1.5 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Koniecznie przeczytaj

Jak uzdrowić polską gospodarkę po COVID-19?

Debata w Galerii Delfiny

Koronawirus jest niebezpieczny nie tylko dla ludzi, ale także dla gospodarki. Ostatnie prognozy Międzynarodowego Funduszu Walutowego mówią, że światowe PKB skurczy się na koniec roku nawet o blisko 5 proc. Jak to wpłynie na codzienne życie przedsiębiorców? To pytanie, nad którym zastanawiali się eksperci uczestniczący w debacie „Jak uzdrowić polską gospodarkę po epidemii?”, która odbyła się w warszawskiej Galerii Delfiny.

W dyskusji wzięli udział: Marcin Roszkowski – prezes Instytutu Jagiellońskiego, Michał Lipiński – dyrektor Konkursu „Teraz Polska”, dr Dawid Piekarz – wiceprezes Instytutu Staszica, Bożena Lublińska-Kasprzak – ekspert BCC i była prezes PARP oraz Juliusz Bolek – przewodniczący Rady Dyrektorów Instytutu Biznesu.

gospodarka po COVID

Czy działania podjęte przez polityków były adekwatne do zaistniałej sytuacji?
– Istnieją trzy kryzysy – ocenił Marcin Roszkowski. – Jest to zdrowotny, gospodarczy i w wielu krajach także kryzys polityczny, nawet nas w pewnym stopniu to dotknęło. Jest w tym pułapka – oceniamy wydarzenia sprzed trzech miesięcy, posiadając dzisiejszą wiedzę. Nikt nie wiedział, co się wydarzy. Wszyscy byli w szoku, więc działania były adekwatne – skoro wirus roznosi się przez ruch, trzeba było zamrozić gospodarkę.

– Do tej pory przedsiębiorcy nie oceniali jeszcze sytuacji źle – stwierdziła Bożena Lublińska-Kasprzak. – Z naszych danych wynika, że firmy funkcjonują dzięki zasobom, które wygenerowały wcześniej, takich jak oszczędności. Tylko 2–3 proc. z nich zwalniało pracowników, połowa skorzystała z tarczy antykryzysowej. Jednak nawet jeśli w tym momencie znaczna grupa przedsiębiorców radzi sobie w nowej sytuacji, to jednak boją się nie tylko drugiego rzutu choroby, ale przede wszystkim głębszego kryzysu gospodarczego – dodała.

Czy konsumpcja spadła?
Konsumpcja jest jednym z motorów gospodarki. Efektem pandemii było chwilowe zawieszenie wydatków przez wiele gospodarstw domowych. – Apelujemy o to, żeby kupować, ale kupować świadomie, żeby przez swoje decyzje wspierać polską gospodarkę – mówił Michał Lipiński, dyrektor konkursu „Teraz Polska”. – Apelujemy o przemyślane decyzje, by mając wybór między produktem polskim i produktem zagranicznym, zastanowić się i w miarę możliwości wybierać ten polski. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy z tego, że takie pojedyncze decyzje mają ogromny wpływ na to, dokąd wędrują nasze pieniądze. Niedawno policzono, że tylko na najbardziej powszechne zakupy życia codziennego wydajemy w skali roku ponad 400 mld zł jako kraj. Również agencja badawcza wyliczyła, że decydując się na zakup produktu wytworzonego przez polską firmę, to z każdej wydanej przez nas złotówki 70 groszy zostaje w Polsce. Dla porównania; jeśli kupimy produkt wykonany przez firmę zagraniczną, to groszy z każdej złotówki zostaje tylko 25. Eksperci wyliczyli również, że jeśli zmienimy tylko o 1 proc. nasze nawyki, czyli więcej wydamy na produkty polskiego pochodzenia, to w skali roku gospodarka zostanie zasilona kwotą ponad 6 mld zł. Kupując produkty warto więc zwracać uwagę na kraj pochodzenia, bo to w tych trudnych czasach może mieć dobry wpływ na polskie przedsiębiorstwa, a to one zatrudniają pracowników. Dzięki temu mamy pracę, tu są płacone podatki, więc to jest korzyść dla całej gospodarki – tłumaczył Lipiński.

Tarcza a inflacja
Tarcza antykryzysowa, czyli wszystkie instrumenty wsparcia przedsiębiorców, finansowana jest również przez rekordowy dodruk pieniędzy. Czy nie powinniśmy się bać wpływu inflacji na gospodarkę? – Możemy mieć do czynienia oczywiście ze zwiększoną inflacją, natomiast jeżeli odłożymy na bok pewne czynniki socjo-psychologiczne, to może się okazać, że jest to niewielka cena za to, że jednak utrzymamy, jak szacuje Komisja Europejska, jeden z najwyższych wzrostów gospodarczych w UE pomimo tej trudnej sytuacji – stwierdził dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica.

Nowa normalność?
Przyzwyczajamy się do nowego trybu pracy, pracujemy zdalnie, dużo spraw da się załatwić przez telekonferencje. – To widać choćby na rynku nieruchomości – stwierdził Marcin Roszkowski. – Niektóre z nieruchomości już nie będą w kolejnych kwartałach takie popularne. Bo co się tak właściwie wydarzyło? Rząd swoimi środkami utrzymuje miejsca pracy w firmach, bo nie chce płacić zasiłku dla bezrobotnych, co by miało miejsce, gdyby ci wszyscy ludzie stracili pracę i znaleźli się na bezrobociu. Widać to np. w Stanach Zjednoczonych, gdzie wiele milionów ludzi jest na zasiłkach czy różnych formach pomocy ze strony państwa.

Jak więc przygotować się na kolejne miesiące? – Jednej rady i recepty nie będzie – powiedział Michał Lipiński. – Oczywiście możemy powiedzieć ogólnie, że każdy przedsiębiorca będzie się starał racjonalnie wydawać pieniądze i dbać o płynność finansową. Możemy mówić o takim narzędziu jak poduszka finansowa, chociaż trzeba było myśleć wcześniej i przygotować się na takie scenariusze. Jak pokazują badania, firmy, które miały przygotowane scenariusze na niepewne czasy, weszły w ten okres pandemii lepiej niż firmy, które „szły na żywioł” i uważały, że jakoś to będzie. Potrzeba jest matką wynalazków i kryzys jest taką potrzebą, pokazuje nam obszary, o których do tej pory nie myśleliśmy. Jak pokazują doświadczenia, wiele firm doskonale sobie z tym poradziło.

– Spodziewaliśmy się, że będziemy mieli mnóstwo klientów z upadających przedsiębiorstw – mówił Juliusz Bolek. – Tymczasem nie ma takiego zjawiska. Zaskoczeni jesteśmy natomiast ilością nowych pomysłów, które do nas przychodzą – analizujemy ich rentowność, tworzymy biznesplany. Mam takie wrażenie, że koronawirus nie jest kryzysem gospodarczym, jak to wszyscy definiują, tylko jest przekierunkowaniem. Są tacy, którzy na nim tracą, ale też są tacy, którzy na nim zyskują. Nie ma ewolucji, jest gwałtowne przekierunkowanie. Stąd rodzą się pomysły na nowe biznesy, których jest naprawdę sporo.

– Przypomniał mi się taki mem, który znalazłem na samym początku tego lockdownu – dodał Dawid Piekarz. – Mówił, że gospodarka pada, kiedy ludzie zaczynają kupować tylko to, co jest im naprawdę potrzebne. To, co może zmienić ta pandemia, to zmienić trochę „gospodarkę nadmiaru”, w której żyliśmy do tej pory – to po pierwsze, ale może być również takim darwinowskim doświadczeniem jak wpuszczenie drapieżnika do zamulonego stawu. Jak spojrzymy historycznie, to od kilkudziesięciu lat po każdym większym kryzysie słyszymy, że świat będzie inny, a potem dwa lata później okazuje się, że on jest w zasadzie taki sam. Więc możliwe, że jest to właśnie ten kryzys, który pewne modele biznesowe będzie bardzo brutalnie weryfikował. Z kolei, jeśli spojrzymy znów na historię, to co było czynnikiem zwiększającym innowacyjność w Europie, który pogrzebał feudalizm? Też epidemia, która sprawiła, że praca ludzka stała się tak droga, że warto było szukać innych rozwiązań, by rozwijać handel itd. Więc może nie tyle trzeba szukać powodów do optymizmu, co patrzeć na nowe trendy. Bo jeśli któryś z kryzysów ma coś zmienić w gospodarce, to może to być właśnie ten.

Wydarzenie zorganizował Instytut Biznesu. Partnerem debaty była Fundacja im. XBW Ignacego Krasickiego.

Najnowsze