Spółki Skarbu Państwa, nawet gdy sponsorują polskie kluby siatkarskie, nie robią tego zbyt chętnie. Tymczasem bez ich wsparcia nie jesteśmy w stanie utrzymać poziomu dyscypliny, w której jesteśmy i możemy być mistrzami świata.
Wieczorem 30 września w finale siatkarskich mistrzostw świata, reprezentacja Polski po raz trzeci w historii została mistrzem świata. Mało tego, nasi siatkarze uczynili to po raz drugi z rzędu, co w sporcie zdarza się niezwykle rzadko. Transmitowany na pięciu antenach (TVP 1, TVP Sport, Polsat, Polsat Sport i Super Polsat) pojedynek Polska – Brazylia obejrzało łącznie prawie 9,16 mln Polaków. Tylko mecze naszej piłkarskiej reprezentacji na ostatnim mundialu przyciągnęły uwagę nieco większej liczby Polaków. Siatkarze za swój sukces otrzymali jednak zaledwie 200 tysięcy dolarów, oczywiście do podziału na całą reprezentację. Piłkarska reprezentacja Polski, która nie wyszła nawet z grupy w czasie ostatniego mundialu, zgarnęła prawie 8 milionów USD.
Jednak w przeciwieństwie do piłkarzy, na polskich siatkarzy po powrocie do kraju posypał się grad wyróżnień. Najbardziej spektakularna była nagroda od premiera Mateusza Morawieckiego, który na ten cel przeznaczył 15 mln złotych. Formalnie odbiorcą był Polski Związek Piłki Siatkowej (PZPS), który miał ją rozdzielić wśród sportowców. Potem dopiero okazało się, że obowiązujące w naszym kraju przepisy na to nie pozwalają. Obecny przy ogłaszaniu decyzji premiera minister sportu Witold Bańka powinien się wstydzić, że o tym zapomniał.
Historia PlusLigi
Tak naprawdę nie byłoby mistrzowskiego wyczynu reprezentacji bez klubów siatkarskiej PlusLigi. Zmagania w jej ramach toczą się cyklicznie systemem kołowym z fazą play-off na zakończenie każdego z sezonów. Zwycięzca zostaje mistrzem Polski. Czołowe zespoły klasyfikacji końcowej PlusLigi uzyskują również prawo występów w europejskich pucharach w kolejnym sezonie (Lidze Mistrzów, Pucharze CEV, Pucharze Challenge). Organizatorem i instytucją prowadzącą rozgrywki jest powołana 30 czerwca 2000 r. Profesjonalna Liga Piłki Siatkowej SA (PLPS SA). Zarząd tej spółki podpisał umowę z klubami, uczestniczącymi w rozgrywkach ligi siatkarskiej. W jej ramach uregulowane zostały zasady funkcjonowania samej ligi oraz przekazano prawa telewizyjne i reklamowych do jej rozgrywek.
Kilka lat później, 15 kwietnia 2008 r. LPPS zmieniła nazwę na PlusLiga. Stało się to po tym, jak PLPS SA podpisała z Polkomtelem S.A. umowę sponsorską, na mocy której od sezonu 2008/2009 sieć telefonii komórkowej Plus stała się głównym sponsorem naszej siatkarskiej ekstraklasy. PlusLiga przechodziła różne fazy rozwoju. Do sezonu 2010/2011 była tzw. ligą otwartą, gdyż obowiązywała w niej zasada spadku (do I ligi). Od sezonu 2011/2012 stała się „ligą zamkniętą”, licencja bowiem na grę w jej ramach związana jest już wyłącznie z kwestiami organizacyjno – finansowymi, a nie samymi osiągnięciami sportowymi. Zmieniała się również liczba klubów biorących udział w siatkarskiej ekstraklasie. Do obecnego sezonu było ich 16, jednak w sezonie 2018/2019 jest już ich tylko 14. T
rzy pierwsze edycje naszej siatkarskiej ekstraklasy to zażarta rywalizacja, pomiędzy Mostostalem Azoty Kędzierzyn-Koźle a AZS Częstochowa. W sezonie 2001/2002 zadebiutowała Skra Bełchatów, która stała się hegemonem rozgrywek. Potem (2010/2011) pałeczkę przejęła Resovia z Rzeszowa, której sponsorem została spółka Asseco. Do rywalizacji o palmę pierwszeństwa włączył się po kilku latach ponownie klub z Kędzierzyna-Koźla, który zmienił nazwę na Zaksa Kędzierzyn-Koźle. Z roku na rok rósł poziom sportowy PlusLigi. Głównie dlatego, że coraz częściej pojawiali się w niej zagraniczni zawodnicy i trenerzy. Wielu z nich miało na koncie światowe sukcesy, jak np. Włoch Andrea Anastasi, od kilku lat trener Trefla Gdańsk, czy rozgrywający Zaksy Francuz Benjamin Toniutti. Dzisiaj obecność znanych zagranicznych zawodników w naszej PlusLidze już nikogo nie dziwi, bo PlusLiga zalicza się pod względem poziomu sportowego do jednej najlepszych lig siatkarskich świata (obok włoskiej i rosyjskiej).
Sponsor pilnie poszukiwany
Pomimo znakomitych wyników PlusLiga nadal nie ma takich możliwości finansowych, jakie mają kluby z włoskiej czy rosyjskiej ekstraklasy. Od początku istnienia PlusLigi istniał problem z pozyskaniem przez kluby strategicznych sponsorów. Największe państwowe spółki wcale nie garną się do tego, aby sponsorować polską siatkówkę, pomimo że jest to jedna z nielicznych dyscyplin sportowych, w której jesteśmy mistrzami. Kluby PlusLigi znacznie częściej na sponsorowanie mogą liczyć ze strony prywatnych spółek, najczęściej tych, które od dawna są obecne na warszawskiej Giełdzie Papierów Wartościowych. Z kolei największe spółki Skarbu Państwa, zwłaszcza te z branży paliwowej i energetycznej, jeśli już sponsorują jakiś polski klub siatkarski, to robią to niejako z przymusu.
Przykład gdańskiego Trefla
Głównym sponsorem gdańskiego Trefla była od 2010 r. Grupa Lotos, zajmująca się przetwórstwem ropy naftowej i dystrybucji produktów ropopochodnych. Gdańska drużyna zalicza się do prawdziwej czołówki naszej PlusLigi. Zdobyła m.in. Puchar Polski (2014/2015 i 2017/2018) oraz Super Puchar Polski (2015/2016). Grała również w siatkarskiej Lidze Mistrzów. W ostatnim sezonie (2017/2018) uplasowała się na trzecim miejscu w PlusLidze, zyskując ponownie prawo występowania w europejskich pucharach.
Pomimo odnoszonych sukcesów, we wrześniu 2017 r., tuż przed rozpoczęciem kolejnej edycji rozgrywek PlusLigi, władze Lotosu poinformowały klub, że nie przedłużą już umowy sponsorskiej. Nieoficjalnie mówiło się wówczas, że w grę wchodziła kwota około czterech milionów złotych. Decyzja Lotosu spowodowała, że klub znalazł się w niezwykle trudnym położeniu. Musiał bowiem „na gwałt” szukać nowych sponsorów tuż przed rozpoczęciem sezonu. Sprawa była o tyle trudna, że klub podpisał już umowy z zawodnikami i trenerem. Brak pieniędzy groził zaś ich odejściem.
Nad drużyną zawisło wówczas widmo wycofania się z rozgrywek. Władze Lotosu swoją decyzję tłumaczyły rachunkiem ekonomicznym. Trudno jednak uznać ich racje. Głównie dlatego, że Lotos nadal sponsorował piłkarzy, skoczków narciarskich, rajdowców samochodowych i tenisistów. Zatem o decyzji Lotosu musiały zadecydować inne względy, niż czysto biznesowe. Sytuacja gdańskiego klubu stała się tymczasem na tyle trudna, że zaczął dramatycznie apelować o wsparcie finansowe. Oprócz potężnych cięć budżetowych, władze klubu uruchomiły kilka ciekawych projektów, których realizacja miała być drogą do pozyskania niezbędnych funduszy. Jednym z nich było pozyskanie pieniędzy na platformie crowdfoundingowej fans4club.com. Zakładano zebranie w ten sposób co najmniej 150 tys. zł do chwili pierwszego meczu nowego sezonu w PlusLidze, co udało się zrealizować. Klub podziękował 1383 osobom, które uczestniczyły w tym projekcie, umieszczając ich nazwiska na koszulkach, w których wystąpili w swoim pierwszym meczu sezonu 2017/2018 gdańscy siatkarze. Tym samym Trefl mógł wystartować w kolejnych rozgrywkach PlusLigi, zdobywając w nich trzecie miejsce. Jednak jego sytuacja finansowa nadal nie jest stabilna.
Finansowanie polskiej siatkówki
Przypadek Trefla Gdańsk nie był jedynym, kiedy nasze siatkarskie kluby popadały w kłopoty z powodu sponsora. Nieoficjalnie w środowisku siatkarskim można usłyszeć, że prawie wszystkie drużyny PlusLigi borykały się z podobnymi problemami. W ostatnich tygodniach pojawiły się w sieci publikacje sugerujące, że podobne problemy ma klub ze Szczecina, któremu Szczecińska Stocznia zalega z przelewem. Przedstawiciele Stoczni zdementowali te informacje, co jednak nie uspokoiło atmosfery. W tym wszystkim najbardziej kuriozalne jest to, że mówimy o sponsorowaniu dyscypliny sportowej, w której jesteśmy i możemy pozostać mistrzami świata, a nie finansowaniu dyscyplin, w których raczej żadnych sukcesów nie odniesiemy.