-1.7 C
Warszawa
sobota, 23 listopada 2024

Stać nas na wszystko?

Rozzuchwalony nadzwyczaj pomyślną koniunkturą dla zaciągania długu, panującą w ostatnich latach, rząd chce dalej obsypywać wszystkich finansowymi prezentami, choć warunki zdążyły się już zmienić w diametralny sposób.

Przejmując władzę pod koniec 2015 roku, Zjednoczona Prawica postawiła na silną promocję przekazu, że oto właśnie przed Polakami i Polkami otwarty został starannie skrywany róg obfitości. Choć początkowo można było nie dowierzać temu, czy politycy formacji kierowanej przez Jarosława Kaczyńskiego faktycznie zdołają tak szybko poprawić ściągalność podatków i ukrócić działania mafii żerujących na publicznej kasie, dość szybko okazało się, że rzeczywiście polskie państwo jest w stanie wygenerować zdecydowanie większe sumy na różnego rodzaju transfery socjalne. Po programie 500 plus przyszedł czas na kolejne: uczniowie zaczęli otrzymywać wyprawki szkolne, emeryci trzynastki i czternastki, a każdy kolejny rok przynosił wciąż nowe świadczenia, jak choć Rodzinny Kapitał Opiekuńczy.

Bardziej lewicowi niż lewica

Zjednoczona Prawica upokorzyła tym samym formacje lewicowe, pokazując, że potrafi być w sferze socjalnej bardziej lewicowa niż one same. Uwiódłszy w ten sposób serca milionów Polaków, formacja Kaczyńskiego tak naprawdę do dziś może liczyć na poparcie rzadko kiedy spadające poniżej 35 proc., co w najnowszej historii politycznej naszego kraju jest swego rodzaju ewenementem. Jak się okazuje, dla wyborców niezwykle ważne jest to, że rządzący potrafią myśleć nie tylko o sobie i dzielą się z szerokimi masami dostępnymi środkami – nawet jeśli w ostateczności wszystko i tak finansowane jest z płaconych przez obywateli podatków.

Czy wcześniejszych rządów nie było stać na tak hojne gesty i podniesienie wydatków socjalnych z poziomu 15-16 proc. PKB do niemal 19-20 proc.? Tego się do końca nie dowiemy, ponieważ tego nie spróbowali. Częściowo tłumaczyć ich może fakt, że po kryzysie finansowym z 2008 roku przez pewien czas trudniej było zadłużać się na korzystnych warunkach. Rentowność obligacji spadła w okresie przejmowania władzy przez PiS do historycznie niskich poziomów, co rządzący uznali za idealną wręcz okazję do tego, aby owocami tej pomyślnej koniunktury podzielić się, rozdając pieniądze na lewo i na prawo.

Stosowanie tego rodzaju hojnych gestów od początku było niestety bardzo krótkowzroczne, ponieważ nakręcało jedynie procesy inflacyjne. Dosypywanie pieniędzy do portfeli obywateli, którzy swoją pracą nie ciągną bynajmniej całej gospodarki i nie decydują o jej innowacyjności, od początku skazane było na wywołanie stopniowego wzrostu cen, który przez lata był bagatelizowany jako niewiele znaczący. Od czasu jednak gdy w wyniku pandemii na całym świecie poluzowano zasady fiskalne i politykę monetarną, a dodatkowo cały glob w ramach ideologicznego zaślepienia zaczął intensywnie wdrażać politykę zielonej transformacji, sytuacja wyrwała się spod kontroli i dziś stopa inflacji w Polsce galopuje ku długo nienotowanym wartościom.

Problemem polskich władz nie jest już jednak wyłącznie sama inflacja, gdyż nieposiadająca żadnego naukowego uzasadnienia polityka pandemiczna w połączeniu z trwającą wojną na Ukrainie zadała światowej gospodarce potężny cios, którego skutkiem będzie co najmniej recesja. Od dłuższego czasu obserwujemy na całym globie nie tylko narastający problem z zadłużeniem, zerwanymi łańcuchami dostaw, spadkami wartości walut oraz indeksów giełdowych, ale także rosnącymi stopami procentowymi. W umysłach rządzących już dawno powinny zapalić się liczne czerwone lampki bezpieczeństwa wskazujące na to, że trzeba jak najszybciej zacząć zaciskanie pasa i powstrzymać dotychczasowy festiwal wydatków.

Rozkwit rozdawnictwa

Niestety, można jednak odnieść wrażenie, że dzieje się wręcz przeciwnie. Zamiast wyraźnego zerwania z polityką hojności mamy jej dalszy rozkwit, któremu asumpt dała obecność w naszym kraju ponad 3 mln uchodźców z Ukrainy. Rządzący zaoferowali szukającym schronienia przed wojną imponujący pakiet socjalny, w skład którego wchodzą zasiłki na dzieci, wyprawki i inne bezzwrotne świadczenia w postaci dostępu do polskiej służby zdrowia, systemu edukacji czy transportu zbiorowego. Wspaniale jest pomagać, ale pomaganie ma swoją cenę, która na dodatek w ostatnim czasie stale rośnie. Polskie państwo zadłuża się obecnie po najmniej korzystnej cenie od kilkunastu lat (10-letnie obligacje mają już rentowność powyżej 7 proc.), a tymczasem premier Morawiecki zafundował swoim rodakom deficyt budżetowy na poziomie ponad 4 proc.

Polska gospodarka znajduje się niewątpliwie na wielkim zakręcie i od tego, jak poradzi sobie z najbliższych miesiącach, zależeć będą kolejne lata. O ile rządzący nie powstrzymają galopującej inflacji, nie powstrzymają lawiny wydatków publicznych i nie przeciwstawią się wyraźnie unijnej polityce klimatycznej, nasz kraj może zostać wpędzony w poważny kryzys, który wobec konieczności dokonywania intensywnych zbrojeń mógłby być dla nas bardzo niebezpieczny. Gdyby polska gospodarka znalazła się już w dołku w warunkach światowej recesji, byłoby jej bardzo trudno go opuścić.

Ekipa rządząca ponosi główną odpowiedzialność za obecną, coraz bardziej dramatyczną sytuację gospodarczą w kraju dlatego, że stworzyła polityczno-wyborczy schemat nakręcający skalę wydatków publicznych, z których znaczna część jest ukryta przed konstytucyjnymi limitami w funduszach celowych i innych instytucjach. Od siedmiu lat najważniejszą reakcją władzy na wszelkiego rodzaju kryzysy, przesilenia w rządzącej koalicji czy też spadki w sondażach było ogłoszenie nowego pakietu wydatków na cele społeczne. Zjednoczona Prawica sama wpędziła się tym samym w schemat, który funkcjonował bez większych reperkusji w sytuacji, gdy gospodarka była rozgrzana, lecz może okazać się zabójczy w gorszych czasach.

Wierzchołek góry lodowej

Rząd Mateusza Morawieckiego znalazł się w niebezpiecznej sytuacji, w której będzie starał się dogodzić coraz szerszemu gronu osób odczuwających skutki coraz gorszej gospodarczej koniunktury. Świetnie pokazuje to przykład kredytobiorców, którym rząd przyszedł na ratunek w ekspresowym tempie, oferując m.in. wakacje kredytowe i zmiany w zasadach naliczania rat. Osoby spłacające kredyty hipoteczne to jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej, którą tworzą kolejne grupy społeczne zmagające się właśnie z realnym spadkiem dochodów i utratą oszczędności. Pragnąc na siłę występować w roli ratownika hojnie obdarowującego wszystkich publiczną kasą, rząd jednocześnie jeszcze bardziej pogłębia trendy inflacyjne.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news