8.9 C
Warszawa
poniedziałek, 7 października 2024

Agonia Nowoczesnej

Partia Ryszarda Petru skończy swój byt polityczny w następnych wyborach parlamentarnych.

26 kwietnia br. na specjalnie zwołanej w Sejmie konferencji prasowej lider Nowoczesnej, Ryszard Petru poinformował opinię publiczną o istotnych zmianach organizacyjnych. Na jego wniosek klub parlamentarny Nowoczesnej podjął decyzję o rozdzieleniu funkcji przewodniczącego partii i szefa jej klubu parlamentarnego, które to funkcje sprawował do tej pory. Nowym przewodniczącym klubu parlamentarnego Nowoczesnej została obecna wiceprzewodnicząca partii posłanka Katarzyna Lubnauer. Słuchając Petru na konferencji prasowej można było się również dowiedzieć, że zasadniczą przyczyną takich posunięć są kiepskie notowania partii w sondażach poparcia społecznego. Przewodniczący Nowoczesnej podkreślił, że to on ponosi pełną odpowiedzialność za ten stan rzeczy. Petru wspomniał także, że od tej pory będzie on koncentrował się już tylko na przygotowaniu nowej ofensywy politycznej swojego ugrupowania, która nastąpi przed wyborami samorządowymi, jakie odbędą się jesienią przyszłego roku. Lider Nowoczesnej po raz kolejny podkreślił również, że wprawdzie partia ma bardzo dobry program polityczny, ale teraz idzie właśnie o to, aby prezentować go lepiej niż dotychczas i w ten sposób skuteczniej dotrzeć z nim do polskich wyborców.

Sondaże bezlitosne dla Nowoczesnej

Nowa ofensywa Nowoczesnej, o której mówił na konferencji prasowej w Sejmie Ryszard Petru, może być ostatnią próbą tego ugrupowania, aby wydobyć się z niezwykle trudnej sytuacji, w jakiej się znalazło. Ostatnie miesiące były bowiem najgorszymi w niespełna dwuletniej historii tej partii. Nowoczesna systematycznie pikowała w dół w sondażach społecznego poparcia. Jeszcze w listopadzie politycy Nowoczesnej mogli przechwalać się w mediach, że ich ugrupowanie jest już drugą siłą polityczną, zaraz po rządzącym PiS, na co właśnie miały wskazywać wyniki sondaży. Według jednego z nich, przeprowadzonego przez IBRIS partia Ryszarda Petru miała cieszyć się nawet poparciem 25 proc. wyborców. W sondażu tym PiS osiągnęła tylko 30 proc., a PO była daleko za Nowoczesną. Nawet przyjmując, że listopadowy sondaż IBRISu został mocno podrasowany, to i tak wyniki innych sondaży lokowały Nowoczesną wśród trzech głównych sił politycznych. Nowoczesna i PO zamieniały się bowiem tylko miejscami w tych sondażach. Raz jedna, raz druga była na miejscu drugim, co mogło wskazywać na równorzędną rywalizację pomiędzy nimi. Politycy Nowoczesnej i sam Ryszard Petru przeżywali wówczas prawdziwą euforię, coraz bardziej nabierając przekonania, że następne wybory parlamentarne będą już momentem, kiedy ich partia realnie będzie walczyła o władzę w Polsce. Jednak wraz z początkiem 2017 roku Nowoczesna zaczęła mocno spadać w sondażach. Głównie za sprawą jej lidera, który w okresie świątecznym, gdy opozycja prowadziła w Sejmie antyrządowy protest, zabrał swoją partyjną koleżankę i pojechał z nią na prywatną wycieczkę do Portugalii, o czym opinia publiczna bardzo szybko mogła się dowiedzieć, dzięki „uprzejmości” jednego z pasażerów samolotu, którym leciał Petru. Opublikowanie kompromitujących zdjęć w sieci rozpętało prawdziwą burzę wokół lidera Nowoczesnej, który nie potrafiłprzekonywująco wytłumaczyć się z tego wyjazdu. Nie potrafili również wytłumaczyć jego podróży partyjni koledzy. Było to o tyle ciekawe, że politycy Nowoczesnej protestowali w tym czasie w Sejmie, gdy tymczasem ich lider miło spędzał czas z partyjną koleżanką, o czym, jak się potem okazało, nie wiedziała nawet jego prawowita żona. Na pewno Ryszard Petru kręcił w tej sprawie od samego początku, skutecznie pozbawiając się wiarygodności. A dodatkowo postawił swoją partię w dość trudnej sytuacji. Okazało się bowiem, że ugrupowanie, które ma być politycznym następcą PO, kierowane jest przez mało poważnego lidera, który je kompromituje nie tylko politycznie, ale i obyczajowo. Do skandalu wokół Petru doszły jeszcze inne wydarzenia, może drobniejsze, ale również skutecznie psujące wizerunek partii, jak np. ten ze stycznia br., gdy dziennikarz TVP Michał Rachoń w programie „Minęła 20” przeczytał wiceprzewodniczącemu Nowoczesnej posłowi Jerzemu Meysztowiczowi tekst deklaracji konfederacji targowickiej i przewrotnie zapytał go, czy słowa te są według niego aktualne, a ten przytaknął, że są. To wszystko bezlitośnie obnażało polityczno-ideową miałkość Nowoczesnej i jej polityków, co szybko znajdowało odbicie w sondażach. W kwietniu br. sondaże te podawały, że Nowoczesna może liczyć na poparcie zaledwie w okolicach 5 proc. Siłą rzeczy partia nie mogła być już pewna tego, że znajdzie się w parlamencie po kolejnych wyborach. Taki właśnie wynik odnotowało ugrupowanie Petru w kwietniowym sondażu CBOS-u i Kantar Millward Brown SA. Niewiele łaskawsze były dla Nowoczesnej również sondaże przeprowadzone w maju. Sondaż Kantar Public dał ponownie Nowoczesnej jedynie 5 proc. poparcia, co jak już wspomnieliśmy, nie daje pewności, czy w ogóle znajdzie się ona w parlamencie. Wszystko wskazuje zatem na to, że Nowoczesna nadal będzie się utrzymywać w politycznym „dołku”, z którego bardzo trudno będzie się jej wydobyć. Chyba że nastąpi jakiś nieoczekiwany cud polityczny, przy okazji kampanii przed wyborami samorządowymi, w których ofensywę ma osobiście poprowadzić sam Ryszard Petru. Jak wiemy, cuda rzadko się zdarzają, a w polityce jeszcze rzadziej.

Alternatywa Platformy

U źródeł powstania Nowoczesnej leżała diagnoza dokonana wiosną 2015 r. zakładająca, że po ośmiu latach rządów PO znalazła się w głębokim politycznym kryzysie, z którego najprawdopodobniej nie zdoła się już wydobyć. Jak pamiętamy po aferze podsłuchowej, jaka wybuchła w czerwcu 2014 r. PO zaczęła bardzo mocno pikować w dół. Dodatkowo wyjazd Donalda Tuska do Brukseli, gdzie objął stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, pozbawił także PO sprawnego lidera, który potrafił oczarować sporą część polskich wyborców. I Nowoczesna miała być właśnie taką alternatywą dla PO, która oprócz tego stanie się polityczną „szalupą” dla części jej partyjnego establishmentu, a przejmie znaczną część jej elektoratu. Partia Ryszarda Petru mogła również liczyć na polityczną świeżość, co w polskiej polityce zawsze jest sporym atutem. I właśnie ta diagnoza stała się podstawą do prac organizacyjnych nad powstaniem Nowoczesnej.
Wszystko zaczęło się w kwietniu 2015 r. od ogło
szenia przez Ryszarda Petru, byłego doradcy Leszka Balcerowicza, powstania stowarzyszenia o nazwie Nowoczesna PL. 31 maja 2015 r. na warszawskim Torwarze odbyła się konwencja założycielska, podczas której przedstawiono założenia programowe i zadeklarowano udział w zbliżających się wyborach parlamentarnych. Uczestnicy spotkania byli prawdziwą polityczną zbieraniną, ale w praktyce dominowały dwie grupy. Pierwsza z nich skupiona wokół samego Petru, to ludzie związani kiedyś z dawną Unią Wolności (UW) i jej politykami. Druga grupa to do niedawna działacze różnych szczebli organizacyjnych PO. Po konwencji założycielskiej stowarzyszenia nikt nie mógł już mieć złudzeń, że powstał nowy byt polityczny, który wejdzie niebawem na scenę polityczną i będzie odgrywał na niej istotną rolę. Jednak nie był to koniec procesu organizacyjnego Nowoczesnej. Formalnie nową partię zarejestrowano dopiero w sierpniu 2015 r., a jej pełna nazwa rejestrowa brzmiała Nowoczesna Ryszarda Petru. Niebawem też zaprezentowała swoich kandydatów do Sejmu i Senatu. We wrześniu 2015 r., odbył się kongres programowy, mocno nagłaśniany przez sprzyjające temu ugrupowaniu od początku mainstreamowe media. Program polityczny, jaki zaprezentowała wówczas Nowoczesna, był zlepkiem znanych z przeszłości liberalnych haseł, mówiących o wolności gospodarczej i ograniczeniu roli państwa w gospodarce. Oficjalny przekaz sugerował polskim wyborcom, że mamy właśnie do czynienia z partią, która stawia na zdrowe konkurencyjne zasady i będzie chciała całościowo uporządkować polskie państwo, zarówno w wymiarze politycznym, społecznym, jak i gospodarczym. W październiku 2015 r. miały miejsce wybory do Sejmu i Senatu, które były pierwszym politycznym testem dla Nowoczesnej. Jak się okazało, nie wypadł on tak dobrze, jak zakładano. Nowoczesna zdobyła wprawdzie 7,6 proc. głosów i zdołała wprowadzić 28 swoich parlamentarzystów, ale tylko do Sejmu. W Senacie nie zdołała uzyskać mandatów. Partia Ryszarda Petru mogła jednak liczyć na sporą dotację. Tyle że Państwowa Komisja Wyborcza (PKW) zakwestionowała sprawozdanie finansowe Nowoczesnej, zarzucając jej władzom, że niezgodnie z prawem dokonały przelania 2 mln złotych z konta partii na konto swojego komitetu wyborczego, co było niezgodne z przepisami. W ten sposób partia Ryszarda Petru straciła na rzecz Skarbu Państwa zakwestionowaną przez PKW kwotę, a także 75 proc. (4,65 mln zł) rocznej subwencji na działalność oraz 75 proc. dotacji podmiotowej, którą miała otrzymać w związku ze zdobytymi mandatami poselskimi. Było to o tyle bolesne, że partia Ryszarda Petru wydała na kampanię wyborczą aż 11,5 mln zł, zaciągając m.in. na ten cel 2 mln zł kredytu. Sytuacji nie zmieniło odwołanie się od decyzji PKW do Sądu Najwyższego, który we wrześniu 2016 r. ostatecznie odrzucił złożoną w tej sprawie skargę Nowoczesnej. To była pierwsza wizerunkowa porażka Nowoczesnej, która od początku starała się kreować na partię ekspertów, specjalistów i fachowców. Okazało się bowiem, że partia nie potrafi należycie zadbać o swoje finanse. Petru zaczął wówczas kierować do wyborców dramatyczne apele z prośbą o wsparcie dla jego partii, co wyglądało bardzo żałośnie. Nie pomagała w tym również pozycja polityczna, w jakiej znalazła się Nowoczesna z chwilą wejścia do parlamentu. Partia Petru, jak można było się spodziewać, dołączyła do twardej antypisowskiej opozycji, coraz bardziej licytując się w antyrządowych hasłach i akcjach bieżących. Widać to było jeszcze wyraźniej, gdy partia Ryszarda Petru oficjalnie przystąpiła do koalicji Wolność Równość Demokracja, powołanej pod patronatem Komitetu Obrony Demokracji (KOD). Zaczęła wówczas koncentrować się na sprawach bieżącej walki politycznej z PiS, całkowicie zapominając o swoim programie. W ten sposób traciła bezpowrotną szansę na zdobycie większej wyrazistości, a jednocześnie możliwości dotarcia do nowych wyborców. Na razie jednak cieszyła się sympatią mainstreamowych mediów, wyraźnie jej sprzyjających. Nowoczesna mogła też przez wiele miesięcy liczyć na sympatię sondażowni, które bardzo często sztucznie pompowały jej poparcie, jak choćby w listopadzie, gdy w sondażu IBRIS-u Nowoczesna odnotowała 25 proc. poparcie wyborców. To niewątpliwie ograniczało wysiłki polityczne Nowoczesnej i jej lidera.
Wbrew pozorom jednak
nie tylko to psuło Nowoczesnej wizerunek partii fachowców i ekspertów. Równie systematycznie psuli go sami politycy Nowoczesnej, zaliczający kolejne medialne wpadki. Sam zresztą Ryszard Petru, który przedstawiał się publicznie jako ekonomista (tak naprawdę jest absolwentem stosunków międzynarodowych na SGH) wyglądał bardzo „blado”, nawet gdy usiłował poruszać tematy gospodarcze, co jest rzekomo jego specjalnością. Z kolei o takich postaciach, jak poseł Krzysztof Mieszkowski, który określał siebie mianem „kulturoznawcy”, podczas gdy ma jedynie wykształcenie średnie, nie warto wspominać. Brak wiedzy i deklarowanego wykształcenia, a także ilość wpadek, błędów i pomyłek z udziałem członków Nowoczesnej, a zwłaszcza jej lidera, czasem zabawnych, chociaż dużo częściej kompromitujących – nie była zatem wcale przypadkowa. Tak naprawdę dowodziły one całkowitego braku merytorycznego przygotowania do wykonywania trudnego zawodu polityka, nie mówiąc już o byciu ekspertem od czegokolwiek. To również miało bardzo duży wpływ na upadek kreowanego przez Nowoczesną wizerunku jako partii założonej przez ekspertów, fachowców czy branżowych specjalistów, rzeczywiście mających pomysł na Polskę. Niewątpliwie jednaknajbardziej na spadek notowań Nowoczesnej zapracował jej lider, Ryszard Petru. Jak już wspomnieliśmy, jego prywatny wyjazd do Portugalii z partyjną koleżanką, a potem ujawniane przez media kolejne rewelacje na temat ich związku i okoliczności jego „konsumowania” za partyjne pieniądze, najbardziej zniszczyły Nowoczesną w oczach Polaków. Pozbawiony jakiejkolwiek charyzmy Petru nie potrafił też w żaden sposób skutecznie pokierować partią. Brak decyzji, całkowita jałowość przekazu i rosnące niezadowolenie z sytuacji wewnątrz partii, musiały przynieść skutki. W kwietniu br., gdy poparcie Nowoczesnej w sondażach spadło do 5 proc., jej szeregi opuściło czworo posłów, którzy przeszli do klubu parlamentarnego PO. Nieoficjalnie mówi się, że wybór takiej drogi rozważa kilku innych parlamentarzystów tej partii. PO może zatem być w najbliższych miesiącach prawdziwą alternatywą dla polityków partii Ryszarda Petru. A miało być przecież odwrotnie. To Nowoczesna miała być ową alternatywą dla polityków PO, bo taki właśnie zamysł legł u źródeł jej powstania.

Nikłe szanse na wyjście z politycznej zapaści

Tak naprawdę Nowoczesna przypomina dzisiaj nieco Samoobronę, gdy ta była w schyłkowym etapie swojego funkcjonowania w polskim parlamencie. Zarówno w aspekcie sytuacji, w jakiej się ona znalazła, jak i przywództwa. Chociaż w tym ostatnim aspekcie jest jednak pewna zasadnicza różnica. O ile bowiem szef Samoobrony Andrzej Lepper był politykiem, któremu trudno było odmówić politycznej charyzmy, o tyle Ryszard Petru jest jej całkowicie pozbawiony. Jak pokazuje jednakprzykład Samoobrony, nawet gdyby Ryszard Petru takową charyzmę posiadał, to i tak nie dawałoby to żadnej gwarancji, że zdołałby wydobyć swoją partię i z politycznej zapaści, w jakiej się dzisiaj znalazła. W każdym razie z Nowoczesną jest tak, jak przed laty z Samoobroną, gdy po wielu politycznych i obyczajowych skandalach stała się ona partią, która utraciła wizerunek ugrupowania walczącego o interesy biednych, pokrzywdzonych, gorzej wyedukowanych bądź nieradzących sobie z polską rzeczywistością. Mało tego, Samoobrona nie miała wówczas niczego nowego do zaproponowania swoim dotychczasowym wyborcom, którzy coraz bardziej zaczęli spoglądać na PSL. Podobnie jest właśnie dzisiaj z partią Ryszarda Petru, która również utraciła swój wizerunek partii ekspertów, specjalistów, fachowców i nie jest już możliwe, aby zdołała go odbudować. I podobnie jak kiedyś Samoobrona, Nowoczesna także nie ma już oferty dla swoich wyborców, którzy coraz bardziej wiążą swoje prawdziwe nadzieje z PO, która zdaje się mieć najgorszy czas za sobą. A poza tym to PO jest dzisiaj prawdziwym beneficjentem rządów PiS, stanowiąc jedyną (jak na razie) realną alternatywę dla partii Jarosława Kaczyńskiego. Wydaje się zatem, że los Nowoczesnej będzie taki sam, jak los partii Andrzeja Leppera, o której Polacy przestali już pamiętać. Jest mało prawdopodobne, aby partia Ryszarda Petru zdołała wydobyć się z politycznej zapaści, w jakiej się obecnie znalazła. Nowa ofensywa polityczna przed zbliżającymi się wyborami samorządowymi, którą ma poprowadzić osobiście Ryszard Petru, jest jedynie kolejną buńczuczną zapowiedzią, która niczego już nie zmieni. W odmianę sytuacji Nowoczesnej do końca chyba nie wierzy nawet sam Petru, który miota się z kolejnymi pomysłami na przyszłość. Jednym z nich jest konsolidacja całej opozycji i wystartowanie en bloc opozycji w następnych wyborach. Jednak do tego trzeba woli wszystkich, której jak na razie nie ma. A poza tym przykład Lewicy z ostatnich wyborów parlamentarnych pokazuje, że może się to skończyć ogólną klapą (startujące w wyborach parlamentarnych w 2015 r. z jednej listy ugrupowania lewicowe nie zdołały wprowadzić do parlamentu swoich przedstawicieli). Innym pomysłem Petru, który obwieścił opinii publicznej, jest ten, który mówi o wspólnej z PO liście w wyborach w roku 2019. Petru uzależnia to jednak od poparcia, jakim będzie dysponowała jego partia pod koniec obecnej kadencji parlamentarnej. Pomysł ten jest dzisiaj równie mało realistyczny, co zbudowanie wspólnego bloku wyborczego całej antypisowskiej opozycji.
Tak czy inaczej, najbardziej realnym scenariuszem jest ten, który mówi o powolnej śmierci partii
Petru, że zniknie ona ostatecznie ze sceny politycznej po następnych wyborach parlamentarnych. Socjologowie zastanawiają się, czy w ogóle jest dzisiaj miejsce na polskiej scenie politycznej dla takiej partii jak Nowoczesna, zwłaszcza w sytuacji, gdy PO zdołała wyhamować kryzys, w jakim się znalazła w 2014 r. i systematycznie odbudowuje swoją utraconą pozycję, korzystając obficie z tego, że jest znowu jedyną realną alternatywą dla PiS. Wielu z nich składnia się jednak do tego, że przestrzeń dla takiej partii jak Nowoczesna przestaje istnieć i coraz bardziej wracamy do bipolarnego świata polskiej polityki (PiS – PO), który tak szybko się nie zmieni.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news