Prokuratura Okręgowa w Warszawie zarzuca Dorocie R.-S. składanie fałszywych zeznań. Piosenkarkę pogrążyły zdjęcia.
Śledczy z Prokuratury Okręgowej w Warszawie oskarżają piosenkarkę Dorotę R.-S. i jej męża reżysera Emila S. o składanie fałszywych zeznań. Sprawa dotyczy głośnej afery z wynajęciem gangsterów, którą ujawniła rok temu „Gazeta Finansowa”. Za składanie fałszywych zeznań piosenkarce grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności.
Afera roku
– Zarzuty aktu oskarżenia wobec Doroty R.-S. dotyczą złożenia w dniu 11 maja 2017 roku fałszywych zeznań na okoliczność, kiedy i w jaki sposób powzięła wiedzę o zaangażowaniu się Emila S. w rozwiązanie jej konfliktu z Emilem H. Kobieta zeznała, że dowiedziała się o tym w styczniu 2017 roku, z relacji medialnych o najściu czterech mężczyzn na Emila H. w siedzibie jego fi rmy. W rzeczywistości, co najmniej od 13 grudnia 2016 roku była świadoma, że Emil S. podejmował działania w tym zakresie. […] Dysponujemy obiektywnym materiałem potwierdzającym zdarzenia, które kwestionują podejrzani, m.in. logowaniami ich telefonów oraz zdjęciami, których autentyczność została potwierdzona – powiedział TVP prokurator Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Oprócz piosenkarki i jej męża zarzuty w aferze usłyszało (w grudniu ub. roku) jeszcze dwóch mężczyzn, zaangażowanych w „rozwiązanie” problemu z byłym narzeczonym Dody.
Doda-gate
Afera z udziałem piosenkarki wyszła na jaw po ubiegłorocznych publikacjach „Gazety Finansowej”. Jak ujawniliśmy 20 grudnia 2016 r., w biurze byłego narzeczonego Dody – Emila Haidara, zjawiło się trzech mężczyzn, którzy chcieli, by wpłacił on milion złotych na konto bankowe Doroty R., cofnął wniosek egzekucyjny o wydanie pierścionka zaręczynowego (szacowana wartość ok. 200 tys. złotych) oraz wycofał się z pozwów przeciwko piosenkarce oraz dziennikarzom m.in. magazynu „Party”. Mężczyźni sugerowali biznesmenowi, że ma on licznych wrogów, jest śledzony i może mu się stać „coś złego”, dlatego powinien załatwić sobie ochronę, którą są mu w stanie zapewnić. Rozmówcy biznesmena wspomnieli też o kompromitujących go nagraniach, które mogą zniszczyć mu życie, dlatego powinien przeprosić „osobę, z którą toczy wojnę”, gdyż jest ona „nieobliczalna i zdolna do wszystkiego”.
Mężczyźni przyszli do biznesmena drugi raz 30 grudnia 2016 roku, po zapadnięciu wyroku nakazującego Dodzie zwrot pierścionka. Chcieli przedstawić mu propozycję „nie do odrzucenia”. W trakcie spotkania mężczyźni przekonywali biznesmena, że mają „dojścia” i w przypadku odmowy podpisania oświadczenia mogą wszystkie sprawy karne zatuszować. Sytuacja była rejestrowana, a spotkanie zakończyło się interwencją zawiadomionej wcześniej policji. Pojmani zostali przewiezieni do Komendy Rejonowej Policji w Warszawie.
W trakcie naszego dziennikarskiego śledztwa dotarliśmy do informacji, że biznesmen i jego rodzina byli obiektem ataków ze strony piosenkarki już wcześniej. Według materiałów zgromadzonych przez warszawską policję, na prawie miesiąc przed wyborami parlamentarnymi z 2015 roku, piosenkarka wysłała ojcu biznesmena – popularnemu politykowi SLD, nagranie z jego synem (od którego chciała milion złotych), w niekorzystnej dla niego sytuacji. Polityk odebrał wiadomość jako próbę przestraszenia go i wpłynięcia na syna, by zapłacił piosenkarce. Jeszcze przed wyborami działacz lewicy dowiedział się, że została podsłuchana rozmowa jego żony z synem – co zgłosił na Komendzie Miejskiej Policji w Białej Podlaskiej. W toku śledztwa okazało się, że piosenkarka niemal od początku związku nagrywała niedoszłego męża i zbierała na niego „haki”.
Prokuratura i policja w akcji
W trakcie naszego śledztwa okazało się, że w sprawę grudniowego najścia na Emila Haidara zamieszany jest również Emil S. – ówczesny partner, a dziś mąż Dody. We wrześniu 2017 roku Emil S. został zatrzymany przez policję, a miejsce jego zamieszkania przeszukane. Usłyszał też zarzuty prokuratorskie, a po wpłaceniu 100 tys. złotych kaucji wyszedł na wolność. W listopadzie 2017 roku policja doprowadziła na przesłuchanie również Dorotę R. Piosenkarka usłyszała zarzut związany z nakłanianiem innych osób do zmuszania byłego partnera do określonego zachowania poprzez groźby. Jak informowało wówczas Radio Zet, Dodzie za to groziło do pięciu lat więzienia. Po złożeniu zeznań i wpłaceniu 100 tys. złotych kaucji, Doda opuściła prokuraturę. Od tamtych wydarzeń Doda wzięła ślub z reżyserem Emilem S. W maju br. roku piosenkarka usłyszała kolejne zarzuty – tym razem składania fałszywych zeznań.
Kosztowne zdjęcie
Prokuratura, informując media o nowych zarzutach dla piosenkarki, odniosła się do wydarzeń z 2016 roku. Wówczas to (13 grudnia 2016 roku) Emil S. spotkał się w hotelu Marriott z mężczyznami, którzy mieli rozwiązać problem piosenkarki. To oni mieli przekonać byłego partnera Dody, aby odstąpił od roszczeń i wycofał pozwy. Mężczyźni mieli przekonywać Emila S., że w sprawę zaangażują funkcjonariuszy ABW i CBŚP. Jak ujawniła w zeszłym tygodniu prokuratura, telefony Dody, Emila S. i ww. mężczyzn logowały się 13 grudnia 2016 roku w tym samym miejscu, co potwierdza spotkanie w hotelu. Na dodatek jeden ze świadków zrobił sobie pamiątkową fotografię z piosenkarką.
Po nieudanej próbie nakłonienia biznesmena do podpisania oświadczenia i akcji policji w jego biurze Marek W. skontaktował się z Emilem S., a o sprawie miał poinformować również artystkę. Emil S. zgłosił się do CBA i poinformował o spotkaniu, z „ludźmi służb”, którzy za swoje usługi zażądali 300 tys. złotych – jednak w związku z nieudaną akcją otrzymali tylko 174 tys. złotych. Jak informowała TVP, najemnicy usłyszeli zarzuty w grudniu 2017 roku. Z kolei Doda i Emil S. usłyszeli zarzut składania nieprawdziwych zeznań. Emil S. został oskarżony o to, że kilkukrotne zataił prawdę, twierdząc, że Doda do początku stycznia 2016 roku nie miała żadnej wiedzy o jego działaniach. W przypadku Dody śledczy zastosowali poręczenie majątkowe w wysokości 100 tys. złotych i zakaz opuszczania kraju. Za składanie fałszywych zeznań piosenkarce grozi do ośmiu lat więzienia.
Doda się nie przyznaje
Piosenkarka i jej mąż od początku nie przyznają się do winy. – Nawiązując do pojawiających się nieprawdziwych informacji medialnych, wyjaśniam, iż nieprawdą jest, że istnieją jakiekolwiek – w szczególności nowe – dowody potwierdzające rzekomą wiedzę Doroty R. – S., w zakresie jakichkolwiek ustaleń z osobami, które podawały się za mediatorów działających wobec jej byłego narzeczonego Emila Haidara. Podkreślić należy, iż praktycznie cały materiał dowodowy powstał i został zabezpieczony na przełomie lat 2016 i 2017. Już sam ten fakt, przeczy rzekomej „nowości” jakichkolwiek informacji w trwających postępowaniach. […]
Dodatkowo ponownie wskazuję, że sam fakt wykonania w dniu 13 grudnia 2016 roku zdjęcia pamiątkowego w hotelu Marriott w Warszawie, na prośbę osoby przedstawiającej się jako fan Doroty R. – S., nie jest absolutnie żadnym potwierdzeniem treści rzekomych rozmów, w szczególności z uwagi na fakt, iż jej kilkuminutowa obecność w tym miejscu podyktowana była innym spotkaniem, o charakterze biznesowym, odbywającym się w tym samym hotelu chwilę wcześniej. Wyrażam przekonanie, że pomimo licznych zmian w przepisach prawa w ciągu ostatnich lat, nadal sam fakt wykonania pamiątkowej fotografii nie stanowi żadnego materiału dowodowego na potwierdzenie przebiegu spotkań czy treści rozmów. Potwierdza jedynie fakt obecności w danym czasie i miejscu, co było wiadome od blisko 1,5 roku – przekonywał po ogłoszeniu nowych zarzutów prawnik piosenkarki mec. Adam Gomuła.
Kłamstwo bezkarne?
Czy możliwym będzie uniknięcie kary przez Dodę za składanie fałszywych zeznań? Kilka przypadków ze słynnych polskich afer pokazuje, że tak. Dość powiedzieć, że w 2016 roku Sąd Najwyższy (sygn. akt SNO 51/16) uniewinnił sędziego, który nie przyznał się do przekroczenia dozwolonej prędkości, mimo że na zdjęciu widniał jako kierowca. Sąd Najwyższy uznał, że prawo do obrony oznacza, iż nikt nie musi przyznawać się do popełnionego czynu i przedstawiać dowodów, że doszło do wykroczenia. Sprawa kłamstwa w obronie stała się przedmiotem zainteresowania prawników jeszcze w 2007 roku. Wówczas uchwały Sądu Najwyższego również wskazywały, że polskie sądy zaczną zezwalać na kłamstwa, jeśli osoby, które tego kłamstwa się dopuszczają, będą uważały, że realizują w ten sposób swoje prawo do obrony przed zarzutami.