CD Project droższy niż PGE
Gry komputerowe z rozrywki stały się jednym z najszybciej rozwijających się globalnych przemysłów.
Polska firma CD Projekt, producent bestsellerowej serii gier Wiedźmin (na motywach równie popularnej prozy fantasy Andrzeja Sapkowskiego) warta jest dziś ponad 24,5 mld zł. Dla porównania, gigant energetyczny PGE wyceniany jest na 14,5 mld zł, TAURON Polska Energia na 2,7 mld zł, a Enea na 3,7 mld zł, czyli łącznie mniej niż polski producent gier. Na kwiecień 2020 r. CD Projekt planuje premierę nowej gry Cyberpunk 2077. To gra akcji, którą firmuje znany hollywoodzki aktor Keanu Reeves. Gra już dziś święci triumfy w przedsprzedaży i zbiera doskonałe recenzje na premierowych pokazach. Po jej premierze wartość CD Projektu zapewne jeszcze wzrośnie. Dziś ta branża ma potencjał stać się konkurencją dla „fabryki snów z Hollywood”. Gry komputerowe to nie jest już rozrywka kujonów i społecznie nieprzystosowanych dorosłych, ale forma spędzania wolnego czasu, taka sama jak kino czy teatr. W Polsce działa już ponad 200 profesjonalnych studiów produkujących gry komputerowe i drugie tyle amatorów próbujących „po godzinach” swoich szans. Staliśmy się pod tym względem prawdziwym światowym fenomenem. Tym bardziej, że powstania polskiego „zagłębia produkcji gier” nikt nie wspierał. Impulsem stał się ogromny sukces CD Projektu pokazujący, że Polacy mogą zbudować firmę o globalnej i rozpoznawalnej marce w dekadę. Globalny rynek gier komputerowych wart jest aż pół biliona złotych (500 mld zł), czyli prawie 100 mld zł więcej niż cały budżet państwa polskiego. Jest więc o co się bić.
Od skraju przepaści na szczyt
Jeszcze dziesięć lat temu mało kto przypuszczał, że to się tak skończy. W 2009 r. CD Projekt miał ogromne problemy. Potrzebował pieniędzy, ale banki nie wierzyły w jego potencjał. 14 mln zł, które pozwoliło firmie przeżyć, wyłożył biznesmen Zbigniew Jakubas. Akcje firmy warte były wówczas 1 zł. CD Projekt odniósł sukces. Jakubas wycofał się z firmy, odsprzedając swoje akcje po 7 zł. Dziś kosztują ok. 250 zł. Łatwo policzyć, co by się stało, gdyby potraktował swoją inwestycję jako długoterminową lokatę.
Historia firmy sięga 1994 r., gdy dwaj szkolni koledzy Marcin Iwiński i Michał Kiciński założyli firmę importującą legalne gry z Zachodu. Weszła wówczas w życie ustawa o ochronie własności intelektualnej i skończył się trwający 5 lat okres „wolnej amerykanki”, podczas której handlowano w Polsce pirackimi kopiami gier i programów bez żadnych ograniczeń. W 1998 r. ich firma z importera stała się współtwórcą gier. Zagraniczną grę Wrota Baldura przetłumaczono, opatrzono polską wersją językową i instrukcją. Do polskiej ścieżki dźwiękowej wybrano gwiazdy: polskich aktorów Krzysztofa Kowalewskiego, Piotra Fronczewskiego, Wiktora Zborowskiego, Mariana Opanię i Jana Kobuszewskiego. Pomysł okazał się hitem, na starcie sprzedano 18 tys. kopii.
Przełomem w działaniu firmy stała się jednak własna produkcja Wiedźmin. W 2002 r. firma kupiła od Andrzeja Sapkowskiego prawa do wykorzystania stworzonej przez niego postaci i świata Wiedźmina w grze fabularnej. Sapkowski za prawa dostał 35 tys. zł. Nie wierzył w projekt i nie chciał udziału w zyskach. Dziś, gdy gry Wiedźmin przynoszą miliony, popularny pisarz chce od CD Projektu dodatkowych pieniędzy. Premiera gry w 2007 r. otworzyła nowy rozdział w historii polskiego przemysłu gier komputerowych. Oto pierwsza polska produkcja stała się światowym hitem. W 2009 r. firma miała jednak kłopoty w związku z ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym, z których wyratował ją wspomniany już Zbigniew Jakubas. Od tego czasu spółka notuje niemal pionowy wzrost wartości i zysków. Co warto odnotować, wszystkie podatki płaci w Polsce, mimo że zarabia na całym świecie. Jej przychody ze sprzedaży w Polsce to zaledwie 4 proc.
W pogoni za marzeniem
Nic więc dziwnego, że przy takich zyskach chętnych do powtórzenia sukcesu CD Projektu nie brakuje. W 2011 r. Krzysztof Kostowski założy spółkę PlayWay wycenianą dziś na 1,1 mld zł. Firma stara się znaleźć młodych, ambitnych twórców i zapewnić im finansowanie projektów. Kostowski szacuje, że tylko jedna na siedem gier odnosi sukces, ale zwykle jest on tak duży, że finansuje z naddatkiem nakłady na nieudane projekty. Także jego firma jest nastawiona przede wszystkim na rynki zagraniczne, bo tam jest najwięcej graczy. Pod tym względem branża gier komputerowych zaczyna coraz bardziej przypominać Hollywood. Mało kto zdaje sobie sprawę, że większość z wyprodukowanych tam filmów przynosi straty. Dlatego poważni inwestorzy nie wykładają swoich pieniędzy na pojedyncze filmy, ale całe ich pakiety. Specjaliści od tworzenia modeli matematycznych określają szanse na sukces produkcji z konkretnymi reżyserami, aktorami i scenarzystami. I tak tworzy się „portfel filmów”, który przedstawia się inwestorom.
W przeciwieństwie jednak do branży filmowej ta komputerowa nie wymaga aż tak wielkich nakładów. Oczywiście żaden początkujący programista nie będzie w stanie, tak jak CD Projekt, wynająć gwiazdy Hollywood takiej jak Keanu Reeves, ale mając pomysł i stworzone przez siebie wersje demo bez problemu jest w stanie pozyskać finansowanie. Maciej Kossowski, który przez lata zarabiał na doradzaniu ludziom, jak inwestować pieniądze (m.in. w stworzonej przez siebie firmie Wealth Solution), teraz założył Teams4Game, która, podobnie jak PlayWay, wspiera młodych producentów finansowo i merytorycznie. Takie seryjne gry nie kosztują dużo. Koszt wyprodukowania jednej szacowany jest na ok. pół miliona złotych. Tylko polski rynek gier warty jest ponad 2 mld zł. Jednak jeżeli gra odniesie sukces w Polsce, to przygotowanie jej nowszej, ulepszonej wersji na rynki zachodnie jest już bardzo proste. Popularność gier komputerowych ma jeszcze jeden efekt: rośnie popyt na prace programistów. Jeżeli ktoś szuka zawodu, w którym nie będzie groziło mu bezrobocie, powinien właśnie skupić się na zostaniu programistą. Dziś popyt na programistów jest znacznie większy niż ich podaż, a ich wynagrodzenia rosną bardzo szybko.