e-wydanie

5.7 C
Warszawa
sobota, 20 kwietnia 2024

Zlecenie na Kurskiego

Agencje Public Relations oferują nawet milion złotych za materiały, które doprowadzą do odwołania Jacka Kurskiego – ustaliła „Gazeta Finansowa”. Na głowę szefa TVP zrzucić miały się m.in. firmy producenckie, z którymi nowy zarząd renegocjuje kontrakty. Ale zainteresowanych w przerwaniu reformowania TVP jest znacznie więcej. – Jacek Kurski się wzmacnia, a wielu się to nie podoba, bo jeśli skutecznie przeprowadzi reformę TVP pozostanie poza zasięgiem konkurencji – mówi jeden ze znanych warszawskich speców od PR, który nie przyjął „zlecenia” na prezesa TVP.

Gra o odwołanie Kurskiego jest warta świeczki. Odważny transfer speca od Internetu – Kuby Sufina TVN do TVP – poskutkował wstrzymaniem udostępniania kontentu TVP konkurencyjnym platformom internetowym i skokiem oglądalności platformy TVP, większa cześć przychodów z reklam w internecie płynie teraz zamiast do Polsatu i TVN – do TVP. Mianowanie Wojciecha Hoflika szefem agencji filmu poskutkowało nowym konkurencyjnym system naboru scenariuszy, co uszczupli dochody największych producentów filmowych. Na nowych umowach firmy producenckie mają stracić dziesiątki milionów złotych rocznie. Dotychczasowe praktyki zawierania umów na produkcje i wydawanie publicznych pieniędzy były takie, że trudno było zorientować się, po której stronie stołu siedzą przedstawiciele TVP, a po której producenci. Koszty produkcji miały drugorzędne znaczenie. Nic więc dziwnego, że TVP za produkcję płaci nawet 30 proc. więcej niż konkurencyjne prywatne stacje TVN i Polsat. Producenci traktowali TVP jako magazyn niechcianych produkcji. Zdarzało się, że produkcje zamówione i odrzucone przez prywatnych nadawców emitowała TVP, płacąc jak za pełnowartościowe. Był to podobno jeden z powodów nieudzielenia poprzedniemu zarządowi absolutorium przez ministra Skarbu Państwa (pełni jednoosobowo rolę walnego zgromadzenia TVP). Nominacje nowych dyrektorów W. Gaspera i A. Garapicha poskutkowały wzrostem przychodów z reklam oraz nagłośnieniem wątpliwości co do poprawności pomiarów oglądalności dokonywanych przez AGB Nielsen. Uruchomiony przez TVP dialog techniczny i planowany przetarg na nową firmę dokonującą pomiarów może skutkować rekonstrukcją obecnego sztucznego ładu na rynku reklamy i kolejnymi stratami dla TVN i POLSAT. Całe to zamieszanie uruchomiło naciski na wymianę Jacka Kurskiego.

Już kilka tygodni temu na łamach jednego z tygodników opinii miał ukazać się materiał szkalujący głównych architektów zmiany w TVP m.in.: Bortkiewicza, Hoflika, Sufina. Autor zgłosił temat przełożonym pod hasłem „dymisje w TVP”. Ten doświadczony i nagradzany dziennikarz, ma jednocześnie Agencję Public Relations i jest zaprzyjaźniony z producentami telewizyjnymi. Tekst się nie ukazał (mimo że był planowany), dziennikarz natomiast odszedł z redakcji. Rzekomo kompromitujący materiał krąży jednak dalej. Nacisk jest na to, żeby atak na Kurskiego lub jego ludzi takich jak: Hoflik, Gasper, Sufin, Klimek, Chmiel, Pawlicki, Lenarczyk, Bortkiewicz i innych zaangażowanych w reformę TVP wyszedł z tzw. prawicowych mediów. Kwoty, które dziennikarzom oferują spece od czarnego PR to 50 tys. zł do 200 tys. zł za cykl publikacji, snując przy tym obietnicę 1 mln zł „success fee” oraz udział w „torcie” zleceń z TVP, o ile do zmiany zarządu dojdzie.

Jedną z osób kolportujących tego typu informacje jest dziennikarz prawicowych mediów (gazet i telewizji), za czasów CBA Pawła Wojtunika zarejestrowany jako współpracownik tej służby o pseudonimie „Jelinek”, a jednocześnie syn mianowanego przez PO prezesa spółki Skarbu Państwa. Przyjaciel od kieliszka oficerów Wojskowych Służb Informacyjnych, oznaczony specjalną pamiątkową tabliczką przez samego generała Marka Dukaczewskiego. Prywatnie jest bardzo niezadowolony z rządów Kurskiego, bo liczył, że dostanie własny autorski program w TVP. Ten posiadający szerokie koneksje redaktor kolportuje dziś informacje, że po zmianie władzy w TVP zostanie szefem anteny i wynagrodzi tych, którzy okazali się mu pomocni. Czy ktoś się skusi? Pieniądze są duże.

Zleceniodawcy całej operacji wiedzą, że nie warto „inwestować” w takie gazety jak Newsweek czy Gazeta Wyborcza. Uderzenie ze strony tzw. Salonu tylko wzmocniłoby pozycję Kurskiego w oczach prezesa PiS. Dlatego ataki muszą iść ze strony mediów związanych z obecnie rządzącą opcją polityczną. To oczywiście stwarza pewną trudność. Dotychczas dziennikarze tych periodyków nie byli specjalnie atrakcyjni dla PR-owców czy lobbystów. „Szczęśliwie” niektórzy z nich – tak jak wspomniany „Jelinek” pracowali wcześniej w mediach centrowych lub centroprawicowych. To oni właśnie są głównymi celami pierwszego kontaktu. Ich zadaniem zaś często nie jest samo napisanie publikacji, ale pośrednictwo. Mają przede wszystkim sprzedać temat dalej, czyli namówić swoich redakcyjnych kolegów na napisanie artykułu. To często nie wymaga nawet dodatkowych kosztów. – Najlepiej tu działa metoda na „ruskiego agenta wpływu”. Trzeba sprzedać bajeczkę, że to, co się właśnie dzieje jest na rękę Ruskim albo samemu Putinowi. W tak wielkiej instytucji jak TVP zawsze można znaleźć człowieka, któremu można przyczepić łatkę przynajmniej agenta wpływu, a potem głośno pytać: „Czemu Kurski to toleruje? Czyżby sam coś miał za uszami?” – opowiada nam jeden z warszawskich lobbystów o dobrych i wyrobionych już kontaktach w mediach prawicowych.

Patologia systemowa

Telewizja Polska na produkcje zewnętrzne wydaje rocznie około 800 mln złotych. Dotychczas tryb akceptacji pomysłów i zgody na rozpoczęcie produkcji był umowny. A dokładniej w ogóle nie istniał. Aby dostać się z ofertą na ul. Woronicza (siedziba TVP) trzeba było być „krewnym lub znajomym królika”, albo mieć inną mocną rekomendację. Jak działa ten system pokazał w 2010 r. dobitnie i ośmieszył dziennikarz „Gazety Finansowej” Paweł Miter. 27 listopada 2010 r. napisał do ówczesnego prezesa TVP Włodzimierza Ławniczaka maila. Nie był to zwykły mail. Z nagłówka wynikało, że nadawcą jest Jacek Michałowski, szef Kancelarii Prezydenta Bronisława Komorowskiego. „Wielce Szanowny Panie Prezesie, Powyższego maila kieruję do Pana na prośbę Pana Prezydenta Bronisława Komorowskiego. Nietypowa forma, ale jakże nietypowa jest też prośba”  – pisał Miter podszywając się pod Michałowskiego. W jego imieniu pisał, że jest potrzeba stworzenia „forum do wypowiedzi miałoby w całości młode pokolenie (od 25- do 35-latków), które w Polsce interesuje się sytuacją społeczną, polityczną itp. (…) Pan Prezydent chciałby zwrócić Pana uwagę i Telewizji Publicznej na osobę młodego dziennikarza z Wrocławia Pawła Mitera, który ma pomysł na tego typu program. Pan Prezydent chciałby, by ktoś z kierownictwa TVP spotkał się z tym młodym człowiekiem i poczynił z nim ustalenia co do możliwości powstania tego typu programu (…) Sugerujemy, by jeszcze przed końcem tego roku zaszła możliwość podpisania z Panem Pawłem Miterem intratnej umowy na stworzenie programu będącego jego autorskim pomysłem wypracowanym razem z Telewizją Polską (…) Kancelaria prosi też o całościową dyskrecję w sprawie podjęcia współpracy Pana Pawła z Telewizją Polską”. Mimo błędów ortograficznych zawartych w liście TVP rządzona wówczas przez zarząd z nadania medialnej koalicji PO-SLD ofertę Miterowi złożyła. Produkcja miała kosztować kilkaset tysięcy złotych, a samo wynagrodzenie Mitera wynosić kilkadziesiąt tysięcy miesięcznie. Do zawarcia umowy i wydatków TVP nie doszło tylko dlatego, że Miter ujawnił. iż przeprowadził prowokację dziennikarską.

Wielkie cięcia, duża zmiana

Obecnie TVP realizuje uzdrowienie sytuacji wielotorowo. Z jednej strony następuje renegocjacja umów z obecnymi kontrahentami i dostosowanie cen ich produkcji do warunków rynkowych. W niektórych przypadkach mamy do czynienia z obniżkami przekraczającymi 30 proc. ceny, przy zachowaniu wszystkich innych dotychczasowych warunków produkcji. Z drugiej strony TVP ogłosiła otwarty konkurs na pomysły na produkcje. Stworzono jasne kryteria wyboru dla kolejnych ramówek TVP. „Po ogłoszeniu naboru przyjmowane będą wszystkie projekty spełniające nieskomplikowane wymagania formalne, takie jak: złożenie w terminie storyline serialu, treatmentów sześciu i scenariuszy dwóch odcinków oraz poświadczenie praw do składanego pomysłu. Wszystkie projekty, zarówno te składane przez firmy producenckie, jak i przez prywatnych twórców, będą równouprawnione” – poinformowała TVP. Regulamin jest jasny, kryteria naboru przejrzyste, a ekspercki system oceny i selekcji pomysłów gwarantuje, że jakość produkcji TVP wzrośnie. Ekspertami będą przedstawiciele twórców, środowisk akademickich, a także przedstawiciele instytucji kultury oraz znawcy, analitycy i praktycy rynku telewizyjnego. Projekty będą oceniane przez losowo wybranych ekspertów, a wszystkie oceny będą jawne. Jednoczesne zablokowanie konkurencji dostępu do kontentu filmowego TVP stworzyło możliwość rozwoju własnej platformy VoD. To koniec pewnej epoki na Woronicza i trudno się dziwić, że nie wszystkim się to podoba.

Najnowsze