3.6 C
Warszawa
wtorek, 24 grudnia 2024

Putin na tronie. Ciemne chmury nad Polską

Zgodnie z przewidywaniami 18 marca dokonał się wybór Putina na czwartą już kadencję prezydencką, która potrwa do 2024 r.

Nie ma także wątpliwości, że głosowanie miało charakter techniczny, ponieważ rosyjski prezydent był faktycznie jedynym kandydatem. W praktyce Rosjanie mogli wybrać Putina albo Putina i doskonale zdawali sobie sprawę z takich reguł gry. Niemniej jednak wieczny prezydent zyskał legitymację kontynuowania obecnej polityki. Jednak tym razem rosyjskich wyborów nie można sprowadzić wyłącznie do farsy. Przede wszystkim dlatego, że w istocie były plebiscytem za kontynuacją dotychczasowej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Rosyjskie elity, czyli grupy wpływu wyraziły votum zaufania do modelu Rosji putinowskiej, bez względu na to, czy jego twórca pozostanie u władzy po 2024 r.

Z drugiej strony Kreml przeprowadził szeroko zakrojony test lojalnościowy. Mowa o zamachu terrorystycznym w brytyjskim Salisbury, dokonanym na b. oficerze GRU i podwójnym agencie Siergieju Skripalu oraz jego córce. Używanie trucizn biologicznych i chemicznych do skrytobójstw było i jest wizytówką rosyjskich służb specjalnych. Zazwyczaj moskiewscy zamachowcy nie pozostawiają śladów, o czym świadczy długi korowód tajemniczych śmierci rosyjskich emigrantów na terenie Wielkiej Brytanii. I tym razem atak chemiczny wcale nie był fuszerką. Został wykonany tak, aby stać się klarownym sygnałem, dla rosyjskich elit biznesu i władzy o tym, że swoje perspektywy życiowe mogą łączyć wyłącznie z pomyślną przyszłością Putina.

Jeśli chodzi o szeroko rozumiany Zachód, a więc i Polskę, kremlowskie przesłanie było bardziej skomplikowane. Po raz kolejny Kreml przesunął granicę niemożliwego, czyli niezwykle widowiskowo zachwiał poczuciem bezpieczeństwa europejskich społeczeństw. Pokazał dobitnie, że nie tylko atakuje gdzie i kiedy chce, ale robi to bezkarnie. Trudno o lepszy dowód bezsilności zachodnich elit władzy, a zarazem akt podważający publiczne zaufanie do rządzących. W sumie Putin, bo nie ma najmniejszych wątpliwości, że to on wydał rozkaz zamachu, pokazał UE, NATO, a pośrednio USA, że na arenie międzynarodowej postępuje według własnych reguł. Problem w tym, że od początku XXI w. wyznacznikiem rosyjskiej polityki zagranicznej jest jakikolwiek brak takowych. Zamach na Skripala był więc raczej odzwierciedleniem tendencji niż incydentem, która pokazuje najdobitniej, w jakim miejscu znalazła się Europa. Odpowiada zarazem na pytanie, dlaczego w relacjach z Rosją znalazła się w głębokiej defensywie. Jest bezbronna, bo rosyjscy mordercy na rozkaz Kremla przekształcili ją w terrorystyczne Dzikie Pola.

Chmury nad Polską

W tym kryje się największy problem Europy. Obecne i potencjalne zyski z rosyjskiego rynku oraz eksploatacji tamtejszych bogactw naturalnych są największą przeszkodą, na jakiej potyka się europejska polityka. Co więcej, grając taką perspektywą, Kremlowi udało się przekształcić wzajemne relacje w najbardziej toksyczny problem rozsadzający od wewnątrz europejską solidarność. Tymczasem UE trwa nadal w iluzji, że z Putinem można się dogadać, bo Rosja to także Europa, a rosyjskie elity myślą tak samo, jak ich odpowiednicy w Berlinie, Paryżu czy Rzymie. Tymczasem aby wyjść z błędnego przekonania, wystarczy uczciwy bilans XXI w. (…)

Cały artykuł w Gazecie Finansowej 12/2018

{source}

Gazeta Finansowa 12/2018

{/source}

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

FMC27news