14.8 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Prać pieniądze? Najlepiej w Polsce

Polskie prawo nie pozwala na skuteczne ściganie zagranicznych firm piorących brudne pieniądze. Przepisy i wszechobecna statystyka wiążą ręce prokuratorom.

Pod koniec października 2010 r. do pracownika polskiego oddziału Deutsche Bank S.A. zgłosili się przedstawiciele amerykańskiej firmy Luminstar Capital Fund. Luminstar chciał, by Deutsche Bank odkupił jedną z posiadanych przez amerykańską spółkę gwarancji bankowych. Miały wartość od 500 mln do 2 mld USD. Dotychczas spółka zza oceanu nie była klientem baku. Nie robili żadnych wspólnych interesów. Oferta jednak wyglądała na poważną i wartą przyjrzenia się. Poproszono więc o dodatkowe informacje i dokumenty. Te przesłano szybko, ale pracownikom banku zapaliły się czerwone lampki ostrzegawcze. Na tyle silne, że nie dość, że ofertę Luminstar odrzucono, to wszczęto procedury dotyczące podejrzenia prania brudnych pieniędzy. W ocenie banku nadesłane przez Luminstar dokumenty nie pozwalały na jednoznaczne stwierdzenie, jakie było pochodzenie środków, które ta firma chciała zdeponować na rachunku powierniczym.

System zadziałał…

Bank zgłosił sprawę do Komisji Nadzoru Finansowego. Tamtejsi urzędnicy uznali, że rzeczywiście coś może być na rzeczy i zgłosili swoje podejrzenia do prokuratury. Uznali, że Luminstar zamierzał „wprowadzić do obrotu znaczne środki finansowe pochodzące z nieznanych źródeł”, co oznacza właśnie pranie brudnych pieniędzy. Jak wszystkie sprawy z KNF, ta trafiła do śledczych z Prokuratury Okręgowej w Warszawie, wydział VI, ds. przestępczości gospodarczej.

Rozpoczęło się postępowanie sprawdzające. To w naszym prawie pierwszy krok poprzedzający wszczęcie śledztwa. Prokuratura ma 30 dni na wstępne zebranie informacji i podjęcie decyzji, czy warto działać dalej, czy też zdecydować o odmowie prowadzenia sprawy. W tym czasie nie przesłuchuje się jeszcze świadków i – oczywiście – nie stawia się nikomu zarzutów. Ten miesięczny termin jest absolutnie nieprzekraczalny. Po tym czasie musi nastąpić decyzja – albo wszczęcie, albo odmowa wszczęcia. Nie ma możliwości przedłużenia całej procedury.

Co można zrobić w tym czasie? Wbrew pozorom sporo. Po pierwsze rozpoznać, czym w rzeczywistości jest podejrzany podmiot. „Z treści oferty wynika, że spółka jest trustem prywatnym, którego przedmiotem jest lokowanie aktywów generujących środki finansowe dla humanitarnych projektów” – czytamy w dokumentach sprawy. Już samo to budzi podejrzenia. Instytucje charytatywne są jednymi z chętniej używanych do maskowania prania brudnych pieniędzy. Szczególnie chętnie korzystają z nich islamscy terroryści i kartele narkotykowe. Duża część datków na organizacje charytatywne dokonywana jest w gotówce i tak samo wypłacana potrzebującym. To utrudnia kontrolę pochodzenia środków. Prokurator zwrócił się również o informacje do ABW. Jak wynika z dokumentów postępowania, amerykańska spółka była już w orbicie zainteresowań agencji. Jednak niewiele ustalono. „W świetle informacji uzyskanych z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego wskazana wyżej firma jest spółką zajmującą się wyszukiwaniem tzw. dobrych aktywów z nietrafionych projektów gospodarczych oraz inwestycjami w fundusze hedgingowe” – czytamy w aktach sprawy. Ustalono także, że spółka ma oddział w Luksemburgu, natomiast nie stwierdzono, żeby wcześniej robiła coś na naszym terytorium.

————-

Całość w najnowszej “Gazecie Finansowej”.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze