś w Polsce się rusza, jeśli idzie o sądy. Jestem dobrej myśli. Choć przy okazji uważam, że jednak dobrze się stało, że prezydent zawetował ustawy o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa, bo można je jeszcze lepiej przygotować. Dobrze, żeby Andrzej Duda i Zbigniew Ziobro się jakoś porozumieli w tej sprawie. Kibicuję zmianom w sądach i Zbigniewowi Ziobrze, żeby nie odpuszczał w reformowaniu polskiego sądownictwa!

Niedawno zadeklarował: „jak Grzegorz Schetyna zostanie premierem, a PO dojdzie do władzy, to ja wypi…alam z Polski. Ciężko by się żyło w kraju, gdzie szefem rządu byłby ktoś taki”.

Największym zaskoczeniem okazało się jednak to że były gangster w przerwach między wywiadami, pisaniem książek a składaniem zeznań chciał zorganizować spotkanie z fanami. Bilety na nie kosztowały 65 złotych (100 złotych za bilet oraz książkę z autografem). Ostatecznie imprezę zablokowało CBŚ. Policja ochraniająca „Masę” o tym pomyśle miała dowiedzieć się z mediów.

Masa i przyjaciele

Obserwujący zawrotną karierę dawnego kompana byli członkowie mafii również postanowili spróbować swoich sił w blasku reflektorów.

Ostatnio największą karierę w mediach robi Jarosław Maringe ps. „Chińczyk”. „Chińczyk” w mafii zajmował się budowaniem międzynarodowej siatki narkotykowej. To za sprawą zeznań „Masy” trafił do więzienia. W jednym z procesów został uniewinniony. Po wyjściu z więzienia pracował na uczelni im. Koźmińskiego w Warszawie, w branży budowlanej, otworzył własną kancelarię prawną i restaurację. Z pomocą mediów braci Karnowskich „Chińczyk” staje się obok „Masy” największym polskim celebrytą z gangsterską przeszłością. Do księgarni trafia właśnie jego książka „Chińczyk. Król polskich narkotyków”. Wywiad prowadzi dziennikarz prorządowego tygodnika „W Sieci” (vel „Sieci Prawdy”) Aleksander Majewski.

W wywiadach „Chińczyk”, podobnie jak „Masa”, nie stroni od anegdot o polskim show-biznesie, mediach czy politykach. Wyjawił m.in., że znana polska prezenterka pracowała jako prostytutka w poznańskiej agencji towarzyskiej. To właśnie taka wiedza i wypowiedzi sprawiają, że „bohaterowie” lat 90. dziś są rozchwytywani.

„Chińczyk” również chwali obecny rząd. – Wiele razy padają pytania, dlaczego tak późno zaatakowałem układ prokuratorski, który stworzył „Masę”? Zdecydowałem się rok temu zaraz po oświadczeniu ministra Ziobry, który cały układ prokuratorski rozwalił. Zdegradował m.in. prokurator Kozłowską do prokuratury rejonowej, prokurator Korneluk został zdegradowany do prokuratury rejonowej. (…) Ziobro próbuje rozwalić układ sądowy. Będzie mu bardzo trudno. Wszystko opiszę w książce. Wcześniej bałbym się o tym pisać, oni prawie doprowadzili do mojego samobójstwa – przekonuje były człowiek „Pruszkowa”.

„Chińczyk” stał się gwiazdą, gdy zdecydował się opowiedzieć na łamach prorządowych mediów o trójmiejskim biznesmenie Mariuszu Olechu, który składał zeznania przed komisją badającą aferę Amber Gold.

W wywiadach chwali się, że w przeciwieństwie do „Masy” ma dużą wiedzę. – Ja mam o czym opowiadać. Zwiedziłem kawał świata, mieszkałem na trzech kontynentach, w 17 krajach. Wszędzie dokonywałem przestępstw. To był nie tylko Pruszków, ale też rosyjskie i serbskie mafie, kartele i Hells Angels w Szwecji. A „Masa” może opowiadać co najwyżej o tym, o czym już opowiedział, czyli o lokalnej grupie przestępczej w Pruszkowie, z której media robią wielką mafię – mówił „Chińczyk” w rozmowie z „Wirtualną Polską”.

Pretendenci

Dziś „Masa” i „Chińczyk” rywalizują ze sobą w mediach. Często nawzajem się oskarżają. Niemniej stają się „markami”, które przyciągają wielu. Duże zainteresowanie wzbudza też Monika Banasiak – była żona Andrzeja Z. ps. „Słowik”.

Pierwszą głośną książką „Słowikowej” była „Królowa mafii”. Dziennikarzem, który z nią rozmawiał był Piotr Pytlakowski z „Polityki”. Teraz pojawi się w duecie z „Masą”, w książce „Słowikowa i Masa. Twarzą w twarz”.

Inny gangster, który zrobił karierę w mediach po wyjściu z więzienia, to Sylwester Latkowski. Zanim zaczął kierować grupą przestępczą, zajmował się m.in. kampanią wyborczą partii Kaczyńskiego. – Na początku lat 90. zajmował się kampanią Kaczyńskich, bo wtedy wierzył w ich linię polityczną – wyjaśniał w rozmowie z NaTemat.pl Piotr Pytlakowski. Siedząc w więzieniu, pisał książkę dla wydawnictwa Tevere, którego twarzą był kapitan Jacek Chymkowski z WSI.

Przegrani?

Dużym sukcesem w mediach nie może się za to pochwalić były członek „Pruszkowa” Roman Olszewski ps. „Sproket”. „Sproket” odsiadując wyrok, zgodził się pójść na współpracę i zaczął obciążać dawnych kolegów. Jego kłopoty zaczęły się, gdy zaczął zeznawać nie tylko przeciwko członkom „Pruszkowa”. Oprócz „Masy” „Słowika” i „Słowikowej”, obciążył też policjantów z Zarządu Ochrony Świadka Koronnego Centralnego Biura Śledczego.

– „Sproket” poinformował Komedę Główną Policji, że chroniący go podczas konwojów do sądów policjanci z Zarządu Ochrony Świadków Koronnych znali treść jego tajnych zeznań i próbowali nakłonić go do ich zmiany. Były gangster zaczął się domagać wymiany mundurowych, którzy mieli z nim styczność, a gdy się tego nie doczekał, odmówił składania dalszych zeznań. Doprowadziło to w rezultacie do utraty statusu świadka koronnego. (…) W połowie grudnia ubiegłego roku (2015 – red.) zastępca naczelnika wydziału kryminalnego policji w Radomiu Robert Hodio poinformował „Sproketa”, że pozbawiony został ochrony. Od tej decyzji nie ma gdzie się odwołać. Wyjechał z Warszawy i zaczął się ukrywać – opisywał jego historię dziennikarz „Wirtualnej Polski” Cezary Łazarewicz.

W lutym br. TVP info poinformowała, że „Sproket” został oskarżony przez śledczych mazowieckich „pezetów” o dokonanie 22 przestępstw.

Najgorszy los spotkał jednak kogoś innego. Podinspektor Piotr Wróbel, który zwerbował „Masę” i namówił do współpracy, najpierw został przez gangsterów pomówiony i trafił do więzienia. Dopiero w 2010 roku został oczyszczony z zarzutów.

Dziś Wróbel stracił emeryturę, bo przez trzy miesiące był w SB.

– Nie dyskutowałem, gdy Platforma odebrała mi 0,7 proc. z emerytury za kilkumiesięczny epizod w SB. Uznałem, że byłem w nieodpowiednim miejscu, w nieodpowiednim czasie. Jednak w zupełności nie zgadzam się na to, że my – którzy tworzyliśmy nową policję, bo społeczeństwo i władza zweryfikowały nas pozytywnie – jesteśmy karani dzisiaj odebraniem pieniędzy z naszych emerytur za to, że służyliśmy nowej, demokratycznej ojczyźnie. Doprowadziliśmy do rozbicia najważniejszych gangów. (…) Nowa władza – nie państwo, bo nie kojarzę ich z państwem – grzeje się w świetle jupiterów i odpłaca nam tak, a nie inaczej? (…) Ja mam teraz 2000 zł emerytury. Zostanie mi 600, może 800 zł. Ludzie, których pozyskiwaliśmy z gangów, a dziś są świadkami koronnymi, będą mieli wyższe świadczenia od państwa niż my, którzy ich wtedy łapaliśmy jako bandytów – mówił były policjant w rozmowie z „Faktem”. W 2015 roku ukazała się jego książka „Mój agent «Masa»”. Wywiad przeprowadził z nim Piotr Pytlakowski.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news