-0.6 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Ubodzy mistrzowie

Polscy siatkarze, którzy drugi raz z rzędu wygrali mistrzostwa świata, zarabiają „grosze” w porównaniu z piłkarzami, których występ na tegorocznym mundialu zakończył się blamażem.

Jedni reklamują na wielkich bilbordach luksusowe garnitury, wypasione zegarki oraz sieci komórkowe. Drudzy dla większości społeczeństwa pozostają anonimowi. Jedni kompromitują się na mundialu. Drudzy po raz drugi z rzędu triumfują na mistrzostwach świata. Mowa oczywiście o reprezentantach Polski w piłce nożnej oraz siatkówce. Pod względem sukcesów reprezentacyjnych dzieli ich przepaść. Z tych pierwszych śmiał się cały świat po żenującym meczu z Japonią. Tym drugim prezydent RP planuje wręczyć specjalne odznaczenia.

Jest jeszcze jedna zasadnicza różnica pomiędzy jednymi a drugimi. Piłkarze za blamaż na rosyjskim mundialu zainkasowali miliony, podczas gdy siatkarze za swój historyczny wyczyn nie otrzymali nawet 5 proc. z tego, co przypadło w udziale drużynie prowadzonej wówczas przez Adama Nawałkę. Powodów tych dysproporcji jest wiele i na ich temat można napisać niejeden referat. Wynikają one przede wszystkim z tego, że futbol na najwyższym poziomie ogląda cały świat. Siatkówka natomiast cieszy się popularnością zaledwie w kilkunastu krajach. To zaś przekłada się na przychody z reklam, transmisji meczów i ostatecznie na zarobki zawodników.

Różnica w nagrodach za mistrzostwa

W niedzielę, 30 września, reprezentacja Polski w siatkówce znokautowała 3:0 Brazylijczyków w finale mistrzostw świata. Było to drugie z rzędu zwycięstwo biało-czerwonych w turnieju tej rangi. Cztery lata temu ekipa prowadzona wówczas przez Francuza Stephana Antigę pokonała (3:1) także reprezentację „kraju kawy”. Kilka miesięcy wcześniej swój „turniej życia” rozgrywali również polscy piłkarze. Ich dorobek na rosyjskim mundialu jest powszechnie znany – dwie porażki, jeden remis i szybki wylot z lotniska w Soczi do Warszawy. Mimo kompromitacji, o której pisał cały świat, Lewandowski i spółka zarobili na mistrzostwach tyle, ile przez kilka sezonów nie zarobi żaden polski siatkarz.

Międzynarodowa Federacja Piłki Nożnej (FIFA), będąca organizatorem mundialu, w tym roku przeznaczyła do podziału dla wszystkich uczestników turnieju (32 reprezentacje) aż 400 mln dol. Dla porównania Międzynarodowa Federacja Piłki Siatkowej (FIVB) zagospodarowała zaledwie ok. 1,5 mln dol., czyli blisko ponad 250 razy mniej! Tak gigantyczne dysproporcje przekładają się na różnice w nagrodach pieniężnych dla piłkarzy i siatkarzy, biorących udział w mistrzostwach świata. Ci ostatni za zwycięstwo w mundialu otrzymali 200 tys. dol. do podziału na wszystkich członków kadry złożonej z zawodników oraz ekipy trenerskiej. Biorąc pod uwagę, że w kadrze jest 15 siatkarzy i 4-osobowy sztab trenerski, łatwo obliczyć, że na głowę przypada 10,5 tys. dol., czyli prawie 40 tys. zł. Do tego dochodzą indywidualne nagrody pieniężne dla najlepszych zawodników turnieju. Przykładowo Bartosz Kurek, który został wybrany najbardziej wartościowym siatkarzem mistrzostw, zainkasował dodatkowo 30 tys. dolarów (ok. 110 tys. zł).

Kwoty te mogą robić wrażenie, dopóki nie porówna się ich do premii zawodników uczestniczących w piłkarskim mundialu. Otóż za sam występ na tym turnieju każda z 32 reprezentacji otrzymuje „z urzędu” 8 mln dol. Tyle bowiem zainkasowały drużyny, które odpadły na etapie fazy grupowej, co oznacza, że taka kwota przypadła również w udziale Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej, który następnie rozdzielił pulę na wszystkich członków polskiej kadry wg przeliczników uwzględniających np. liczbę rozegranych minut lub ilość strzelonych bramek. Według informacji podanych przez PZPN, ok. 35 proc. ze wspomnianych 8 mln dol. powiększonych o 1,5 mln od FIFY z tytułu przygotowania na mistrzostwa, przypadło w udziale piłkarzom. Daje to ok. 3,3 mln dol. do podziału na 23 zawodników. Zakładając, że wszyscy dostali po równo, daje to przeszło 140 tys. dol. „na głowę”, a więc o zaledwie 60 tys. dol. mniej od kwoty, którą otrzymała cała kadra polskich siatkarzy! Oczywiście jedni zawodnicy dostali więcej, drudzy mniej. PZPN, w przeciwieństwie do swoich zagranicznych odpowiedników (np. hiszpańskiego związku) nie ujawnił mechanizmu przyznawania premii dla piłkarzy.

Skąd te dysproporcje?

Dysproporcje występują nie tylko na poziomie reprezentacyjnym, lecz także klubowym. Tutaj są one znacznie większe, topowe bowiem piłkarskie kluby, przypominające bardziej potężne korporacje na wzór naftowych gigantów, nierzadko płacą swoim zawodnikom po kilkadziesiąt milionów dolarów rocznie (na rękę). Nie trzeba jednak sięgać po tak skrajne przykłady, by dostrzec kolosalną różnicę w zarobkach. Wystarczy porównać wynagrodzenia zawodników Legii Warszawa, klubu z największym budżetem w ekstraklasie (ok. 300 mln zł), z pensjami siatkarzy ZAKSY Kędzierzyn-Koźle (budżet ok. 12 mln zł, czyli największy spośród wszystkich klubów PlusLigi).

W ubiegłym roku „Wojskowi” płacili średnio ok. 100 tys. zł miesięcznie jednemu pracownikowi klubowej spółki. Wartość ta uwzględnia jednak zarobki zarówno zawodników, trenerów, jak i pracowników biurowych, przez co nie w pełni oddaje kwoty pensji tych pierwszych. Niemniej z medialnych przecieków wiadomo, że jeden z obrońców Legii, Artur Jędrzejczyk, może pochwalić się kontraktem, na mocy którego inkasuje rocznie 860 tys. euro, co w przeliczeniu na złotówki daje blisko 300 tys. zł miesięcznie! Z kolei, jak wyliczył portal Money.pl, w ZAKSIE średnie, miesięczne wynagrodzenia wynosi ok. 21,5 tys. zł na rękę.

Skąd biorą się tak ogromne dysproporcje? Powodów jest wiele. Po pierwsze piłka nożna cieszy się zdecydowanie większą oglądalnością, a ta zaś przekłada się na wpływy z tytułu sprzedaży praw do transmisji. W wypadku Legii przychody z tego źródła stanowią ok. 40 proc. rocznego budżetu. Przykładowo w sezonie 2016/2017 wyniosły one blisko 120 mln zł (wg raportu „Ekstraklasa Piłkarskiego Biznesu 2017” firmy doradczej EY). Dla klubów siatkarskich wpływy z tego tytułu to zaledwie znikomy ułamek rocznych przychodów. Najwięcej inkasują one za kontrakty sponsorskie (ok. 90 proc. budżetu ZAKSY, której głównym sponsorem jest państwowa Grupa AZOTY).

Warto przypomnieć, że mówimy przecież o jednej z najbogatszych siatkarskich lig w Europie. PlusLiga, obok lig włoskiej oraz rosyjskiej, może pochwalić się najwyższymi kontraktami zawodników. Od kilku lat nad Wisłę ściągają najlepsi zawodnicy globu, wiedząc, że tutaj można z jednej strony sporo zarobić, z drugiej zaś regularnie brać udział w międzynarodowych pucharach. Duża w tym zasługa Zygmunta Solorza-Żaka, do którego pośrednio należy firma telekomunikacyjna Plus, będąca tytularnym sponsorem polskiej ligi. Poza tym należąca do miliardera Telewizja Polsat od kilku lat ma monopol na transmitowanie rozgrywek PlusLigi i robi to w sposób na tyle profesjonalny, że wśród największych polskich firm reklama podczas emisji meczów ligi stała się już nie tyle dodatkiem, ile stałym elementem polityki marketingowej.

Brutalna gra rynkowa

Niezależnie od sukcesów polskich siatkarzy, ich zarobki nigdy nie zrównają się z tymi, jakie inkasują piłkarscy celebryci. Siatkówka nie jest i nie będzie tak popularną dyscypliną, jak piłka nożna, a im większa widownia, tym wyższe stawki za emisje reklam, co pośrednio przekłada się na finanse klubów i krajowych związków piłkarskich oraz samych piłkarzy. Najlepszego polskiego siatkarza, Bartosza Kurka, obserwuje na Facebooku 34 231 użytkowników, podczas gdy Roberta Lewandowskiego – 9 179 812. Różnica w potencjale marketingowym jest zatem porażająca. To najlepsza odpowiedź na pytanie – dlaczego siatkarze zarabiają mniej od piłkarzy. Kurek nigdy nie dostanie propozycji bycia twarzą koreańskiego giganta Huawei na cały świat. „Lewy” natomiast ma ten luksus, że może przebierać w takich ofertach. Dysproporcja w zarobkach wynika więc z brutalnej gry rynkowej o dostęp do najszerszego grona odbiorców. Stawka za sekundę reklamy podczas transmisji w Telewizji Polskiej tegorocznego mundialu świata kosztowała ok. 10 tys. zł, podczas gdy emisja komercyjnego spotu na antenie Polsat w trakcie zakończonych siatkarskich mistrzostw świata kilkakrotnie mniej. To najlepiej tłumaczy przepaść pomiędzy zarobkami piłkarzy a siatkarzy.

 

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news