14.8 C
Warszawa
piątek, 26 kwietnia 2024

Rząd chce zarżnąć leasing

Ministerstwo Finansów zaproponowało przepisy, które sprawią, że leasing samochodów przestanie się opłacać. Nowe prawo uderzy nie tylko w przedsiębiorców, lecz także w całą branżę motoryzacyjną.

W połowie czerwca na stronie resortu finansów pojawiła się długa lista planów ministerstwa w zakresie zmian przepisów podatkowych. Niektóre z nich zasługują na pochwałę, jak chociażby ujednolicenie matrycy VAT, co pozwoliłoby uniknąć absurdów w postaci różnych stawek na kawę z mlekiem lub bez. Przedsiębiorcy z zadowoleniem przyjęli również zapowiedź projektu nowej Ordynacji podatkowej, która miałaby wprowadzić szereg udogodnień dla podatników (np. możliwość przeprowadzenia kontroli podatkowej na życzenie lub wydawanie interpretacji ogólnych dla konkretnych branż).

Wśród propozycji znalazły się i takie, które budzą kontrowersje oraz sprzeciw środowisk biznesowych. Najgłośniej w tym kontekście mówi się o planach resortu, dotyczących wprowadzenia nowych limitów dla kosztów uzyskania przychodu w odniesieniu do wydatków poniesionych na zakup i użytkowanie samochodów osobowych. Środowisko przedsiębiorców oraz leasingodawcy otwartym tekstem krytykują pomysły minister Teresy Czerwińskiej i wskazują, że wprowadzenie ich w życie uderzy nie tylko w firmy wykorzystujące samochody osobowe w swojej działalności, lecz także w całą branżę motoryzacyjną. Resort nie zamierza jednak czekać ze zmianami, mają one wejść w życie z początkiem 2019 roku.

Jak jest teraz?

Ministerstwo Finansów zamierza wprowadzić nowe limity odnoszące do się zaliczenia do kosztów podatkowych wydatków związanych z zakupem samochodu osobowego, jego amortyzacją oraz wliczaniem do kosztów rat leasingowych przy leasingu operacyjnym (ten rodzaj leasingu oznacza, że odpisów amortyzacyjnych dokonuje leasingodawca, natomiast leasingobiorca wlicza raty w koszty). Obecnie przedsiębiorcy mogą amortyzować zakupiony (lub sfinansowany kredytem) samochód przez pięć lat (stawka 20 proc.) jednak do kwoty stanowiącej równowartość 20 tys. euro (ok. 85 tys. zł), a więc każdy samochód nabyty za taką właśnie kwotę lub niższą będzie zamortyzowany w całości.

W porównaniu do powyższych zasad korzystniejszym rozwiązaniem dla firm jest wzięcie samochodu w leasing, ponieważ obecnie obowiązujące przepisy dają możliwość zaliczenia do kosztów podatkowych nie tylko całości rat leasingowych, lecz także wszystkich opłat i prowizji, towarzyszących umowie leasingu. Efekt jest taki, że przedsiębiorca ostatecznie pomniejszy podstawę opodatkowania o kwotę często przekraczającą wartość samochodu i to w okresie krótszym niż okres ustawowej amortyzacji. Przepisy stanowią bowiem, że leasing nie może trwać krócej niż 40 proc. ustawowego czasu amortyzacji samochodu (5 lat). Oznacza to zatem, że w przeciągu zaledwie dwóch lat podatnik może odliczyć całość kosztów z tytułu rat, prowizji oraz opłat (w tym wstępnej).

Takie rozwiązanie jest korzystne głównie dla drobnych przedsiębiorców, biorących leasing z wysokimi ratami, którzy po zakończeniu umowy wykupują pojazd za ok. 1–2 proc. jego wartości początkowej. Taka forma finansowania dobrze wpływa na płynność firmy oraz sprawia, że kapitał, który normalnie zostałby wydany na zakup nowego samochodu, można zainwestować w inny, bardziej opłacalny sposób.

Co się zmieni?

Po pierwsze resort finansów zamierza podwyższyć limit rocznej amortyzacji samochodów osobowych do 150 tys. zł. Jak się zaraz okaże, jest to jedyna pozytywna propozycja. Obecnie obowiązujący limit (równowartość 20 tys. euro) został ustalony 16 lat temu. Wówczas celem ustawodawcy było uniemożliwienie zamożnym przedsiębiorcom amortyzowanie w całości drogich limuzyn. Problem w tym, że od tamtego czasu zmieniły się realia gospodarcze – kilkanaście lat temu samochód wart 20 tys. euro był faktycznie luksusem, dziś natomiast pojazdem co najwyżej klasy średniej.

Równocześnie wraz ze wzrostem cen samochodów osobowych wzrosły również dochody firm. To sprawia, że ustawowy relikt w postaci 20 tys. euro limitu, był jednym z największych absurdów polskiego prawa podatkowego. Środowiska biznesowe od dawna postulowały jego podniesienie, sygnalizując, że jest on jednym z najniższych w całej Europie. Trzeba zatem oddać obecnemu rządowi, że jako pierwszy od ponad dekady pochylił się nad tym problemem, zamierzając podnieść limit do wspomnianych 150 tys. zł. Niestety to jedyna dobra wiadomość dla przedsiębiorców, szczególnie tych, którzy korzystają z leasingu. Okazuje się bowiem, że resort zamierza objąć nowym limitem również raty leasingowe. Obecnie nie ma żadnych górnych limitów w tym zakresie, a więc nawet raty leasingowe od samochodu wartego pół miliona przedsiębiorca może wliczyć w koszty.

Najprawdopodobniej grudzień 2018 roku będzie ostatnim miesiącem, w którym przedsiębiorcy odliczą całą ratę. Dodatkowo ministerstwo planuje obniżyć limit do 50 proc. (do 75 tys. zł) w stosunku do pojazdów, które będę wykorzystywane jednocześnie do celów prywatnych oraz firmowych. To rozwiązanie ma dotyczyć zarówno samochodów zakupionych za gotówkę, z kredytu, jak i finansowanych leasingiem. To najbardziej kontrowersyjna propozycja resortu. Łatwo bowiem wyliczyć, że nabycie pojazdu za kwotę nieprzekraczającą wartości ok. 170 tys. sprawi, że przedsiębiorca zapłaci jeszcze wyższy podatek dochodowy aniżeli dotychczas.

Dlaczego? Załóżmy, że firma kupuje samochód za 150 tys. zł. W obecnym reżimie prawnym ma ona prawo do amortyzowania go przez okres pięciu lat maksymalnie do wysokości ok. 85 tys. zł (20 tys. euro). Przekładając ten przykład na propozycje resortu, okazałoby się, że przedsiębiorca będzie mógł pomniejszyć podstawę opodatkowania jedynie o 75 tys. zł (połowa ze 150 tys. zł). Widać zatem, że im tańszy samochód, tym sytuacja podatnika staje się gorsza. Z drugiej strony rozwiązanie zaproponowane przez ministerstwo jest korzystne dla bogatych firm, które mogą pozwolić sobie na zakup znacznie droższych samochodów.

Przykładowo przy pojeździe za 300 tys. zł podatnik będzie mógł zamortyzować równowartość 150 tys. zł, a więc o 65 tys. zł więcej niż obecnie. Negatywnie na temat opisanego rozwiązania wypowiedział się dyrektor generalny Polskiego Związku Leasingu (PZL), Andrzej Sugajski, który podkreślił, że „wprowadzenie takiego dodatkowego ograniczenia […] w żaden sposób nie wpisuje się w strategię rządu zmierzającą do wsparcia małych i średnich przedsiębiorstw”. Krytyczne stanowisko wobec propozycji resortu finansów wyraził również Związek Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPiP), który w specjalnym ogłoszeniu podkreślił, że „z niepokojem przygląda się tej koncepcji, ocenia ją zdecydowanie negatywnie”. Pomysł wprowadzenia limitów ZPiP nazwał „skrajnie niesprawiedliwym i szkodliwym dla wszystkich użytkowników rynku”.

Cios w branżę motoryzacyjną i w… Konstytucję

Jak wskazuje ZPiP, wprowadzenie nowych limitów uderzy nie tylko w przedsiębiorstwa, lecz także w leasingodawców, a pośrednio rykoszetem dostanie cała branża motoryzacyjna. Obecnie jest to jeden z najdynamiczniej rozwijających się sektorów polskiej gospodarki. Jeszcze w 2013 roku firmy zakupiły ok. 331 tys. nowych samochodów osobowych, cztery lata później było ich już 480 tys. (wzrost o ponad 40 proc.). Branżę napędzał głównie podatkowo atrakcyjny leasing operacyjny.

Jeżeli rząd przeforsuje swój pomysł, wówczas dynamika rozwoju sektora sprzedaży samochodów osobowych znacznie osłabnie. Pomijając kwestie podatkowe, propozycje ministerstwa są kontrowersyjne jeszcze z jednego powodu. Otóż okazuje się, że ich wprowadzenie może naruszyć konstytucyjną zasadę ochrony praw nabytych. Resort nie sprecyzował bowiem, czy nowe regulacje będą odnosiły się również do umów leasingu zawartych przed 2019 rokiem. Jeżeli tak, wówczas pozostanie kwestią czasu, kiedy nowe przepisy wylądują przed Trybunałem Konstytucyjnym. Ten zaś zapewne odłoży problem do szuflady na długie miesiące.

Poprzedni artykuł
Następny artykuł

Najnowsze