1.6 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Koniec pułapki frankowej

Wyrok Trybunału

Wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej daje szanse milionom Polaków, aby odzyskać pieniądze za nieuczciwy kredyt walutowy.

Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w Luksemburgu 3 października oficjalnie stwierdził (sygnatura 260/18), że nie można zastępować niezgodnych z prawem klauzul w umowach kredytowych. Sprawa była następstwem walki osób, które uważały, że zostały wprowadzone w błąd podczas zawierania umów kredytowych denominowanych we frankach szwajcarskich. Wyrok TSUE ma jednak dużo większe znaczenie. Zdaniem polskiego Urzędu Ochrony Konsumenta i Konkurencji wykracza poza kwestię kredytów frankowych, dotyczy bowiem każdej umowy, w której zawarto nieważne zapisy.

Co się zmieni dla mających kredyt w CHF?
W Polsce co czwarty kredyt (23,3 proc.) spłacany jest we frankach szwajcarskich. Wartość tego zadłużenia na koniec czerwca 2019 r. była szacowana na 103 mld zł. Wyrok daje teraz szansę nie tylko tym, którzy spłacają kredyt we frankach, ale także tym, którzy już go spłacili. W tym wypadku należy sprawdzić, czy kończąc rozliczenia z bankiem nie podpisaliśmy zrzeczenia się wszelkich roszczeń. Taki zapis bowiem może utrudnić, nawet uniemożliwić domaganie się pieniędzy od banku. Wyrok TSUE sprowadza się do stwierdzenia, że w umowach między bankiem a klientem tracą moc nieuczciwe zapisy, cała umowa jest zaś nieważna. Taką klauzulą był zaś sposób indeksowania kredytu. Banki ustalały kurs waluty obcej (w tym wypadku franka), po której kazały klientowi spłacać. Wykreślenie tego zapisu z umowy czyni ją nieważną. Na tym etapie banki nie będą skłonne zawierać ugody z klientami. Będą liczyć na to, że niewiele osób zdecyduje się na walkę sądową.

Wszystko w rękach sądów
Już dziś w sądach jest prawie 16 tys. spraw, w których ci, którzy zaciągnęli kredyt we frankach, domagają się unieważnienia lub zmiany umów. Do tej pory banki wygrywały większość starć. Część spraw była zawieszona, właśnie w oczekiwaniu na wyrok TSUE. Teraz zostanie zapewne wznowiona. Powodowie będą domagać się unieważnienia umowy lub kontynuowania jej w złotówkach według niskiego oprocentowania, charakterystycznego dla kredytów we frankach. W obu wypadkach branża bankowa może stracić miliardy. Sektor szacował jeszcze przed wydaniem wyroku, że może stracić aż 36 mld zł. To tyle, ile kosztował przez pierwsze dwa lata program 500+ na jedno dziecko. Jeżeli sąd unieważni umowę, to znaczy, że jej nigdy nie było. Kwota pożyczona przez właściciela kredytu hipotecznego zostaje pomniejszona o sumę, którą już oddał. Odsetki stanowią w tym wypadku część spłaty. Można więc powiedzieć, że bank zwyczajnie pożyczył pieniądze za darmo. Biorca kredytu musi zwrócić jedynie różnicę. Może też oczywiście zaciągnąć inny kredyt w innym banku, już w złotówkach i w ten sposób płynnie wyjść z umowy oszczędzając dziesiątki (a nawet setki – zależnie do długości trwania spłat) tysięcy złotych. Druga możliwość jest taka, że sąd uznaje, iż można kontynuować umowę, tyle że bank ma zwrócić kwotę, którą pobrał na podstawie nieważnego zapisu. Jest to także wariant korzystny dla kredytobiorcy, bo będzie spłacał kredyt w złotówkach, kosztujący tyle, co zobowiązanie we frankach szwajcarskich. TSUE nie nakazał tutaj polskim sądom preferowanego rozwiązania. Wielce prawdopodobne jest więc to, że sądy skierują kolejne zapytania do TSUE lub do Sądu Najwyższego, aby zrzucić z siebie ciężar kształtowania linii orzeczniczej.

Zadbać o własny interes
Posiadacze kredytów we frankach szwajcarskich, którzy jeszcze nie zdecydowali się na walkę sądową, muszą uważać. Banki mogą bowiem próbować załatwić sprawę przygotowanymi przez siebie ugodami. Szukając zaś pomocy prawnej w sprawie kredytów CHF, warto też uważnie sprawdzić, kto jej udziela. Bo wyrok TSUE sprawi, że na rynku zaczną działać rozmaite podmioty, niekoniecznie orientujące się w zawiłościach spraw frankowych, po to, aby zdobyć klientów i wywalczyć prowizję. Jeżeli ktoś spłacił kredyt w CHF wcześniej, musi dokładnie przeczytać swoją umowę z bankiem. Może się okazać, że jeżeli nie zrezygnował z roszczeń wobec banku, to jego sytuacja nie różni się od tych, co wciąż spłacają. Może domagać się zwrotu pieniędzy. Tanim sposobem wstrzymania biegu przedawnienia roszczeń jest wezwanie do ugody. Bank nie musi się z nami zgodzić, a my możemy zażądać wszystkiego, czego chcemy. Co więcej, takie działanie wstrzymuje przedawnienie się roszczenia. Posiadacze kredytów we frankach muszą też uważać, aby banki nie próbowały bez ich wiedzy sprzedawać „trefnych” kredytów innym spółkom zależnym. Taką możliwość wprowadził Sejm na początku roku. W art. 95 ust. 5 Prawa Bankowego wykreślono zwrot „i przeniesienia hipoteki w związku ze zbyciem wierzytelności bankowej”, co spowodowało, że kredytobiorca może zostać zaskoczony zmianą wierzyciela. A bank, podmiot korzystający z miana instytucji zaufania publicznego – w tajemnicy sprzeda swojego klienta podmiotowi, który nie podlega nadzorowi i którego działanie nie jest szczegółowo uregulowane.

Praktycznie każdy klient mający kredyt we frankach szwajcarskich powinien teraz poważnie nim się zainteresować. Nawet jeżeli nie ma ochoty na przepychankę sądową z bankiem, nie wiadomo czy bank „profilaktycznie” nie pozbędzie się kredytu, aby nie zagrażał jego bilansowi. Wprowadzona przez Sejm nowelizacja jest sprzeczna nie tylko z prawem Unii Europejskiej, ale i Konstytucją. Pozbawia bowiem kredytobiorcę słusznych praw nabytych (musiał wyrażać zgodę, teraz już nie musi). Po drugie to stawia pod znakiem zapytania jego poczucie bezpieczeństwa, bo „wyjmuje go” spod nadzoru Komisji Nadzoru Finansowego. W bitwie o swoje pieniądze frankowicze odnieśli więc duże sukces. Bynajmniej nie oznacza to łatwego odzyskania pieniędzy. Brutalnie można stwierdzić, że pieniądze odzyskają ci, którym będzie na tym zależało i którzy będą mieli czas i pieniądze na to, aby walczyć o swoje.

FMC27news