W 2013 r. szef Agencji Wywiadu gen. Maciej Hunia wydał polecenie likwidacji działań polskich szpiegów na terenie dawnego Związku Sowieckiego.
W 2013 r. Agencja Wywiadu wycofała się z działalności na terenie dawnego Związku Sowieckiego. – Hunia (były szef AW – red.) zakazał działalności na wschodzie. W 2012 r. było jeszcze normalnie, ale w 2013 r. sytuacja nabrała złego przyspieszenia. Prowadzimy „działalność biznesową” i nagle rezygnujemy z wartościowych kontaktów i działamy pasywnie. Eksport i import szlag trafił – mówi nam oficer AW.
Formalnym powodem zaprzestania działalności miała być agresywna działalność kontrwywiadu Rosji. To był jednak tylko pretekst. Polski wywiad swoją siłę zawdzięcza właśnie pracy z ludźmi (tzw. wywiadowi osobowemu). Dzięki temu mieliśmy informacje, które miały duże znaczenie dla Amerykanów, korzystających głównie z wywiadu technicznego. Jak ustaliliśmy, w Agencji Wywiadu prowadzonych jest szereg procedur dotyczących działań kierownictwa AW za rządów PO–PSL, na których skorzystali Rosjanie. Jedna z procedur dotyczy opisanego przez „Warszawską Gazetę” w 2013 r. usunięcia 70 kart z teczki operacyjnej Tomasza Turowskiego, dyplomaty, który w przeszłości był „nielegałem” Służby Bezpieczeństwa w Watykanie (udawał duchownego), jednego z organizatorów smoleńskiej wizyty Lecha Kaczyńskiego. Zdaniem gazety teczka została wyczyszczona po otrzymaniu informacji, że rosyjska Federalna Służba Bezpieczeństwa kupiła Turowskiemu apartament w centrum Moskwy.
Głupota, niekompetencja, sabotaż
W AW nikt nie potrafi jednoznacznie wyjaśnić decyzji o wycofaniu się z działalności na wschodzie. Jednym z argumentów używanych przez kierownictwo, miało być tłumaczenie, że „Amerykanie i tak nam wszystko dadzą”.
Nasi rozmówcy początek wygaszania działalności na wschodzie, wiążą z przyjściem do AW z SWW płk. Artura W. Ten cieszył się opinią zaufanego człowieka byłego wiceszefa Agencji – płk. Pawła Woźniaka. Dziś doradza nowemu szefowi AW – Piotrowi Krawczykowi, z którym zna się jeszcze z pracy w wywiadzie wojskowym. Już w zeszłym roku głośne były próby załatwiania pracy oficerom zwolnionym z wywiadu wojskowego przez Antoniego Macierewicza właśnie w AW.
Za czasów rządów PO płk W. był w AW dyrektorem biura ds. wywiadu politycznego. Jego przełożonym był natomiast wiceszef AW płk Marek Stępień. Zwolniony z AW przez premier Beatę Szydło Stępień wrócił niedawno, po cichu, do Agencji i dziś zajmuje się szkoleniem kadr i doradztwem.
Zastępcą dyrektora W. był oficer Robert, nazywany przez kolegów „Rybą” (z racji słabości do „płynięcia” wraz ze spożywanymi wysokoprocentowymi napojami). „Ryba” nadzorował dostarczanie środków od krajów sojuszniczych (m.in. Niemiec) na Białoruś. Mimo skandalu ze zniknięciem 500 tys. euro (ok. 2 mln zł), które Agencja Wywiadu otrzymała od niemieckich służb, „Ryba” ma się dobrze i obecnie jest radcą na placówce w kraju aspirującym do Unii Europejskiej.
– Artur po prostu zaczął gasić sprawy. Interes w naszym wycofywaniu się ze wschodu mieli tylko Rosjanie. Jeżeli podobna decyzja zapadła także w SWW, to możemy mówić już o sabotażu lub nawet zdradzie. Za tę decyzję „dobra zmiana” chce się dobrać do Huni, Woźniaka i Stępnia – przekonuje nasz rozmówca.
W opublikowanym 10 października komentarzu w serwisie YouTube.com dziennikarz Witold Gadowski ujawnił, że szef AW w latach 2008–2015, generał Maciej Hunia, kuruje się z powodu rozległych schorzeń neurologicznych, a jego były zastępca, Paweł Woźniak, ma się leczyć psychiatrycznie.
Czy może mieć to związek z ewentualną odpowiedzialnością w wyżej opisanych sprawach?