5.1 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Kto odpowie za GetBack?

CBA zatrzymało byłego prezesa GetBack oraz jego doradcę. Prokuratura zarzuca im wyprowadzanie pieniędzy ze spółki.

 – Ciężko żyć z przeświadczeniem, że liczyło się na zysk, a odzyska się tylko część włożonych pieniędzy. Dziś jednak to jedyny realny scenariusz – stwierdził nowy prezes firmy windykacyjnej GetBack Przemysław Dąbrowski, w liście skierowanym do posiadaczy obligacji. Lista poszkodowanych w tej aferze może sięgnąć ponad 9 tys. osób. Po weekendowych zatrzymaniach politycy i dziennikarze szukają winnego za rozmiar afery. Prokuratura i służby nie mają sobie nic do zarzucenia.

Weekend z agentami

W sobotę 16 czerwca funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego, na polecenie Prokuratury Regionalnej w Warszawie, zatrzymali byłego prezesa spółki windykacyjnej GetBack Konrada K. oraz jego doradcę Piotra B. Byłego prezesa zatrzymano po południu, na lotnisku Chopina, gdy wracał z Izraela (najpierw media podały nieprawdziwą informację, że mężczyzna chciał wylecieć z kraju). B., przedstawiciel podmiotu gospodarczego, który współpracował z byłym prezesem GetBack, został zatrzymany kilka godzin później.

– Prokuratura podjęła decyzję o zatrzymaniu w związku z koniecznością przedstawienia byłemu prezesowi spółki GetBack S.A. między innymi zarzutów popełnienia przestępstwa usiłowania oszustwa na szkodę Polskiego Funduszu Rozwoju S.A., wyrządzenia szkody w wielkich rozmiarach w obrocie gospodarczym na szkodę spółki GetBack S.A. oraz przestępstw dotyczących manipulacji instrumentami finansowymi i podawania nieprawdy do publicznej wiadomości o działaniach spółki. […] Zatrzymanie związane jest ze śledztwem prowadzonym przez Prokuraturę Regionalną w Warszawie dotyczącym nieprawidłowości w działaniu grupy kapitałowej Get- Back S.A. – podała rzecznik prasowa Prokuratury Krajowej Ewa Bialik

Funkcjonariusze przeprowadzili też przeszukania apartamentu byłego prezesa i siedziby firmy. W niedzielę 17 czerwca Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro doprecyzował, że były prezes GetBack usłyszał zarzut usiłowania oszustwa na szkodę Polskiego Funduszu Rozwoju na kwotę 250 mln złotych. Dodatkowo Prokuratura postawiła mu zarzut wyprowadzenia 23 mln złotych, w tym przywłaszczenia ok. 15 mln. Jak się później okazało, śledczym chodziło o umowy z dwoma podmiotami gospodarczymi na świadczenie usług doradczo-marketingowych przy emisji obligacji różnych serii.

– Umowy miały być pozorne, a firmy współpracująca z byłym szefem GetBacku żadnych usług nie wykonały, chociaż pobrały wynagrodzenie. W ten sposób do kieszeni K. miało popłynąć ponad 15 mln złotych. Udało nam się ustalić, że jedna z tych firm nosi nazwę MIA – wyjaśniała „Gazeta Prawna”. Były prezes usłyszał też m.in. zarzut podawania nieprawdy w raportach giełdowych. Konrad K. nie przyznał się do zarzutów.

W poniedziałek 18 czerwca zarzuty usłyszał doradca byłego prezesa – Piotr B. Prokuratura zarzuciła mu „działanie w celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla siebie oraz dla ustalonego podmiotu gospodarczego, wspólnie i w porozumieniu z Konradem K. jako prezesem zarządu Get- Back S.A. oraz z innymi osobami, które, jak wynika z ustaleń śledztwa, doprowadziło do wyrządzenia Get- Back S.A. szkody majątkowej w wielkich rozmiarach o łącznej wartości nie mniejszej niż ponad 7 mln złotych”. Jak wyjaśniła prokuratura, chodziło o umowę zawartą przez Piotra B. z GetBack w grudniu 2017 roku o „świadczeniu usług w zakresie bezpieczeństwa w biznesie”.

– W wyniku zawartych postanowień umownych – które według dotychczasowych ustaleń prokuratury miały mieć charakter pozorny – wypłacono ustalonemu podmiotowi gospodarczemu kwotę ponad siedmiu mln złotych – dodała rzeczniczka prokuratury. Tego samego dnia prokuratura zdecydowała o wystąpieniu do sądu z wnioskiem o zastosowanie trzymiesięcznego aresztu wobec byłego prezesa GetBack i Piotra B. Grozi im do 10 lat pozbawienia wolności.

Państwo zdało egzamin?

W trakcie weekendowej akcji prokuratury i CBA Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro chwalił podległe mu instytucje za „intensywną i wzorcową pracę”.

– Prokuratura zdecydowała się postawić zarzuty w tej sprawie po 1,5 miesiąca od otrzymania zawiadomienia KNF, to pokazuje intensywność prowadzonych czynności śledczych. […] Zatrzymanie to było możliwe dzięki bardzo intensywnej i wzorcowej pracy prokuratury i funkcjonariuszy CBA, którzy współdziałali z prokuraturą w tym śledztwie i na jej polecenie realizowali czynności zatrzymania osób – przekonywał na konferencji prasowej.

Prokurator Generalny odpierał też oskarżenia, że jego podwładni niewiele zrobili w sprawie GetBack. – [postawienia zarzutów – red.] po niespełna półtora miesiąca od wszczęcia śledztwa, od wpłynięcia zawiadomienia ze strony KNF do prokuratury. To pokazuje intensywność prowadzonych działań śledczych – uzasadniał Ziobro, porównując sytuację do sprawy Amber Gold, w której główny sprawca usłyszał zarzuty „2 lata i 8 miesięcy od zawiadomienia”.

– To jest właśnie różnica między państwem rządzonym przez PO a państwem rządzonym w okresie dobrej zmiany – skwitował Ziobro, dodając, że prokuratura „pokazuje, jak państwo powinno działać”. Słowa Prokuratora Generalnego nie wszystkich jednak przekonały. Wśród opozycji pojawiły się zdania, że zawiodły służby, które powinny działać prewencyjnie, a nie dopiero po doniesieniach medialnych.

Gdzie zniknęły pieniądze?

We wtorek 19 czerwca „Dziennik” poinformował, że prokuratura, CBA i KNF rozpracowują sieć przedsiębiorstw, które powiązane są z byłym prezesem GetBack, bądź jego rodziną. To właśnie do tych firm, współpracujących z windykatorem, miały trafiać pieniądze GetBack.

– Ich lista jest znacznie dłuższa niż podmiotów, które zostały oficjalnie ujęte w sprawozdaniach finansowych windykatora – wyjaśniali dziennikarze. Jak się okazało – oprócz gigantycznych wydatków m.in. na flotę samochodową GetBack czy superdrogie komputery, pieniądze windykatora miały służyć również do finansowania biznesów byłego prezesa.

– Na liście jest m.in. firma szyjąca odzież męską, firma kosmetyczna i headhunterska. Źródło zbliżone do GetBacku wskazuje, że z pieniędzy spółki były finansowane m.in. wyposażenie biur, raporty analityczne, a nawet pensje pracowników w niektórych podmiotach zewnętrznych – ujawniła we wtorek „Gazeta Prawna”. Wielowątkowe śledztwo obejmuję też sprawę zakupu przez GetBack firmy windykacyjnej EGB Investment (miało to wiązać się z wyrządzeniem szkody majątkowej wielkich rozmiarów).

– 15 funduszy inwestycyjnych, którymi zarządza Altus TFI, zarobiło na trwającej niecałe dwa lata inwestycji ok. 150 mln złotych – wyjaśniał „Dziennik”.

Bez szans na odzyskanie pieniędzy?

Nowy prezes GetBack Przemysław Dąbrowski nie ma wątpliwości czy właściciele obligacji windykatora odzyskają całość włożonych pieniędzy. Nadzieje te rozwiał w specjalnym liście, którego treść ujawnił portal Money.pl. Warte ok. 2,6 mld złotych obligacje kupiło ponad 9 tys. inwestorów (z czego 98 proc. to osoby fizyczne, które często inwestowały w spółkę całe swoje oszczędności).

– Przejąłem spółkę na skraju upadku – z ogromną stratą finansową, rozdętymi wydatkami i po decyzji sądu o objęciu jej tzw. przyśpieszonym postępowaniem układowym. Mimo tego zdecydowałem się podjąć tego trudnego zadania, bo widzę szansę na to, żeby GetBack przetrwał, a po 2–3 latach wrócił na ścieżkę rozwoju i powoli odbudowywał swoją wartość – wyznał w liście nowy prezes GetBack, zaznaczając, że jest to jedyna szansa na to, by obligatariusze odzyskali przynajmniej część pieniędzy.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze