Czy podnoszenie cen materiałów budowlanych i innych produktów w obliczu klęski żywiołowej jest legalne?
W kilka minut powódź czy nawałnica może zniszczyć dorobek naszego całego życia. Wówczas stajemy przed koniecznością odbudowy. Gdy żywioł dotyka pojedyncze rodziny, nie ma to wpływu na lokalną gospodarkę. Problem pojawia się wtedy, gdy zniszczenia mają charakter masowy. Lokalne przedsiębiorstwa często nie dysponują taką mocą przerobową, by zaspokoić wszystkie potrzeby. Zgodnie z zasadami podaży i popytu zaczynają więc podnosić ceny. Wywołuje to oburzenie nie tylko samych poszkodowanych, lecz także władz państwowych, które mają świadomość, że kierowana pomoc może okazać się niewystarczająca z uwagi na wzrost cen usług i materiałów.
Okazja czyni biznesmena
Przejście nawałnic przez Polskę w sierpniu bieżącego roku pokazało, że nawet na ludzkiej tragedii można zarabiać. Poszkodowani w nawałnicach informowali, że więcej czasu spędzali na szukaniu materiałów budowlanych niż na samej odbudowie. Materiały, co prawda, były dostępne, ale w cenach nawet czterokrotnie wyższych niż przed tragedią. Wzrosły nawet ceny butelki wody czy innych artykułów spożywczych. W sieci zawrzało i w pewnym momencie zaczęto dokonywać nieformalnego linczu na wizerunku przedsiębiorców, którzy zaczęli podnosić ceny.
Sprawa jest na tyle poważna, że Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (UOKiK) wszczął postępowanie sprawdzające ceny materiałów budowlanych i paliwa na terenach dotkniętych letnimi nawałnicami. Postępowanie wyjaśniające zostało wszczęte po tym, jak media społecznościowe poruszyły kwestię ich zawyżania przez lokalnych przedsiębiorców.
Jak stwierdzono w przygotowanym raporcie, popyt na materiały budowlane wzrósł i pojawili się chętni do wykorzystania nadarzającej się okazji. Ceny niektórych materiałów i produktów mogły wzrosnąć w sposób nieuzasadniony. Dlatego wszczęto postępowanie wyjaśniające podejrzenie zaistnienia zmowy cenowej lub nadużywania dominującej pozycji na rynku. W wypowiedzi dla „Rzeczpospolitej” Marek Niechciał – prezes UOKiK – stwierdził, że kierowana przez niego instytucja nie może się zgodzić na wykorzystanie ludzkiego nieszczęścia.
W ramach prowadzonego postępowania Urząd zwrócił się do 13 jednostek samorządu terytorialnego w trzech najbardziej dotkniętych przez nawałnice województwach, o przekazanie informacji o wykrytych nieprawidłowościach. UOKiK zachęca też do samodzielnego zgłaszania wszelkich podejrzeń o nieprawidłowościach do Inspekcji Handlowej. Gdyby doszło do ukarania któregoś z przedsiębiorców, byłaby to na pewno precedensowa sprawa.
Czy to legalne?
Od razu pojawiały się wątpliwości, czy zachowania niektórych przedsiębiorców było legalne i czy nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności? Samo podwyższenie cen w obliczu rosnącego popytu nie może być utożsamiane z czynem nieuczciwej konkurencji. Wręcz przeciwnie, przedsiębiorca czy menadżer, który nie skorzysta z koniunktury lub zwyczajnie będzie działał na szkodę firmy, oferując towary po cenach zaniżonych w porównaniu z konkurencją, naraża się na odpowiedzialność nie tylko finansową, ale także karną. Tymczasem, jak wynika ze stanowiska UOKiK, rozpoczęto sprawdzanie, czy nie doszło do zmowy cenowej oraz nadużycia pozycji dominującej. Zgodnie z polskim prawem zakazane są bowiem wszelkie porozumienia przedsiębiorców, zmierzające do podziału rynku bądź ustalenia cen towarów lub usług. Niezgodne z prawem jest również wykorzystywanie siły rynkowej przez monopolistów i narzucenie nieuczciwych cen. Czyny zmierzające do ograniczenia konkurencji są zagrożone karą finansową w wysokości do 10 procent obrotów przedsiębiorcy.
Natomiast zmowa cenowa to porozumienie dwóch i więcej przedsiębiorstw, działających na danym rynku, ustalające poziom cen za oferowane produkty. Ma ona na celu uniknięcie wzajemnej konkurencji i przez to maksymalizację zysków. Przedsiębiorstwa, które działają w zmowie cenowej, nazywa się kartelem bądź też syndykatem. Zmowa cenowa może być jawna, kiedy to do ustalenia cen dochodzi w sposób otwarty, lub też tajna.
Nadużywanie pozycji dominującej to wykorzystywanie sytuacji, w której znalazło się przedsiębiorstwo dla eliminacji konkurencji. Chodzi o taką pozycję rynkową, która pozwala na zachowania niezależne od swoich kontrahentów, konkurentów, czy nawet klientów. Nadużywanie pozycji dominującej może polegać m.in. na ograniczeniu produkcji, zbytu lub postępu technicznego, narzucenie nieuczciwych cen, wreszcie na wymuszaniu uciążliwych warunków umów przynoszących przedsiębiorcy nieuzasadnione korzyści. Jeżeli UOKiK będzie w stanie udowodnić, którykolwiek z tych czynów przedsiębiorcom z terenów dotkniętych nawałnicami, będzie to dla nich olbrzymi problem.
Kontrola, kontrola
UOKiK będzie miało trudny orzech do zgryzienia. Nie jest złamaniem prawa antymonopolowego, jeżeli przedsiębiorca sam decyduje o cenie swoich produktów. Może zgodnie z prawem naśladować cenowo swoich konkurentów i dostosowywać się do ich oferty sprzedażowej. Także lokalni przedsiębiorcy nie są typowym przedmiotem kontroli UOKiK. Z reguły nie mają dominujących pozycji na swoim rynku, często sami ze sobą są silnie skonfliktowani. Urzędnikom niezwykle trudno będzie wykazać istnienie zmowy cenowej czy nadużycia pozycji. Dlatego należy liczyć się z tym, że działania urzędu przyjmą formę kontroli w najuciążliwszej formie.
Największym zmartwieniem przedsiębiorców z terenów dotkniętych nawałnicami będą kontrole, które mogą polegać na żądaniu przedstawienia UOKiK-owi dokumentacji i niezbędnych wyjaśnień. Oznacza to zwykle udostępnienie dokumentacji księgowej. Urząd nie ma obowiązku zawiadamiania przedsiębiorcy o planowanej kontroli przed przystąpieniem do działań. Kontrola może trwać nawet 48 dni. W tym czasie przedsiębiorca musi zapewnić kontrolerom warunki do pracy, możliwość powielania dokumentów. Mają oni także prawo do kopiowania dysków i innych nośników danych. Pracownicy urzędu mogą również prowadzić przeszukania w badanej firmie. Przedsiębiorca może za to wyznaczyć pełnomocnika, który będzie reprezentował go w kontaktach z UOKiK.