14 C
Warszawa
piątek, 11 października 2024

Rosyjskie raje podatkowe

Kluczowym instrumentem gry na rynku gotówkowym jest walizka. Choć, z racji ogromnych kwot przekazywanych z rąk do rąk oraz ilości podobnych transakcji, rolę walizki przejął mocny worek foliowy.

Rosyjskie elity pasjonują się nowym rodzajem sportu. Reguły są proste. Zwycięża ten, kto przemyci do Europy największą ilość gotówki, najlepiej w walizkach. Jak na razie wyniki rywalizacji wahają się pomiędzy 20 a 80 miliardami dolarów. Z pewnością bardzo intrygujące jest pytanie, po co Rosjanom taka ilość waluty?. Niemniej ważne jest pochodzenie ogromnych sum oraz niezwykłe przywiązanie do gotówki. Wypada również zapytać, w jaki sposób oszałamiające kwoty są legalizowane. Przecież w Unii Europejskiej obowiązuje surowe prawo zakazujące obrotu „brudnymi pieniędzmi”.

Zepsuta ryba

W ostatnim tygodniu września hiszpańska Gwardia Cywilna uderzyła w rosyjską przestępczość, która usnuła sieci na słonecznym wybrzeżu, czyli w Costa del Sol. Stróże porządku aresztowali rosyjskiego biznesmena Aleksandra Grinberga, który kilka lat temu osiadł w znanym kurorcie Marbella. W Hiszpanii zarejestrował konsorcjum Terminal Group, które może się poszczycić zyskownymi operacjami na rynku budowlanym, hotelarskim, w biznesie restauracyjnym oraz przemyśle rozrywkowym. Do Grinberga należy m.in. Finca Besaya – jeden z najdroższych lokali gastronomicznych regionu i pole golfowe Dama de Noche. Biznesmen znany jest również z aktywności społecznej. Za symboliczną kwotę jednego euro wykupił od władz samorządowych podupadły klub futbolowy Marbella. Z pomocą rosyjskich szkoleniowców i sporych inwestycji wprowadził lokalną dumę piłkarską do trzeciej ligi hiszpańskiej, z ambicjami na coś więcej.

Wraz z Grinbergiem zatrzymano sześciu innych Rosjan przebywających w Hiszpanii na prawach stałych rezydentów. Wszyscy zostali oskarżeni o tzw. pranie brudnych pieniędzy, czyli legalizację kryminalnych dochodów organizacji, którą znamy pod nazwą rosyjskiej mafii. Jak oświadczył rzecznik Gwardii Cywilnej, Grinberg był jednym z hiszpańskich rezydentów sołncewskiej grupy przestępczej. To znana i brutalna gałąź rosyjskiego świata kryminalnego, która wykluła się w burzliwych latach 90. XX w., dzieląc prywatyzacyjne bonusy z majątku byłego ZSRR. Grinbergowi inkryminuje się organizację biznesu za pieniądze grupy sołncewskiej w celu dalszego przepuszczania kryminalnych środków przez legalne przedsięwzięcia. Terminal Group atem, to nic innego jak przykrywka, mająca zmylić hiszpańskiego fiskusa.

Wszystkim aresztowanym postawiono wstępny zarzut legalizacji co najmniej 30 mln euro, ale – jak zwykle w tego rodzaju śledztwach – jest to wierzchołek góry lodowej. Świadczą o tym wyniki wcześniejszych dochodzeń Gwardii Cywilnej przeciwko rosyjskiej mafii. Nie była to bowiem pierwsza operacja, żeby przypomnieć słynną „Osę” z 2005 r. i niemniej medialną „Trojkę” z 2008 r. W ich trakcie rozpracowano i zlikwidowano szeroko zarzuconą sieć grupy tambowskiej, jednego z najpotężniejszych odłamów rosyjskiej przestępczości zorganizowanej.

Śledząc informacje o działalności dwóch ramion wschodniej mafii, można dojść do wniosku, że grupy tambowska i sołncewska owocnie współpracują za granicą, o czym świadczą liczne tropy podjęte przez policje całej Unii Europejskiej. Inaczej jest w Rosji, gdzie gangsterzy obu organizacji są zajadłymi wrogami, walczącymi o strefy wpływów. Matecznikiem tambowskich jest Petersburg, konkurenci zdominowali Moskwę.

Najważniejsze są rezultaty podsłuchów operacyjnych, zrealizowanych przez hiszpańską policję w trakcie operacji „Trojka”, które okazały się wstrząsem dla europejskich stróżów porządku. Otóż rozmówcami hiszpańskich rezydentów mafii byli wysocy urzędnicy Kremla oraz osoby umiejscowione na samych wierzchołkach rosyjskich elit. Identyfikacja numerów telefonicznych i poszczególnych głosów wykazała bardzo mocne związki w czworokącie mafia – władza – świat gospodarki i finansów (oligarchowie) – służby specjalne.

Postaci z finansowego i biurokratycznego Olimpu Rosji, jeśli nawet obecnie nie są członkami mafii, to z pewnością wywodzą swój rodowód z grup zorganizowanej przestępczości. Dotyczy to szczególnie tzw. Piterców, czyli elit petersburskich, które w drugiej połowie lat 90. XX w. dokonały udanego desantu kadrowego na Kreml. Należą do nich tak znane osobistości, jak obecny premier Rosji Dmitrij Miedwiediew, b. minister finansów Aleksiej Kudrin oraz cała plejada putinowskich oligarchów, na czele z braćmi Rottenbergami i rodzinnym klanem Kowalczuków. To ludzie, którzy cieszyli się zaufaniem Władimira Putina, gdy po rzekomej dymisji z KGB, został dyrektorem do spraw kontaktów międzynarodowych w zarządzie Petersburga, na czele z pierwszym demokratycznym merem Anatolijem Sobczakiem.

Działalność Putina na tym stanowisku do dziś budzi ogromne kontrowersje, a na przełomie wieków była przedmiotem komisji śledczej lokalnego parlamentu. Dość powiedzieć, że Putin i jego znajomi uczestniczyli w prywatyzacji majątku Petersburga. Cały proces polegał na zakładaniu lipnych spółek, na które dziwnym trafem zarząd miasta przepisywał co rentowniejsze nieruchomości oraz przelewał spore środki finansowe. Te ostatnie były traktowane jako udział miasta w szeregu inwestycji, których nie można nazwać inaczej niż fikcyjnymi.

Gdzie w tym mafia tambowska? Otóż bratwa, jak w Rosji nazywa się grupę przestępczą, nie tylko dokładała się do zakupu nieruchomości przez podstawione firmy, zarejestrowane na ludzi Putina. Przede wszystkim zastraszała lub fizycznie eliminowała niewygodną konkurencję. Na czele grupy tambowskiej stoi boss Władimir Barsukow, którego nazwisko wypłynęło również w hiszpańskich nagraniach. Obecnie odbywa wyrok jako niewygodny świadek wydarzeń kompromitujących elity putinowskie.

Taki jest rodowód obecnych majątków ludzi, których banki i koncerny trzęsą nie tylko dzisiejszą Rosją. Macki grup tambowskiej i sołncewskiej oplotły dosłownie zachodnią część Europy, ze szczególnym uwzględnieniem takich państw, jak Hiszpania, Niemcy, Włochy, Wielka Brytania oraz Szwajcaria. To w żadnym razie nie przypadek, że te same kraje stały się głównymi przystaniami flagowych koncernów kapitalizmu państwowego Putina – a co ważniejsze dla ich dyskretnych, acz niezwykle dochodowych pośredników.

Ponadto mafia, która ma powiązania na szczytach rosyjskiej władzy i biznesu, sięga także rajów podatkowych w rodzaju Cypru i Luksemburga, idąc trop w trop za oligarchami i biurokratami. I jak tu nie wierzyć, że są to owocne relacje w dwie strony oraz w to, że z usług zorganizowanej przestępczości korzystają rosyjscy oligarchowie, politycy oraz służby specjalne. Owocem tej specyficznej symbiozy jest opanowanie kluczowych sektorów rosyjskiej gospodarki i transferowanie kapitałów na do zachodnich banków. Słowem: okradanie własnego narodu na całego.

Złote góry gotówki

Trzeba również pamiętać o oryginalnej strukturze rosyjskiej ekonomii. I tak: zdecydowana większość oligarchicznych koncernów, znajdujących się w prywatnych rękach, jest zarejestrowana w zachodnioeuropejskiej jurysdykcji prawnej. Po drugie, rosyjska gospodarka dzieli się na strefy oficjalną i szarą, a obroty tej ostatniej są szacowane na co najmniej 40 proc. PKB. Podobne proporcje panują zresztą w pozostałych państwach, które powstały na gruzach ZSRR. Oczywiście, wszędzie istnieją strefy czarne, czyli w pełni kryminalne, przez co należy rozumieć nielegalny handel bronią, narkotykami, hazard czy handel żywym towarem.

Dochody wydrenowane z trzech równolegle funkcjonujących struktur gospodarczych są wyprowadzane za granicę. Jednak to w szarej strefie krzyżują się rozliczne interesy legalnych biznesmenów, technokratów (polityków), mafii i służb specjalnych. Władimir Putin postawił przecież jednoznaczne zadanie objęcia kontrolą wszystkich stref gospodarki. Z racji funkcjonowania pasożytniczego czworokąta każdy z jego uczestników, toleruje i wspiera usługi partnerów toksycznej gry, a także ja wspiera.

Do rangi symbolu urasta zaś nowa, najbardziej intratna dziedzina gospodarki, która jest jednocześnie oryginalną dyscypliną narodowego sportu Rosji. Jest nim dział, którego odpowiedników trudno szukać w gospodarkach wolnorynkowych i w klasycznej teorii kapitalizmu. Mowa o rynku gotówkowym. Jego podstawową funkcją jest pozyskiwanie gotówki, za pomocą której dokonuje się całej gamy przestępstw finansowych. Od uników fiskalnych, czyli tzw. optymalizacji podatkowej, przez korumpowanie aparatu państwa, po wyprowadzenie środków za granicę, a zatem legalizację tak osiągniętych dochodów. Kluczowym instrumentem gry na rynku gotówkowym jest walizka, choć, z racji ogromnych kwot przekazywanych z rąk do rąk oraz ilości podobnych transakcji, rolę walizki przejął mocny worek foliowy.

Autorem poglądowego wykładu na temat rynku gotówkowego jest dyrektor rosyjskiej firmy Crime Finance. To przedsiębiorstwo świadczy komercyjne usługi wykrywania schematów gotówkowych, a więc uszczelniania systemów finansowych banków i korporacji. Sam był pracownikiem operacyjnym milicji kryminalnej wyspecjalizowanym w zwalczaniu przestępstw gospodarczych. Następnie przez lata nielegalnie działał w tym specyficznym sektorze, osiągając pozycję grubej ryby.

W całym interesie chodzi o to, aby stworzyć łańcuch podstawionych firm, tzw. jednodniowych, a posługując się polską terminologią firm-słupów, poprzez które dokonywane się lipne transakcje. Ich jedynym celem jest zaciąganie fikcyjnych, wzajemnych zobowiązań, spłacanych w gotówce, za pośrednictwem lipnych umów, weksli lub innych papierów dłużnych, które w bankach można zamienić na gotówkę.

Oczywistym jest więc udział banków w takim schemacie. Aby pozyskać bank, przestępcy stosują trzy metody. Pierwszą i najbardziej rozpowszechnioną jest skorumpowanie jego dyrekcji, a jeszcze lepiej regionalnego lub lokalnego oddziału. Drugim sposobem pozostaje dopuszczenie właściciela niewielkiego banku do zysków, czyli ujmując rzecz jaśniej – wzięcie na procent od przepuszczanych przez bank sum. Trzecia metoda to już operacja z rozmachem, przestępcy bowiem wykupują aktywa danego banku. Stają się jego właścicielami, tylko po to, aby odgrywał rolę finansowej wydmuszki.

Ostatnia metoda jest bardzo dochodowa, a zarazem bezczelna i ryzykowna. Od czasu, gdy rosyjski bank centralny rozpracował schemat przestępstwa gotówkowego, zaostrzył kryteria działania organizacji finansowych oraz nadzór własny. Ale ostrzeżenie lub kontrola nadzoru finansowego nie musi oznaczać dla grup kryminalnych ostatecznej klapy. W takim wypadku właściciel ma ustawowy czas na sanację banku, którego jednak nie wykorzystuje do usunięcia niedociągnięć pokontrolnych. Najczęściej wyprowadza za granicę cały jego majątek łącznie z depozytami, po czym zmienia miejsce zamieszkania na słoneczną Hiszpanię lub chmurny Albion.

Jak twierdzi firma Crime Finance, zyski banków świadczących jedynie uboczne usługi gotówkowe stale rosną. Na przykład w Moskwie procent od lipnych transakcji rublowych, w 2003 r. wynosił od 3 do 5 proc., aby na początku obecnej dekady wzrosnąć do 8. Obecnie, właśnie ze względu na kłody rzucane pod nogi przez nadzór finansowy, udział banku-pośrednika waha się od 10 do 12 proc. legalizowanej sumy. Są to więc przysłowiowe i krociowe zarazem dochody z powietrza.

Taki rodzaj działalności jest ścigany i coraz ostrzej karany. Większość z seryjnych bankructw rosyjskich organizacji sektora usług finansowych, na czele z bankami, to wynik odebrania licencji przez instytucje nadzoru lub kryminalnego wyprowadzenia aktywów i środków przez właściciela zagrożonego więzieniem, co nie przeczy powstawaniu coraz to nowych banków, wyłącznie w celu operowania na rynku gotówkowym. Ofiarą operacji bankowej FSB padł zresztą dyrektor firmy Crime Finance, który spędził rok w areszcie śledczym. Wyszedł na wolność dzięki szczerej współpracy ze śledczymi.

Lecz za wzrastającą skutecznością szeroko rozumianego wymiaru sprawiedliwości nie stoi jedynie i nie przede wszystkim troska o portfele Rosjan oraz kasę państwa. Rynek zdominowali po prostu skorumpowani urzędnicy, czyli państwowi biurokraci różnych szczebli.

Na taką sytuację ma wpływ struktura rosyjskich finansów. Główne strumienie środków rozprowadzane są z góry na dół za pośrednictwem budżetu federalnego i budżetów regionalnych. Przecież w Rosji panuje państwowy kapitalizm. Są to pieniądze, które pozostają w wyłącznej dyspozycji hierarchicznej machiny biurokratycznej, w związku z tym podlegają bezustannej kradzieży. To urzędnicy różnych szczebli decydujący o tym, gdzie i jak wydawać środki budżetowe, przejęli schematy gotówkowe. To oni rejestrują lipne firmy, wystawiając je następnie do z góry ustalonych przetargów w ramach zamówień państwowych. Wreszcie to oni zawyżają ceny inwestycji, aby tak znaczna część publicznych finansów osiadła w ich kieszeniach. W ten sposób rynek gotówkowy, bo tylko tak bez śladu można ukryć kradzież, przeżywa w Rosji prawdziwy boom. Jak szacuje rosyjski oddział Amnesty International, dochody z rynku gotówkowego przewyższają zyski z handlu narkotykami i eksportu uzbrojenia.

Taki rząd wielkości decyduje z kolei o ostrej konkurencji służb specjalnych, kuszonych niebywałymi dochodami dla równie skorumpowanego kierownictwa. Od dwóch lat o kontrolę nad rynkiem gotówki walczą zajadle MSW i FSB, co wywołało prawdziwą wojnę odpowiednich departamentów nominalnie zwalczających ten rodzaj przestępczości. W ramach działań frontowych został aresztowany generał MSW, który w tajemniczy sposób popełnił następnie samobójstwo w więzieniu. Media spekulują, że nie chciał podzielić się wiedzą na temat kanałów transferu gotówki za granicę i listą europejskich firm, w tym banków uczestniczących w legalizacji, lub wiedział zbyt dużo o identycznych schematach stosowanych przez FSB, czym nieopatrznie podzielił się ze śledczymi.

Drugim ciosem w gotówkowe imperium MSW było aresztowanie jednego z jego podwładnych. Podczas domowej rewizji znaleziono miliardy rubli w gotówce, z czego wynika, że zatrzymany odgrywał rolę tranzytowego hubu przed wyprowadzeniem środków do Europy Zachodniej. Bo o tym, że tam właśnie jest transferowana, świadczy fakt, że on sam, jak i jego najbliższa rodzina byli właścicielami kont w szwajcarskich bankach, opiewających na 300 mln i 150 mln euro. I nie ma wątpliwości, że za fikcyjnymi posiadaczami szwajcarskich kont kryli się ludzie z kierownictwa MSW lub kremlowscy dostojnicy, pod których opieką gotówkowy interes kwitnie.

Walizki pełne rubli

Do Europy nie trafiają jednak gotówkowe wkłady, tylko transfery, które przeszły legalizację w bankach państw poradzieckich, a następnie – zachodnich. Przykładem jest schemat wykorzystany w największej wykrytej dotąd aferze, znanej pod nazwą Russian Laundromat – Rosyjskiej Pralki.

Do wyprowadzenia gotówki posłużyły banki mołdawskie i łotewskie. Cała intryga była oparta na fikcyjnych zobowiązaniach dwóch firm- -słupów z Rosji, zarejestrowanych w jurysdykcji prawnej Mołdowy. Jedna z nich wniosła przed tamtejszym sądem powództwo o rzekome niewywiązanie się drugiej ze zobowiązań płatniczych za równie fikcyjne transakcje handlowe. Skarga skutkowała postępowaniem komorniczym wobec wszystkich mołdawskich aktywów rzekomego dłużnika. Dziwnym trafem mołdawskie banki okazały się pełne pieniędzy pozwanej firmy. Decyzją sądu zostały najpierw zwrócone wierzycielowi, a następnie poprzez łotewski, a więc unijny bank rozprowadzone po całej UE. Schemat mołdawski był powielany aż do znudzenia, czyli aż do wyprowadzenia z Rosji gotówkowego ekwiwalentu 20 lub nawet 80 mld dolarów. Dokąd ostatecznie trafiły pieniądze? Jak wykazało dziennikarskie śledztwo, w procederze legalizacji brało udział 27 banków niemieckich i podobna ilość instytucji finansowych z Wielkiej Brytanii.

Stawkę cyrkulacji brudnymi pieniędzmi z Rosji wewnątrz UE podbiły banki duńskie i cypryjskie. Po ujawnieniu afery każdy z nich przyznał się do legalizacji od kilku do kilkudziesięciu milionów euro, ale to śmiechu warte wyznanie winy. Po skandalu, który sięgnął również USA, tamtejszy fiskus nałożył na jednego z aferzystów, Deutsche Bank, karę w wysokości ponad 600 mln dolarów. Czy szacowny bank z Niemiec złożył apelację? Ależ skąd, zapłacił wszystko co do grosza, tylko aby uniknąć dalszego śledztwa.

Jak więc ocenia stacja Deutsche Welle, faktyczną kwotę zalegalizowaną jedynie przez tę instytucję można szacować na 10 mld euro. A przecież w proceder włączyły się takie tuzy międzynarodowych finansów, jak: HSBC, Royal Bank of Scotland czy Lloyds i Barclays. Łącznie w pranie rosyjskiej gotówki było zaangażowanych ponad pięć tysięcy firm i instytucji z 96 państw świata, od Europy, przez Chiny i Hongkong, po Kanadę i USA. Kto stoi za aferą? Jednym z beneficjentów jest na przykład oligarchiczna rodzina Krapiwinów, która zmonopolizowała miliardy rubli pochodzące z budżetowych subwencji dla RŻD – rosyjskich kolei.

Z pasożytniczej symbiozy skorzystała także mafia, która podobnie jak oligarchowie, zainwestowała ogromne środki w europejskie nieruchomości. Rosyjski świat kryminalny stworzył również własny patent legalizacji wyprowadzanych rubli. To oczywiście unijny przemysł rozrywki, w tym online – kasyna gier hazardowych. Mafia skupuje i otwiera tego rodzaju strony w przemysłowym tempie.

Brytyjski dziennik „The Guardian” ocenia, że centrum finansowych machinacji rosyjskich elit oraz struktur kryminalnych są Niemcy. Po Brexicie aktywa gromadzone latami w Wielkiej Brytanii wymagają przeniesienia w jurysdykcję unijną. Zdaniem dziennikarzy „Guardiana” głównym celem rosyjskiego ataku finansowego stają się obecnie Niemcy, awansując do roli największej pralni rosyjskich pieniędzy. Rośnie także ilość lipnych firm z Rosji rejestrowanych w Luksemburgu. Stałą i wysoką pozycję w ratingu zajmuje od dawana Cypr. Pieniądze wyprowadzone z rosyjskiej, ale także ukraińskiej gospodarki, są legalizowane na Cyprze na przykład w postaci sutych opłat za unijne obywatelstwo. Jak się szacuje, proceder sprzedaży paszportów tego kraju zamożnym Rosjanom przyniósł władzom w Nikozji, nie mniej niż 4 mld dolarów. Na procedurę składa się zakup nieruchomości oraz obowiązkowe inwestycje w cypryjski sektor bankowy. Z punktu widzenia gotówkowych machinacji – raj na ziemi, czyli żyć nie umierać dla rosyjskich hochsztaplerów.

I tylko amerykański Bloomberg nie wiedzieć czemu pyta, dlaczego zachodnie rządy nie robią nic, aby zatrzymać potok rosyjskich pieniędzy, które zatruwają i niszczą nasz system finansowy? Cybernetyczne ataki rosyjskich trolli to furda. Jak sądzi Bloomberg, prawdziwym zagrożeniem jest korupcyjny potencjał rosyjskich pieniędzy transferowanych do banków oraz inwestowanych w nasze firmy. Według amerykańskich badań, suma rosyjskich pieniędzy wprowadzonych przez 25 lat w zachodni system finansowy sięgnęła biliona dolarów. Gdyby została zainwestowana na miejscu, Rosja byłaby kwitnącą gospodarczo potęgą świata, rywalizującą o palmę pierwszeństwa z Chinami, UE oraz USA.

Cały problem wynika jednak z tego, że rosyjskie kapitały sprzyjają na Zachodzie tworzeniu ponadnarodowej sieci korupcyjnej, organizowanej przez tysiące zachłannych bankierów i prawników. Ich jedynym celem jest eksport rosyjskich schematów przestępstw finansowych i podatkowych. Identyczny problem stanowi obecność oligarchicznych aktywów zarejestrowanych w zachodniej jurysdykcji prawnej. Czyż to nie paradoks, pyta Bloomberg, że wszelkie spory, na przykład pomiędzy Gazpromem i Rosniftą, rozstrzygają nie sądy rosyjskie, a szwedzkie lub brytyjskie? Przy tym oba koncerny nie prowadzą żadnej aktywności gospodarczej ani w Szwecji, ani w Wielkiej Brytanii. Władze unijne i narodowe państw członkowskich powinny dążyć do ograniczenia takiej praktyki, tymczasem jest na odwrót. Rządy zmierzają do jej rozciągnięcia na inne sfery życia i gospodarki.

W istocie mamy więc do czynienia z konspiracyjną zmową elit Zachodu i Rosji, za którymi stoją wspólne interesy ekonomiczne. Ich symbolem są raje podatkowe, w których następuje europejsko-rosyjska fuzja kapitałowa, skutkująca już wspólną ekspansją niszczącą gospodarki tej samej Unii. Problem będzie narastał dopóty, dopóki zachodnie rządy i Bruksela nie podejmą skoordynowanego dochodzenia wyjaśniającego źródła pochodzenia, a więc legalność, rosyjskich kapitałów. Jego uzupełnieniem winno być identyczne śledztwo podjęte wobec rajów podatkowych, w celu eliminacji tych ostatnich z obiegu finansowego. Póki tak się nie stanie, walizki pełne gotówki, szare i czarne schematy prania korupcyjnych środków z Rosji można nadal porównywać do jadu w zachodnim krwiobiegu gospodarczym.

FMC27news