Japonia planuje powołanie agencji wywiadu na wzór CIA – wynika z e-maili, które wyciekły za sprawą WikiLeaks. List członka rządzącej w Japonii Partii Liberalno-Demokratycznej premiera Shinzo Abe skierowany był do sojuszników z Turcji. O sprawie jako jedna z pierwszych poinformowała The Asahi Shimbun.
To nie pierwszy raz, gdy informacje o planowanej japońskiej agencji wywiadu trafiają do mediów. Już w 2015 r., gdy dżihadyści z Państwa Islamskiego zamordowali japońskich zakładników, japońskie i światowe media informowały o zamiarach premiera Abe. Wcześniej – w grudniu 2014 r. – przyjęto ustawę o tajemnicy państwowej.
Czy dawno zapomniany sojusznik polskich szpiegów ma szansę zbudować najefektywniejszy wywiad na świecie?
W służbie jego cesarskiej mości
E-mail, który trafił do tureckich oficjeli z rządzącej w kraju Partii Sprawiedliwości i Rozwoju, zawierał odniesienia do zamordowanego w lutym 2015 r., w Syrii dziennikarza Kenji Goto. Dziennikarz i drugi pojmany padli ofiarą terrorystów z Państwa Islamskiego. Odnosząc się do tamtych wydarzeń, przedstawiciel formacji premiera Abe wyjaśniał, że celem Japonii jest zredukowanie zależności od CIA jak też tureckiego i jordańskiego wywiadu. Nowa japońska jednostka wywiadowcza, o której mowa w e-mailu, ma być wzorowana na CIA.
E-maile i załączone dokumenty trafiły do nadawców ok. tygodnia przed próbą zamachu stanu w Turcji. To właśnie wydarzenia w Ankarze i Stambule sprawiły, że dokumenty ujrzały tak szybko światło dzienne.
Skłócony wywiad
Obecnie japoński wywiad zatrudnia ok. 4,4 tys. pracowników. Ich kompetencje są jednak w praktyce ograniczone raczej do kontrwywiadu. Pracownicy są rozrzuceni po jednostkach, podległych różnym ministerstwom. Współpracę między nimi utrudnia japońska biurokracja, a także niechęć do wymiany informacjami, spowodowana obawami o wycieki informacji niejawnych. Problem miała rozwiązać ustawa o tajemnicy państwowej z grudnia 2014 r. ale nie przyniosła oczekiwanych efektów.
Głównymi jednostkami zatrudniającymi pracowników wywiadu (i kontrwywiadu) w Japonii są: Narodowa Agencja Policji, Agencja Wywiadu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (ok. 1,5 tys. pracowników, skupia się na monitorowaniu działalności wywrotowej i ekstremistycznej), Centrala Wywiadowcza Ministerstwa Obrony Narodowej, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i Biuro Wywiadowcze KPRM, którego zespół zasilają ludzie z innych ministerstw.
Narodowa Agencja Policji jest z nich najbardziej wpływowa i w momencie budowania „japońskiego CIA” najpewniej to ona przejmie inicjatywę, podporządkowując sobie pozostałe jednostki. Niektórzy eksperci sugerują jednak, że ze względu na główny cel nowej agencji wywiadu – jakim mają być zagrożenia terrorystyczne, płynące zza granicy – inicjatywę powinna przejąć Agencja Wywiadu Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. Jeszcze inni sugerują, że nowy wywiad powinien ponownie podlegać pod wojsko, by ukrócić wewnętrzną rywalizację.
Stać się normalnym krajem
– By stać się normalnym krajem, agencja wywiadu jest niezbędna – przekonywał w zeszłym roku prof. Takashi Kawakami z Uniwersytetu Takushoku. Tego samego zdania są japońscy konserwatyści z rządzącej formacji. Profesor Kawakami zaznaczył, że obecność Japończyków na Bliskim Wschodzie była niewystarczająca i zbyt zależna od innych krajów jak Turcja czy Jordania. Jak podkreślił – w chwili unifikacji wszystkich jednostek wywiadowczych, powstanie potrzeba rekrutacji nowych agentów, rozesłania ich po świecie w celu budowania siatki kontaktowej. Proces taki mógłby potrwać nawet do 30 lat.
Niemniej, wydarzenia z Syrii – morderstwo dwóch Japończyków przez terrorystów, utwierdziła konserwatystów, że nie mogą polegać tylko na kolegach z zaprzyjaźnionych państw.
Premier Abe już wcześniej powołał do życia, wzorowaną na amerykańskiej, Radę Bezpieczeństwa Narodowego a jego prawnicy rozpoczęli przygotowania do zniesienia blokad wiążących pacyfistyczne przepisy prawne.
– Jeśli partia i rząd dojdą do wniosku, że potrzeba nowej agencji, to odpowiednie przepisy mogą zostać wprowadzone w życie w przyszłym roku – mówił agencji Reuters prawnik z Partii Liberalno-Demokratycznej TakeshiIwaya w marcu ub. – W czasach, gdy nie wiemy, kiedy i gdzie życie Japończyków będzie zagrożone, musimy zbierać informacje poza granicami kraju – dodał Iwaya.
MI6 i CIA bis
W 2015 r., m.in. The Japan Times oraz światowe media informowały, że planowana nowa agencja wywiadu miałaby być wzorowana na brytyjskim MI6 (od grudnia pojawiły się informacje, że bliżej ma być jej do amerykańskiej CIA). Sprawa wywołała kontrowersje nie tylko wśród liberalnej i pacyfistycznej części japońskiego społeczeństwa. Poprzedni wywiad z prawdziwego zdarzenia (Kempeitai憲兵隊) Japończycy posiadali w okresie II wojny światowej. Był on zdominowany przez wojskówkę. Po zakończeniu wojny został rozwiązany przez Amerykanów.
Nowa struktura ma być integralną częścią budowanych przez premiera Abe struktur bezpieczeństwa. To obok reformy konstytucji, mającej na celu m.in. przywrócenie prawdziwej armii, która może działać poza granicami (w przeciwieństwie do sił samoobrony, które zastąpiły wojsko w powojennej, pacyfistycznej Japonii) jedna z największych rewolucji planowanych przez premiera. Ostatnie wybory do senatu, w których partia Abe odniosła miażdżące zwycięstwo, dają premierowi wolną rękę przy reformie konstytucji.
Oś Warszawa-Tokio
Wraz z odbudową japońskiego wywiadu powstaje pytanie o odbudowę relacji z starym sojusznikiem, jakim była dla Tokio Warszawa. Wówczas wspólny wróg, jakim była Rosja, zbliżyła oba państwa. Jedną z głównych postaci tamtych czasów był ppłk Motojiro Akashi, który nawiązał kontakty z polską Ligą Narodową, Romanem Dmowskim, a także ludźmi Piłsudskiego.
Inną ważną postacią był Yamawaki Masataka, który w 1919 r. został nieoficjalnym przedstawicielem japońskiego Sztabu Generalnego w Polsce. To, co wzbudziło zainteresowanie Japończyków to fakt, że Polacy potrafili rozszyfrowywać tajne raporty Rosjan, co dla kryptologów z Kraju Kwitnącej Wiśni było niemałym problemem. Umiejętności polskich kryptologów były zresztą jednym z najważniejszych powodów zawiązania się sojuszu obu wywiadów. Z tego okresu pochodzi anegdota o szefie japońskiego wywiadu generale Itamim Matsuo, który entuzjazm wracających z Polski podwładnych, zachęcających do współpracy z Polakami miał skwitować „jak siły lądowe państwa pierwszej klasy mogą pobierać nauki od armii państwa trzeciego gatunku”? Po tym, jak Polacy rozszyfrowali, przesłane im przez Japończyków, „niemożliwe” do rozszyfrowania sowieckie dokumenty i odesłali w ciągu tygodnia, generał „wymiękł”. Szkoleniem oficerów japońskiego wywiadu z zakresu kryptografii zajmował się m.in. kpt. Jan Kowalewski.
Szef Referatu „Wschód” oddziału II Sztabu Generalnego (wywiad wojskowy) kpt. Jerzy Niezbrzycki instruował podwładnych, że współpraca z Japończykami „musi być nacechowana zawsze 100-procentową lojalnością” – opisywał dr Andrzej Krajewski na łamach „Newsweeka” kilka lat temu.
Historia współpracy wywiadów polskiego z japońskim jest tym bardziej ciekawa, że nie została przerwana mimo drugiej wojny światowej, w której Polacy i Japończycy trafili do dwóch różnych obozów. Nie ma wątpliwości, że dla polskiego wywiadu odradzający się wywiad japoński powinien zostać jednym z najbliższych sojuszników.