e-wydanie

7.6 C
Warszawa
środa, 24 kwietnia 2024

Przychodzi Jan Bury do inwestora

Prezes firmy, która kupiła od Skarbu Państwa Zakłady Tytoniowe w Lublinie twierdzi, że Jan Bury, były wiceminister skarbu, domagał się od niego 3 mln USD. Bury nie odpowiada na zarzuty.

To miała być zwykła inwestycja w Polsce. Skończyło się na prywatyzacji a’la Ukraina i Rosja. Mamy w niej okradzionego inwestora, dziwne interesy polityków i prokuraturę działającą na polityczne zlecenia. Iman Emami to 53-letni francuski biznesmen, irańskiego pochodzenia, prezes firmy Biosyntec S.A, która w lutym 2011 r. kupiła od Skarbu Państwa 70 proc. akcji w Zakładach Tytoniowych w Lublinie za 32 mln zł. Zakupione przez niego zakłady okazały się jednak wydmuszką, której majątek obciążono dziwnymi zobowiązaniami wobec firm zarejestrowanych w rajach podatkowych. Zgodę na zadłużanie spółki wydawał wiceminister skarbu w rządzie PO-PSL Jan Bury, wpływowy polityk Polskiego Stronnictwa Ludowego, członek Krajowej Rady Sądownictwa, dziś mający zarzuty m.in. korupcyjne w tzw. aferze podkarpackiej.

Iman Emami robił wszystko, co mógł, aby postawić Zakłady Tytoniowe w Lublinie S.A. na nogi. Rozmawiał dwukrotnie z Janem Burym, wówczas już nie wiceministrem skarbu, tylko szefem klubu PSL. Jedno z tych spotkań odbyło się w Bristolu w restauracji Marconi. – Tam, na wygodnej skórzanej kanapie, po 6 kieliszkach wódki, Jan Bury korzystając z pomocy tłumacza złożył mojej firmie propozycję zapłacenia 3 mln dolarów USD dla MS Global Funding LLC, które powinny załatwić sprawę mówi Iman Emami Gazecie Finansowej”. Bury nie określił, czy jest przedstawicielem, doradcą czy pełnomocnikiem tej firmy. Za te pieniądze Zakłady Tytoniowe miały otrzymać umorzenie odsetek powstałych od zaległości z tytułu niewykupienia trzech weksli i zapłatę jedynie samego kapitału pożyczek. Zastanawiające jest jedynie, dlaczego Jan Bury wówczas czynny polityk, przedstawił rozwiązanie sprawy, tak jak gdyby był związany z firmą MS Global Funding LLC.  -Spotkałem go ponownie w lutym 2015 na śniadaniu w Bristolu. Powiedział, że „niech jego doradca i prawnicy mówią”. Zapytałem wiec pana Burego, czy polskie sądy są niezależne. Śmiał się mówiąc, że  tak samo niezależne jak sądy w Iranie. Wyrazilem od razu moje niezadowolenie wobec jego uwag na temat irańskiego sądownictwa opowiada Emami. Odmówił (był gotów zapłacić 5 mln zł, a nie 12 mln zł) i 11 maja 2015 r. został zatrzymany i oskarżony o działanie na szkodę zakładów tytoniowych. Zwolniono go za kaucją, a prokuratura nie potrafi od ponad roku na razie przekonująco uzasadnić swoich działań. Emani i Biosyntec szykują pozew o odszkodowanie od Skarbu Państwa, a swoje straty szacują na 50 mln euro (ok. 225 mln zł).
Kolejne ciekawe spotkanie mia
ło miejsce w Paryżu 31.12.2015. Tam jeden z pracowników Ambasady RP we Francji ostrzegł Imana Emamiego, że albo ustąpi, albo dostanie dwa postrzały. Jeden w serce, drugi w głowę. Rozmowa została nagrana na dwóch niezależnych nośnikach i zdeponowana we francuskim depozycie sądowym.

Historia choroby

Iman Emami, jak mało kto wie, na czym polega polski model prywatyzacji. Żeby to zrozumieć, trzeba poznać najnowszą historię zakładów Tytoniowych w Lublinie.
Lubelski „Monopol”, bo tak mieszka
ńcy Lublina nazywają Zakłady Tytoniowe, był centrum tytoniowego przemysłu na Lubelszczyźnie. Tylko w Lublinie pracowało ok. 200 osób, kolejne 400 pracowało w fermentowni tytoniu w Krasnymstawie. Władzę w spółce od 1999 do 2011 roku, niepodzielnie sprawował Marek Maj. Kierowany przez niego zarząd zadłużał firmę na miliony dolarów u zagranicznego podmiotu, który według własnych sprawozdań posiadał zaledwie 50 tys. USD. W 2004 roku Zakłady zanotowały stratę na poziomie 8,5 mln złotych. W 2005 roku strata wyniosła już 12,5 mln złotych. Podobnie rzecz miała się w następnych latach. Zmianę przyniósł rok 2008. Wtedy Zakłady Tytoniowe wykazały zysk na poziomie 31 tys. złotych. Powodem takich, a nie innych wyników finansowych było wiele czynników. Jednym z nich było przystąpienie Polski do struktur europejskich. Wiązało się to z podwyższeniem podatku akcyzowego. Drugim, był rozwój przemytu papierosów, który czynił legalną produkcję papierosów nieopłacalną.

Tajemnicza firma

Żeby ratować spółkę zaciągnięto serię pożyczek od zagranicznych instytucji. Oficjalnie pożyczkodawcą był Bank HSBC. Jednak, jak się okazuje, nie mógł on być ich źródłem. Przede wszystkim dlatego, że brak jest jakiekolwiek umowy łączącej oba te podmioty. Brakuje nawet śladów, standardowego badania zdolności kredytowej zakładów. Bank HSBC poinformował, że działał jedynie na zlecenie tajemniczej spółki MS Global Finance LLC. Tej samej, w imieniu której później występował Jan Bury.
Jednak jeszcze ciekawszym jest fakt, że także firma MS Global Finance LLC, nie mogła być pożyczkodawcą, bo nie miała zwyczajnie takich kwot. Podmiot ten jest zarejestrowany w stanie Delaware, kt
óry ma opinię amerykańskiego raju podatkowego i księgowego. Zgodnie ze sprawozdaniami przedkładanej amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, według stanu na dzień 31 grudnia 2007 roku, suma aktywów spółki wynosiła 56,5 tys. USD. W jaki sposób spółka o tak niskich aktywach była w stanie nabyć w 2007 roku weksle Zakładów Tytoniowych opiewających na kwotę 4 mln euro?

Tajemnicza pożyczka

Skąd mogły pochodzić środki na pożyczkę udzieloną Zakładom Tytoniowym? Zgodnie z polskimi ustawami podatkowymi, aby móc legalnie produkować papierosy należy założyć specjalny rachunek powierniczy. Na tym rachunku należy zarezerwować pieniądze, przeznaczone na opłacenie akcyzy. Lubelskie Zakłady Tytoniowe miały miliony złotych na tych rachunkach. Teoretycznie te pieniądze są własnością Zakładów Tytoniowych, ale nie można z nimi wiele zrobić. Wśród nielicznych wyjątków jest możliwość uzyskania pod nie gwarancji bankowej. Taka gwarancja może następnie posłużyć dowolnemu podmiotowi na uzyskanie pożyczki lub kredytu. Tym podmiotem mogło być MS Finance LLC. Spółka ta, korzystając z gwarancji bankowych, które pierwotnie przysługiwałby Zakładom Tytoniowym w Lublinie, mogła uzyskać niskooprocentowany kredyt od amerykańskich banków. Najprawdopodobniej tak pożyczone pieniądze trafiały do Zakładów Tytoniowych na dużo gorszych warunkach. Po drodze bowiem naliczono opłaty zbędnym pośrednikom. W ten sposób powstało zadłużenie, które służyło przejęciu majątku Zakładów Tytoniowych. Prowizje i zawyżone odsetki powoli „budowały” dług.

Tajemniczy przelew

W dniu 26 sierpnia 2009 roku, Marek Maj działając, jako członek zarządu przelał z konta Zakładów Tytoniowych na konto podmiotu o nazwie Corporate Trust kwotę blisko 2,5 mln USD (2 458 344,60 USD). Problem w tym, że Trust to nazwa formy prawnej. To tak, jakby przelać blisko 2,5 mln USD na konto firmy „spółka z ograniczoną odpowiedzialnością”. Prawo amerykańskie nie dopuszcza zarejestrowania podmiotu, który w swojej nazwie ma słowo „Trust”. Jednakże będąc w trakcie rejestracji, taki podmiot mógł założyć własne konto. Działa to trochę jak polska spółka z ograniczoną odpowiedzialnością w organizacji. Niby nie jest jeszcze zarejestrowana, ale może założyć konto bankowe. Jakby tego było mało, firma Corporate Trust działa pod… adresem firmy MS Global Finance LLC oraz MS Global Funding LLC. Marek Maj tłumacząc się z dokonanego przelewu stwierdził, że to była spłata zobowiązań Zakładów Tytoniowych z tytułu wcześniejszych pożyczek. Jednak nie wskazał, kto był pożyczkodawcą, ani które weksle zostały spłacone. Zamiast tego wyraził przekonanie, że podmiot ten był powiązany z firmą MS Global Finance LLC.

Tajemnicze pieniądze

Ze sprawozdania finansowego złożonego za rok 2009, wynikało, że ZTL odrabiają straty. Na dzień 31 grudnia 2009 roku ZTL wykazywała zyski. Jednak Marek Maj dalej poszukiwał firmy, która mogłaby udzielić kolejnej pożyczki. Sytuacja finansowa wskazywała, że Zakłady Tytoniowe były w stanie uzyskać pożyczkę od krajowych podmiotów. Sam zarząd w sprawozdaniach kierowanych do Ministerstwa Skarbu Państwa deklarował posiadanie zdolności kredytowej. Zainteresowana już wtedy zakupem zakładu firma Biosyntec S.A. zaoferowała Zakładom Tytoniowym pożyczkę oprocentowaną na 4,5 proc. Zarząd Zakładów Tytoniowych był wielokrotnie informowany o propozycji tej pożyczki. Do tego celu posłużono się nawet faksem, ponieważ spotkania z Markiem Majem nie przynosiły efektu w postaci potwierdzenia złożenia oferty.
Ostatecznie zarząd LTZ zwr
ócił się o pożyczkę do firmy MS Global Funding LLC. W tym celu w dniu 30 sierpnia 2010 roku wystawił na MS Global Funding LLC trzy weksle. Każdy z nich opiewał na kwotę 1 mln USD. Pożyczka została udzielona z oprocentowaniem w kwocie 12 proc. Do tego należało uwzględnić 1,5 proc. prowizji oraz 0,15 proc. tytułem opłaty manipulacyjnej. Wszystko ponad 3 razy drożej niż chciał pożyczyć Biosyntec S.A. Według deklaracji wekslowej, środki uzyskane od MS Global Funding miały służyć do zakupu surowców umożliwiających zwiększenie produkcji. Nic takiego nie miało miejsca. We wrześniu 2010 roku na rachunek Zakładów Tytoniowych wpłynęła kwota 2 455 954,00 USD. Środki te pochodzą od MS Global Funding LLC. Jest to niemal ta sama kwota, która została przelana w dniu 26 sierpnia 2009 roku na rachunek firmy mającej siedzibę dokładnie w tym samym miejscu, co MS Global Funding LLC. Różnica wynosi zaledwie 2 390,60 USD. Dlaczego zamiast 3 mln USD Zakłady Tytoniowe dostały niecałe 2,5 mln USD? Stało się tak, ponieważ odsetki i prowizje zostały potrącone od razu, przy przelaniu kwoty. MS Global Finance LLC jest zapewne powiązana kapitałowo z MS Global Funding LLC. Co więcej, obie firmy mają siedziby pod tym samym adresem.

A wszystko pod nadzorem Jana Burego

O działaniach Marka Maja wiedziało Ministerstwo Skarbu Państwa, a na pewno Jan Bury. To on, w sierpniu 2010 roku, wyraził zgodę na zaciągnięcie pożyczki od MS Global Funding LLC. Jako wiceminister Skarbu Państwa sprawował nadzór właścicielski nad Lubelskimi Zakładami Tytoniowymi. Oprócz zgody na zaciągnięcie kredytu i wystawienie weksli, wyraził również zgodę na ustanowienie hipoteki na nieruchomościach należących do Zakładów. Hipotekę ustalono na kwotę 6 mln USD, a więc dwukrotnie większą niż powstałe zobowiązanie. Do ustanowienia hipoteki doszło w dniu 26 sierpnia 2010 roku, na podstawie uchwały Walnego Zgromadzenia Spółki. To Bury reprezentował wówczas jednoosobowo Skarb Państwa. Notariusz 26 sierpnia 2010 roku przyszedł na ulicę Wspólną w Warszawie do Ministerstwa Skarbu Państwa, zamknął się w gabinecie Jana Burego i tak rozpoczęto zgromadzenie akcjonariuszy Zakładów Tytoniowych. Wówczas zapadła też decyzja o wyrażeniu zgody na sprzedaż nieruchomości ZTL obejmującej prawo użytkowania wieczystego działki o numerze ewidencyjnym nr 4/26 o powierzchni 0,4444 ha położonej w Lublinie przy ul. Smoluchowskiego 1. Przetarg został ogłoszony jako ustny. W rzeczywistości został przeprowadzony jako pisemny. Wybrano ofertę, która wpłynęła do Komisji Przetargowej już w dniu 1 października 2010 roku. Działkę sprzedano za cenę wywoławczą. Nabywcą została firma Egen S.A. z siedzibą w Lublinie. Nieruchomość została sprzedana za kwotę ponad 700 tys. złotych. Transakcja została zawarta na dwa dni przed prywatyzacją Zakładów Tytoniowych. Po przejęciu ZTL S.A. przez prywatnego inwestora, firma Egen S.A. miała oferować sprzedaż tej samej działki już za 1,5 mln złotych. Przetarg został przeprowadzony w sposób sprzeczny z przepisami prawa. Musiał to być przetarg ustny, czyli aukcja, podczas której chętni jawnie licytują. Mimo to był on zorganizowany jako pisemny, czyli porównanie ofert, co zwykle jest mniej korzystne dla sprzedającego.

Zasłona dymna

Wszystkie patologiczne interesy postanowiono przykryć sprzedażą zakładów. Nowy właściciel miał kupić fabrykę i pokryć straty. Na swoje utrapienie, szef Biosyntec Iman Emami zaczął dociekać, co się stało z pieniędzmi. Jego problemy zaczęły się w momencie dociekania o zobowiązania wobec MS Global Funding LLC i MS Global Finance LLC. W tym czasie na jaw wyszła sprawa przelewu dla bliżej nieokreślonego podmiotu Corporate Trust, na kwotę niemal 2,5 mln USD. Inwestor postanowił więc działać. Poinformował o problemie ABW, Centralne Biuro Śledcze Policji oraz lokalną prokuraturę. Prokuratura Rejonowa Lublin Południe w Lublinie umorzyła postępowanie. Jej decyzję podtrzymał Sąd Rejonowy Lublin Zachód w Lublinie. Działo się to w czasie, gdy wiceminister skarbu Jan Bury zasiadał w Krajowej Radzie Sądownictwa. Sprawa nie wyszła więc poza Lublin.
W tym czasie rozpętała się prawdziwa medialna wojna przeciwko nowemu właścicielowi. Był oskarżany o przejęcie zakład
ów za grosze. Podkreślano, że Zakłady Tytoniowe w Lublinie S.A. zostały sprzedane za 32 mln złotych, chociaż same tylko nieruchomości miały być warte ponad dwa razy więcej. Lokalne media przemilczały takie kwestie, jak zadłużenie na rzecz zagranicznych podmiotów i chroniczne braki finansowe. Firma Biosyntec wielokrotnie dokapitalizowywała Zakłady Tytoniowe. Uratowało to na pewien czas miejsca pracy oraz zapewniało źródło utrzymania dla 6 tys. rolników.

Ofensywa firm związanych z tajemniczymi wierzycielami spółki, powoli pogrążała firmę w chaosie organizacyjnym i prawnym. Gdy Iman Emami odmówił zapłacenia firmom wskazanym przez Burego, działania służb wobec niego poszły pełną parą. 11 maja 2015 r. funkcjonariusze lokalnego CBŚP zatrzymali prezesa firmy Biosyntec S.A. Był przetrzymywany w celi bez wody oraz leków. Pomimo tego, że zemdlał na rozprawie, prokurator naciskał na jej kontynuowanie, i gdyby nie sprzeciw lekarza pogotowia ratunkowego, zapewne tak by się stało. Emami wyszedł po 4 dniach z aresztu za kaucją. Przez ponad rok prowadzonego postępowania, nie pokazano dowodów uzasadniających postawienie zarzutów prezesowi Biosyntec S.A. Iman Emami na jednej z rozpraw sądowych rzucił wyzwanie, że za każdy grosz malwersacji finansowych, których miał się dopuścić, jest gotów zapłacić Skarbowi Państwa jeden złoty. Na razie nikt nie zgłosił się po odbiór nagrody.

Ponieważ Emami nie dał się zastraszyć, stwierdzono, że Zakłady Tytoniowe mają zostać wyprzedane w drodze postępowania upadłościowego. Wszystko przez jedną fakturę, którą wystawiła firma Egen S.A. na kwotę… 1 300 złotych. Przypomnijmy, jest to ta sama firma, która za zgodą Jana Burego, kupiła działkę od Zakładów Tytoniowych w Lublinie za kwotę ponad 700 tys. złotych, po czym oferowała jej odsprzedaż za kwotę 1,5 mln złotych. Faktura wystawiona przez tę firmę, która oficjalnie zajmuje się produkcją urządzeń sanitarnych była podstawą do wszczęcia postępowania upadłościowego. Do zakładów wszedł tymczasowy nadzorca sądowy, zastąpiony następnie przez syndyka. Obecnie to on kieruje Zakładami Tytoniowymi i wyprzedaje majątek. Całą winę za taki obrót spraw próbuje zwalić się na zagranicznego inwestora. Na końcu tej sprawy straty poniosą nie tylko pracownicy i kontrahenci ZTL, ale i podatnicy, bo Biosyntec ma mocne podstawy do domagania się odszkodowania od Skarbu Państwa, podobnie jak sam Emami, gdy zostanie uniewinniony.

            – Witamy w Polsce. Sprzedają ci zbankrutowaną firmę, a kiedy chcesz ją ocalić, to wsadzają cię do paki. A wszystko dlatego, że zaszkodziłeś interesom pana Burego.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze